Dodatek specjalny – historia Yvy #3

Witajcie ponownie, Alarańczycy!

To już ostatnia część podsumowania historii Yvy. Mamy nadzieję, że Wam się podobała. Jeśli ktoś nie miał okazji czytać na bieżąco postów w tematach, w których pojawiała się ta zakręcona osóbka, mieliście okazję poznać jej przygody dzięki Kanie, która pilnie śledziła rozwój wydarzeń. I choć historia toczy się dalej, ta część podsumowań na razie się kończy. Cóż… Kana postanowiła sama się w nią zaangażować, a konkretnie swoją postać o trudnym charakterze i dźwięcznym imieniu Noa…. No wiecie… Ta dziewczynka płci męskiej. Tak więc w tym momencie kończymy, ale na pewno nie jest to kres naszych dodatków specjalnych. Na razie niczego nie obiecujemy, ale z pewnością coś jeszcze się pojawi. 😉

Dziękujemy, Kano! <3

Tak… To chyba tyle. Więc… Miłej lektury!


Hejo! Część króciutka, bo opowiada historię z zaledwie trzech postów – postów jednak wartych zobaczenia, tym bardziej, że wątek wcale się na nich nie urywa, a jest kontynuowany (uwaga, samoreklama!) z moim (moją) Noą. Petro nadal odgrywa tam ważną rolę, więc zapraszam serdecznie do podziwiania go i jego młodzieńczej chłopczykowatości. Zdradzę, że lepszy opis jego wyglądu pojawił się już po dołączeniu dhampirka. Gdyby nie to, że mam jakieś hamulce przekopiowałabym go i wytłuściła abyście mogli zobaczyć już tu i teraz jaki to Ładny Chłopiec jest!

A! I jeszcze streszczenie poprzedniego streszczenia:

„Skarby i szczury”

Nasi bohaterowie wpadli do tuneli, gdzie listonosz okazał się jakimś podejrzanym typkiem, ale i tak nakłonił ich do użycia portalu, który miał zabrać ich do Lasu Driad. BUM!

Cz. III ,,W poszukiwaniu odpowiedzi i pewnego czarodzieja”

Dziwne, ale po użyciu tajemniczego, błyskającego ostrzegawczo portalu nadal byli cali. Przeniesienie za pomocą magii było doświadczeniem niesamowitym, szokującym i niepokojącym (u różnych osób w zmiennych proporcjach), ale zdaje się nieszkodliwym – młodzieńcza trójka znalazła się w lesie, bez dodatkowych elementów cielesnych czy innych uszczerbków na zdrowiu i stała sobie teraz wesoło na trawce wśród drzew.

Trójka?

No tak – bo listonosz gdzieś wyparował.

Sam? Nie! – Z kluczem i mapą oczywiście, których to Yva nie miała już przy sobie, za co zaczęła pluć sobie w brodę obficie. Dali się popisowo wykiwać!

No i w dodatku usiedli pod pająkami, których brunetka od dziecka się bała (patrzcie historia w KP Yvy). Trzeba się było po cichu wycofać…

Na ich szczęście Borys był na posterunku! Nieco dalej od nich, dostrzegł pędzącego przed siebie mężczyznę trzymającego jakieś zawiniątko i mamroczącego coś o skarbie. Rozpoznawszy w nim listonosza rzucił się w pogoń, zostawiając za sobą sprawy klanowe (dla których poprzednim razem pragnął porzucić niańczenie elfki, ale jak widać mu nie wyszło). Jednak mimo najlepszych chęci i całej swojej szczurowatości nie dał rady nic zrobić. Ani on, ani Gongpao, gdyż przez interwencję pewnej fioletowej istotki mającej władzę nad losami postaci (hihihi) zostali przeniesieni gdzieś poza wątek. Z kolei dzięki jej hojności Yva i Petro odzyskali klucz oraz mapę, którą zakosiła znanym tylko sobie sposobem złodziejskiemu mężczyźnie. Petro dostał nawet w bonusie podejrzanego cukierka-niespodziankę, z którego jeszcze nie miał okazji skorzystać.

Avatar użytkownikaTuż po tym wydarzeniu (a właściwie jeszcze w jego trakcie) w przygodę wplątała się zaspoilerowana we wstępie osoba – Noa (wraz ze swoim morsko-elfim towarzyszem). I tak oto po małej wymianie sił opowieść toczy się dalej!

 

Komentarze możecie zamieszczać TUTAJ

Hashira i Kerhje

Dodatek specjalny – historia Yvy #2

W poprzednim odcinku…

W ramionach oceanu”

Yva, Petro, Gongpao i jej szczur Borys wyruszyli z Rubidii, by odnaleźć tajemnicze miejsce zaznaczone na mapie prowadzącej do dawno ukrytego skarbu piratów.

Cz. II „Skarby i szczury”

Wiózł ich listonosz. Yva przewidywała, że podróż nadmorskim traktem zajmie im trochę czasu, więc korzystając z okazji, ćwiczyła zaklęcia ze swojej ulubionej dziedziny (wody). A kiedy nie robiła i tego, rozmyślała wraz z towarzyszami podróży o skarbie. Petro najbardziej chciał znaleźć w nim złoto, a w lesie nimfy; Yva pieniędzy tyle, aby wystarczyło na dostatnie życie dla jej ojca i do tego może jakiś mały artefakcik…

Gongpao natomiast wolała ujrzeć w skrzyni prawdziwego mistrza magii (żywego, dodajmy) albo chłopaka (także żywego, a do tego młodego (a Petro to co!?)).

Na razie byli jednak od i tak niepewnego celu bardzo daleko. I nagle

Avatar użytkownika

przestali się przybliżać. Bardzo nagle, bo wóz stanął gwałtownie, a Yva zleciała z niego, brudząc swoją niebieską sukienkę. Elfka mimowolnie uczyniła to samo, prując z lekka swoje jedwabne wdzianko. (Proszę wszystkich maniakalnych krawców o zachowanie spokoju! To tylko ćwiczenia!). Poza tym na szczęście obyło się bez większych strat, ale…

Dalszą drogę zagradzało im potężne, przewalone drzewo. Trakt był wąski, nie było jak przejechać dalej. Dość kłopotów? A skąd! Borys gdzieś się zmył, wyczuwając nadchodzące zagrożenie. Jakie? Na bezpiecznym, sprawdzonym przez listonosza szlaku? Najmniej spodziewane oczywiście — pod zdezorientowaną kompanią zwyczajnie zapadła się ziemia.

Zwyczajnie, bo i nic nadzwyczajnego tak po prawdzie w tym nie było — wpadli do starych tuneli, których sklepienia najwyraźniej nie mogły już utrzymać ciężaru ich i wozu. Chociaż z drugiej strony to od początku mogło być ukartowane… ale faktycznie wyglądało na czysty przypadek.

Petro, Yva i wóz spadli w nieco innym miejscu niż listonosz i Gongpao, którzy słysząc, niepokojące szumy dochodzące spod ziemi, chcieli ratować się ucieczką i zdołali nieco się oddalić. Teraz te dwie formacje dzielił potężny nasyp. Żeby znowu połączyć siły, brunetka i mój ulubieniec ruszyli jedynym widocznym dla nich tunelem z nadzieją, że tak uda im się dojść do pozostałych. Petro zrobił nawet prowizoryczną pochodnię (zmyślny chłopczyna!), ale Yva zgubiła za to manierkę z wodą. W razie jakichkolwiek kłopotów byliby bezbronni (nawet nie dlatego, że padliby z pragnienia — dziewczyna potrzebowała mieć przy sobie ciecz, którą mogłaby kontrolować). Ta świadomość nie zatrzymała ich jednak tak, jak Gongpao nie powstrzymała jej nieufność dla podziemnych szlaków. Wraz z listonoszem wpadła prosto do jednego z nich, a teraz pełzła uparcie dalej, to w milczeniu, to zagadując swojego kompana. Dowiedziała się dzięki temu paru ciekawych rzeczy — między innymi czegoś o tunelach i o historii. (A ja naprawdę jeszcze nie podejrzewałam, do czego to zmierza).

Tak czy inaczej, wyszło na to, że miejsce, w którym się znaleźli, było niegdyś drogą ucieczki dla czarodziejów po Wielkiej Wojnie i przesiąknęło ich magią tak, że nie byłoby niczym dziwnym, gdyby pojawiły się tam jakieś potwory… o, chyba nawet jeden się znalazł. A właściwie nie „się”, tylko Petro i Yvę — wydał przy tym dziki odgłos i ruszył ich śladem. Za nim natomiast pobiegł listonosz, który także usłyszał pisko-ryk i elfka, której rzucił miecz (nie żeby wiedziała, jak się nim posługiwać, ale może był dla niego za ciężki i zrobił z niej tragarza?).

A więc biegli; Wodzianka i mój kochany poławiacz pereł na przodzie, za nimi potworzynka, a za ową gnała pozostała dwójka… ale czy aby na pewno?

Nie! Kiedy Yva skręciła w kolejny tunel, okazało się, że pod ziemią nic nie jest takie proste jak na powierzchni i najwyraźniej zatoczyli kółeczko, bo w końcu wpadła na plecy teoretycznie znajdującej się za nią Gongpao.

Znowu byli w komplecie i mogli uciekać dalej — a to, co ich ścigało, z niejasnych powodów w końcu odpuściło.

Petro natomiast (ten chłopczyna jeszcze nie raz Was zaskoczy!) skierował paniczne swe kroki do kolejnego korytarza. A na jego końcu czekało gromadkę niemałe zaskoczenie. Wielka grota wypełniona rzeźbionymi kolumnami, błękitną poświatą i delikatnym, przyjemnym dźwiękiem. Z jej ścian wyrastały liczne kryształy, a sklepienie migotało dziesiątkami gwiazd. W głębi stała za to wielka, skryta w półmroku rzeźba kobiety.

Listonosz znów popisał się wiedzą — uznał, że pieczara ma coś wspólnego z ucieczką czarodziejów po Wielkiej Wojnie, a na dodatek wyczuł, że miejsce to jest przepełnione magiczną energią. Kiedy o tym wspomniał, Gongpao też to poczuła. Zastanawiała się jednak, jak zwykły listonosz mógł do tego dojść wcześniej niż ona. Postanowiła w końcu zapytać go, kim naprawdę jest, po co mu miecz i temu podobne rzeczy.

On zbył ją, twierdząc, że szlaki bywają niebezpieczne o tej porze roku, po czym zwrócił się do Yvy:
„- Mój zmysł orientacji nie jest tak dobry pod ziemią jak nad nią, ale te tunele zdają się prowadzić w kierunku Lasu Driad. Sądzisz, że to wszystko — zatoczył ręką koło po pieczarze — ma coś wspólnego z waszą małą wyprawą? Skarby, mapy, nasze nagłe wpadnięcie do tuneli i tajemnicze rzeźby. To wszystko wydaje się aż zbyt dogodne, żeby było przypadkiem, nie sądzisz? Może ktoś, kto odpowiada za tę pieczarę, rzucił też czar, który miał zmusić posiadacza klucza do jego tu przybycia?”

Coś w tym było…

Brunetka także zaczęła się zastanawiać, gdzie listonosz zdobył swoją wiedzę. Odciągnęła przyjaciół na bok, by ustalić, co z nim zrobią (a właściwie z sobą, by uniknąć z nim konfrontacji). Nie ufali mu, ale nie widzieli innego wyjścia jak trzymać się go do czasu opuszczenia podziemi. Umówili się, że potem zgubią podejrzanego mężczyznę w lesie.

Mając konspiracyjne szepty za sobą, Yva zagadnęła domniemanego listonosza raz jeszcze. Znowu zaskoczył ją wiedzą odnośnie tuneli, rzeźby i kolumn dookoła — jak się okazało, były to portale prowadzące do przeróżnych zakątków świata, a on najwyraźniej umiał je wykorzystać. Poproszony, by zaprowadzić gromadkę do Lasu Driad, w końcu pokazał co potrafi — uznał, że portale będą najszybszą drogą, więc znalazł odpowiednią kolumnę i uaktywnił ją, dziwnie przy tym wyglądając (tak, właśnie tak). Gdy już biegały po niej niebieskie wyładowania, kazał wszystkim po kolei dotknąć wielkiego słupa. Nie było już wątpliwości, że zwyczajnym listonoszem nie jest, ale dzieciaki nie miały innego wyjścia jak zdać się na niego. Pełni obaw i niepokoju wypełnili jego polecenie…

Szlachetny gryzoń Borys dobłąkał się w tym czasie do skraju lasu, gdzie został złapany w pułapkę przez legendarne wojowniczki trzeciego pułku klanu Borysa. Zdążył nakreślić im (ratując swoją skórę) jak wygląda szczurza sytuacja w Rubidii. Klan potrzebował ich wsparcia! A ludzie… mniejsza chwilowo z nimi!

Na dzisiaj to tyle, ale przed nami jeszcze jedna – ostatnia – część tej zwariowanej historii. Tę jednak zobaczycie dopiero za dwa tygodnie. Tymczasem, za tydzień, czeka nas kolejne (już 4!) wydanie Donosiciela pełne nowinek ze świata Alaranii. Ach, jak ten czas szybko leci… 😉

Komentarze do tego wydania możecie zamieszczać TUTAJ

Hashira i Kerhje

Dodatek specjalny – historia Yvy #1

Kochani Alarańczycy!

Dzisiaj prezentujemy Wam dodatek specjalny: Podsumowanie historii Yvy, spisane i opracowane przez Kanę. Miłej lektury!

Wstęp, czyli słowo od autorki

Hejo Wszystkim!

Z tej strony Kana! (bo po co podpisywać się na końcu, jak można na początku, chociaż i tak każdy wie, kim jestem, bo przecież dziewczyny zapowiedziały mnie powyżej… ale podpisać się wypada, a bałam się, że na końcu nie będzie mi pasować, więc oto jestem tu – na wstępie)!

Korzystając z okazji, chciałam przedstawiać Wam w skróconej formie parę zamkniętych już wątków. Pomyślałam, że może komuś ułatwi to śledzenie dalszych przygód uczestniczących w nich postaci i rzuci nieco światła na dalsze ich poczynania, a nawet na uzupełnione już fragmenty KP. Przyznaję, że w dużej mierze dzięki Pani Losu mam teraz co opisywać, więc na razie pojawiać się będą właśnie te wątki, które doczekały się mojej ingerencji. Na swoje usprawiedliwienie dodam, iż ma to też tę zaletę, że zwykle ,,uwolnieni” bohaterowie są potem aktywni gdzie indziej i tak oto wracamy do punktu wyjścia, w którym założyłam sobie, że komuś coś ułatwię, bo jak ,,aktywni” to pewnie i ,,obserwowani” (tak przynajmniej podpowiadają mi moje wibrysy).
Marzy mi się rozpisanie zawiłości niecnego planu obarczania Was dobrowolnym czytaniem moich interpretacji (tfu! podsumowań!), ale niestety jak zwykle wszystko zmyślnie zaplanowałam na ostatnią chwilę i tak oto zaraz muszę oddać wstęp, by dziewczyny go przeczytały, zaakceptowały i wkleiły, pozostawiając mnie z poczuciem, że coś jest w nim strasznie źle, a ja nie zdążę już tego poprawić… Więc będę się streszczać (musiałam)!

Podsumowania zaczęłam od tematów Yvy. Przygody jej i Gongpao (a także mojego ulubieńca – Petro) podzielone są w sumie na trzy osobne wątki (mają po jednej stronie, a ostatni niestety tylko 2 posty), lecz tworzą razem jedną, spójną całość. Chciałam je tak opisać, jednakże ze względu na długość tak zwanego ,,streszczenia” (zwłaszcza, że to jest pierwsze i próbne) zamiast upychać wszystko na raz, trzymałam się pierwotnego układu, tak więc ich losy zostaną Wam zaprezentowane w kawałkach (dwóch). Przedstawię Wam też pokrótce bohaterów, tak na wszelki wypadek – Yva to nastoletni mag wody z naturalnym talentem, podpadła bardziej ‘uczonym’ magom z Rubidii, Gongpao natomiast jest zafascynowaną ludźmi elfką pochodzącą z odizolowanej (bardzo odizolowanej) od świata górskiej wioski. A Borys to jej szczur.

Tak, to byłoby już chyba wszystko ode mnie, poza ostatnim zdaniem – nie czytajcie streszczenia – spójrzcie na przezabawny oryginał!

Cz. I ,,W ramionach oceanu”

Akcja zaczyna się w Rubidii. W dzień. Całkiem pogodny dzień. Yva najęła się do ochrony cennego ładunku u znajomego marynarza, ale nie przewidziała, że na statku poza załogą będą czaić się obcy piraci (są jeszcze piraci swojscy, zdecydowanie bardziej znośni), którzy wyskoczą ze skrzynek jak diabeł z pudełka, gdy tylko okręt znajdzie się wystarczająco daleko od brzegu. W celu ratowania życia dziewczyna po improwizowanym akcie samo- i cudzoobrony skoczyła do wody, słonej w dodatku.
Nim wróciła do portu minęło trochę czasu (dziewczyna naprawdę lubi wodę, jest wodnym magiem i w ogóle to bardzo podejrzane zjawisko), ale opłacało się. Płynąc minęła Petro, którym mogłam się pozachwycać. Jest rozkoszny! Poławia perełki, uśmiecha się, tchórzy i jest ładnym chłopcem! I w dodatku ,,kiedyś będzie z niego przystojny mężczyzna”. Tak! To nie ja to powiedziałam, to ona, ale zgadzam się!

Aha, no i klucz. Yva nurkując znalazła na dnie tajemniczy klucz (właściwie trudno, żeby znalazła go na dnie nie nurkując, prawda?). Znalezisko bardzo ją zaintrygowało. Gdy wypełzła z gracją na brzeg obejrzała je sobie. Klucz miał na górze wybitą czaszkę, otoczoną kolczastym pnączem. (To ważne, bo to przewodni znak-symbol!). Yva była zachwycona – od razu wyobraziła sobie jak znajduje piracki, dawno ukryty skarb! (Jakie to szczęście, że w wątkach takie marzenia mają szansę się urzeczywistnić!)

W tym samym czasie, kiedy nieświadoma-jak-wiele-traci pływała, wyławiała klucz i przyglądała mu się, do mojego ukochanego Petro zagadała jakaś inna osóbka. Była to właśnie Gongpao, jednak i ona nie doceniła wdzięków ślicznego młodzieńca. Ale zaczynając od początku!
Do miasta przywiózł ją listonosz (to też jest ważne). Ją i ‘jej’ szczura Borysa. Elfka miała problem ze znalezieniem morza (i odnalezieniem się w nowym miejscu), a Borys nie. Ale on nie szukał morza, tylko czegoś innego. I znalazł, bo to w końcu Borys. Ale i tak miał pecha, bo to jego ‘pani’ natknęła się na wspaniałego Petro i z nim rozmawiała. Poławiacz chciał jej wcisnąć perły (oczywiście nie za darmo), ale że nie miała pieniędzy postanowiła pomóc mu je sprzedawać (w poście brzmiało to miło i logiczne).

I tak skończyli razem. Jako nowi znajomi i handlarze, ale zawsze.
No i w sumie nie na długo, bo młody zostawił ją ze swoim kramikiem przekazując jej, żeby jak zobaczy Yvę (którą opisał), przekazała mu od niego wiadomość. Tak Gongpao została sprzedawcą, a Petro zniknął mi z pola widzenia.

Yva natomiast poszła sprawdzić co stało się z załogą jej znajomego marynarza. Jak się okazało straty były niewielkie, choć niestety jakieś. Ale takie rzeczy zdarzały się na morzu (a przynajmniej w tej wersji alarańskiego wszechświata). Tak czy inaczej została uspokojona i mogła iść dalej. Właśnie tam ,,dalej” (to jest w porcie) dostrzegła białowłosą elfkę sprzedającą perły. Uznała, że Petro znowu zagania do roboty cudzoziemców (,,namawia obcokrajowców do pracy”) i ruszyła długouchej na ratunek. Lecz nie doszła do niej, bo usłyszała coś o mapie prowadzącej do skarbu…

Mówił o niej Mały Szu, miejscowy ‘gangster’ będący właśnie w towarzystwie mało cnotliwych typków oraz potężnego trolla. Jako rozsądna dzieweczka Yva postanowiła podkraść się bliżej, żeby popatrzeć i kiedy troll wywołał ogólnie pojęte zamieszanie zakosiła mapę. Fajnie, nie? (Kto chce na żonę tę zawadiacką kobitkę?)

To zwiastowało kłopoty, dlatego kiedy taktycznie się wycofując wpadła na Gongpao i Petro zaciągnęła ich do gospody, w której pomieszkiwała. Trochę dla bezpieczeństwa, a trochę by podzielić się nowinkami. Tak czy inaczej drużyna (jeszcze nie wiedząc, że jest drużyną) była w komplecie! Lecz niestety – ledwo usiedli Mały Szu i jego trolli klient także znaleźli się w lokalu, z niecnym zamiarem siania zamętu i może mniej niecnym odzyskania mapy (w sumie chyba mieli do tego prawo, ale nie lubię opryszków, więc im nie kibicowałam). Petro był przerażony, Yva nie mniej (z tym, że ona miała powód), Gongpao nie kryła ekscytacji, a Borys borysował z innymi Borysami na ladzie, niemal niezauważony.

Elfka za to zwróciła na siebie uwagę i to właśnie tę najbardziej niepożądaną – Mały Szu podszedł do ich stolika, ponieważ swoje podniecenie wyraziła nieco za głośno: ,,Szykuje się niezłe widowisko, nie sądzicie? Petro, Yva, wy to umiecie wybrać lokal!”. Dzięki tym dwóm zabiegom (kradzieży i okrzykom) Petro znalazł się w poważnym niebezpieczeństwie. Znalazła się w nim również Gongpao (chyba nie do końca tego faktu świadoma) oraz Yva (świadoma aż zanadto). Ale! W ostatniej chwili ,,w głowie dziewczyny zapaliło się światełko”. Przypomniała sobie, że trolle mają bardzo dobry węch! Użyła więc swojej magii, by podgrzać na zawołanie wszystkie trunki znajdujące się w karczmie i utworzyć gryzący w oczy dym. Podziałało! Troll wyleciał jak oparzony, a Mały Szu pozbawiony ochrony nagle stracił swój animusz (a niektórzy obecni w karczmie mieli z nim do pogadania).

Yva korzystając z okazji zaciągnęła Petro i nowo poznaną elfkę na górę, by opowiedzieć im o wszystkim (Gongpao była niepocieszona, bo nie udało jej się wziąć udziału w karczmarskiej bójce, ale ostatecznie dała się wepchnąć po schodach). I w końcu można było sprawę wyjaśnić!

A właściwie zagmatwać jeszcze bardziej, bo tak oto – obejrzawszy sobie mapę i klucz i symbole się na nich znajdujące – nowo uformowana (teraz już oficjalnie) drużyna uznała, że musi udać się do Lasu Driad (bo być może właśnie tam ukryty jest skarb pradawnych piratów)! Zeszli więc na dół – Petro i Yva żeby zejść, a Gongpao żeby znaleźć Borysa, który w międzyczasie zdołał wraz ze swymi krewnymi zdemolować parter karczmy. No i oczywiście pokonać wszystkich tam obecnych robiąc im coś o czym lepiej nie wspominać. Nigdy.

Także listonosz, znalazłszy się w nieodpowiednim momencie w najmniej odpowiednim czasie, stał się szczurzą ofiarą. Dlatego kiedy uśmiechnięta elfka z Borysem na ramieniu zapytała, czy by ich łaskawie do Lasu Driad nie podwiózł, zgodził się natychmiast, nerwowo udając, że wcale nie zmierzał w przeciwnym kierunku.

To już wszystko w dzisiejszym podsumowaniu. Ciąg dalszy nastąpi!

Komentarze do tego wydania można zamieszczać: TUTAJ

Hashira i Kerhje