Rozmowy z Bohaterami #3

Noa i Ayeesha

„Przekleństwo piękna”

Ciemność. Na wyludnionej scenie chybotliwie paliło się kilka świeczek, blado oświetlając dwie skrajnie różne postacie. Kim były? Każde z nich miało po tysiąc twarzy. Każde z nich potrafiło grać, całkowicie oddać się sztuce. I każde z nich mogło być niebezpieczne. Skłonne do egoizmu i okrucieństwa. Piękne, zabójcze istoty. Kiedy następnym razem się spotkają nie będzie to już na deskach pustego teatru. Lecz teraz miały chwilę by obejrzeć się przed spektaklem – bez masek, bez stroju, bez charakteryzacji. 
O ile możliwe jest dla nich wyjście z ich niecodziennych, acz tragicznych ról.

Noa: Proszę, proszę, co my tu mamy… Czyżby pokusa? (Zerka z aprobatą). Co też sprowadza piekielną na Łuskę? Uganiasz się za pożywieniem?

Ayeesha: Na pierwsze pytanie odpowiadając: w rzeczy samej. Na dwa kolejne zaś: sprowadzona jestem tu przez przeznaczenie, które każe mi nieść Piękno i Sztukę we wszystkie zakątki tegoż świata, a wraz z nimi – oświecenie. Oprócz tego robię to, co jest główną domeną pokus: spełniam pragnienia.

Głos dochodzący z sakiewki: Po prostu powiedz, że ganiasz za kolejnymi zachciankami Diabła Wcielonego, a nie jakieś ody o suszeniu wody…

Noa: O, towarzystwo? Miło trzymać kompanów w woreczku. I niewątpliwie cokolwiek to jest ma głowę na karku… czyli komuś służysz, dobrze rozumiem aluzje z sakiewki?

Ayeesha: (Wzdycha) Wypełniam powinności należne mi z tytułu zawartej onegdaj transakcji. Służę – tak, w ten sposób też można to określić, lecz nie brzmi to zbytnio wyrafinowanie… Jeśli zaś chodzi o towarzystwo, mogę ci pożyczyć moją sakiewkę i zyskać kilka cennych chwil świętego spokoju. Co o tym sądzisz?

Noa: Nie pogardzę nikim kto jest w gorszej sytuacji ode mnie, żeby się trochę zabawić… umie coś fajnego? Śpiewa, rzuca anegdotkami? Co to właściwie jest? 

Ayeesha: (Wyciągając czaszkę z worka) Jest kompletnie bezużyteczny, jeśli nie liczyć niesamowitych umiejętności irytowania wszystkich wokół.

Lear: Mógłbym dokładnie to samo powiedzieć o tobie! Przestańcie mnie traktować jak gadającą zabawkę. Nie śpiewam ani nie rzucam anegdotkami, a już na pewno nie dla czyjegoś widzimisię. Mogę za to przeprowadzić ciekawe rozmowy, gdyby tylko ktokolwiek kiedykolwiek zechciał mnie wysłuchać…!

Noa: (zaintrygowany) Och… gadający kawałek zezwłoka… ciekawe towarzystwo dla pokusy. Jesteś magicznym tworem czy kiedyś żyłeś? Widzisz, chętnie posłucham jeżeli to faktycznie ciekawa historia.

Lear: Ha! Wreszcie upragniona odrobina atencji. Żyłem, a jakże. I nawet nieźle mi się powodziło. A potem w moim buraczanym biznesie pojawiła się konkurencja. Stosowali nieczyste zagrania, więc ja też musiałem uciec się do brudnych sztuczek. Diabeł Wcielony miał mi użyczyć swojego sprytu w zamian za “użytek z mojej charyzmy”. Tak to szarlatan określił w umowie… Szkoda, że nie raczył wspomnieć, iż tamtemu drugiemu złożył podobną ofertę. Sprytnie to sobie wymyślił: napuścił nas na siebie, doprowadził obu do ruiny, a po śmierci z takiego przystojniaka został tylko suchy kawałek truchła z osobowością… Ale niech nie myśli, że tak łatwo przyjdzie mu mnie wykorzystywać! To wszystko był jeden wielki przekręt, a ja jestem jego ofiarą…! W przeciwieństwie do tej tu – wskazałbym palcem, ale ich nie posiadam – która skazała się na taki los z własnej głupoty. I jeszcze przy tym dostała perfekcyjne ciało. Gdzie jest sprawiedliwość, ja się pytam…

Noa: Sprawiedliwość? (Prychnięcie) Chyba wszyscy doskonale wiemy, że nie ma co na to liczyć. Ale tak, jesteście wspaniałym dowodem na to jak los potrafi być pokrętny… (Przeciągłe spojrzenie na Leara i ciało pokusy). Twoja historia też jest tak fascynująca? Buraki miały konkurencję i dałaś się wykiwać? 

Ayeesha: (Udawany śmiech) Wyborny żart, doprawdy… Nie, mój drogi towarzyszu niedoli, ja jestem ożywionym dowodem na to, że zbyt silne pragnienia prowadzą tylko do zguby. To ciało (Przesuwa dłonią wzdłuż) jest przyczyną i skutkiem. Jego piękno – moją alfą i omegą. I najbardziej ironiczną puentą tej historii, ukazującą, iż spełnienie jednego marzenia może zrujnować pozostałą część życia… Lecz nie uważam siebie za ofiarę. Nowa rola w scenariuszu życia leży mi całkiem nieźle i zamierzam odegrać ją najlepiej jak potrafię. (Chwilowe zamyślenie) A ty, potrafisz docenić obecność Sztuki w swoim życiu?

Noa: (zaskoczenie) Skąd żeś to… ale tak. Sztuka… to moja pasja (Ironiczny uśmieszek). Być może jak i ty jestem dziełem sam w sobie, chociaż nie boję się o sobie mówić jak o ofierze. Losu czy istot… na jedno wychodzi. Jednak gdyby nie moje zdolności skończyłbym o wiele gorzej. Umiem zachwycić i bawić, więc jestem cenny. A mało który wariat niszczy naprawdę cenną własność. Plus… w przeciwieństwie do ciebie obecnie korzystam z wolności. Względnej wolności (Dotyka palcem obróżki). Wracając jednak do sztuki… moją największą jest kłamstwo. Nieczęsto już gram na scenie, ale na co dzień przyjmuję nie najgorsze role. Młodej szlachcianki na przykład. Uwielbiam te naiwne spojrzenia, słowa obliczone na pocieszenie zagubionego dziewczęcia… czy twoim zdaniem dobrze wykorzystuję nieszczęsne ciało, które zostało mi dane?

Ayeesha: (Podchodzi do niego i unosi palcami jego podbródek) Ty i ja tak naprawdę nie różnimy się tak bardzo. Oboje czynimy z życia grę, przyjmując wiele rozmaitych ról, oprócz swojej własnej. Nasze ciała są narzędziami, pięknymi narzędziami. Aż czuję nieodpartą pokusę, by zagłębić w twoim sztylet, po samą rękojeść… (Uśmiecha się). Nie, nie zrobię tego. Jesteś piękną istotą, lecz nie dostrzegam w tobie konkurencji, a wspólnika w szerzeniu Sztuki. Tak… Myślę, że dobrze wykorzystujesz swoje dary.

Noa: Dziękuję za uznanie. Jesteś… “ekscentrykiem”, co? Tak się to chyba nazywa, kiedy prawdziwy artysta jest z lekka szurnięty. Ale miło, że mnie nie zaciukasz na miejscu. Tego by tylko brakowało! (Chwila ciszy). Za pierwszego życia musiałaś być człowiekiem… Już wtedy ceniłaś sztukę tak bardzo? Pomijając nawyk wbijania innym sztyletów między żebra.

Lear: “Ekscentryk”… Niezły eufemizm na wariatkę.

Ayeesha: Sztuka była dla mnie wszystkim, odkąd skończyłam piętnaście lat. Była ideałem, do którego dążyłam, a którego nie mogłam osiągnąć.

Noa: Nie mogłaś?

Ayeesha: Moje oblicze w kontekście sztuki stanowiło wówczas zniewagę. Nie byłam godna, by pławić się w jej blasku. Dlatego zapragnęłam tego ciała… (półgłosem) Między innymi. Chciałam wszystkiego, czego pragną ludzie – miłości, akceptacji… Byłam wtedy zupełnie inną osobą. Ale tamta Alajella nie żyje od dawna i chciałabym móc zapomnieć, że kiedykolwiek istniała. A ty… (Przesuwa palcem po obróżce dhampira) Co sprawiło, że jesteś tu, gdzie jesteś?

Noa: Hmm… (Przymyka oczy). Upór. A może szczęście… a może przypadek. Chciałbym powiedzieć, że zbyt długo byłem pod cudzą władzą, by chcieć żyć tak dalej. Ale urodziłem się w niewoli. I dzięki niej moje ciało nie było takim obciążeniem jakim mogłoby być. Nikogo nie zawiodłem nie będąc prawdziwym mężczyzną. Wszyscy tylko na tym korzystali… bardzo korzystali. Przyzwyczaiłem się do bycia ,,czymś”. Chciałem być tylko cenny… ale widzisz, nawet ja mam swoje granice i dumę. Kiedy ktoś bezprawnie chciał mnie mieć na stałe, zwiałem mu. I chociaż już kiedyś wróciłem do mojej niewoli, do miejsca gdzie się urodziłem, tym razem… nie chciało mi się. Nauczyłem się trochę o przetrwaniu, mam mojego kompana… i kto wie, może zasmakuję w tej całej wolności. W przeciwieństwie do ciebie jeszcze mam na nią szansę.