Donosiciel #75

Więzi, nie tylko rodzinne

Podobno wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani. Każdy, kogo spotykamy na swojej drodze stwarza z nami więź. Czy to dobrą, czy złą, wiąże się z nami za wsze i odciska w duszy czułym wspomnieniem, lub piętnem. Czasem to tylko zadrapanie, czasem drzazga, a czasem malutki płomyczek, który przy ponownym spotkaniu może zmienić się w gorący płomień. Nasi bohaterowie też stworzyli ze sobą więźli. Czasem jednak trudno ocenić, czy będą one dobre, czy złe.

Warownia Nandan-Ther

„Zamknięta w sobie Rosa obiecała wprowadzić jeleniołaczkę do miasta – i wprowadziła. Natknęły się jednakże nie tylko na mnogość ciekawskich spojrzeń i wypadek u piekarza, ale także na grupę łobuzów, którzy doprowadzili w końcu Melodię do łez. Tego było za wiele – wspólnymi siłami i z pomocą pegazicy dziewczęta wyrwały się tak naprawdę całkim groźnym napastnikom i pobiegły jak najdalej. Po tych ciężkich początkach miło było dojść w końcu do domu kotki i zobaczyć jej zaskakująco dziewczęcy, choć prosty pokój. Dawno nie miała w nim gości.”

~ Kana

Wyspa Syren

„Dwie syreny, które poznały się lata temu, los znów postawił na swojej drodze. Delain wiele wycierpiała. Została porwana i więziona, niszczona psychicznie każdego dnia. W niewoli urodziła syna. Uciekając musiała zostawić go za sobą. Tymczasem Siren także została matką. Uratowała dziewczynkę z rąk oprawców, którzy chcieli wciągnąć ją na pokład statku w sieci, niczym rybę prowadzoną na rzeź. Dziewczynka utraciła pamięć, dlatego Tęczowa nadała jej imię Saynah. Były podobne. Te same włosy, oczy, szpiczasta bródka. Si zmieniła swoje życie, z wielkich przygód na domatorstwo i to na Wyspie Syren. Tam właśnie ponownie na jej drodze stanęła Delain. Zmęczona i smutna, z ranami na ogonie. Po krótkiej rozmowie Tęcza chciała zaprosić ją do siebie, ale Delain uciekła do swojej jaskini. Druga syrena nie dała za wygraną i popłynęła za niebieską. Namówiła ją by spędziła czas w jej domu.
Okazało się, że Siren ma na wyspie malutki raj. Na poziomie gruntu znajdowała się zasadnicza część jej domu i pokój, który oddała Delain. Później dom piął się w górę na platformy przyczepione do drzew. Na terenie należącym do Tęczowołoskiej znajdował się też nadrzewny domek Matheo, przystojnego, młodego morskiego elfa, który dbał o prześliczny ogród w tej bajkowej scenerii, a czasem opiekował się Saynah. Delain obudziła się jako wolna syrena. Spała w wygodnym łóżku, w czystej pościeli, w każdej chwili miała dostęp do bezbrzeżnego oceanu. Kiedy ona przechadzała się po rajskiej posiadłości, Siren udała się do Nady, lekarki mieszkającej w innym miejscu wyspy. Wszystko po to by ulżyć w cierpieniu Turkusowowłosej. Dostała maści i opatrunki na jej nogę/ogon. Kobiety minęły się. Delain zniknęła w ogrodzie, a Siren właśnie weszła do domu. Jak szybko się odnajdą? Zobaczymy.”

~ Niara

Valladon

„Dziwny. To słowo nawet w połowie nie odzwierciedlało charakteru Amonita. Była zasadniczy, wszystko miał poukładane. Wiedział co robić i jak. Sumiennie wykonywał swoje obowiązki i przykładał się do badań. Jego życie było proste i ułożone, choć bywało skomplikowane. Bycie odludkiem zupełnie mu nie przeszkadzało. Ba! Lubił być sam. Ludzie wzywali go tylko w najgorszym momentach, jak to egzorcystę. Dom zamykał na cztery spusty, czuł się bezpiecznie i komfortowo w czterech ścianach. Tymczasem pewnego dnia, na jego progu postawiono kilkuletnie dziecko, którego było ojcem. Usłyszał tylko „Teraz twoja kolej” i tak został z kimś kogo zupełnie w życiu nie chciał. Jego codzienność wywróciła się do góry nogami. Pojawił się chaos, rzeczy nie leżały na swoim miejscu, Simbel wszędzie zostawiała swoje zabawki (które z resztą sam jej kupował), a na domiar złego przywlokła do ich domu lekko upośledzonego kota, z lękiem separacyjnym. Przez to wszystko rozstroił się nawet jego ulubiony zegarek! Skandal! Musiał więc udać się do zegarmistrza. Ze śpiącą na jego rękach Simbel zaszedł więc do odpowiedniej pracowni. I chociaż przez cały czas wmawiał sobie, że nic do dziewczynki nie czuje, to wchodząc do zegarmistrza, mimowolnie gładził córeczkę po plecach. Nie umknęło to Zimorodkowi. Wróżce pracującej razem z mistrzem. Choć wybudzona z błogiego snu i półprzytomna, od raz zauważyła, że ten cudowny ojciec musi bardzo kochać swoją pociechę. On nemorianin, zimny jak lód i milczący. Ona, wróżka, rozgrzana jak płomień, z której ust wylewał się potok słów, czy to się może udać? Czy te dwa bieguny mogą nawiązać jakąkolwiek więź? Zimorodek z pewnością jest już tego pewna.”

~ Niara

Mroczne Doliny

Tiu przybyła z daleka, by poznać nieco Maurię, jej klimat i mieszkańców. Skierowała jednak swe kroki nie od razu do obcego miasta, a do posiadłości poleconego jej hrabiego – Vergila. Ugoszczona bez większych problemów, mimo iż swojej wizyty nie miała jak zapowiedzieć, została oprowadzona po dworku, a także zaproszona w końcu na kolację. To dobrze, bo kto jak kto, ale ona musi czasami jeść. Postanowiła wykorzystać też tę okazję do pokazania swojej ludzkiej postaci i zobaczenia czy wpłynie to jakoś na zachowanie dwóch tutejszych mieszkańców.”

~ Kana

„Bal, ah ten bal! A przynajmniej to można byłoby powiedzieć, gdyby w wielkiej sali nie znajdowali się jedynie Vergil i Tiu, a także dwójka ich służących. Wszyscy zmienili swe stroje, chcąc zaprezentować się w czymś innym niż to, w czym spotkali się wcześniej. Gdy rozeszli się wcześniej, obie dwójki zdążyły nawet chwilę porozmawiać ze sobą na temat tych drugich. A kiedy nadszedł już czas kolacji, część dla Tiu i Fuji składała się z kuchni mauryjskiej – „posiłkiem” Vergila i Igara było natomiast wino wymieszane z krwią. Ciekawe, jak też przebiegnie ta kolacja i rozmowy w jej trakcie.”

~ Samiel

Tęczowe jeziora

Khaylani przyjechała do Wioski Kwiatów Magnolii na święto Tańca Lata. Stamtąd pochodziła i tam miała rodziców. W wiosce trwały przygotowania, kobiety plotły wianki i stroje z liści, które później służyły do rytualnej kąpieli w jeziorze. Mężczyźni zaś tworzyli hamaki do snu w zawodach. Wygrać miał najsolidniejszy i najlepszy hamak. A prace trwały w grupach. Stoły uginały się od słodkich trunków, owoców, warzyw, dżemów i babeczek. Mieszkańcy wioski rozpalili ogniska, a każdy kto umiał na czymś grać siadał z innymi tworząc wielobarwną orkiestrę. Khaylani kąpała się w jeziorze razem ze swoimi siostrami, a później, przebrane w zwiewne sukienki tańczyły w krąg, trzymając gruby, upleciony wcześniej warkocz z kwiecia. Nagle do feerii dołączyła inna kobieta. Lekko wstawiona Lani nie miała nic przeciwko wspólnej zabawie. Nie wiedziała, że do tańca wciągnął Urytani pewien mały kotołaczek. Właściwie to nie miało to znaczenia, bo Khay szybko wzięła w obroty jeleniołaczkę. Puszczając łańcuch i chwytając białowłosą za ręce, zaczęła kręcić z nią obroty, przyciągać i odpychać od siebie by obie mogły świetnie są bawić. Czy między Lani a Urytani coś zaiskrzy? A może to tylko święto Tańca Lata tak wpływało na naturian z wioski?”

~ Niara

Dwór Stella-Floris

„Ze smokiem było źle i Bris to wiedział. Musieli szybko działać. Tak bardzo chciał uratować majestatycznego ajagara, że zupełnie nie zwracał uwagi na jego właścicielkę. Gigantyczne pokłady magii z ciała elfa zostały przesłane do ciała smoka. Jak przez mgłę Tenebrisowi przeszły przez głowę słowa Dragosani, że ona i smok mogą być śledzeni. Szybko pojął, że oboje trzeba jak najszybciej sprowadzić do zamku. Działał błyskawicznie i instynktownie. Sani zaś była przerażona, wszystko działo się w zaskakującym tempie. Zależało jej tylko na przyjacielu. Tymczasem z pałacu nadjechały wozy. Bris pomagał jak mógł przy ich przemontowaniu. Ręce miał poranione i pełne drzazg. Wraz ze swoimi żołnierzami, z dwóch wozów zbudowali platformę, a z pozostałych desek rampę. Niajtrudniejsze jednak było wciągnięcie na nią wielkiego smoka. Obwiązano go w sieć lin, a by umieścić go na platformie użyto koni pociągowych, bojowych i siły ludzkich mięśni. Smok cierpiał, a Sani razem z nim. W końcu jednak się udało. Cały zastęp koni zaczął ciągnąć platformę z ajagarem ku górze, do zamku. Tymczasem książe, niewiele myśląc chwycił mocno Dragosani i wciągnął na konia, sadzając przed sobą, tak by razem mogli ruszyć za smokiem. Czy uda się uratować jeźdźczynię i jej smoka? Czy ojciec znów dopadnie Sani w najmniej spodziewanym momencie?”

~ Niara

Trijou

„Wygląda na to, że Rand został wplątany w jakąś większą intrygę. Jego piekielny pracodawca okazał się mieć nieco inne plany niż twierdził, a pokusa, która detektywa na bal przyprowadziła teraz płaczliwie zdradza co o tym diable wie – a wie niewiele. Niewiele o nim, a jeszcze mniej o tajemniczej postaci, która pojawiła się wcześniej i po wskazaniu Randa palcem rozpłynęła się w powietrzu. Takie coś dziejącego się w pobliżu królowej nie mogło skończyć się dla wskazanego korzystnie… a jednak! Dearbháil wysłuchała go i pozwoliła mu dla siebie pracować zamiast go dobić na miejscu. Jednak jak sama stwierdziła, teraz będzie musiał bardziej uważać. Skoro więc ma się pilnować to czy wstawi się za pokusą, by ta nie trafiła do lochu?”

~ Kana