Deszcz, deszcz, deszcz…
Nikogo nie powinno dziwić, że w takich dniach większość ma szczelnie zasłonięte okna. Deszcz, zimno, mgły, słowem – lepiej zostać w domu. W ciepłym, suchym, przyjaznym domu. Co tam przygody, co tam podróżowanie po gościńcach – w domu również można miło spędzić czas. Na przykład nad ciekawą lekturą.
Zobaczmy więc…
Szepczący Las
„Deidre pod wpływem magii Ducha Lasu przechodzi niesamowitą przemianę – pozbywa się nękającego ją Pecha, a wraz z nim odchodzi przekleństwo wieszczenia. Zabiera ciężko rannego Valeriana do swojej wioski, gdzie uzdrowicielka usiłuje utrzymać go przy życiu. On również otrzymał dar od Ducha Lasu – tatuaże wiążące go posłuszeństwem zniknęły, uwalniając tym samym wolę i umysł mężczyzny. Nad jego powrotem do zdrowia czuwa Pani Malwina, najstarsza driada w wiosce. Tymczasem Dea obejmuje pieczę nad małą Nevan, pomagając dziewczynce uporać się z traumą.”
~ Hashira
Jadeitowe Wybrzeże
“Zapomniane przygody nie rdzewieją! Pogoda dopisuje na tropikalnej wyspie – ciepło, więc nikt nie dygocze, śnieżek pada, żeby nie nagrzało wampirata o chłodnym serduszku – nawet lodowa kajuta powstała dla ochrony przed wschodzącym słońcem. Romantishen! Ale Kana ukryta jest daleko w krzakach i zamiast tam marznąć w uniesieniu, macha sobie do smoka; poza tym tylko jej iluzoryczna kopia została Antarowi przedstawiona. Do kitu…! Nawet jak większość załogi uśpiona została magicznymi strzałkami Fioletowej istoty, utkana przez Morengvarga sieć kłamstw i kłamstewek trwa dalej i nie można ot tak jej przerwać, więc wszystko się komplikuje. Kana nie zna Antara, Antar nie zna Kany – każdy próbuje zgarnąć mapę skarbów dla siebie, poza tymi, którzy nie próbują. A i tacy się znajdą. Bo czy Urzaklabinie zależy na mapie (i czy w ogóle wie o niej)? Chętniej chyba pogadałaby z przemądrzałą częścią dwugłowego gada, którego coś za bardzo podziwia. Może przy tej okazji nie wyda się, że na wyspie nie żyją żadne Skragi, a pożarta przez smoka pokusa była jedynie iluzją, która wyjaśnić miała upadek Alina na niewidzialną kotołaczkę. No ale – tego Kana nie ma jak podsłuchać, bo nie wiedząc czy zaklęcie nadal chroni ją przed cudzym spojrzeniem może tylko czekać, aż Morengvarg zwróci na nią uwagę. Przy okazji przygotowała już zestaw do przerysowania mapy… ale czy smok w ogóle pamięta jej plan?”
~ KiS(s)
Demara
„W nawiedzonym Dworze Lorda Fobosa rozległ się tego dnia bardzo dziwny, zapomniany już dźwięk – śmiech! Spłoszona nagością torsu pracodawcy Maka chyba za bardzo dała po sobie poznać jak bardzo jest skromna, wywołując w nim tę szczególną, a niespodziewaną reakcję. Jak uprzejmie było z jego strony obiecać, że już więcej jej na takie zmieszanie nie narazi… bez ostrzeżenia. Ach! Rozkoszne chwile zaufania! Ale ciepła, wesoła atmosfera musiała powoli ulecieć – szukanie bandaża, opatrywanie rany… suche przypomnienie, że kobietka nie może nikomu zdradzić rasy Lorda. ZWŁASZCZA pewnemu Inspektorowi. Lecz nawet te upomnienia rozkoszne były w porównaniu z tym co działo się w ściętym zimą mieście – na budynku już wywieszono ogłoszenie o zaginionej córce piekarza; co przypomina Marice o zamordowanym bracie jej podopiecznego, nierozwiązanej jeszcze sprawie, która nie daje jej spokoju. Sam Inspektor zaś, przywykły do zbrodni, stwierdza w duchu, że od pojawienia się i pokonania związanego z sektą demona, niedobre rzeczy zaczynają dziać się w Demarze. Ale nawet on nie ma pojęcia jak bardzo wypaczony jest obecny zbrodniarz… jeśli nie chcesz stać się Marionetką, lepiej nie wychodź z domu.”
~ KiS(s)
Jezioro Doren
„Daleko od domu są również Nick i Rammi, ale za to tak się złożyło, że o domu rozmawiali. Piekielny bibliotekarz wyznał, że tęskni za swoją Biblioteką – czyż to nie piękne? Rammon zaś jak zawsze gadał dużo i o wszystkim, tak długo, że nadeszła noc i pora na spoczynek… A spoczynek ten został przerwany przez wtargnięcie do obozu jeźdźców, którzy chyba kogoś szukali. Może na przykład tego małego przerażonego liska, który schował się w śpiworze elfiego etnografa i patrzy na Nicka bardzo mądrymi i jednocześnie bardzo proszącymi oczami.”
~KiS(s)
Hrabstwo Ascant-Flove
„W hrabiowskim pałacu ponoć mieszka się nie najgorzej – śniadania do łóżka, gorące kąpiele, pomoc w ubieraniu… Vinny woli się jednak trzymać starych, mieszczańsko-akademickich nawyków. Ignorując śniadanie numer jeden (to którym się kruszy na pościel) pozornie oddaje się w ręce chłopca łaziebnego, by wysłać go po mykwy i dokończyć ablucje samemu. W minutę. Ubiera się też w biegu, latając po swoich pokojach i kompletując zmyślnie poukładaną na meblach garderobę. Byle tylko zdążyć nim wróci służba… zwycięstwo! Mikael musi być dumny. Zna go jak mało kto i jak mało kto pragnąłby zamienić mu charakter na inny…
Tego samego może nie uczyniłaby Mimi, nawet gdyby go teraz widziała. Skoro poświęciła dla niego mieszkanie w ich spokojnej Kamienicy na rzecz przebywania w tym kotle zasad i hierarchii, to pewnie darzy go jakąś tam sympatią. Pytanie czy na tyle dużą, by nie uciec w końcu z miejsca, o którym nie umie myśleć jak o swoim domu…
Za to inne sympatie przywiodły pod ten sam dach Creightona (niepałającego miłością do arystokracji, ale od dawna kochającego się wiernie w matce Vincenta) – oczywiście, że wpadłby zaproszony przez syna swojej niedoszłej ukochanej, nawet jakby ten nie zapewnił go, że wampirzyca również się zjawi, ale… to na nią czeka z największą niecierpliwością. Bo ponoć gdzie ona, tam i jego miejsce. Nawet jeżeli w pałacu pełnym ludzi.”
~ KiS(s)
„Nimroth poprosił o widelec i… dostał go, chociaż wiązało się to z tym, że musiał złapać go w locie, bo inaczej wbiłby się w jego twarz. Cała ta sytuacja zaskoczyła wszystkich, no, może prawie, bo Dean w tym czasie zajęta była jedzeniem pieczeni i nie przejęła się tym tak mocno, jak pozostali. Chociaż i tak Sally zareagowała najgłośniej – krótkim krzykiem, który ucichł w momencie, w którym Ni złapał widelec. Dzięki temu mógł zacząć jeść, nadal przysłuchując się rozmowom toczonym przy ognisku, zwłaszcza, że właściwie rozmawiali o nim. A gdy kolacja dobiegła już końca i wszyscy się najedli, chwilowa wolność rąk lisołaka także się skończyła. Niespecjalnie mu to przeszkadzało, w końcu nadal był ich więźniem i może nawet był nieco ciekaw tego, jaka będzie kolejna osoba, która będzie go pilnowała.”
~ Samiel
Równiny Andurii
„Diabeł i zniekształcony kaer natherin włamali się do domu szlachcianki, zostali jednak przyłapani, ale nie przebiegło to tak, jak przeciętny świadek mógłby przewidywać. Ranny Rubedo został opatrzony przez domowniczkę Shirkhanę, choć wbrew swej woli, niewdzięcznik. Natomiast jego towarzysz mimo swej aparycji trafił do raju, kociego raju.”
~ Wojenka
Valladon
„Lucien i Rakel korzystając z chwili wolnego czasu udali się do zrujnowanego dworu za miastem. W pierwszej kolejności nareszcie porządnie przywitali się z domownikiem, który straszy i hałasuje w starych murach – kogoś takiego zawsze lepiej mieć po swojej stronie. Później zaś zaczęli zwiedzać wyższe piętra. To niebezpieczne! Jeden fałszywy krok i któraś z desek może pęknąć im pod stopą! Albo mogą trafić na pokój, w którym rośnie drzewo… I krzaki… Chwila, przecież to nie parter!”
~KiS(s)
Las Driad
„Na temat domów nawet włóczący się po świecie Noa może wiele powiedzieć – jakie były najbogatsze, które najpaskudniejsze, gdzie wykorzystywano go w jaki sposób; a może nawet opisać innych niewolników. A że nie wie jak to jest mieć swoje stałe miejsce na ziemi też może by się przyznał. Nikt go jednak o to nie pyta – Yva, która pewnie zaczyna tęsknić za własnym pokoikiem w gospodzie i swoim portowym miastem, zastanawia się raczej co dhampirek sądzi o oprowadzającym ich po okolicy półbogu. Kahai – bo tak się przedstawił (z akcentem na ,,i”, to ważne) zdaje się znać miejsce, do którego zmierzają – nawet ładnie opisuje im historię zrujnowanej świątyni. Chwila… a powiedzieli mu, że szukają skarbu? Mniejsza, Noa i tak mu nie ufa. Stale węsząc podstęp nie zauważa nawet jakie to miłe obgadywać z Yvą bohatera jej rodzinnej wioski, ba! – całego wybrzeża! Ich koślawo rozpoczęta znajomość, kontynuowana równie nieudolnie, zaczyna chyba osiadać na dobrych fundamentach. A przynajmniej solidnych, bo mało co rudzielcowi wychodzi tak dobrze jak marudzenie. A że milej marudzić do kogoś, trudno się dziwić, że w towarzystwie nastolatki, jej głupawego pomocnika i swojego elfiego kompana czuje się nawet całkiem na miejscu… gdyby tylko ten wytatuowany goryl i jego przyjaciel, szaszłykorożec nie zasłaniali mu widoku!”
~ KiS(s)
Chatki Druidów
„O jak słodko! Ciasteczko, soczek z malin ze słomką, wspaniały poczęstunek u cioci – w tej roli druidka Flora. Problem polega na tym, że ona ciotką dla nikogo nie jest, a każdy z jej gości jest bardzo… wyjątkową postacią. Hermafrodyta Amari ma problem jeść rękami i wolałby brać ciasto bezpośrednio do – stanowczo za małych – ust. Funtka zaś w drugą stronę, chętnie rozdrobniłaby swoje ciasteczko w łapach, ale to nie jest takie łatwe! Mniszek zaś doskonale się bawi, zachwycony nową sytuacją, jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo druidka jest poruszona wizytą leśnego bożka w jej skromnej chatce. Tylko czy aby trójka gości nie zapomniała po co tu przyszła? Bo chyba nie na ciasteczko. Nawet jeśli jest tak dobre!”
~KiS(s)
Drzewo Świata
„Dérigéntirh wraz z Sanayą kontynuują poszukiwania niebanina, potrzebnego im do odnalezienia Drzewa Życia i zdobycia jego surowicy. Rozpytywania w wiosce zdążyły zwrócić uwagę niektórych osób, w szczególności młodej, jakże energetycznej kobiety, która zaraz zaprosiła ich do domu i uraczyła czymś, co w alternatywnej rzeczywistości mogło przypominać barszcz. Wygląda jednak na to, że zanim zdołają uzyskać jakiekolwiek odpowiedzi od rozgadanej dziewczyny, najpierw będą musieli odpowiedzieć jej na serię pytań dotyczących praktycznie wszystkiego, co tylko z nimi związane. Nie żeby ktokolwiek tutaj miał cokolwiek do ukrycia…”
~ Deri
Pustynia Nanher
“Hashira i Seviron postanowili podejść do tematu zawirowań czasoprzestrzennych z nieco innej strony. Kapłanka weszła w trans i opuściła swoje ciało, by odbyć podróż do świata astralnego. Tam odkryła, że dziwne kryształy, powstałe na skutek magicznej eksplozji, wpłynęły również na świat duchów – wybuch był tak potężny, że powstały w nim energetyczne kolumny, połączone w sieć schodzącą się w centrum krateru. To właśnie one deformowały przestrzeń, nie pozwalając podróżnikom wydostać się z rumowiska. Jedyną drogą na zewnątrz okazała się droga do środka tego szaleństwa.
Niestety energia nie okazała się jedynym problemem otaczającego ich pandemonium. Kapłanka ujrzała stworzenie, które w świecie duchów znajdowało się w wielu miejscach jednocześnie – rozerwane lub stworzone przez magiczną eksplozję. Co istotne jednak, w każdym z tych miejsc było równie niebezpieczne, a wszystkie z jego fragmentów koncentrowały się na półelfie, który na czas medytacji przyrzekł strzedz ciała dziewczyny. Pragnąć powiadomić go o niebezpieczeństwie, Hashira odkryła, że nie może powrócić do ciała. Winny był temu odłamek kryształu, który schowała do swojej torby. Jak, będąc uwięzioną w świecie duchów, dać znać towarzyszowi, że powinien się go pozbyć i musi uważać na nadchodzącego potwora?”
~ Hashira
„Świat astralny odkrył przed Hashirą sekrety miejsca, w którym znajdowała się ona i Seviron. Szklane kolumny okazały się błyskawicami bijącymi od ziemi w niebo i połączonymi siecią wyładowań, które przemykały pod ziemią. Samo miejsce wyglądało tam jak labirynt, którego prawie każdy zakręt kończył się anomalią magiczną wpływającą na czas – tylko jedna ścieżka była tego pozbawiona i to właśnie nią kapłani powinni iść, jeżeli chcą opuścić to miejsce. A, no i był jeszcze potwór – czarny, wielki, z ostrymi kłami i z mackami – który prawdopodobnie bytował w świecie astralnym i tylko tam było można dojrzeć jego prawdziwe oblicze… albo tylko instynktownie chował się na tym planie i pojawiał w rzeczywistości, gdy był już gotowy do ataku na swoje ofiary. W każdym razie, Seviron i pilnowane przez niego ciało Hashiry, na pewno byli w niebezpieczeństwie. Kapłanka wiedziała to wszystko, chciała ostrzec towarzysza i powiedzieć mu, że wie, jak się stąd wydostać, jednak kawałek szklanej kolumny znajdujący się w jej torbie, uniemożliwiał jej powrót do ciała. Dziewczyna spróbowała jakoś wpłynąć na kapłana, żeby coś z tym zrobił, a on… w końcu posłuchał i odłożył torbę podróżną kilka kroków dalej. „
~ Samiel
Arturon
„Chłopcy dali się porwać do zabawy na ich cześć. Alkohol lał się strumieniami, a porządnej strawie nie było końca. Damy tańcowały, muzycy grali, słychać było dźwięczne szkło i głuchą glinę. Noc dopiero się zaczynała, a Dżari i Nuka już zdążyli się upić. Zasłużyli sobie po tym wszystkim. Jeden wieczór hulanki im nie zaszkodzi. Przynajmniej Eskerowi, bo aniołek pierwszy raz w życiu tak się schlał. A ile animuszu mu to dodało! Na tyle dużo, by odciągnąć równie pijanego przyjaciela od niebezpiecznej gry w karty, podczas której przegrywał z kretesem. Dzięki Dżarielowi nie wróci do ukochanej spłukany. Nad ranem z pewnością nie omieszka mu podziękować. O ile anioł dożyje.”
~ Nuka
Serenaa
„Atmosfera na plaży się zagęszcza! Ceremonię wodowania porwanej syrenki przerwała nie tylko decyzja Wegi, że puścić ją tak po prostu jest zbyt niebezpiecznie, ale i nadejście straży, zaniepokojonej faktem, że ktoś przewoził ludzi w klatce przez miasto. Sytuacji nie poprawiło to, że Tierõ, jako siedzący w owej klatce stanowiący teraz kluczowego świadka w całej sprawie, spotkał tam starego znajomego, który niespecjalnie pała do niego przyjaźnią. Jego oskarżenia mogą być przesadzone, ale stając przed grupą składającą się z szkaradnego, monstrualnego niemal trytona, panterołaczego pirata, koteczki Lexi, która póki co najwidoczniej głównie rozkoszuje się przedstawieniami, jakie cała grupa dla niej daje, czterorękiego Misza oraz syrenki nie do końca pasuje do typowych gości miasta, więc wygląda na to, że nie będą mogli wydostać się z tej sytuacji ładnymi uśmiechami.”
~ Deri
Mauria
„W Maurii pogoda, że nawet Żabona na dwór nikt nie ma serca wygonić. Dlatego Mitra i Aldaren zostali w domu i siedząc przed kominkiem zaczęli rozpakowywać dostarczoną niedawno zbroję, którą błogosławiony dostał od swojego ukochanego, aby ją ożywić i wykorzystać jako ochroniarza. Albo wazon. Tego dnia jednak w posiadłości nekromanty atmosfera jest równie ciężka co na zewnątrz i po kłótni, która wcześniej wybuchnęła między nimi, teraz nadeszła pora na kolejny ciężki temat. Aldaren zdecydował się otworzyć przed Mitrą i wyznać mu, że nieomal zabił swoją przyjaciółkę, do której wymknął się z samego rana, aby napić się jej krwi. To nie jest coś, co przyjmuje się z lekkim sercem… Więc jak zareaguje błogosławiony? „
~KiS(s)
Rododendronia
„W domu Tristana nigdy nie czytano dzieciom na dobranoc. Uwierzycie? Trudno, ale jednak to prawda. Całe szczęście co się odwlecze to nie uciecze i teraz – jako dorosły, stateczny mężczyzna – lord Anlagorth może nadrobić swoje braki, wystarczyło, że przyjął propozycję Rael. Niebianka, by pomóc mu ukoić nerwy i trochę odpocząć, zaproponowała, że poczyta mu coś na głos, bo dla niej było to za to bardzo codzienne i oczywiste rozwiązanie. Na tę okazję wybrała tomik wierszy – sama za poezją nie przepada, ale czego się nie robi dla… No właśnie?”
~KiS(s)
Równina Magenar
“Tymczasem na Równinie Magenar Rakka i Melika wspólnymi siłami uciekają z klatki kłusowników. To znaczy mała maie przez przypadek kichnięciem wygina pręty, a sprytna czarodziejka momentalnie wykorzystuje to by przyszykować im drogę ucieczki. Małe utrudnienie stanowi Skrzekuś – wielki pisklak feniksa, który jest zbyt przerażony by samodzielnie wyjść z klatki. Na szczęście pradawna nie zamierza zostawić przyjaciela dziewczynki w łapach bandytów i oferuje się wziąć go na ręce. Zapada zmierzch, nikt nie zwraca na nie uwagi – warunki do ucieczki są niemal idealne. Czy uda im się wydostać tak, by nikt nie zwrócił na nie uwagi?”
~ Hashira
Arrantalis
„Randka księżniczki Evangeline nieszczególnie się udała. Młody szlachcic uciekł, gdzie pieprz rośnie, odstawiając księżniczkę w postaci złotego karwasza do ogrodu. Biedna anielica, praktycznie przekreśliła swoje szanse u swego jednowieczorowego ukochanego. Zyskała natomiast anioła stróża, to znaczy już wcześniej go miała, ale dopiero teraz się ujawnił, choć też nie do końca. Ciekawe co na to wszystko Delia, o ile w ogóle się dowie.”
~ Wojenka
Dalekie Krainy
Na koniec opowiastka prawie-rodzinna:
„Daleko stąd, za siedmioma górami, za siedmioma oceaniami, za siedmioma krajobrazami… Nie dzieje się nic ciekawego! Nie marnujcie więc czasu, spoglądając w byle jakie miejsce. Gdzie w takim razie należy spoglądać? W jedyną słuszną stronę, czyli tam, gdzie obecnie znajduje się jedyny, niepowtarzalny wybawiciel Alaranii, Sargeras, zwany Bohaterem!
Nasz nieposkromiony smakosz sera, złota i kobiet przebywał obecnie tak daleko od cywylizacji, jak to było możliwe. Wraz ze swoimi licznymi córkami pozwolił, by bezludna wyspa była jego ostoją od brzemienia, jakim była sława i popularność. Wraz z nim przebywała tam Sakura, znana wszystkim jako pomagier bohaterskiego smoka. Wraz ze smoczą rodziną spędzała beztroskie chwile w miejscu, gdzie jedyną rzeczą, z jaką trzeba było walczyć, było przeogromne ego niebieskołuskiego…
Tak przynajmniej było do niedawna! Patrzcie bowiem, oto statek pełen zamożnych turystów, kierowany zbiegiem okoliczności, postanowił zacumować, co by arystokracja mogła przejść się wśród tutejszej egzotycznej roślinności. Wraz z nimi zjawiła się na wyspie niezbyt pasująca do zgromadzenia para, wśród snobów i snobek obecna była bowiem Castalea wraz ze swoją siostrą Vistrą. Co tutaj robiły i co ich czekało?
Odpowiedź mogła być tylko jedna! Bohaterskie wejście sparaliżowało serca niegotowych mężczyzn, zarazem natychmiast skradając te, które należało do płci pięknej! Co wyniknie dalej z tych wydarzeń? Czy Sargeras zapracuje na kolejne córki? Czy Sakura zdoła go powstrzymać przed zawłaszczeniem sobie wszystkich dostępnych dookoła damskich względów? Czy Vistria i Castalea zdołają oprzeć się urokowi najwspanialszego śmiertelnika po tej stronie Prasmoka? Oraz najważniejsze…
Czy córki Sargerasa zdołają nie zamordować tatusia po jego nadchodzących wyczynach?!”
~ Zgadnijcie kto jak nie Wenszu
Niby to koniec, ale…