Rozmowy z bohaterami #1

Sanaya i Maka

„Wywiad przy podwieczorku”

Na podwieczorku u pani Pomfrey Sanaya nie znała nikogo, poza oczywiście samą gospodynią. Nie odrzuciła jednak zaproszenia: nie odmawia się starym znajomym “bo tak”. Może akurat pozna dzięki temu kogoś ciekawego? Tym bardziej, że pani Pomfrey najwyraźniej była świadoma tego jak znajoma alchemiczka odstaje od towarzystwa i zaraz zabrała się za przedstawienie jej kilku osobom. 

– Drogie panie, poznajcie się. Sanaya Tai, moja znajoma z czasów gdy mieszkałam w Turmalii. San, przedstawiam ci Marikę Ragrafford, to… – Powietrze przeszył dźwięk gongu przy drzwiach wejściowych. – Och, już idę, chwileczkę!

I tyle było panią Pomfrey widać – pobiegła przywitać kolejnych gości, nie kończąc nawet prezentacji, którą rozpoczęła. Sanaya odprowadziła ją chwilę skonsternowanym spojrzeniem, po czym poświęciła uwagę drobnej kotołaczce, która stała przed nią. Uśmiechnęła się, jakby przepraszała za zachowanie wspólnej znajomej. 

Sanaya: Więc… Skąd znacie się z panią Pomfrey? Co panią tu sprowadza? Praca? 

Maka: Och, to znajomość jeszcze przez moją matkę. Jest, widzi pani, skrybą i ma przyjaciół w wielu miastach. Ja zajmuję się stenografią i często wyjeżdżałyśmy razem. Dobrzy znajomi to skarb! Należy się nimi dzielić… Ale tym razem jestem sama. Przyznaję, że szukam pracy, ale chyba… troszeczkę innej niż wcześniej…

Sanaya: Och, “troszeczkę innej”? To znaczy? O ile, oczywiście, można wiedzieć. 

Maka: (Rozpromieniona) Zawsze szukałam pracy w dobrych rodzinach, u ludzi cieszących się estymą, poważanych… To oczywiście słuszne, ale myślę, że robiłam tak dlatego, że nie chciałam mieć wiele wspólnego z niczym, no wie pani… nieprzyjemnym. Ale to wcale nie jest takie dobre. Jakiś czas temu poznałam dwie, bardzo szacowne oczywiście!, ale i niezwykłe osoby, które pokazały mi, że można… zrobić wiele dobrego będąc blisko zła. Mam na myśli (zawahanie). Sprawy kryminalne. Przestępstwa (konspiracyjny szept).

Sanaya: Och? Brzmi, jakby współpracowała pani ze stróżami prawa, strażnikami miejskimi albo kimś w tym rodzaju. 

Maka: Można… można tak powiedzieć. Współpracowaliśmy z Inspektorem! Ale ja asystowałam komuś… kto, cóż, sprawą zajmował się trochę na własną rękę. Wyglądało to nieco detektywistycznie.

Sanaya: Prywatny detektyw! To brzmi bardzo interesująco. Czyli dobrze rozumiem, że teraz szuka pani czegoś podobnego? 

Maka: (Rumieniec pod futerkiem) Nie sądzę, by mogło być tak samo jak tam… ale jestem zdecydowana! Tak, chciałabym pomagać takim ludziom! Tylko nie jestem pewna co konkretnie zrobić… To dla mnie nowy teren i niezbyt mogę prosić o radę moje stare znajome. W tych kręgach to nie uchodzi, wie pani, za pracę dla damy. Ale to nie jest zły pomysł, prawda? Tylko, że ze względów… no warunków pracy wolałabym chyba współpracować oficjalnie ze strażnikami niż pomagać prywatnie. Chociaż gdyby się trafiła odpowiednia okazja… nie, nie odrzuciłabym żadnej szansy! Tak sądzę… 

Sanaya: Byłoby na pewno łatwiej, gdyby tamten inspektor, o którym pani wspominała, wystawił pani referencje. Albo tamten detektyw. Wnioskuję, że dobrze wam się współpracowało. 

Maka: Tak, bardzo dobrze! Tylko… musiałam opuścić Demarę w strasznym pośpiechu. Referencje mam, ale widzi pani, oficjalnie pracowałam jako asystentka… Lorda (wilgotne oczy). Praktycznie pomoc od wszystkiego. Dlatego teraz muszę zaczynać od zera… czuję się znowu jak zagubiona panienka (otarcie łezki z uśmiechem).

Sanaya: Och… w takim razie może powrót w rodzinne strony dobrze by pani zrobił? 

Maka: Właściwie to właśnie stamtąd wyjechałam. Byłam tam przez pewien czas bardzo potrzebna, ale teraz wszystko się uspokoiło i tylko szukam od czasu do czasu nowych ziół dla ojca. Jak poczuł się lepiej, sam stwierdził, że przydałaby mi się podróż… i to nie taka zwykła – stwierdził, że powinnam pojechać gdzieś gdzie jeszcze nie byłam. Kochany tatulek! Właśnie o tym myślałam…

Sanaya: O, to ma pani jakiś upatrzony kierunek? Skoro wcześniej była Demara… Może teraz jakieś południowe kraje? Morze, biały piasek, krzyki mew… Była pani już kiedyś na Jadeitowym Wybrzeżu? 

Maka: Och, z tych okolic to byłam na Lariv! To taka zielona wysepka. Taki… niecodzienny kierunek podróży, ale jest tam wielu zmiennokształtnych i spędziłam tam kiedyś nieco czasu. Jednak to były wakacje. Pracy chyba bym tam nie znalazła. Ale gdybym mogła znaleźć zakwaterowanie, w którymś z nadbrzeżnych miast… złą sławą cieszą się te leżące nad Morzem Cienia, ale chyba czegoś aż tak ekstremalnego nie szukam. Jadeitowe wybrzeże to byłby jednak dobry pomysł! Przestępstwa i tak zdarzają się wszędzie…

Sanaya: Tak, szczególnie w Turmalii… Ale właśnie, skoro cały czas mowa o przestępstwach, nie boi się pani tak sama podróżować? Czy może jest pani, hm, groźniejsza niż wygląda? 

Maka: (Chichocik) Obawiam się, że jestem całkowicie nieszkodliwa. Ale zawsze złapie się jakąś karetkę pocztową, albo dogada z handlarzami lub inną podróżującą grupą. W zasadzie nigdy nie jestem zupełnie sama… na to bym się nie odważyła!

Sanaya: Widać, że jest pani bardzo zaradna…

– Och, najmocniej przepraszam, że tak zniknęłam bez słowa! – usprawiedliwiła się pani Pomfrey, wracając do swoich znajomych. – Ale widzę, że już się panie między sobą dogadały, bardzo miło mi to widzieć. Nie przeszkadzam w takim razie, ale za chwilę zapraszam do stołu, zaraz podamy ciasto!

 

Nasi drodzy czytelnicy!

Właśnie mieliście okazję przeczytać pewien specjalny dodatek, który od dziś chciałybyśmy Wam nieregularnie prezentować – wywiady między postaciami. Chciałybyśmy, abyście mieli w ten sposób okazję do przedstawienia swoich bohaterów innym: ich celów, historii, ciekawostek. Zachęcamy Was do wzięcia udziału w tworzeniu tego cyklu: zgłaszajcie się zarówno do roli redaktorów jak i przepytywanych, a my będziemy kojarzyć Was w pary (jak swatki, hihi!) i służyć redakcyjną pomocą. Poznajmy się lepiej! 

~KiS(s)