Donosiciel #39

Taki prawie dodatek


Dzisiaj przedstawiamy Wam wydanie inne niż wszystkie, w trochę innej formie, na co złożyło się kilka powodów. Pierwszym jest to, że nie chciałyśmy Was zostawić bez Donosiciela ani przesuwać jego daty wydania tylko z powodu okrojonego składu, choć skład mamy dzisiaj okrojony. Drugą jest to, że dostałyśmy od pewnego wampira bardzo oryginalną nowinkę, która naszym zdaniem zasługiwała na trochę inną oprawę. Także oto prezentujemy Wam coś między regularnym numerem a dodatkiem. Liczymy, że się Wam spodoba!

Błyszczące Jezioro – rezydencja Shasamo

Przeznaczeniu trzeba pomóc… czasem.
Pomyślał pewien piekielny, który chcąc ponownie spotkać znajomą ze starych dobrych lat postanowił wykorzystać kilka znanych sobie sztuczek z jeszcze wcześniejszych lat. Wszak Łowca winie umieć polować, a zwłaszcza na tak niezwykłe i wyjątkowe okazy jak potężna czarodziejka. Nawet jeśli był to dość specyficzny rodzaj polowania, to nazwa wciąż się zgadza, więc na pewno był w tym wprawiony jak nikt inny. Jego źródła nie mogły się mylić, zatem krzątał się po okolicy od jakiegoś czasu. Zbierał grzyby, plotkował z rolnikami, kiedy orali swe pola i takie tam – normalne zajęcia piekielnego dowódcy wojskowego na emeryturze. W końcu otrzymał informację, że karawana z jego upragnioną zdobyczą jest w pobliżu. Doszło jednak do bardzo niefortunnej pomyłki i zamiast piękną i charakterną czarodziejkę Frey spotkał wampira o wyjątkowo rozbieżnym do własnego usposobieniu. Byli niczym ogień i lód, poważnie, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Z początku panowie nie przypadli sobie, kto by pomyślał, do gustów. Mimo to wampirek zabrał gorącego chłopca na swój dworek (oby tylko nie roztopił mu serduszka). Tam też okazało się, że trafiła karawana, na którą pierwotnie chciał zapolować piekielny.
Przeznaczeniu trzeba pomóc, choć nie zawsze.
Pomyślał Yao, kiedy w drzwiach jego salonu, na ponurym i mrocznym wampirzym dworku stanął nikt inny jak sama Atristan, Perła Nowej Aerii. Ile zabawy mieli całą czwórką, kiedy zebrali się na durnowatą grę w udawanie! Nikt nikogo nie znał, tak tajemniczo. Szkoda tylko, że cała trójca wyczuwała aury potężnych postaci, a wampir chyba po niezapisany kres swych dni będzie pamiętał niewinne spojrzenie oczu księżniczki, z którą swego czasu musiała rozłączyć ich potężna magia. Jego dworek znacznie różnił się od tego, na którym się poznali, ale dla ciekawskich istot na pewno było tu dużo więcej atrakcji. Mniej udawanej zabawy, więcej prawdziwych tajemnic – nie takich rozpowiadanych przez lud nazajutrz po królewskich balach. Tylko wampirowi nie pasowała ta służka, na której spotkanie tak wyczekiwał piekielny. Ona i jej magiczna aura. Czy coś by się zmieniło, gdyby od razu dowiedział się, że to nie kto inny jak Rakhszasa? Mogłyby nie otrzymać oferty przenocowania, a tak czeka całą czwórkę długa i z pewnością pełna wrażeń noc na dworze rodzinnym Shasamo!
Noc jeszcze młoda, piękna i pełna bardziej lub mniej oczekiwanych zdarzeń…
Oczywiście najpierw nastąpiła część formalna, rozdysponowanie pokoi gościnnych i takie tam głupotki. Później jednak nastał czas na… nocne schadzki, a jakże! Noc była chyba nawet piękniejsza niż pierwszego dnia, gdy wampir poznał się z księżniczką z Nowej Aerii. Mimo jej początkowo bojowego i zadaniowego nastawienia, w którym przeszkoliła ją czarodziejka, wampirowi udało się, o losie, stopić lody. Romantyczna atmosfera przyczyniła się do tego, że ucząc się na poprzednich błędach od razu przeszedł do rzeczy i po wprawnym oczarowaniu młódki skosztował jej drobnych, delikatnych ust. Jak by nie patrzeć pomimo różnic i uprzednich zatarć parka miała się ku sobie.

Rakhszasa też zapragnęła spotkać się ze znajomym sprzed lat. Wszak z Freyem spenetrowali swego czasu niejedną grotę i zbadali niejedną jaskinię. Szkoda tylko, że przy ich pierwszym spotkaniu, pomijając ten szybki wspólny wyskok służki i strażnika po wino z uprzedniego wieczoru, przeszkadzał im nadworny dowódca straży. Piekielny był jakiś naburmuszony, jakby był dzieckiem, któremu sprytniejszy rówieśnik zabrał zabawkę albo coś tam. Nawet namiętny buziak od przyjaciółki, który był wyjątkowo niezapowiedziany, nie poprawił mu humorku. Tym bardziej, że przecież byli podglądani! Co za kobieta bez wstydu, właśnie takie lubią ponoć piekielni.
No… to jak mawiała stara bardowska pieśń o losie, który chciał z nami grać w pokera?
Następna niespodzianka była dużo większa od tych małych i milutkich, jakie poszczególne mniej lub bardziej „parki” otrzymały tej nocy. Mianowicie był to ogromny portal magiczny, który nad podwórze przed rezydencją Shasamo sprowadził unoszącą się w powietrzu magiczną fregatę szturmową. Pod lasem natomiast znalazła się rozciągająca się po całym horyzoncie linia pochodni sygnalizująca obecność armii, co ciekawe nie jednej. Dwóch jednocześnie. Jak mawiają: nieszczęścia chodzą parami. Kobiety na dwór przybyły dwie, wnioski wyciągnijcie sami. Jednym z nich był magiczny desant wrogiej organizacji Kruków, które pragną zapolować na Rakhszasę, drugim natomiast wojska rodu zwaśnionego z Finnswordami, którym bardzo zależy na ekhm… spotkaniu z Atristan na osobności. Zatem panowie musieli odłożyć swoje miłosne podboje na drugi plan i zająć się odparciem szturmu. Plan był dobry, ale dziur zapewne szło znaleźć w nim tyle, co pozostało na podwórzu przed dworkiem po pierwszej kanonadzie magicznej fregaty. Czarodziejka pierwsza wyskoczyła przez okno. W wir walki. Widać lubiła iść na żywioł, pewnie stąd ten pociąg do piekielnego. „Ogień” – pomyślała i ruszyła prosto na statek, by namieszać im szyki!
Jaki będzie wynik bitwy? Tego nawet najstarsze prasmoki nie wiedzą, póki czwórka śmiałków siłuje się ze złączoną siłą własnych poplątanych losów. Musimy cierpliwie poczekać aż opadną kurz, fruwające po podwórzu kończyny i gwiazdy zwiastujące szczęście na pięknym, nocnym niebie przy pełni księżyca.”

~Yao Shasamo

A w innych częściach Alaranii…

Nie tylko w posiadłości Shasamo się dzieje! W Fargoth na przykład poszukująca Malawiasza Cętka stała się postrachem lokalnych rzezimieszków, ściągając na siebie uwagę króla lokalnego półświatka – Cerau. W Górach Druidów Mniszek od dostojnego puchacza dowiedział się czegoś o poszukiwanym przez niego druidzie, a Funtka dowiedziała się czegoś o samym Mniszku od siostry wspomnianego druida. Na Wybrzeżu Cienia Dżariel i Nuka w końcu dotarli do Arturonu, by zdać królowi raport z pokonania diabła, a później w drogę – na południe! Daleko od Alaranii, bo aż w Otchłani Rakel w końcu miała okazję, aby dać Lucienowi prezent z okazji jego niedoszłego ślubu – co za urocza chwila! Uroczo jest również u Ni i Dean, gdzie lisołaka – dosłownie i w przenośni – obsiadły niewiasty, z których dwie są tylko dla towarzystwa, a trzecia z nich, Sally, wyraźnie na coś liczy… Co będzie dalej? O tym już w następnym – regularnym – wydaniu Donosiciela!

~KiS(s)