Moi drodzy! Tym razem, w ramach kolejnego dodatku do naszego Donosiciela, odważyłyśmy się spotkać ze szczególnym jegomościem. Musiałyśmy wkroczyć w świat, którego z reguły zwyczajna istota woli unikać – w świat cieni. Na samą myśl o tym spotkaniu po skórze znów przebiegają mi dreszcze niepokoju i dziwnej ekscytacja. Ale warto było! Zdobyłyśmy informacje, którymi dzisiaj chcemy się z Wami podzielić. Kochani, oto przed Wami wywiad z samym Dagonem “Bajerem” Laufeyem.
Spelunka jest ciemna i zadymiona, dokładnie taka, jaką wybrałby na spotkanie typ spod najciemniejszej gwiazdy. Być może nawet sam diabeł. Wchodzę do środka, rozglądając się niespokojnie – to jeden z tych lokali, których możesz już nigdy nie opuścić, gdy raz do nich wejdziesz. To On zaproponował spotkanie w tym miejscu. Widzę jak siedzi zadowolony przy stoliku, paląc cygaro i sącząc powoli alkohol. Kiwa mi głową na znak, bym się przysiadła. Gęsty dym spowija Jego sylwetkę. Czuję się jakbym miała zawrzeć pakt z samym diabłem.
Kronikarka: Naprawdę nie rozumiem… Co ci się podoba w takich miejscach?
Dagon (wstał by się przywitać, z szarmanckim ukłonem i uroczym uśmiechem pocałował w rękę): Nie…? Spójrz dookoła. Gdzie spotkasz równie przytulny cień, w którym można się tak odprężyć. Brak tu sztucznego blichtru i snującej się nieprzytomnie, wszędobylskiej burżuazji nieświadomej prawdziwego życia. Nawet alkohol jest prawdziwszy. Nie modny trunek z dużych i poprawnych gorzelni, ale whisky z prawdziwą duszą miejsca, w którym powstaje (uśmiechnął się zawadiacko, popijając alkohol).
K: Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób. Na Prasmoka… kim właściwie jesteś?
D: Zwykłym biznesmenem. Skąd pomysł na podobne pytanie?
K: Otacza cię… nietypowa aura. Nie wyglądasz na przeciętnego biznesmena. Poza tym pewne ptaszki szepnęły mi na ucho kilka ciekawostek dotyczących twojego pochodzenia. Wiąże się to z pytaniem, które chciałabym ci zadać. Skąd wziąłeś się w Alaranii? Z tego co wiem pojawiłeś się tutaj pod postacią czarnego psa. Czy była to twoja własna decyzja?
D: Jestem więc piekielnie dobrym biznesmenem… (dogasza cygaro w popielniczce).
Skąd się wziąłem w Alarani? (rechocze)
Z samego serca piekieł (wymruczał niskim głosem, mrużąc ślepia nad szklaneczką whisky) O psach nic nie wiem. Ptaszki mają to do siebie, że mają ptasie móżdżki… a ich żywot jest ulotny…
K: (Mimo przebiegających mi po grzbiecie ciarek dzielnie brnęłam dalej.) Tak… możliwe… A planujesz kiedyś powrót do Piekła? Tęsknisz czasami za swoim pierwotnym domem?
D: Dlaczego miałbym? Tutaj świetnie się bawię (pochyla się nad stołem i spogląda jej w oczy z czarującym uśmiechem)
Czego się napijesz? (ręką wzywa kelnera)
K: Dziękuję, tę konkretną rozmowę wolałabym przeprowadzić z trzeźwym umysłem. (Spoglądam niespokojnie na diabła… ekhm, przepraszam, biznesmena, zastanawiając się jak sformułować następne pytanie. Piekielny okazał się mistrzem uników. Nie zamierzałam się jednak poddawać!) Słyszałam, że opuściłeś Piekło w dużym pośpiechu, będąc w niezbyt dobrych stosunkach ze swoimi pobratymcami. To prawda? Co takiego mógł przeskrobać wielki Dagon, że stał się persona non grata w Kręgach Piekielnych?
D: A więc to przesłuchanie a nie przyjacielska rozmowa? (z czujnym wzrokiem prosi kelnera o wodę z miętą i limonką)
Najgorzej gdy o Piekle próbuje rozmawiać ktoś, kto nie spędził tam ani jednego dnia (mówi nieco pobłażliwie, mrużąc oczy, gdy kelner przynosi napój) Tam nie istnieje coś takiego jak „dobre stosunki z pobratymcami”. I nie wiem skąd te cyniczne epitety. Mówiłem, że jestem jedynie przedsiębiorcą, nie próbuję udawać nikogo ważnego (odstawia pustą szklankę na stolik, gestem prosząc o kolejnego drinka). Wydaje mi się, że nie powinnaś słuchać niesprawdzonych plotek. Wiele, moja droga, zaczyna się od hazardu. Gdy jest zwycięzca, jest też przegrany, ten drugi zaś niekoniecznie musi z godnością przyjmować swój pech, więc z wrodzonej grzeczności nie jątrzę rany przegranego.
K: Wybacz, nie chciałam, żebyś uznał to za atak, ale pytania… Musisz zrozumieć – taka już moja rola. Żeby nie drążyć, zapytam teraz o coś związanego z teraźniejszością. Na chwilę obecną prowadzisz własny… dom publiczny w Nowej Aerii. Odnajdujesz się w roli zarządcy i gospodarza?
D: (parsknął śmiechem na przeprosiny, chociaż nie do końca wiadomo co diabła bawi, a na kolejne pytanie teatralnie przewraca oczami i odbiera od kelnera whisky) Nie prowadzę zamtuzu, jestem jedynie skromnym inwestorem. Udostępniam lokal, ale zarządza nadobna niewiasta o pięknie brzmiącym imieniu Mary, nazwisko pozwolę sobie zachować w tajemnicy, skoro głównej zainteresowanej nie ma z nami. To ona rządzi, nie ja. (bierze łyk alkoholu)
K: Ach te kobiety. Zawsze wszystkim rządzą! A propos pewnych siebie kobiet… Pora na pytanie, na które chyba wszyscy czekali. Kochasz Kimiko? (Śmieję się zanim diabeł zdąży odpowiedzieć) Oczywiście na taką niedyskrecję w ogóle nie musisz odpowiadać. Powiedz mi za to, czy ciężko się mieszka z tak charakterną kocicą?
D: I do tego cały czas jesteśmy na waszej łasce. Z wami źle, bez was jeszcze gorzej. (podchwycił żart, szczerząc się szelmowsko)
Nie zamierzam. (odparł swobodnie) Podobne wyznania nie są dla publiczności, a przynajmniej nie w pierwszej kolejności. To wybranka powinna poznać uczucia mężczyzny jako pierwsza, i zadecydować czy chce je rozgłaszać wszem i wobec, nie sądzisz?
Nie. Mieszkanie z czarną panterą to czysta przyjemność.
K: Ciężko, by kobieta nie chciała mieć tej władzy. Ale poza obowiązkami trzeba mieć także czas na rozrywkę. Lubisz dobrą zabawę, prawda?
D: Jak każdy.
K: No dobrze, krótka ale uczciwa odpowiedź. To może na koniec pytanie, które zawsze chciałam zadać diabłu. Czy nadal podpisuje się cyrografy krwią?
D: (zarechotał, po czym rozbawiony udziela odpowiedzi) Zaraz też spytasz mnie o bruk i dobre chęci? (jeszcze chwilę podśmiewa się pod nosem i dopiero kontynuuje) Wszystko zależy od rodzaju umowy jaką podpisujesz, oraz od swoistych… nazwijmy to… upodobań wierzyciela. Ale magia oparta na przysięgach krwi to siła z którą należy się liczyć, więc takie umowy czy cyrografy jak wolisz, są dość sprawdzoną metodą.
K: Jak na przeciętnego biznesmena wiesz całkiem dużo o diabelskich sprawach. Mam tylko nadzieję, że cyrografów nie podpisuje się nieświadomie. Póki co moja ciekawość została zaspokojona. W razie czego, sądzę, że wiem gdzie cię znaleźć…
Podnoszę się, by odejść, ale po skończonej rozmowie ogarnia mnie dojmujący niepokój. Dym staje się coraz gęstszy, a muzyka coraz bardziej krzykliwa. Czuję lekki zapach siarki, choć być może to tylko moja wyobraźnia. Zamykam na chwilę oczy, a gdy ponownie je otwieram, widzę twarz Dagona znacznie bliżej swojej.
Czart ostatnią wypowiedź skwitował jedynie unoszącym się kątem ust. Uśmieszek jednak poszerzył się do znajomego już uśmiechu czarusia, gdy bies podszedł do mnie, oferując swoje ramię.
D: To nienajlepszy pomysł by wracać samotnie o tej porze.
I choć wiem, że najprawdopodobniej oznacza to igranie z diabłem, wychodzę razem z nim w ciemną noc i znikam w gęstniejącej na ulicy mgle.
Hashira i Kerhje