Wywiad z Hashirą i Kerhje

Świat staje do góry łapami!

 

Rzecz niesłychana! Różowa kanapa gości dzisiaj osoby, które to zwykle na nią właśnie zapraszają inne osoby.


Gdy Hashira i Kerhje weszły do pomieszczenia, prócz znanej sobie kanapy zastały mały stolik z ustawianymi na nim kryształowymi kielichami wypełnionymi ciemnoczerwonym płynem, pochodzącym ze stojącej pośrodku butelki. Mężczyzna rozparty na fotelu znajdującym się nieopodal i ubrany w charakterystyczny ciemnozielony płaszcz odezwał się do nich:

Meridion: Witacie drogie damy. Napijecie się może? To jedno z najlepszych win produkowanych w Rapsodii.
Kerhje: (próbując ukryć ekscytację ostrożnie siada na kanapie, wypróbowuje jej miękkość, po czym z podejrzliwością zagląda do kieliszka) Hmm… Witaj, mój drogi! Co prawda ciężko zaufać komuś, kto zmusza cię do przebywania po TEJ DRUGIEJ STRONIE, ale czego nie robi się dla szefa. Skoro wino jest tak wyśmienite… Ale mam nadzieję, że bez procentów! Albo chociaż odpowiednie dla krwiopijców. W końcu jestem w jednej ósmej wampirem.

Hashira: (siada z uśmiechem na kanapie. Różowość zerka na nią niepewnie, nie wiedząc jak powinna się zachować wobec faktu, że potencjalna ofiara to osoba, która zazwyczaj ją karmi.) Dobry wieczór! Wino wygląda wybornie! Choć jego obecność, tak jak i twoja jest dużą niespodzianką i świadczy o tym, że powinnyśmy ponownie przyjrzeć się naszemu systemowi ochrony.

K: (nachyla się do Hashiry) Psst, to nasz szef. Jego ochrona zawsze przepuści.

H: (krztusi się winem i ostrożnie odstawia kieliszek, uśmiechając się jeszcze szerzej) Aaaaa ^^

Meridion: Oh, system ochrony jest wyśmienity. Po prostu znam tą krainę na wylot i umiem się po niej doskonale poruszać. Nie mówmy jednak o mnie, nie po to dzisiaj się z wami spotykam. Wiele osób o was ostatnio mówi i chciałoby się więcej dowiedzieć o naszych drogich Donosicielkach. Mnie też zżera ciekawość, a to nieczęsto się zdarza. Nie bójcie się, nie gryzę – dodaje widząc nerwowe spojrzenia w jego kierunku. – No dobrze, zacznijmy od czegoś prostego. Jak zaczęła się wasza przygoda z PBFami? Czy Granica była pierwszym miejscem gdzie raczyłyście się tą formą rozrywki, czy też wasza przygoda zaczęła się dużo wcześniej?

H: Jeśli o mnie chodzi, to Kerhje wciągnęła mnie w PBFy i Granica faktycznie była moim pierwszym forum tego typu. Rozglądałam się potem po innych, ale żadne nie urzekło mnie aż tak bardzo. Za to jeśli chodzi o szeroko pojęte pisanie – czy to opowiadań czy wierszy, to trwa już o wiele dłużej. Byłam zawsze molem książkowym i moją głowę wypełniało mnóstwo pomysłów. Pamiętam, że pierwsze opowiadanie, które napisałam (wielkim, gryzmolastym pismem w czerwonym zeszyciku z lwem na okładce) było o jakiejś czarodziejce, która próbowała uratować krainę poprzez dostanie się do zaklętej wieży pośrodku srebrnego jeziora. Dużo w tym było inspiracji z „Niekończącej się historii”, która była w tamtym czasie moją ukochaną książką.

K: Mówią o nas… A to ci dopiero… No racja! Zalegam z postami. Przepraszam was, kochani moi współwątkowicze! Ale tak, tak… Początki. Nie, Granica nie jest moim pierwszym PBFem. Wcześniej podróżowałam po innym, wyjątkowym świecie. To było jakoś w gimnazjum, czyli kilka lat temu. Potem przerwałam i całkiem zapomniałam o takiej formie rozrywki. Aż któregoś razu zaczęłyśmy pisać z Hashirą naszą własną historię w bardzo dokładnie opisanym świecie – państwie-mieście Uzam. Robiłyśmy to tak, jak mogłoby to wyglądać na forum. I jakoś… samo tak wyszło, że przypomniałam sobie o PBFach. Nie pamiętam dokładnie tej chwili, ale zaczęłam szukać jakiś nowych światów, a Granica od razu przyciągnęła moją uwagę. Zachwyciło mnie to, jak bardzo jest rozbudowana i że ma nieco lżejszy klimat, niż poprzednie forum, na którym pisałam.

M: To częściowo odpowiada na kolejne pytanie które chciałem wam zadać, jednak czy możecie zdradzić co najbardziej sprawiło, że Granica okazała się tym miejscem, w którym zostałyście na dłużej? Czy był to świat, ludzie którzy tu piszą, czy może coś innego? Kerhje, wspomniałaś, że tworzyłyście opowiadanie we własnym świecie. Nie przyszło wam przez głowę, by założyć własnego PBFa?

H: Świat Granicy jest niesamowicie rozbudowany i to chyba stanowi dla mnie najbardziej o jego magii. I cały czas rośnie! (chociaż wtedy tego nie wiedziałam). Na początku mocno się denerwowałam, bo wewnętrznie jestem dosyć nieśmiała, jednak niesamowicie ciepłe przyjęcie dużo ułatwiło. Mówi się, że im bliższe poznanie, tym większe rozczarowanie (śmiech). Nic bardziej mylnego w tym przypadku! Im dłużej tu jestem tym bardziej uwielbiam ludzi z Granicy, i tych nowych i starych wyjadaczy. To wspaniała społeczność i jestem dumna, że stałam się jej częścią. Ostatnio odkryłam też urok tworzenia powiązań między postaciami i zaczęłam dostrzegać sieć, która istnieje między najróżniejszymi bohaterami. Alarania cały czas mnie zaskakuje. Jak jej nie kochać?
Co do tworzenia własnego PBFu to chyba najbardziej przeraża mnie ogrom pracy technicznej jaki trzeba włożyć, by stworzyć coś tak dobrze funkcjonującego jak Granica. Widzę go coraz bardziej, obserwując twoją pracę (kłania się z uznaniem w stronę Meridiona). Chyba nie byłabym w stanie tego ogarnąć.

K: Chyba chodziło najbardziej o możliwości, które daje to forum. Jest bardzo szczegółowo opisane, ale wbrew pozorom to nie ogranicza, tylko pobudza wyobraźnię. Poza tym jest ładnie i przejrzyście zaprojektowane. To też zachęca. Kolejna rzecz to popularność. Bardzo mi zależało na tym, by na forum dużo się działo, ale choć wybierałam forum na podstawie aktywności, to i tak liczba aktywnych użytkowników przerosła moje oczekiwania i wymagania. Niesamowite, tu niemal każdego dnia pojawia się ktoś nowy.
A co do własnego forum… Nie, nie myślałyśmy chyba o tym. Hahira ma rację: Za dużo z tym pracy (choć w przeszłości próbowałam zakładać własne fora… Miałam na przykład… (chowa się za kieliszkiem) psychiatryk), a nam zależało na rozrywce po prostu. Zresztą tamten świat jest nasz i konkretnie dla tych dwóch szczególnych postaci, którymi pisałyśmy. Swoją drogą, postać, którą stworzyłam na rzecz naszej opowieści jest pierwowzorem Kerhje. Ma trochę jej charakterek, ale przede wszystkim odziedziczyła nazwisko. Z Torr-uny zrobiła się Kerhje Una. Choć w opowiadaniu „una” była końcówką dodawaną do żeńskich imion rasy Uzamczyków.

M: No właśnie, mówicie o ogromnych możliwościach, dlaczego więc postanowiłyście w pierwszej kolejności wcielić się w ludzi? A przynajmniej w przeważającej części ludzi (puszcza oko do Kehrje). Skoro jest tak wiele innych dostępnych ras…

K: To bezpieczny i skromny wybór. Przynajmniej w moim wypadku. Nie przepadam za przekombinowaniem, dlatego na początku chciałam pokazać, że potrafię pisać dobrze i ciekawie postacią, która z racji rasy może wydawać się zwyczajna. Poza tym często w fantasy to dość oryginalne być… po prostu człowiekiem. Choć ostatecznie Kerhje i tak okazała się dość… wyjątkowa.
W każdym razie… Chciałam się skromnie, ale zaskakująco zaprezentować, wybadać forum i potem zacząć pozwalać sobie na więcej. A ostatecznie wyszło, że też mam pokręcone postaci.

H: Moją pierwszą postacią była Vestra, która jest chochlikiem. Pomysł narodził się, gdy siedziałam w pracy i wyobrażałam sobie jak Vestra przyjmuje zasmarkanego smoka. Hashira była następna i historia jej powstania jest nieco smutna. Pisałam jej kartę, kiedy opiekowałam się moim czarnym kocurem, Kajtkiem, który był wtedy w stanie krytycznym. Chyba stąd wzięła się cała idea Krwawego Zakonu i Rytuału Snów. Potem stwierdziłam, że Hashira jest najbardziej do mnie podobna, z zachowania i wyglądu (no dobrze, łączą nas tylko ciemne włosy i człowieczeństwo, ale to zawsze coś :p) i jakoś tak została moim oficjalnym granicowym nickiem.

K: Charakterek też was łączy. Wojownicza i kochana. Poza tym Kerhje i Hashirę połączyła niezwykła więź, tak samo jak nas w prawdziwym życiu.

H: (tula mocno drugą kronikarkę) Kochana siostra!

M: (Brwi Meridiona uniosły się w zaskoczeniu.) No proszę, a byłem przekonany, że Hashira była twoją pierwszą postacią. Zwykle gracze rozpoznawani są po ich pierwszych postaciach. Wracając do wcześniejszej wypowiedzi. Dziękuję za uznanie, jednak pragnę sprostować, że chociaż faktycznie od strony technicznej jest sporo zajęcia, to jednak wszystko to istnieje dzięki wytrwałości naszych różowych administratorek, a zwłaszcza Niary, która od początku poświęca ogrom swojego czasu na swoje ukochane dziecko, jakim jest Granica. Świat nie istniałby również bez graczy, którzy wprawiają go w życie. No i nie zapominajmy o waszej roli. Dzięki Donosicielowi, osoby takie jak ja mogą z łatwością śledzić, co dzieje się w różnych zakątkach krainy. No właśnie, skąd pomysł na Donosiciela?

H: Vestra przez długi czas była niewidoczna, bo jej wątek szedł bardzo powoli. Stąd większa rozpoznawalność Hashiry właśnie. Co zaś się tyczy Donosiciela, to zainspirowały nas nowinki, wrzucane co jakiś czas na facebookowe konto Granicy. Chciałyśmy w tamtym okresie pisać coś więcej niż tylko wątki i ożywić jakoś Granicę. Pomysł wyewoluował bardzo szybko, a dzięki entuzjastycznej reakcji administratorek, niebawem mogłyśmy ruszyć z pierwszym wydaniem. Na początku nie wiedziałyśmy jak ludzie to przyjmą, ale z całą pewnością nie spodziewałyśmy się aż tak dużego entuzjazmu, który z resztą cały czas sprawia nam ogromną radość.

K: Oooh, pamiętamy kto utrzymuje to forum i je rozwija. 🙂 I tak, Donosiciel powstał przez nasze zainteresowanie stroną Granicy na fb. Sanaya wrzucała co jakiś czas ploteczki i stwierdziłyśmy, że to świetny pomysł, ale szkoda, że tak rzadko się pojawiają. A potem… Ojej, chyba ktoś nam zaproponował coś więcej. Rany, mam luki w pamięci (wypija więcej wina).
Ah, to cudowne, że ludziom tak się podoba nasz Donosiciel, że nam przy nim pomagają. Ale to też ciężka praca, choć z pewnością uczy wielu rzeczy, np. rzetelności i regularności.

M: Właśnie chciałem zapytać, skąd bierzecie siły i czas by utrzymywać Donosiciela w tak świetnym stanie i publikować go regularnie, dorzucając jeszcze od czasu do czasu dodatki? Szczerze powiedziawszy na początku mieliśmy obawy, czy otwieranie bloga to dobry pomysł, jeśli po kilku miesiącach wypalicie się i zrezygnujecie z pomysłu. Na szczęście nasze obawy okazały się bezpodstawne i blog żyje o wiele bardziej niż tego się spodziewaliśmy.

H: (śmieje się głośno, popijając słodkie wino) Czasami sama się zastanawiam gdzie znajdujemy na to czas! To ciągłe lawirowanie pomiędzy wątkową hydrą (która wiecznie się tuczy), pracą, relacjami z innymi ludźmi… (przy okazji podzielę się z wami bardzo radosną nowiną: brat Kerhje mi się oświadczył! Więc już oficjalnie jesteśmy siostrami!), szczeniakiem (Kori to ten pocieszny kłapołuch, której zdjęcie było w jednym ze starych Donosicieli) i hobby, na które też wypadałoby wyrwać czasem parę chwil! Chodzi chyba przede wszystkim o to, że obie kochamy pisać Donosiciela i nawet jeśli czasem jesteśmy zmęczone, sprawia nam to bardzo dużo frajdy. Chciałybyśmy też z czasem urozmaicić Dodatki, ale to plan na następne wydania. No i przede wszystkim obserwowanie reakcji użytkowników i każde ciepłe słowo bardzo nas nakręcają, a świadomość, że ktoś czeka na kolejne wydanie dodają sił nawet w najtrudniejszych momentach.

K: Też mnie to czasem zastanawia. Bywa ciężko, ale czasem prosimy o pomoc użytkowników (wielkie dzięki wszystkim, którzy nas wspierają. I Call za to, że cały czas nas nadzoruje. ), innym razem mamy coś już wcześniej przygotowane. Na zapas. Najczęściej jednak budzimy się w ostatniej chwili i pracujemy na najwyższych obrotach. Ale ciiii…. Wiele dodatków robi Kana, do niektórych ludzie sami się zgłaszają. Wywiady to zawsze czysta przyjemność i każdy chętnie bierze w nim udział. A wiadomo, na przyjemności czas zawsze jest. Czasem mamy też nagły przypływ weny i coś skrobiemy. Hahshira jest pod tym względem nieoceniona.

M: Słyszycie czytelnicy? Proszę chwalić nasze kochane Donosicielki na każdym kroku, a strumień donosów nie przestanie płynąć ( śmieje się mówiąc pół żartobliwie – pół serio). Hashira, gratuluję zaręczyn i bardzo cieszę się na nie. Powiedz, czy możemy liczyć na to, że twój wybranek kiedyś zawita na Granicę?

K: (śmieje się pod nosem) Gdyby tak się stało, albo zniszczyłby system, albo został krasnoludzkim handlarzem z niezłą smykałką do interesów i nieodłączalnym kuflem pełnym najdziwniejszego soku na Łusce.

H: Dziękuję bardzo! (Uśmiecha się od ucha do ucha) Nie wiem, czy to się kiedyś uda, choć przyznam po cichu, że bardzo bym tego chciała. Cały czas go namawiam, z resztą jest na bieżąco z większością moich wątków, ale ciągle uparcie stawia opór. Może kiedyś.

M: Doskonale to znam z autopsji! Sam jestem odpowiedzialny za to, że Niara zainteresowała się PBFami, więc może i w twoim wypadku to podziała. Wspólne zainteresowania zbliżają. Właśnie, czy poza PBFami (i książkami zapewne) macie jakieś inne hobby?

H: Kerhje, myślę że byłby całkiem spokojny, przynajmniej na początku. Choć na pewno wyszedłby z niego diabełek testujący granice wytrzymałości naszego alarańskiego świata. Więc może dla dobra Prasmoka póki co niech pozostanie obserwatorem xD
Jest kilka rzeczy, które lubię robić w wolnym czasie, o ile uda mi się taki wygospodarować. Maluję na płótnie i szkicuję, teraz być może nieco mniej niż kiedyś, ale nie zawiesiłam jeszcze pędzla na kołku. Uwielbiam się bawić kolorami, a wielobarwny, fantastyczny krajobraz to chyba najlepszy sposób na wyrzucenie z siebie nagromadzonych emocji. Z innych pasji już od dłuższego czasu strzelam z łuku. Ostatnio zostałam nawet dumną posiadaczką własnej Diany, to piękny łuk o stosunkowo prostych i surowych liniach. No i jest też śpiewanie! Śpiewałam w chórach przez ładnych kilka lat, nie tylko w szkole, ale również na studiach. Z resztą nucenie pod nosem działa nie tylko wtedy, kiedy mam dobry humor. Kiedy się denerwuję jest jak zawór bezpieczeństwa, który nie pozwala mi się przegrzewać. Rzeczy takie jak książki i planszówki to być może nie hobby, ale też pożerają sporo mojego wolnego czasu 😛

K: Hashira to najlepszy i najmilszy i najcierpliwszy i… Ah, najfajniejszy mistrz gry. Również uwielbiam planszówki, ale wiem o nich zdecydowanie mniej. Mimo to, zauważyłam, że jak poznaję ludzi, to pytanie o to, czy lubią w nie grywać, stało się tradycją. Uwielbiam spędzać czas na graniu z innymi. Na żywo. To niesamowite emocje. Ostatnio polubiłam RPGi mówione. Byłam z Cętką, Reinarem i Erremirem na konwencie w Toruniu i zagrałam pierwszy raz na poważnie, z obeznanym miszczem gry. To była historia o Cthulu, a ja byłam… prostytutką, ale było tak wspaniale, że chciałabym w to grać jak najczęściej.
Jeśli jednak o inne pasje chodzi… Właściwie to nie mam jakiś takich niesamowitych prawdziwych. Cały czas interesuję się czymś nowym. To, co zawsze jednak wraca to kosmos, pisanie tekstów wszelakich, filmy (w tym roku zaczęłam studiować filmoznawstwo praktyczne) i tworzone przeze mnie samą seanse łączenia się z częściami Wszechświata. Wiem, może to ostatnie ciężko zaliczyć do pasji, ale ogółem fascynuje mnie to, jak ludzie odbierają świat, czym ten rzeczywiście jest, w jaki sposób możemy się z nim łączyć i komunikować na wyższym poziomie. Ale przy tym wszystkim wyznaję wiarę w naukę. Poza tym uwielbiam skandynawskie (słowiańskie też!) klimaty. Wikingowie i te sprawy. Przez 2 lata uczyłam się norweskiego, a moim rajem jest Islandia. Ale chyba największą pasją jest muzyka. To moje życie. Sama niewiele gram… Trochę na perkusji, a marzy mi się bęben obręczowy, może szamański, ale… muzyka niesamowicie mocno oddziałuje na moje życie. Tak mocno, że czasem czuję, jakbym była drobinką w powietrzu, w którym rozchodzą się dźwięki. Te najczęściej pchają mnie w określonym kierunku, a ja się im poddaje, ale zdarza się, że wskakuję im na grzbiet i wybieram w podróż ku źródłom melodii. Umysł jest muzyką. Z całą pewnością.

H: Nic dziwnego, że spod twojego pióra wychodzą takie postacie jak Umm! Co do skandynawskich klimatów to wróciły do mnie wspomnienia festiwalu Słowian i Wikingów, na którym byłyśmy razem. Chyba wtedy pierwszy raz zetknęłam się na żywo z tym niesamowitym światem w takim natężeniu.

M: O, fascynujące pasje. Cieszę się, że zapytałem o to, może dzięki temu wywiadowi odezwie się do was ktoś, kto je podziela. Grywacie w RPG. Powiedzcie czy przyszło wam przez myśl by zorganizować jakąś sesję dla graczy z Granicy? Może przez Discorda? O ile pamiętam, kiedyś padł taki pomysł, jednak wtedy nic z tego nie wniknęło. Szczerze przyznam, że sam ogromnie chętnie zagrałbym z wami w tej formie.

K: Reinar planuje coś takiego. Chyba właśnie nawet online. Cętka już zaprasza do Gdańska, ale na takie granie na żywo.

H: Bardzo chciałabym wziąć udział w czymś takim! Ale jako gracz, a nie mistrz gry, bo nigdy nie prowadziłam takiej sesji. Swoją drogą klimaty Lovecrafta uwielbiam, nawiązując do tego, o czym wspominała Kerhje. Myślę że bez względu na tematykę, taka sesja z użytkownikami Granicy może wyjść naprawdę świetnie.

M: Trzeba będzie zatem o tym pomyśleć! Drogie damy, jak już wspomniałyście, trafiłyście na Granicę razem i jesteście ze sobą bardzo zżyte. A jak się poznałyście? Czy to przyjaźń od piaskownicy? Może chodziłyście do jednej szkoły, czy też natrafiłyście na siebie w innych okolicznościach?

K: Ha! Mam deja vu. Ostatnio już o tym rozmawiałyśmy. Callisto, to opowieść dla ciebie. [Calli-korektor przesyła całusy <3]

H: Może ja opowiem? Mogę, mogę? (Podskakuje podekscytowana)

K: Lubię, gdy ty to opowiadasz (nakłada chustę na głowę i zasłania twarz skromnie).

H: Poznałyśmy się kilka lat temu, kiedy ja i brat Kerhje byliśmy jeszcze tylko znajomymi. Pamiętam, że miałam wtedy naprawdę paskudny dzień i Szymon (bo tak ma na imię mój ukochany) zaprosił mnie z paczką przyjaciół do swojego rodzinnego domu. Swoją drogą to wspaniała chatka, z daleka od wszystkiego, otoczona uroczym ogródkiem i z przecudownym kominkiem. Siedzieliśmy wtedy nad jakąś nową planszówką, o ile pamiętam był to chyba Smallworld. Kerhje nieśmiało zajrzała do środka i przyniosła nam chlebek Naan, który sama upiekła. Był genialny!!! Jeszcze ciepły i chrupiący. To była przemiła i zupełnie bezinteresowna rzecz. Od razu ją polubiłam. Można w sumie powiedzieć, że trafiła przez żołądek do serca (śmiech). Później poznawałyśmy się coraz bardziej, a z czasem Kerhje dołączyła do naszej paczki, a mnie z jej bratem połączyło wyjątkowe uczucie. W sumie od tego czasu spędziłyśmy razem tyle chwil, że faktycznie czujemy się już jak siostry. Dlatego często na Granicy wypowiadamy się jedna za drugą, a niektórzy się śmieją, że traktują nas już jak jedną jaźń. xD

M: Haha, czasami sam łapię się na tym, że nie wiem z którą z was rozmawiam! Jak dla mnie faktycznie funkcjonujecie jak jeden organizm. To urocza historia (ukradkiem ociera łzę wzruszania, kto to widział by demon tak się zachowywał). Dobrze, dowiedzieliśmy się o was dzisiaj bardzo wiele, mam dla was jeszcze dwa, krótkie pytania i puszczam was wolno. Ruszyła druga edycja naszego Alarańskiego Kartografa. Czy zamierzacie wziąć w nim udział? – Spogląda na dziewczyny jakby oczekiwał konkretnej odpowiedzi.

H: Oczywiście że tak! Napaliłam się tak, że już nawet zaczęłam opisywać jedną z lokacji. Poprzednim razem nie brałam udziału z braku czasu i sił, ale tym razem nie zamierzam odpuścić. Jestem bardzo ciekawa ile osób nadeśle swoje opisy. To bardzo fajny sposób rozwoju świata, a przy okazji można chapnąć ciekawe książki! Przyznam nawet po cichu, że cykl Silos już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie, więc tym bardziej warto próbować. Mam nadzieję, że odzew będzie duży i wzbogaci naszą (i tak już ogromną!) mapę!

K: …i kiedyś wszyscy staniemy się jednością… (otrząsa się) Ah, konkurs.. T-taaaak… Ja… Skoro Hashira i ja to jedność, to czy nie wystarczy, że ona napisze? (śmieje się nerwowo) A tak na serio to nie wiem, czy dam radę coś napisać. Zaczęłam nowe studia i jest tak intensywnie, że zapominam o smoczym świecie. Chciałabym coś napisać, ale nie wiem, czy będę mieć na to czas. Zobaczymy!

M: Niedługo też planowany zlot Granicy w Poznaniu. Czy pojawicie się? Możemy liczyć na możliwość wyściskania was w świecie po drugiej stronie?

H: Oczywiście! Jeśli tylko Wszechświat nie postanowi mnie zatrzymać, zjawię się w Poznaniu. Szczerze mówiąc już się nie mogę doczekać tego spotkania! Bardzo mnie cieszy, że udaje nam się spotkać na żywo od czasu do czasu. Nie da się opisać uczucia, kiedy człowiek wreszcie poznaje na żywo smoka ze swojego opowiadania i odkrywa drobną blondynkę, która za nim stoi. Z resztą o Granicy można gadać bez końca, więc podejrzewam, że czeka nas długa i bardzo ciekawa noc.

K: Jestem w trakcie odwracania nieprzychylnego oka Wszechświata od naszego zlotu. Będzie patrzył wyłącznie stroną przychylności. Pamiętajmy tylko, żeby podziękować gwiazdom po wszystkim – bywają kapryśne, coś o tym wiem od pewnego maie. W każdym razie jedność pozostać musi jednością, więc gdy pojawi się jedna, pojawi się i druga. Również będę i nie mogę się doczekać tulania was wszystkich, nawet tych mrocznych i wyalienowanych. Miłości mam wystarczająco dla wszystkich! ( śmieje się i powoli ześlizguje z kanapy) Tylko z czasem dzisiaj gorzej. Wygląda na to, że Oczko, Triton i Myszka domagają się uwagi. Ah, no i trzeba zaplanować kolejne porwanie, rozesłać ptaszki w świat, by przyniosły pożądane informacje. Sam szef rozumie… Ale dziękuję bardzo za wino! Nawet moja krwiopijcza część jest zadowolona, a Eldrizze postanowiła się nie wtrącać. Chyba muszę jej podziękować. Tak więc do zobaczenia na Łusce! I w Poznaniu.

 

Meridion