Kartka z dziennika Sevi (Truskawki)

Przeżyliście? Naprawdę żyjecie? Zamierzacie przetrwać jeszcze dłużej? I naprawdę chcecie przeczytać tę kartkę? Leżała na podłodze… Pogięta, poplamiona, zapomniana. Powoli stawała się cieniem samej siebie, ale znaleźliśmy ją i postanowiliśmy Wam pokazać. Może… Może zrozumiecie z tego coś, co wcześniej nie chciało się objawić… Kochani (nie)śmiertelnicy, oto kartka z dziennika Sevi…


Przestałam już liczyć, który dzień badam zjawisko tak zwanej “śmierci”. W księgach znalazłam wiele znaczeń tego słowa. “Stan charakteryzujący się ustaniem oznak życia, spowodowany nieodwracalnym zachwianiem równowagi funkcjonalnej i załamaniem wewnętrznej organizacji ustroju. Do zjawisk, które Avatar użytkownikadoprowadzają do stanu śmierci, zalicza się m.in. starzenie się, drapieżnictwo, niedożywienie, choroba, samobójstwo lub odwodnienie”. Studiując dalej, znalazłam wzmiankę o rozkładzie. Jednakże moi rodzice nie doświadczyli takiego zjawiska, oni… rozpłynęli się w powietrzu. Ciągle szukam odpowiedzi, dlaczego. Czy zrobili coś nie tak?
Enid opowiada mi różne historie. Pokazuje mi wojny, głód, zarazy, śmierć, zło. Nie potrafię zrozumieć wielu rzeczy. Dlaczego ludzie, których widzę w głowie dzięki Enid, krzyczą? Moi rodzice umarli spokojnie. Czy śmierć jest taka bolesna?

Kolejny dzień. Moje badania trwają, dzisiaj próbowałam przywołać ducha (innego niż Enid). Myślałam, że inna istota z “tamtego świata” pomoże mi lepiej zrozumieć zjawisko śmierci. Niestety, wszystko skończyło się fiaskiem. Duch zdemolował pół dzielnicy, z czego nie dostałam żadnej odpowiedzi.
(reszta słów jest skreślona i zabazgrana. Jeśli lepiej się przyjrzeć, można dostrzec chaotycznie napisane “Enid”).

Ostatni dzień moich badań. Zrobiłam to. Śmierć to nie termin, którego można się nauczyć. To nie jest proste zjawisko biologiczne.
To ból. Złodziej.
Moi rodzice odeszli… A ja potrafię zrozumieć ich stratę dopiero po tych paru miesiącach.

Historia skłaniająca do refleksji, tak jak zbliżające się Święto Zmarłych i Halloween. Z tym duchowym akcentem zostawiamy Was na dzisiaj i życzymy upiornej nocy.

Hashira, Kerhje i Satharin

Donosiciel #16

Witajcie w najbardziej przeziębieniowym sezonie snu Prasmoka!

Połowa kotołaków kicha, smoki zawijają w ciepłe szaliczki swoje długie szyje, elfy noszą futrzane nauszniki (oczywiście poza elfami lodowymi, które cieszą się z takiej pogody), a ludzie popijają gorącą herbatkę (polecamy z miodem, cytrynką, czy imbirem), by uchronić się przed przeziębieniem! Tym, którzy walczą i tym, którym się już udało przesyłamy na rozgrzanie garść cieplutkich nowinek. Purr purr purr, ku zdrowotności!

Szepczący Las

Deidre i Anette stanęły przed poważnym dylematem. Wieszczka doznała wizji ukazującej przyszłość – zbudowaną we wnętrzu drzewa chatę trzech wiedźm, błagalne spojrzenie niebieskich oczu chłopca i królikołaczkę, znajdującą się w izbie z bulgoczącym kotłem. Jak się okazało, chłopcem był Ciszek, którego głos zaklęty jest w magicznej butelce. Odkorkowując naczynie, poprosił on kobiety o pomoc w zdjęciu klątwy i objaśnił, że wie jak się dostać do miejsca z wizji Dei. Czy towarzyszki zgodzą się mu pomóc? I czy mają jakikolwiek wybór, skoro przyszłość już została przepowiedziana?”

~H&K&S

Jadeitowe Wybrzeże

“”Bua nie zastanawia się, co wypada.” Alia owszem, wyjątkowo speszona perspektywą bycia niesionym na grzbiecie… Ale chwila, przecież chodzi o grzbiet niedźwiedzia, nie człowieka! W końcu więc ranna ląduje na mięciutkim środku transportu, a Cień… Chyba w końcu to przełknął i ośmielony planuje, jak najlepiej zaopiekować się swoją właścicielką. Bo przecież nie może sobie pozwalać na tak częste ratowanie cudzego życia, kosztem upadającego własnego. Plan jest więc prosty: ciężarna nie naraża własnego życia. Trzeba więc wykorzystać nadarzającą się okazję sympatii naszej dwójki bohaterów. Niedźwiedź zapewni szczenięta (to znaczy… dzieci), potem sobie pójdzie, a Alia nareszcie zakosztuje spokojnego życia. Tylko czemu pomysł ten nie przypadł nikomu do gustu, poza wyjątkową pomysłową łasicą?”

~H&K&S

Przenosząc się zaś z lądu na wodę…
“Po namiętnej chwili spędzonej ze swoim niedawnym jeszcze porywaczem i odwiedzinach ojca, odzyskującego siły po truciźnie, Kiraie spotkała się z przyjaciółmi w ogrodzie, gdzie nie miała szansy na wytchnienie od wydarzeń tego dnia, ponieważ z wiadomością od tajemniczej Iriny Barbarossy pojawiają się podejrzenia, czy Barbarossa nie ukrył przed elfką faktu, że już ma swoją lubą, czy po prostu dąży do stworzenia swojego własnego haremu. W tym czasie, gdy załamana dziewczyna pragnie poukładać swoje myśli, pirat odbywa bardzo poważną rozmowę z jej ojcem i swoim najgorszym wrogiem, który to zaskakuje go z każdym uderzeniem serca – od pogodzenia się z ich miłością, po złożenie broni i prośbę o otrzymanie azylu na pirackiej wyspie. A to jeszcze nie koniec. W komnacie Kiraie, gdy emocje opadły a on z kota zmienił się znów w „człowieka”, wychodzi prawda o tajemniczej Barbarossównie i dobrowolnie elfka zgadza się poczęstować nieumarłego swoją krwią. Zgadza się również na wspólną podróż do Mauri i zaczyna odczuwać niepokój przed poznaniem rodziny Barbarossów. Dostała również propozycję przeniesienia się na stałe do kapitańskiej komnaty i spędzania każdej nocy ze swoim ukochanym w jednej…trumnie, lecz dzisiejszej czeka ją jeszcze babski wieczorek, którego zorganizowanie sama zaproponowała. Tak, to był niewyobrażalnie długi dzień, a przecież się jeszcze nie skończył.”

~River

Turmalia

“Niech nad miastem brzmią złote, weselne dzwony! No, a przynajmniej kupiec Marco marzyłby sobie, by brzmiały, bo gdy tego dnia ujrzał swego syna w towarzystwie nieznanej panienki, natychmiast postanowił skojarzyć ich przed ołtarzem. Sami młodzi chyba niczego nie podejrzewają, a jeśli nawet, to każde boi się wypowiedzieć swoje podejrzenia na głos. Wszak spotkali się tego dnia dopiero po raz drugi: Fabio, w nowej koszuli, ale z dawnym wstydem, oraz Funtka, bez wstydu, ale za to z nową porcją społecznych lęków i wykrętów. Nie pozostawało im nic innego, jak udać się na wspólny obiad w domu dostojnego kupca – w pieczarze Marców. Oby tylko nikomu nie przyszło do głowy podać na weselu tortu gruszkowego.”

~Lasota

W innej części miasta poznają się też inne dobre duszyczki…
“Choć początkowo Kerhje i Mimosa były wobec siebie wyjątkowo ostrożne i próbowały prześcigać się w ilości wypowiedzianych przeprosin, lody w końcu wydają się topnieć. Temat Nesbo i mimosy wodnej to temat grząski, lecz jednocześnie spaja obie dziewczyny, które w końcu same przed sobą przyznają, jak komicznie się zachowują. I byłoby pewnie znów przyjemnie, ciepło, może trochę niezręcznie i nadzwyczaj spokojnie, gdyby nie niespodziewany klient. Dzieje się coś dziwnego i wszystko wskazuje na to, że ma to związek z Księgą powtórzeń, która podobno, przekazywana z pokolenia na pokolenie, miała kiedyś sama się o siebie upomnieć. I chyba właśnie to zrobiła. Do antykwariatu przychodzi młody szatyn, komentuje pogodę, zagłębia się między regałami, pyta o księgę, a potem znowu wchodzi do antykwariatu, komentuje pogodę… I tak trzy razy, a przecież nigdzie nie wychodził. Kim jest tajemniczy chłopak pojawiający się w zapętlonej chwili? I w jaki sposób uda się przywrócić czasowi dawny rytm? W końcu… Na stronie sześćdziesiątej nigdzie nie widać wspomnianej plamki…”

~H&K&S

Demara

“Śledztwo nabiera tempa! Wiedziony ostatnią poszlaką zdobytą w miejscu odprawionego rytuału, lord Fobos wraz z Maką odnajduje szewca (lub jak głosi szyld “Najlepszego szefca magicznego po tej i tamtej stronie Virassu”), który stworzył magicznie wyciszane buty. Jego paniczna reakcja i wnikliwa dedukcja lorda nasuwają wampirowi wniosek, że ich właścicielem był nikt inny jak sam Alabaster Greyjoy, szef tajnej demarskiej policji. Głośno wyrażając swoje myśli (co również jest bardzo przemyślanym zabiegiem!) zwraca uwagę obserwującego ich z cienia demona na Greyjoya, tym samym odsuwając chwilowo niebezpieczeństwo od Hanny de Belloy, której zamierza złożyć wizytę. Przynajmniej tymczasowo, bo sam rozważa, czy nie pozbawić jej życia, gdy tylko się z nią rozmówi! Po drodze jednak zamierza zajść do Inspektora i wysłać jego ludzi na polowanie. Nikt nie chce przecież żeby rodzinne zjednoczenie przerwało pojawienie się żądnego krwi demona!”

~H&K&S

Serenaa

“Kiedy panowie robią wszystko, by odgrodzić się od szczególnych dźwięków dochodzenia sędziny Mirul, te nagle ustają i wydaje się, że bohaterowie nareszcie będą mogli kontynuować dochodzenie (takie bez cudzysłowia). Nie ma jednak lekko! Przedstawiciele prawa są zapracowani nawet w środku nocy. Po jednym dochodzeniu ma przyjść pora na kolejne, problem w tym, że czasem ciało upomina się o swoje. Sędzina dostała po dochodzeniu skurczu. W dość… szczególnym miejscu. Całe szczęście, nasz szlachetny bohater Salazar zna się nieco na medycynie i dzielnie przybywa z ratunkiem – przystojną twarzą, której Mirul nie odmówi i czułymi dłońmi działającymi cuda. Buziaczek… To znaczy gwardzistka Escrim nie zamierza jednak dawać dwójce więcej czasu, niż to potrzebne. Przedstawia gospodyni dowody… na które ta reaguje już niezwykle poważnie. Sprawa robi się coraz bardziej mroczna… Ale czy w końcu nasi bohaterowie poznają prawdę?”

~H&K&S

Arturon

“W Arturonie tymczasem dzieją się niepokojące rzeczy. Ci, którzy posiadają zmysł magiczny mogą dojrzeć trwające kilka sekund zaćmienie słońca. Czy to ptak, czy to samol… magiczna paralotnia? Nie, to Octavo, które wreszcie zostało otwarte! Z wnętrza księgi, ku absolutnemu zachwytowi zarządcy piekielnej biblioteki Nicka, wyłonił się wściekły na świat i na swoje więzienie upiór Quan. Powitanie wypadło nieco koślawo, bo piekielny jak na złość nie chciał dać się opętać. Czy rozmowa wniesie w tę krótką, a już dosyć burzliwą znajomość coś nowego? Czy mężczyźni zawrą sojusz, a diabeł wróci do poszukiwania tego, po co przybył do Alaranii?”

~H&K&S

Iruvia

“Do Iruvii zawitało dwoje bardzo nietypowych gości. Z pozoru to tylko mały, obdarty chłopiec i jego skrzydlata przyjaciółka o nieco poszarpanych lotkach. Żaden ze strażników pilnujących bramy nie mógł się spodziewać, kogo wpuścił do środka. Vertan okazuje się bardzo przekonującym kłamcą. Zanahoria proponuje mu zaś wspólny lot przy sprzyjającej okazji. Jak będzie wyglądała taka podniebna podróż małego księcia? I czy Iruvia jest aby gotowa na przyjęcie tej niepokojącej pary?”

~H&K&S

Fargoth

Feyla z zapałem tłumaczyła spotkanemu Kaer Natherini Quarantino do czego się przygotowuje i czym właściwie jest turniej Mota. Powróciwszy do realnego świata zabrała nowego przyjaciela w stronę kuźni, paplając przy tym bez opamiętania. Wspomniała również o patronie turnieju, sławnym Cerau. Nie wiedziała, że prawdziwą intencją wampira jest znalezienie ludzi ponadprzeciętnie uzdolnionych, by zwerbować ich do pracy oraz zorganizowanie zasadzki na tych, którzy pragną mu zaszkodzić. Po wejściu do warsztatu (które wykonała w absolutnie idealnym momencie) kowalka dostrzegła, że został zupełnie splądrowany. Na szczęście przyłapała oprychów na gorącym uczynku i z wściekłością rzuciła się w pogoń, dzierżąc w dłoniach młot. Każdy rozsądny zwiewałby przed takim gniewem gdzie pieprz rośnie! Dając nauczkę zbirowi zdemolowała przy okazji lokal, który był własnością Cerau. Ten, zaintrygowany całym zajściem postanowił się zabawić kosztem dziewczyny i nastraszyć ją “gniewem wielkiego Cerau”. Czy taka maskarada ujdzie mu płazem? I jak długo potrwa, zanim mężczyzna zdecyduje się wyjawić im swoją tożsamość?”

~H&K&S

Równiny Andurii

“Na trakcie ku Górom Druidów wypoczywa wędrowiec, rozpalając ognisko i rozmyślając o przeszłości. Slade, samotny wilk, który utracił swoje stado, nuci pod nosem smutną melodię i cierpliwie czeka, aż coś złapie się w jego sidła. Nie mógł się jednak spodziewać, że tym, co w nich znajdzie będzie smok pod postacią elfki, który zawisł wysoko nad ziemią. Biedna Dinitris sądziła, że niebezpieczeństwo już jej nie dosięgnie! Mężczyzna jednak zwraca jej wolność, przemawiając do niej językiem elfów. Czy ta rozmowa zdradzi jej prawdziwą tożsamość? A może smoczyca postanowi grać dalej w tę grę, bojąc się obcego kłusownika?”

~H&K&S

Szczyty Fellarionu

“On jest zmutowanym nordyjczykiem wielkim jak góra, ona delikatną…harpią. Owszem harpią, harpią w środku miasta chyba najbardziej nieprzyjaznego dla odmieńców na całej łusce, o czym przekonała się niedługo po przybyciu. Na szczęście nim szamanka mająca kontakty z duchami sama go wyzionęła, stanął w jej obronie Tauros i zaniósł pobitą do swojej znajomej uzdrowicielki. Tam wyszło na jaw kim Mana jest naprawdę, a poczuwający się do opieki nad uratowaną i ochrony jej, nordyjski kowal zabrał ją do swojego niedawno kupionego domu, warsztatu i sklepu w jedny. Ona nie wie jak ma się zachować, choć jest zachwycona ludzkim domostwem, w którym to jest pierwszy raz… On również nie do końca wie co ma robić, wie jednak, że musi być ostrożny i wykazać się większą niż dotychczas wyrozumiałością i cierpliwością, wszak stąpa po bardzo kruchym gruncie w relacji z naturianką, a nie chce jej wystraszyć czy do siebie zrazić. Olbrzym, który obchodzi się z nową przyjaciółką jak z jajkiem i ptaszyna, która samym swym wyglądem naraża sie na niebezpieczeństwo. Aż strach pomyśleć co jeszcze przyniesie im los w tym negatywnie nastawionym do odmieńców mieście. “

~River

Lasy Eriantur

“W Lasach Eriantur mistycznego horroru ciąg dalszy. Eugona Sapphire, wraz z nemorianką Segen i wilkołakiem Paganim zostaje wciągnięta w świat duchów, gdzie opiekunowie kurhanów zamierzają poddać ich próbie. Zamknięci w kamiennym kręgu, z którego nie ma żadnego wyjścia, wędrowcy są zmuszeni wytrzymać ze sobą całą dobę. Ku przerażeniu meduzy cała ich magia odbija się we wnętrzu kopuły i nie są w stanie dowolnie zmieniać swojej postaci. To pozostawia jej przed oczami przyjemny widok prawdziwej formy zmiennokształtnego, jednak również skutecznie uniemożliwia ucieczkę. Czy ta zupełnie różna od siebie trójka wytrzyma razem tyle czasu bez rozlewu krwi? I jakie jeszcze niespodzianki szykują dla nich cmentarne duchy?”

~H&K&S

 

Tym, którzy dotarli razem z nami do końca dzisiejszych nowinek życzymy dużo zdrowia i pamiętajcie! – ciepłe skarpety na stopach/łapach i miodek ku zdrowotności (tak, może być również ten pitny 😉 ) ochronią Was przed zarazkami prawie tak dobrze jak magiczna tarcza!

Na koniec króliczek w dumnym, miętowym kolorze!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Hashira, Kerhje i Satharin

Dodatek specjalny – wywiad z Frigg i Callisto

Drogie anioły, koty, smoki i inne potwory!

Dzisiejszy wywiad jest jak Twix (tak, do schrupania, jak karmel z czekoladą) – podwójny! Przeprowadziliśmy rozmowę z dwiema absolutnie wyjątkowymi osobami, bez których nasze forum nie miałoby możliwości funkcjonować. Dwa razy więcej humoru, dwa razy więcej zwierzeń i dwa razy więcej frajdy! Przed Wami Callisto i Frigg we własnych, zaskakujących osobach! Zapraszamy do lektury!


Administratorki weszły do pokoju przesłu… zwierzeń, a Frigg od razu zauważyła słynną, różową kanapę.

Couch Mimic - For Firefox by Imaginary-AlchemistFrigg: Ona jest też z drewna…

Callisto ostrożnie siada na różowości. Frigg natomiast siada z nadmierną pewnością siebie i rozkłada ręce na oparciach. Różowość z całych sił powstrzymuje się przed pożarciem nowych ofia… Gości.

H&K&S: Dobry wieczór! Rzadko zdarza nam się gościć na różowej kanapie osoby z Krainy Rzeczywistości, a pojawienie się dwóch naraz to pierwszy taki przypadek. Miejmy nadzieję, że Donosiciel to wytrzyma! A więc pora na pierwsze pytanie. Jak zaczęła się wasza przygoda z Granicą?

C: Dobry wieczór! Mi jest przemiło być goszczoną, zwłaszcza z Żabką, nawet jeśli różowa kanapa mnie przeraża! (uśmiecha się porozumiewawczo, kręcąc nosem na róż) Hm, ja na Granicę trafiłam zupełnym i absolutnym przypadkiem. Jak zwykle szukałam czegoś ciekawego – PBFy nie były dla mnie nowością – ale gdy weszłam na Granicę po raz pierwszy wręcz mnie zatkało. Przyznaję się, że dopiero drugiego dnia znalazłam chat (zażenowany uśmiech). Ale byłam zachwycona możliwościami, rozbudowanym światem, kanonem ras, dopracowaniem wszystkich szczegółów, a przede wszystkim ilością użytkowników! To było pierwsze tak aktywne forum, na jakie trafiłam i chętnie tam zostałam. Zwłaszcza, że zostałam tak ciepło przyjęta. Zaznaczam, że obecna tu Frigg była pierwszą osobą, która mnie powitała! Ale wszyscy byli przemili… pamiętam, że nie miałam jeszcze zaakceptowanej KP, ale pojawiłam się na sb (które już znalazłam!) i po chwili dostałam prywatną wiadomość od Verfnira (posyła Wofowi całusy, w razie gdyby czytał). Powitał mnie na forum i powiedział, że jak dostanę akcept to mogę z nim pisać, bo jego wilkołak akurat jest wolny. To było dla mnie przemiłe i https://scontent.fwaw7-1.fna.fbcdn.net/v/t1.15752-0/p480x480/42120735_610634112685006_6440332275287588864_n.jpg?_nc_cat=108&oh=edfb76b073f6c116a10786b087101164&oe=5C3417ADniesamowite, że od razu ktoś do mnie bezpośrednio napisał, poczułam się zaraz częścią tego wszystkiego, a Calli znalazła swój pierwszy wątek. I jakoś tak… potoczyło się zupełnie niekontrolowanie (wzrusza ramionami z uśmiechem). Nie mogłam się oderwać, pisałam, czytałam, tworzyłam postacie, dosłownie taplałam się w tym uniwersum i do teraz czuję szacunek do Niary, że stworzyła coś tak niesamowitego. Takie były moje początki.
F: O tak, za dużo wkradło nam się tutaj realizmu! (Frigg wykonuje ruch strzepywania kurzu z różowej kanapy) Co do pytania, Granica nie jest moim pierwszym forum pbf w jakim uczestniczyłam, choć nie myślcie sobie, że odwiedziłam nie wiadomo ile takowych miejsc, przy czym Granica ma szczególne miejsce w moim sercu. Moja przygoda na tego typu forach rozpoczęła się dzięki mojemu bratu, a właściwie jego przyjaźni z pewną Makoto, która założyła Lossehelin (chyba tak to się nazywało). Była całkowitym jeleniem w pisaniu opowiadań, haha (czasy pierwszej gimbazy), nawet nasze posty sięgały jednej linijki lub zaledwie kilku, więc jeżeli chodzi o poziom to mocno różnił się od tego, co mamy na Granicy. Jednak to właśnie tam zaczęła się moja przygoda z PBFami, poznałam pierwszego, prawdziwego przyjaciela (z którym utrzymuje kontakt do dzisiaj), a na Granicy znalazłam się z jednego powodu – z tęsknoty za takim klimatem. Na studiach, gdzie towarzyszyło mi dużo stresu, postanowiłam znaleźć miejsce oddzielone od rzeczywistości, czyli wpisałam w googlach forum pbf i pierwszą stroną były Granica. I o jejku, Calli byłam pierwsza?! Taka najpierwsiejsza? (spogląda na Callisto radośnie) byłyśmy sobie przeznaczone, mówiłam! Jak Niara i jej Granica była nam przeznaczona!
C: Byłaś najpierwsiejsza, mam gdzieś screena jak taka zielona przyszłam na chat i mi powiedziałaś „cześć”! Specjalnie znalazłam po latach.
F: Chcę tego screena! Teraz czuję wyjątkowa dumę!
C: Dostaniesz!
(Dziewczyny piszczą i prawie tulą się na kanapie.)

H&K&S: Jak zwykle przeznaczenie robi swoje. Chyba trzeba mu podziękować, że was tu sprowadził i połączył! A tak między nami, Donosicielami… Kobiety o wiek się nie pyta, ale… od jak dawna piszecie, nie tylko na pbf, ale ogólnie?

F: (robi wielkie oczy i zaczyna się śmiać) Moje pierwsze opowiadanie z pewnością było żenujące, jeszcze z czasów podstawówki, gdy raz napisałam dobre wypracowanie (samodzielnie!) i postanowiłam wykrzesać z siebie nieco więcej. Pamiętam, że było to opowiadanie o dziewczynie, która była w trakcie przeprowadzki, spadły na nią kartony i utknęła w świecie książki (tak w wielkim skrócie). Hahahaha chyba dobrze, że to zgubiłam!
H&K&S: Kartony!
F: …w tych kartonach były książki i…nie pamiętam za bardzo jak tam trafiła (śmiech). Ale dobra – istniała jakaś idea, coś w tym było! Jakaś fabuła się kroiła!
C: Oj, to już będzie trochę… zdradzania własnego wieku (uśmiecha się tajemniczo). Opowiadania pisałam od podstawówki i to tej najmłodszej, z wytkniętym językiem zawzięcie skrobiąc w zeszycie w linie. Pamiętam, że nawet pisząc o „codziennych” sprawach wplatałam w to zawsze nutkę fantazji, chyba nie mogłam się bez tego obejść. Były względnie dobrze przyjmowane, jak na to, że pisało je dziecko, ale poza tym trudno coś więcej o tym powiedzieć. W okolicach gimnazjum zaczęłam interesować się pbf’ami, ale to było zupełnie coś innego – szybkie sesje, krótkie posty, brak większej fabuły, ot zabijanie czasu. Ale to w takim razie będzie jakieś dobre dwadzieścia lat pisania czegokolwiek, chociaż, jeśli miałabym być szczera, najchętniej liczyłabym doświadczenie od kiedy dołączyłam do Granicy. Dopiero tutaj faktycznie te posty zaczęły nabierać kształtu i być czymś więcej niż zlepkiem dialogów. A do opowiadań mam nadzieję kiedyś wrócić, jako początek czegoś większego
F: Ja mam wiek wpisany w forum więc hm… To chyba wystarczy (śmieje się).

H&K&S: Bardziej dociekliwych odsyłamy do profilu! Więc od szkolnych opowiadań doszłyście do momentu, gdzie czasem pisze się niemal codziennie i czyta was wielu ludzi, nieraz zupełnie obcych. Dotarłyście też do chwili, w której zaczęłyście na forum znaczyć o wiele więcej. Powiedzcie… Co najbardziej lubicie w byciu administratorkami?

C: Oj, to jest trudne pytanie! Lubię pomagać. Pamiętam swoje początki i wdzięczność, gdy ktoś mi wyjaśnił to, czego nie rozumiałam lub nie mogłam znaleźć, ciepło przywitał i pokazał, że jestem mile widziana. Chcę, by każdy, kto przychodzi na Granicę się tak czuł, jak u siebie. Nieignorowany, niezbywany, ale właśnie mile widziany. Poza tym lubię porządek, może trochę aż za bardzo (mruczy z uśmiechem, uciekając spojrzeniem). Nie przestrzegam reguł, jak szalona, bo w tym wszystkim chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę, ale by móc taką zapewnić, trzeba trochę tym wszystkim pokierować, by zachować równowagę i by nikt nie poczuł się w żaden sposób skrzywdzony. Gdy każdy zna swoje prawa i obowiązki, a także wie, że zawsze może się zwrócić z problemem do administracji i zostanie potraktowany poważnie i wysłuchany… mam wrażenie harmonii. Ten ład mi odpowiada, więc chętnie pomagam go podtrzymać, razem z dziewczynami i przy nieodzownej pomocy naszych Moderatorów. Podoba mi się, że większość użytkowników jest ze sobą zgrana, nie ma konfliktów i, mam oczywiście taką nadzieję, wszyscy wiAvatar użytkownikaedzą, że zawsze mogą się do nas zwrócić, a my – Administracja – pomożemy, jak tylko będziemy mogły. Może zabrzmi to trochę oklepanie, ale naprawdę czuję, że jesteśmy tu taką małą, dziwną, czasem patologiczną, ale sympatyczną i przezabawną rodzinką, a co najmniej grupą znajomych, która razem znajduje oderwanie od rzeczywistości. Naprawdę cieszę się, że mogę brać w tym udział. A z takich drobnych przyjemności to uwielbiam przejmować do sprawdzenia Kartę, która jest taka piękna, czysta, zgrabna, zrównoważona, rozsądna, a przede wszystkim ciekawa. Wtedy naprawdę mam uśmiech na ustach, gdy daję komuś akcept, bo mam wrażenie, że do naszej gromadki przybył kolejny bohater (kończy niepewnie, ale z uśmiechem).
(Wszyscy – zarówno Frigg, jak i przesłuchujący siąpają nosami ze wzruszenia. Call fuka pod nosem i szuka w kanapie funkcji schowka na speszoną administratorkę.)

H&K&S: Tam, przycisk pod twoim prawym nadgarstkiem.

F: Po wysłuchaniu Calli widzę, że w wielu kwestiach się z nią zgadzam. Podpisuję się pod tym, że jest to bardzo trudne pytanie. Mogę odpowiedzieć o tym prosto – że ludzie, że zaufanie i takie tam, ale na przestrzeni tych kilku lat nauczyłam się bardzo wiele i wiem, że gdyby nie administracja, to nie stałabym się tym kim jestem teraz i byłabym w dzisiejszym dniu inna jako moderator albo jako user. Pewne moje cechy były bardzo stłamszone przez większość moich lat i miały one okazje rozwinąć się podczas mojej do teraz trwającej kadencji. Lubię to poczucie kontroli (i nie chodzi tu o dawanie banów haha), podobnie jak Calli, choć zdecydowanie nie jestem nader porządnicka, wprowadzanie harmonii dodaje mi pewności siebie, cenię sobie ten porządek i myśl, że go wprowadzam, nauczyłam się asertywności, po prostu poczułam, że się rozwinęłam ja jako osoba. Bardzo dziękuję Niarze za obdarowanie mnie takim zaufaniem, to wiele dla mnie znaczy, to dzięki niej to wszystko się wydarzyło. Nie będę jednak ukrywać, że istniały momenty, w których chciałam to wszystko rzucić, miałam wrażenie, że nie nadawałam się na to stanowisko, ale wtedy, ku mojemu zdziwieniu, zawsze znalazł się ktoś kto zaskoczył mnie totalnie i to nieświadomie. Wiecie jakie to cudowne uczucie, gdy ktoś nagle i to tak całkiem (za przeproszeniem) z dupy, pisze Ci, że mu strasznie pomogłaś i cieszy się, że akurat do Ciebie się skierował z tym pytaniem? Dla takich chwil właśnie tu istnieję. Nie lubię przyznawać się do takich rzeczy w głos (jak moja Frigg), ale serce mi się kraja na wspomnienia o takich wiadomościach. W ogóle uważam wszystkich użytkowników za moje perełki, każdego pragnę otoczyć trochę taką matczyną miłością i mu pokazać te dobrą część świata, która istnieje w naszym świecie. Nie jesteśmy tylko strona internetową, ale istniejemy naprawdę. Hashira, Kerhje, Satharin – żadne z was przecież nie jest wymysłem niczyjej wyobraźni. Każdy z nas żyje, oddycha, mówi, uczy się albo pracuje. Każdy wpis, każda rozmowa pozwala nam się poznawać, a świat to nie tylko hejterzy. Nie wyobrażam sobie życia bez osób poznanych na forum. Zawsze chciałam się znaleźć w odpowiednim miejscu i poznać odpowiednich ludzi, na Granicy mi się to udało. Rozwinęłam się dzięki użytkownikom, dzięki ludziom, dzięki ów ich zaufaniu oraz radości czy smutku, a nawet nieprzyjemne sytuacje dały mi do myślenia. Chciałabym aby więcej osób znalazło takie miejsce dla siebie, a ja, póki co, postaram się podarować trochę szczęścia userom (uśmiechem rozsyła miłość). Myślę, że na wiele rzeczy nie zdobyłabym się i nie nauczyła, gdybym nie była administratorem.

Po wyrazach absolutnego zachwytu Call oznajmia marudnie, że „za różowo i pluszowo tu!„, po czym wciąga buciory na kanapę, a Kerhje grożąc różową ścierką usuwa ubłocone zagrożenie z równie różowego pluszu.

H&K&S: Już wiemy co lubicie w byciu administratorkami. A jak to wygląda od wewnątrz? Czy trudno jest pogodzić rolę administratorki z życiem codziennym?

C: O, to jest łatwe pytanie! Makabrycznie trudno jest to pogodzić, a właściwie po prostu znaleźć wystarczającą ilość czasu na wszystko (śmieje się). W związku z tym, co mówiłam (pisałam?) wcześniej, staram się być dla wszystkich dostępna do kontaktu 24/7, a pomijając już oczywistości, jak spanie czy jedzenie, mam normalną pracę na pełen etat plus absurdalną ilość nadgodzin, a do tego męża, psa i mieszkanie do utrzymania. Nawet jakieś tam życie z rodziną i znajomymi, którzy również domagają się okazjonalnej uwagi, a ja zwyczajnie chyba zaginam czasoprzestrzeń (drapie się po głowie). Czasem ciężko w ogóle znaleźć czas na Granicę, o administrowaniu nie wspominając, ale też właśnie obowiązki zawsze są na pierwszym miejscu, nawet te granicowe. Zawsze więc czuję wyrzuty sumienia, gdy muszę je zawiesić na jakiś czas, w związku z jakimiś „realnymi” wydarzeniami bieżącymi [nie daj losie kogoś o ślub pokusi i cały weekend z głowy (dopowiada ciszej i wywraca oczami z uśmiechem)]. Ale skoro innym mówię zawsze, że mają się nie przejmować chwilową nieobecnością, bo oczywistym jest, że nasze życie zawsze będzie na pierwszym miejscu, sama też staram się nie katować i po prostu być „pod GG” w razie potrzeby. Dlatego zawsze zaznaczam, że w razie awarii można do mnie pisać o każdej porze, a ja odpiszę, gdy tylko będę mogła, bo naprawdę chcę, by ta możliwość była. Może traktuję to zbyt poważnie, ale na chwilę obecną Granica jest tak ogromną częścią mojego życia, że wszyscy jej użytkownicy również mają prawo mi „pozawracać głowę” nawet jak nie jestem zalogowana, z czasem to po prostu stało się dla mnie normalne. Administrowanie to jednak praca na cały etat, nie tylko sprawdzanie Kart i okazjonalne pisanie aur, ale też pilnowanie porządku na sb w moim wypadku, sprawy techniczne i okazjonalne konferencje Różowej Trójcy, gdy trafi się jakiś ciężki przypadek (śmieje się i rzuca Frigg porozumiewawcze spojrzenie). Ale wydaje mi się, że całkiem skutecznie udaje mi się wszystko to połączyć razem, sprawdzając jednocześnie jako Ja w rzeczywistości i jako Callisto. Czasem też mam dosyć, jak każdy, ale Granica wiele dla mnie znaczy i wiele jej zawdzięczam, więc… staram się robić to tak, by działało.
F: Czasem tak, czasem nie (śmieje się). Jak już wspomniałam, istniejemy naprawdę, każdy ma swoje życie poza Granicą i chyba nikogo nie zdziwię jeżeli powiem, że tak – czasem trudno jest pogodzić adminowanie z tym, co dzieję się poza kulisami internetu. Bycie administratorem to również poczucie odpowiedzialności, gdy nie ma mnie na forum długi czas to męczy mnie poczucie winy, mam wrażenie, że zamykam się w błędnym kole bez wyjścia, bo powinnam sprawdzić KP, ale ledwo znajduje czas na prysznic. O porządnym wyspaniu się mogę chyba tylko pomarzyć. Mam na to jednak złoty środek. Moje kochane różowe kompanki, które wesprą mnie w bardziej zapracowanym okresie i wciąż trzymają rękę na pulsie. Każda z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że nie zawsze da się załatwić sprawy na forum i bardzo mnie cieszy, że mamy taki doskonały team! Nie musimy sobie niczego tłumaczyć, żadna z nas nie ma pretensji do drugiej o oddaniu Karty Postaci do sprawdzenia albo innej kwestii. Bardzo mnie to cieszy, bo jedna osoba by tego nie udźwignęła, a gdy jesteśmy we trzy to nawet, gdy załamuje ręce z nadmiaru roboty, to wiem, że nie jestem w tym sama, haha… (szturcha Calli w ramię)
Poza tym, nie da się nie przenieść forum na życie codzienne. Często mówię o granicy, o tym, że pisze opowiadania, nawet taki laikom z mojej pracy! Czuje wielką dumę z tego powodu! Poza tym, wprowadzanie trochę fantazji do rzeczywistości zawsze mi trochę pomaga. Nigdy jednak nie wnoszę życia prywatnego na Granicę, marudzę tylko dziewczynom na komunikatorach, jak mnie życie prywatne doprowadza do szału hehe. Są momenty krytyczne, ale mam poczucie bezpieczeństwa, że świat się od tego nie zwali, bo mam Niarkę i Calli.

H&K&S: Wracając z realnego świata do Granicy, Frigg, nie wiem czy wiesz, że masz opinię najskrupulatniejszego z moderatorów, a ty Call jesteś uważana za osobę, która jest w stanie odpowiedzieć na każde pytanie?

C: A coś mi się obiło o uszy (śmieje się), Kerhje kiedyś gdzieś mi tak napisała i zrobiło mi się tak strasznie miło! Bo oczywiście nie wiem wszystkiego, ale zawsze staram się odpowiedzieć i jeśli nie wiem – to się dowiaduję. Ale nie wiedziałam, że to jest „coś” (zażenowany uśmiech). Dobra, teraz oficjalnie się peszę (mruczy pod nosem).
F: Pisałam o tych miłych chwilach, gdy dopada cię w głowie zmora? Moje odstraszacze! Jejku! Dziękuję! Ja to w sumie o niczym nie wiedziałam, ale cieszy mnie ta opinia. Nawet nie wiecie jakiego bzika mam na temat własnej skrupulatności (okropnie okropniastego) więc teraz uspokoiliście moje serducho i rozum, tak się zawsze na maxa staram wszystko zrobić tak jak mówię, albo wyjaśnić do cna o co chodzi i to dowiadując się o tym z każdej możliwej strony! (zapewnia gorliwie i z zapałem w oczach).

H&K&S: Jak już wspomniałyście, jesteśmy jedną wielką, granicową rodziną! A teraz zmieniając nieco temat naszej różowej pogaduszki… Co was zainspirowało do stworzenia waszych pierwszych postaci?

C: Callisto… Ona istniała zawsze. Chyba kiedyś miała inne imię, nie pamiętam, ale nazywała się Rashess na pewno już wtedy, gdy tworzyłam ją w ramach zabijania czasu na jakimś obozie konnym, gdzie z dziewczynami grałyśmy w takiego pbf’a opowiadanego (śmieje się do własnych wspomnień). Nie miałyśmy nawet kostek, zupełnie nic, tylko własną wyobraźnię. To, co na Granicy opisujemy w postach, tam sobie po prostu opowiadałyśmy, a jedna z nas była Mistrzem Gry, prowadząc rozgrywki między treningami i posiłkami. Calli zawsze była rzezimieszkiem, łotrzykiem, te słowa najlepiej ją oddawały. Do tego rudą półelfką, z zadziornym charakterem, głośnym śmiechem i zamiłowaniem do poznawania ludzi (zazwyczaj poprzez kradzież lub zaczepki). Uwielbiałam pakować się nią w tarapaty, a później zaśmiewać się do rozpuku, gdy ta wariatka usiłowała się z nich wykpić, wywalczyć, wyszarpnąć lub pozbyć na inne sposoby. Kiedyś MG postawiła mnie w sytuacji, z której naprawdę już nie było jak wybrnąć, bo miało to coś wspólnego z ptakami Hitchcocka, które za punkt honoru postawiły sobie wydłubać jej oczy, więc zaczęła wrzeszczeć jak opętana [czyli ja zaczęłam wrzeszczeć, jak opętana, latając po pokoju (dopowiada prawie konspiracyjnie, ale śmiejąc się już w głos)] i wciąż nie było to żadne wyjście, ale powiedzmy, że polubiłyśmy się jeszcze bardziej (stwierdza z zadowoleniem i nostalgią). Jakoś była w mojej głowie wtedy i z sentymentu tam została. Nie stworzyłam jej na żadnym innym pbf’ie, dopiero tu odważyłam się nadać jej kształt. Dlatego kurka wodna (autentycznie powstrzymała się od przekleństwa, to nie cenzura panie i panowie!) tak kombinuję z avatarami tej dziewczyny, bo znam jej wygląd, ale nie mogę znaleźć nic „idealnego”, a wydaje mi się, że na taki zasługuje. Chwilowo więc nawet ma włosy bardziej rude niż czerwone, jak w opisie i moim założeniu, ale ten avatar ma oddawać jej ekspresyjność. To wariatka, ale jak się ją bliżej pozna to w porządku dziewczyna. No i ma Thora.
F: Oho, to z kolei pytanie dla mnie bardzo prywatne. Nie mam skrupułów by mówić ile mam lat, ale geneza powstania moich postaci, a szczególnie tej pierwszej, jest dla mnie czymś bardzo osobistym. Frigg to szczególnie mocno skomplikowana postać (nawet dla mnie samej). Niestety zagląda ona w zakamarki bardzo głęboko osadzonych we mnie uczuć, dlatego nie zawsze potrafię nią odpowiednio pokierować. Jest bardzo niedopracowana, ma wiele niedociągnięć więc tą informacją powinnam pocieszyć wszystkich tych userów, którzy uważają swoja pierwszą KP za kiepską. Wydaje mi się, że wielu odnosi takie wrażenie, bo chyba nie ma nowego usera (prócz Kany, haha, ciągle pamiętam pierwsze nasze PW, gdy zagięła mnie pytaniami o świat, a ja nawet o takich rzeczach nie pamiętałam! Przeszukałam forum wzdłuż i wszech by odpowiedzieć na każde, najdrobniejsze pytanie! Ot, moja skrupulatność), który by się zapoznał z każdym możliwym zapiskiem na forum. Frigg mocno nawiązuje do mojego życia prywatnego, które chciałam w jakiś sposób z siebie wyrzucić, ale z drugiej strony niemo sobie nią pokrzyczeć w internecie. Moja złość i frustracja powstała na wskutek niezbyt kolorowego życia, odnalazła ujście właśnie w niej. Nie zabrzmi to zbyt wesoło, ale to właśnie w najgorszych momentach mojego życia pisze mi się nią najlepiej. Wówczas właśnie rozumiem ją doskonale. Wbrew pozorom jest to postać pełna bólu i cierpienia, czego jeszcze chyba nie zdołałam udowodnić w żadnym wątku nią. Teraz wszyscy będą na nią patrzeć przez pryzmat tego wywiadu, ale nie chcę by inni kojarzyli ją ze smutkiem. Pisanie tą nieokiełznaną, uparta krową przynosi mi wiele zabawy! Imię nordyckie wzięło się oczywiście z zamiłowania do mitologii naszych Europejskich sąsiadów, a rasa… O tak! To pamiętam doskonale, driada – pierwsza rasa jaka przeczytałam i już wiedziałam, że to jest to. Prywatnie jestem dzieckiem kwiatu, kocham lasy, naturę, peace&love, to cała ja! Natura, dzikość, nieokiełznanie… Kto by nie chciał takiej driady?
C: Moja Fryga… (patrzy na „siostrę” z miłością w oczach)

H&K&S: Chyba każdy z nas wkłada w postacie wiele osobistych przeżyć, ale geneza powstania zarówno Frigg, jak i Callisto będzie chyba niespodzianką dla wielu (kronikarze spoglądają po sobie z uśmiechem). No właśnie… Różnie bywa z tymi charakterkami. Wiemy, że niektóre z waszych postaci cechują się… oryginalnym podejściem do poczytalności. Co najbardziej szalonego zrobiły kiedyś wasze postacie?

C: O losie! (śmieje się w głos) Co szalonego zrobiły moje postacie? Wszystkie? (wyraźnie rozbawiona szczerzy kiełki) One istnieją po to, by tworzyć wokół siebie chaos i zniszczenie, nawet Mim, chociaż wygląda niepozornie (śmiech). Szaleństwo i ryzyko jest jednak perspektywiczne i zależy od współwątkowicza i samego wątku, moim zdaniem – od tego, na ile sobie można pozwolić. No ale dobrze, co najbardziej szalonego… pierwsza oczywiście nasuwa się moja cudowna i urocza panterołaczka Kimiko, która nieco naćpana nowiem wpadła na genialny pomysł wrzucenia swojego towarzysza do rzeki… dodajmy, że tym towarzyszem był diabli bandyta z piekła rodem i awersją do wody wszelakiej właśnie. Ale w sumie skończyło się tylko na groźbach, wszyscy żyją i mają ogony na miejscu (stwierdza z zadowoleniem). Ucieleśnieniem szaleństwa i chaosu jest Sonea, ale ona nie robi jakichś wybitnie niesamowitych rzeczy, po prostu jest stuknięta. Gada do wszystkiego i wszystkich, wspina się na ludzi, pełza po ziemi, paca, dmucha, chucha, mruczy i piska, nie no dramat z tą blondynką (śmiech). Lexi uczepiła się trytona w morderczym szale i opętana przez jakiegoś ducha podąża za Wegą w sobie tylko znanym celu, Mathias dla zwykłej rozrywki droczy się z niezrównoważoną emocjonalnie księżniczką, Maia próbowała zaatakować kawałkiem szkła panterołaka-najemnika (żałosne/szalone – skreślić zbędne), Rakel dała się wyteleportować obcemu demonowi gdzieś hen, diabli wiedzą gdzie, po czym podpaliła jezioro pełne nimf, a Astarte gra Ognaruksowi na nerwach, żeby zobaczyć co się stanie… właściwie nic wyjątkowego, po prostu lubię jak się dzieje, więc drobne nieodpowiedzialne zagrania lubię wplatać. Nawet jeśli czasem moje postaci traktowane są przez to, jako nieco nieporadne życiowo/umysłowo/emocjonalnie, to ja robię to po prostu dla urozmaicenia rozgrywki i zwyczajnie dla śmiechu (potwierdza to, nieustannie się podśmiewając podczas opowiadania). Żadnego skoku z przepaści na słowo honoru nie było, ale też chyba nie mam postaci, która przeszłaby przez życie/wątek bez „drobnych” przygód, by było różnorodnie. Cała moja gromadka ma nierówno pod sufitem i jest na własny sposób zdrowo walnięta, ale tak ma być (stwierdza z zadowolonym uśmiechem).
F: OMG, ale pytanie haha! Czuję się zbita z tropu, bo nie mam normalnych postaci, ale z drugiej strony czy w swoim życiu zrobiły coś naprawdę szalonego? Nie wiem za bardzo nawet, jak ugryźć ten temat, bo to zależy w dużej mierze od perspektywy danej postaci. Dla Kaviki największym szaleństwem jest się zakochać w bandycie, gdy ma się bogatego narzeczonego, który opłaci jej badania. Namir obecnie pocałował, bez słowa wstępu, Leilę, która ma go jedynie za przyjaciela i na myśl jej nie przyszło „coś więcej”. Jest też bardzo dużo wątków, w których moja postać miała dokonać czegoś epickiego, ale… posypało się. Wygrzeb coś teraz ze swojej pamięci, to jest wyzwanie! Duży potencjał ma z pewnością Ruu, jej zachłanność na pewno szybko odbije się czkawką Veryvinowi. Na ten moment najbardziej absurdalne działania podejmowały na pewno Niviandi oraz Wiladye. Syrenka jest w sobie po uszy zakochana i jest w stanie powiedzieć komuś wprost, że jest brzydki, nawet wisząc jednym palcem nad przepaścią. Powiedzenie najemnikowi, że jest łachmaniarzem? Nie ma sprawy. Potraktowanie przyjaciółki, jak służącej, bo nie płynie w niej błękitna krew? To tylko szczerość. Ścięcie zabójczo pięknych i długich loków, gdy wygląd to 99% twoje prestiżu dla ratowania życia i to przeskakując nad wyrwą? Chyba jednak życie to ten mierny 1%, dla którego to zrobiła, a umówmy się – syrena, która jest rozpieszczona księżniczka kiepsko radzi sobie w ekstremalnych sytuacjach. Wiladye za to… Nie za bardzo widzi coś złego w tym co robi? Ostatnio uwolniła się z trzema innymi centaurami z klatki, dwie kopytne apelowały o szybka ucieczkę bez zabijania, ale propozycja by jednak zabić porywaczy by ich już nigdy nie spotkali… Pestka. Wil poderżnęła gardło śpiącemu strażnikowi i wzięła sobie włócznię, a teraz okłamała dzikie plemię, że jest ich boginią. A ma tylko szesnaście lat…

H&K&S: Wszystko zależy od punktu widzenia, ale chyba rzeczywiście można powiedzieć, że wszystkie postacie to jedno cudowne szaleństwo. Ale mówiąc już o historiach… Marzy wam się jakieś konkretne wydarzenie w wątku?

C: Chyba po raz pierwszy odmówię odpowiedzi (uśmiecha się, w założeniu przepraszająco, ale wychodzi trochę niecnie). Wszyscy, z którymi piszę wiedzą, że nie planuję zbyt wiele do przodu [lub nie planuję wcale (śmiech)], losy obmyślając właściwie z posta na post. Czasami jednak zdarza się, że w wyniku jakiejś sytuacji, splotu wydarzeń, konkretnych bohaterów, albo nawet prywatnych rozmów na gg, wyklaruje się potencjalna sytuacja, która wywołuje u mnie tryb kota, czyli „OMG, chcę!” Ale nawet wtedy jest to luźna koncepcja, którą wplatam przy możliwej sytuacji, jeśli pasuje, lub modyfikuję ją w jakiś „mniej więcej plan”, ale to nigdy nie jest nic nie do ruszenia. Poza tym niemal zawsze wymaga to jakiejś reakcji drugiej strony, a ja stawiam na spontan i nie mówię żeby w następnym poście zachować się tak i tak. To jest bez sensu, równie dobrze mogłabym sama sobie pisać wtedy opowiadania, by spełniać własne zachcianki, a czarem pbf’a jest właśnie to, czego nie można przewidzieć. Ale owszem, mam kilka rzeczy, które chciałabym, by się zdarzyły w niektórych wątkach, ale obawiam się, że muszę tutaj zasłonić się tajemnicą i co najwyżej zachęcić do czytania niektórych. Nie chcę nic zdradzać, bo nie wiem czy się uda, a jeśli tak, to czy w takim kształcie, w jakim istniał ten pomysł na początku, albo czy zwyczajnie mi się to nie odwidzi. Poza tym zawsze ciekawiej natknąć się na coś wyjątkowego nie spodziewając się tego, niż dostać to podane na tacy, proszę was więc o wybaczenie (uśmiecha się). Tego jednak, co chciałabym dla wszystkich moich postaci, to pasjonujące wątki, które pozwolą im się rozwinąć, wykazać i bawić. Nawet jeśli przewija się u mnie jakiś wątek dramatu, romansu lub horroru to i tak zawsze stawiam na komedię. Ma więc być śmiesznie i cudownie (kończy z zadowoleniem).
F: Bardzo nieładne pytanie (macha palcem na H&K&S uśmiechając się podejrzliwie). Oj oczywiście, że bym chciała by niektóre zdarzenia miały miejsce! https://scontent.fwaw7-1.fna.fbcdn.net/v/t1.15752-9/42261149_936779683178964_1675785914074267648_n.jpg?_nc_cat=101&oh=1e96249f7e6f8c38dbe98b95b3d0af55&oe=5C1F6F40Już miałam kilka wątków, które rozpadły się i musiałam wszystko zaczynać od nowa, ale bardzo zależy mi na konkretnych zdarzeniach, bo to popchnie fabułę moich postaci do przodu. Nie chcę za dużo zdradzać, bo co to za frajda wówczas z pisania? O niektórych rzeczach mogę sobie luźno pomaaaaarzyyyyć (głową wskazuje Calli na Namira), albo liczyć na więcej wątków z pewnymi bohaterami… (zaczyna się śmiać). To tak pół żartem, pół serio~ Wyznaje jednak zasadę wyznaczania sobie pewnych punktów do zrealizowania, a jak już do tego dojdzie dokładnie… Cóż, nie jestem w stanie przewidzieć ruchów współwątkowicza, ale ani trochę mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie! Wiele pomysłów, albo na przykład połączeń wspomnianych przeze mnie punktów, powstaje dzięki spontaniczności lub tez daje mi motyw do dobrego rozwinięcia akcji. Uwielbiam to uczucie zamurowania, gdy czytam czyiś odpis i mi się oczy błyszczą, bo dzięki drugiej osobie wpadłam na genialny pomysł. Tutaj zdradzę, chociaż pewnie Callisto nie jest tego aż tak bardzo świadoma, że tak powstał motyw rodzinny Ramii z wątku Niviandi, gdzie w pewnym momencie uzdrowicielka (Ramii) mówi, że Mathias jest podobny do jej brata. No po prostu cudo! Idealny pomysł by wykorzystać go dalej! Stąd też właśnie, jak się okazuje, to brat lekarki miał poślubić niegdyś Niviandi. Jakże pięknie to wyszło! U-WIEL-BIAM. To co jednak bym chciała by na pewno miało miejsce, a nie jest też wielką tajemnicą, to spotkanie Skowronka i Pliszki. Tego wątku niezmiernie nie mogę doczekać, napawam się to myślą, choć nie mam na ten moment żadnego pomysłu na to, o czym by ten wątek w ogóle miał być. Wraz z bliźniaczką parką napawam się tym momentem, gdy oboje dowiadują się o tym, że są dla siebie rodzeństwem. Mrrr! Nie wiem czy kiedyś do takich zdarzeń dojdzie, ale lubię o nich myśleć. Pobudza to moją wyobraźnie, zdecydowanie! Och, no i oczywiście zapowiada się gorący wątek Oswalda z Niviandi, na to spotkanie chyba nie tylko ja czekam… I oczywiście chciałabym, by drogi Shantti i Dżari znowu się ze sobą połączyły <3 Mogłabym naprawdę długo wymieniać, ale nie psujmy sobie niespodzianek…
A Cedr… Cedr to już w ogóle czeka na swoją wielką chwilę hahaha! Powiedzcie, kto jest ciekawy kiedy satyr rozpocznie swoją przygodę? Kto będzie miał jako pierwszy zaszczyt wziąć udział we wspólnym wątku z rogatym przyjacielem natury? Obstawiajcie!*

H&K&S: Na koniec, czy jest coś co chciałybyście powiedzieć naszym wiernym czytelnikom i użytkownikom?

C: Tak! Korzystając z okazji, że ktoś to czyta (i pokonując ten strach przed publicznymi „przemowami” o.o), chciałabym Wam wszystkim podziękować za to, że jesteście na Granicy i pomagacie tworzyć ją taką, jaka jest. Bez użytkowników forum jest jedynie pustą stroną. Piękną, dopracowaną, o bajecznej historii, ale brakowałoby tam ludzi, z którymi można by to dzielić. Dziękuję, że jesteście, że piszecie, że macie pomysły, że odzywacie się do nas ze swoimi wątpliwościami, pytaniami i też bezinteresownie miłymi słowami. Cieszę się, że jesteśmy zgrani, że nie ma konfliktów i że wszyscy sobie wzajemnie pomagają. Cieszę się, że forum jest aktywne i się rozwija, a wątki, które mają tu miejsce są nie raz piękniejsze niż najpopularniejsza książka. Dziękuję, że poświęcacie swój czas i odkrywacie rąbka tajemnicy o sobie, często decydując się podzielić czymś poza informacjami o postaciach, które odgrywacie. Że wspieracie nowych i siebie nawzajem. Że zawsze ktoś jest, do kogo można się odezwać i Granica prawie nigdy nie jest pusta. Chcę Wam powiedzieć, że jesteście fantastycznymi ludźmi i mam nadzieję, że znaleźliście tutaj to, czego szukaliście, czy to ucieczki od świata, czy nowych znajomych, czy zwyczajnie miejsca by się wypisać i wylać nadmiar wyobraźni z głowy. Jesteście niesamowici i tak bardzo chciałabym Wam poświęcać jeszcze więcej uwagi i czasu niż mam. Zawarłam tu przyjaźnie, które mam nadzieję że przetrwają poza Granicą jeszcze długie lata. Cieszyłam się, że jestem częścią tej społeczności będąc użytkownikiem. Byłam zaszczycona, gdy zostałam moderatorem i jestem niesłychanie dumna, że Niara i Frigg dały mi szansę być administratorką i dać z siebie jeszcze więcej. W ogóle uważam, że Niara i Mer odwalili taki kawał roboty z forum, że nie mam słów, by opisać jak wiele dało to mi i pewnie również innym. Granica stała się moim drugim domem. Dziękuję naszym Donosicielom za to, co robią, rozwijając forum jeszcze bardziej, poświęcając swój czas, by przybliżyć Wam już nie tylko wątki, których przecież nie da się wszystkich przeczytać, ale też postacie i ludzi, którzy są jednymi z nas. W ogóle mam napływ miłości i chyba pokonałabym moją aspołeczność, żeby Was wszystkich wytulać, zanim schowałabym się za jakąś poduszką (szaleństwo w oczach). Dobra, za różowo się robi, meh (szaleństwo gaśnie). Ściskam Was wszystkich. Dzięki, że jesteście. Bądźcie dalej. I w razie problemów, forumowych lub prywatnych, walcie jak w dym, powinnam być na GG.
Avatar użytkownikaF: Calli ugościła Was taką końcową przemową, że nie wiem, co mogłabym od siebie dodać! Od czego by zacząć, może też od podziękowań? Cieszę się, że tu jesteście. Wszyscy, każdy z osobna i co do joty, nawet jeżeli nie jesteście aż tak aktywnymi użytkownikami, może jedynie piszecie w wątkach i nie zaglądacie na SB to jednak tu jesteście. Trochę skryci, ale nie ma osób bez znaczenia. Również kieruję te słowa do naszych bardziej aktywnych użytkowników oraz moderatorów. Chciałabym aby każdy o tym pamiętał, bo przecież dajecie tę cegiełkę od siebie i budujecie coś tak wielkiego oraz pięknego – cudowne opowiadania, dzielicie się niewyczerpanymi pokładami wyobraźni, ćwiczycie swój własny kunszt, jesteście autorami niepowtarzalnych cytatów (nasze perełki!), ale i nie tylko. Budujecie samych siebie, kreujecie się, wyrażacie, jesteście tu wolni. Pamiętajcie o tym, bo choćby nie wiem, co by się działo to ja zawsze postaram się Was wesprzeć. Będę stała za Wami murem jeżeli świat zacznie się walić w Waszych oczach. To nie jest tak, że administracja może wszystko. To jest tak, że dzięki Wam możemy wszystko i chcę żebyście tę podobną ideę kierowali wobec samych siebie. Napędzajcie się nawzajem, doceniajcie i bardzo mnie cieszy, że tak się ze sobą dogadujecie i szanujecie. Uwierzcie mi, kamień z serca spada na myśl, że tylu z Was wspiera się nawzajem. Odwalacie kawał dobrej roboty.
Mamy użytkowników z pięknymi duszami, ale także szczególną uwagę chciałabym w tej jednej chwili poświęcić moderacji, która wycina kawał swojego czasu prywatnego na doskonalenie forum. Jako admin czasem trudno pogodzić mi życie prywatne z Granicą, ale sądzę, że podobnym problemem wzmagają się nasi modzi. Mam nadzieję, że zawsze tu będziecie i że te opowieści będą toczyć się dalej. <3
Pragnę również sama podziękować Niarze i Merowi, bo nie ma na świecie nikogo z takim łbem by stworzyć dobrze funkcjonujące i rozbudowane forum <3

Tak oto wygląda świat według Callisto i Frigg. Widziane ich oczami forum to niesamowity, żyjący i ciągle zmieniający się organizm. Dzięki ich poświęceniu, serdeczności i ciągłej uwadze jesteśmy w stanie korzystać z dobrodziejstw, jakie oferuje Alarania i wędrować po niej bez przeszkód. W imieniu wszystkich użytkowników: Dziękujemy Wam!

Niespodzianka~

*To nie żarty. Zgłaszajcie propozycje do Kerhje na PW, a gdy Cedr zacznie pisać, najlepiej przewidujący jasnowidze (lub stratedzy ;p) dostaną nagrodę od Frigg – narysowany przez nią samą fan art dwóch grających ze sobą postaci zwycięzcy.

Hashira, Kerhje i Satharin

 

 

Donosiciel #15

Dzielni wojownicy i wytrwali robotnicy!

Corporal Medhold had small problem. He vomited on to shoes of the Baron. No worries, it's only peeling potatoes for the next three years.

 

 

 

Dzisiaj, by zwiększyć zapał klasy pracującej i ucieszyć oczy szlachetnej gawiedzi, przedstawiamy Wam najnowsze wydanie Donosiciela! Podglądacze wszystkich krajów, łączcie się!

Szepczący las

Samiel uratował jej życie i pokazał, że nie zawsze musi być na dole łańcucha pokarmowego, ucząc Leilę lepiej walczyć (i przy okazji skradając kawałek jej serca). Namir jest jej najlepszym przyjacielem (oraz właścicielem innej części dziewczęcego serca), z którym spędziła całe dzieciństwo, a teraz spotkała po latach, wpadając z radością w znajome objęcia. Radości ze wspólnego podróżowania w gronie najbliższych jej osób nie byłoby końca, zwłaszcza w beztroskiej atmosferze przygotowań do festynu w elfiej wiosce, gdzie wróży się Zabójcy z dłoni i plecie Rudej dreda! Oczywiście gdyby nie drobny incydent, gdy Namirowi uczucia nieco wymknęły się spod kontroli i na oczach wszystkich pocałował swoją przyjaciółkę, i to zdecydowanie nie w policzek! O rety, rety… Lisołak niespecjalnie się tym przejął, raczej z siebie zadowolony, dziewczyna ma chaos w głowie i sercu, a małomówny skrytobójca, jak zawsze nie zdradził się żadną reakcją, ale delikatnym gestem dał Leili znać, że powinni porozmawiać. Powinna się bać?”

~Callisto

Ktoś mógłby zapytać też…

“ Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość? Spokojne i sielankowe życie w wiosce elfów, gdzie drzewa ozdobione są bukietami rozmaitych kwiatów? Wyobraź sobie, muzyka otula Cię barwnymi dźwiękami i koi Twoje zmysły. To ona wyzwala nasze wewnętrzne pragnienia… Wszystko wydaje się być czyste, klarowne…
Choć znajdują się w krainie po brzegi ociekającej pięknem to niestety Leila nie miała na tyle farta, aby w jej sercu zagościł spokój. Wręcz przeciwnie, dawny przyjaciel, a dokładniej Namir, zdobywa się na odważny gest, którego nie jest w stanie pożałować, chociaż tym samym ściąga kłopoty na lisicę. Nagle ich znajomość nabiera nieco innego tonu, wszak pocałunek to nie mała rzecz! Trochę… tak troszeczkę przekraczająca pewne granice. Teraz zmiennokształtną czeka poważna rozmowa z Samielem, który wszystko widział. Czy będą w stanie się porozumieć?
Pytanie tylko kto z kim, bo Namir decyduje się na powiedzenie prawdy o sobie, która… przekracza jego możliwości. W obawie przed wpadnięciem w szał oddala się od dziewczyny zostawiając ją jedynie z miernymi informacjami, które nie wróżą nic dobrego. Jak długo będą w stanie wszyscy ze sobą podróżować?”

~Frigg

Równiny Theryjskie

“Drogi losu lodowego elfa Calathala i dhampirki Fikirii połączyły się, gdy oboje zgłosili się do tajemniczego (i starego) zleceniodawcy, jako osoby ochraniające go w trakcie podróży i poszukiwań równie tajemniczego skarbu. Spokój ich podróży został zakłócony bardzo szybko, gdyż niedługo po wyruszeniu z miasta, napadła na nich grupa bandytów, z którymi musieli walczyć. Niespodzianką okazało się też dołączenie do nich trzeciej osoby – mężczyzny o imieniu Morrun. Ten znał się dłużej ze zleceniodawcą i wyprzedził ich, żeby przeprowadzić zwiad. Poza tym sam starzec-zleceniodawca mówi im tylko tyle, ile uważa, że powinni wiedzieć (czyli naprawdę niewiele), co może przełożyć się na niezbyt owocną współpracę… Tak w ogóle, to kim jest ten człowiek? I czym może być skarb, który tak bardzo chce odnaleźć?”

~Samiel

Jadeitowe Wybrzeże

„Poduszka z niedźwiedzia, rumieńce, zbliżający się zmierzch i rozstanie. Kiedy Alia budzi się z dwoma zwierzakami przy ciele, rozsądek zdaje się wracać i każe już myśleć o dalszej drodze. Po makabrycznych wydarzeniach na plaży z pewnością każdemu przyda się odpoczynek. Szczególnie rannym, rozmarzonym i nieufnym. A jako, że zmierzcha to i odwagi przybywa. Pewnych rzeczy przecież nie wypada proponować damom w świetle słońca… Na przykład transportu na własnym, niedźwiedzim grzbiecie. Jak długo niewidomej i wojownikowi dane będzie jeszcze cieszyć się swoją obecnością?”

~H&K&S

Ziharria wraz z Øra zdołali w końcu opuścić gwarne uliczki targu, na którym można kupić wszystko – nietypowa prezencja przemienionej zdecydowanie nie ułatwia uporania się z szokiem kulturowym, z którym zmaga się przekonana o swej boskości istota. Dwójka trafiła na samo wybrzeże, gdzie chciała się nacieszyć chwilą spokoju. Jednak los układa się w tak dziwny sposób, że olbrzym wraz z karzełkiem natrafili na miejsce, gdzie odpoczywa rodzina Nutrii. Dziwny, bo „świętokradca”, któremu Ziharria przed chwilą zabrała zwój z jej rodzinnych ziem, okazuje się być jej bratem. Dosyć niezręczna sytuacja… szczególnie, że nie wygląda na to, aby braciszek był pełen wyrozumiałości. Czy nieznająca języka przemieniona zdoła dostosować się do nowej sytuacji? Czy smokołak będzie stanowczo bronił swojej nowej podopiecznej, czy też postanowi nauczyć jej nieco odpowiedzialności? No i najistotniejsze – czy Nutria wraz z Ziharrią założą ruch obrony wysokich inaczej – czytaj: zaprzyjaźnią się?!”

~Dérigéntirh

Równina Drivii

„Zajrzyjcie do rozświetlonego ciepłym blaskiem ognia wnętrza karczmy, a znajdziecie tam przepis na jajecznicę z kiełbasą i grzybkami w wykonaniu upiora Kolindara! Aż ślinka cieknie! Mężczyzna roznosi pyszności, a karczmą „Pijany alchemik” zarządza energiczna Marianne. „Moja kuchnia, twoją kuchnią” mówi rudowłosa, wręczając pracownikowi medalion, który wskaże mu lokalizację potrzebnych naczyń i ingredientów. Czy można sobie wymarzyć lepszą szefową?”

~H&K&S

Góry Druidów

“Ach… Niviandi… Piękna syrena, która… została porwana przez swojego ex narzeczonego. Wielką trójkę rozdzieliła tajemnicza mgła. Aurea dzięki skrzydłom już dostała się na tajemniczą banderę wyłonioną ze świata duchów, zaś Mathias skutecznie bronił złotowłosej księżniczki rozkwaszając nos myśliwego na kwaśne jabłko. Teraz jednak musi szybko działać wraz ze skrzydlatą fellerianką, bo gdy narzeczony poślubi syrenę zdobędzie wielką moc i nieśmiertelność! Muszą coś szybko zrobić! Tylko co… i jak? I dlaczego Niviandi nagle stała się Laufey?”

~Frigg

Thenderion

“Thenderion to miasto krasnoludów, ludzi i… bogactwa! Wymarzone miejsce na spotkanie się z niedoszłym małżonkiem i niedoszłą małżonką. Ona niemalże do cna okradła go z bogactw, on pozbawił ją siły oraz przyjemności, jaką czerpała z grzejącego ją po południu słonka. Veryvin już znalazł sposób na odzyskanie pieniędzy. Wykupił kopalnie, w której mieszka złowroga bestia… jaką podobno złowił, zaś Ruu poluje na nemorianina z ukrycia… Tylko dlaczego wraca rankiem do gospody, w której spał? Coś przegapiła?! A niech to! Jeżeli jesteście ciekawi, co też jest w stanie zrobić smok dla kryształów zajrzycie do kamiennego królestwa!”

~Frigg

Pustynia Nanher

„Kapłani wyruszają na pustynię w poszukiwaniu Szalonego Skryby. Mają przebiegły plan jak wymienić duchowy zwój na słowa Krwawej Matki, zakładający jedynie taki drobiazg, że kolekcjoner faktycznie będzie szalony. Prowadzą ich wskazówki wieszczki, która skutecznie wyprowadziła Hashirę z równowagi. Ich droga wiedzie do oazy – jednej pełnej życia, a drugiej wyschniętej. Sevirona dręczą złe sny, a dziewczynę religijne rozterki. Co będzie, gdy dotrą na miejsce w takiej rozsypce? Czy po drodze będą w stanie uleczyć siebie nawzajem?”

~H&K&S

Serenaa

“Przed wizytą u sędziny Mirul, trzeba jeszcze tylko odnaleźć nieco informacji na temat tuneli wykorzystywanych przez sektę. Z pomocą zjawia się skryba, zatrudniony chwilowo do naprawy okna wybitego wcześniej przez… pewnego złodzieja. Biedak będzie miał teraz kolejne do klejenia. Lepiej mu jednak nie mówić, kto je zepsuł, skoro tak chętnie angażuje się w pomóc, marząc o karierze gwardzisty ścigającego wandali wybijających okna. Nie chcąc zaś studzić jego zapału i wiary w stróżów prawa, Escrim pozwala mu wyruszyć wspólnie do sędziny… Na której wizytę będzie trzeba nieco poczekać. Ale czego można się było spodziewać, odwiedzając w nocy kobietę ceniącą wyżej cielesne dary, niż złoto?”

~H&K&S

„Po przebyciu przez straszliwe mokradła pełne mokrości, Wega oraz Lexi kontynuują wędrówkę w kierunku wybrzeża, chcąc jak najszybciej spotkać się z załogą trytona. Droga jednak okazuje się nieco trudniejsza, niż zakładali, gdyż niespodziewanie zostają zaatakowani przez grupę napastników! Sytuacja wygląda niezbyt ciekawie… dla agresorów! Po uporaniu się z nimi, dwójka odkrywa prawdziwą tożsamość napastników – łowcy niewolników! Właśnie wieźli towar w kierunku miasta umarłych. Na szczęście jednak dla Tiera oraz jego nowej, syreniej siostrze w klatce, zostają uratowani. Choć dalej trzymani w klatkach! Dobrze przynajmniej, że teraz jadą w dobrą stronę – ku morzu! Czy podróż dalej będzie tak uciążliwa dla kociej części ekipy? Jakie stosunki nawiąże tryton z syreną? No i czy kociaki zdołają sporo narozrabiać?”

~Dérigéntirh

Szczyty Fellarionu

“Kavika ma wziąć ślub, ale zamiast przymierzać suknie tkwi w lesie próbując uratować faunę i florę nad wodami Rapsodii. Istnieje jeszcze jednak jedna przeszkoda, której trzyma się bardzo blisko… Panterołak, bandyta o imieniu Yastre. Ojciec nie będzie zadowolony, że jego córcia wplątała się w potworny konflikt, gdzie ryzykuje życiem. Zagajnik jest teraz dla niej najważniejszy, choć miejsce to jest magiczne… i niebezpieczne. Pozbawia przybyłych wszelkich złych wspomnień… a nawet dobrych i pozostawia jedynie pragnienia. Czy oprą się tej pokusie i zechcą zachować swoją pamięć? I czy uda im się zwyciężyć w ciężkiej walce ze zmiennokształtnymi?”

~Frigg

Wyjazd do miasta, w którym magia jest zakazana, wojownicy nieustannie odpierają fale potworów, a sama metropolia jest dość ksenofobiczna i homogeniczna, to nienajlepszy pomysł na wycieczkę krajoznawczą dla odmieńca. Skąd mogła jednak o tym wiedzieć Mana, harpia która zna tylko trochę Wspólnego i ani krzty tutejszych zwyczajów? Pobyt w Rododendronii szybko zmienił się dla niej w bardzo… nieprzyjemną sytuację (podobną do takich, gdy Warszawiak zapuszcza się za bardzo w głąb poznańskiego Dębca). Wyciągnięta z niej jednak została przez Taurosa, który choć wielki i twardy, nie mógł patrzeć z założonymi rękami na cierpienie naturianki. Teraz dziewczyna ma czas na wydobrzenie, ale co dalej stanie się z ptasią dzieciną? Miejmy nadzieję, że da sobie radę w tym nieprzyjemnym dla niej środowisku…

~H&K&S

Meot

„A więc nie ma schematu, którym podążyliby książę i ochraniająca go najemniczka. Wyłamali się z niego, a właściwie schemat spłonął w ogniu Meot. Standardowo tylko szukające winowajcy oczy skierowały się na zbyt pewną siebie Sherani. Niewinną. Książę zawalczył o swoje – zabijając ludzi pragnie zdjąć z siebie klątwę, a swym niepozornym licem nie musi się liczyć z niebezpiecznymi konsekwencjami tych czynów – te zrzuca na barki swej niedawnej towarzyszki, która ratuje się ucieczką z miasta. Jemu pozostaje kwestia moralności. Moralności, którą definiuje sam. Cóż, czasu na rozmyślania będzie na pewno dużo. Vertan również opuszcza miasto, lecz co zamierza dalej? I czy jego działania naprawdę poskutkują zdjęciem klątwy?”

~H&K&S

„Dotychczas uwięzieni na magicznej arenie, pozbawieni kontroli nad własnym losem, ciałami i często morderczymi instynktami… Wydaje się, że w końcu udaje im się przejąć panowanie choć w niewielkiej części. Wychodzi wręcz pouczająco – czasem trzeba odstawić na bok pychę i zacząć działać razem. Tylko dzięki temu złodziejowi, zabójczyni i dumnej mrocznej elfce udaje się wspólnie przeanalizować swoją beznadziejną sytuację, zaplanować ucieczkę… i zacząć działać. Atak. Atak przeciw atakującym magom. Grzesznicy nie przyjmą kary bez sprawiedliwego sądu. Jane osłabia magów stawiając czoła powracającemu cały czas z martwych wrogowi, Ferren w legendarnej wręcz scenie niespodziewanie wykazuje się odwagą i atakuje resztę, a Eldrizze wykorzystuje sytuację, by zacisnąć zęby i wymierzyć cios najważniejszemu z magów. Zaklęcie, które ich więzi zaczyna kruszeć w posadach. Czy szala nareszcie przechyli się na stronę naszych bohaterów? I czy wszyscy wyjdą z tego cało?”

~H&K&S

Arrantalis

„Uliris okazało się pięknym miastem, choć z pewnymi… problemami. Natanis, wysłannik samego Najwyższego oraz królowej wysp, wraz z Arielą, paladynką, która uratowała duchowi skórę, nareszcie zaczynają zabierać się za dokładniejsze przyjrzenie sytuacji. Na pierwszy cel poszły koszary – w końcu kiedy niebianie znikają na ulicach, to oznaka, że warto sprawdzić skuteczność straży miejskiej! Wizyta bez wątpienia przebiega… dosyć nudnie. Natanis siedzi w papierach, podczas gdy otruta Ariela stara się walczyć o życie. Brzmi jak nie najgorsze rozpoczęcie pracowitego tygodnia.”

~Dérigéntirh

Hashira, Kerhje i Satharin

Donosiciel #14

Drodzy smakosze alarańskich pyszności!

https://i.pinimg.com/564x/a2/25/bc/a225bc6fc0830d879060d5cc2b90ad9a.jpg

Dzisiaj mamy dla Was koszyczek pełen niesamowitości, niespodzianek i niepokojów. Wśród nich kuszący niczym czerwone jabłko wątek Kinalalego i Rubinento, orzeźwiająca jak jasne piwo historia Jespina i Lasoty, słodko-kwaśne uczucie między Alią i Buą, i mroczna, gorzka tajemnica odkryta przez lorda Fobosa. To i o wiele więcej w najnowszym wydaniu Donosiciela. Smacznego.

Menaos

“W okolicach Menaos dochodzi do niezwykłego wydarzenia – Dérigéntirh wraz z Sanayą decydują się wykorzystać znalezioną poszlakę – pomimo pewnego oporu ze strony alchemiczki – do odprawienia rytuału, dzięki któremu nareszcie uda się odnaleźć złodzieja; tego, który na początku ich znajomości wkradł się do mieszkania kobiety! Magia nie jest najbliższą przyjaciółką Sanayi, ale nawet ktoś wprawiony w tajemnych arkanach mógłby być zaskoczony tym, co takiego ujrzał. Wygląda na to, że swego czasu smok lubił sporządzać makiety, jednak ta służyć miała za swoistą mapę dla zaklęcia. Zaklęcia, które zlokalizowało o dwie osoby więcej, niż powinno – osoby, wokół których ciągle krążą myśli kogoś z tej dwójki… Czy zaklęcie pomimo pewnych trudności zadziała? Kim okaże się być tajemniczy złodziej i czy uda się naprawić przynajmniej część poczynionych przez niego szkód, czy też pozostanie wymierzenie mu sprawiedliwości? No i najważniejsze – dlaczego? Wygląda na to, że odpowiedzi czają się tuż za rogiem…”

~Dérigéntirh

Danae

“Po rozstaniu z Funtką Kinalali wyruszył na poszukiwanie miłości. Jego droga zaprowadziła go do Danae, gdzie razem z Fiorą i dwiema uroczymi baletnicami zgodził się na okazjonalne odwiedzenie tanecznego przybytku. W tym samym mieście, goszcząc u podejrzanie przyjaznego Barabasza, miejsce zagrzał również Rubinento, tryton i autor walentynki, która tak chwyciła maie za serce. Naturianin zaczął szkolić się w sztuce uwodzenia. Czy ścieżki tych dwóch mężczyzn w końcu się splotą? Czy poeta odnajdzie swoją prawdziwą miłością? Jak zareaguje, kiedy przyjdzie mu skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistością?”

~H&K&S

Równiny Theryjskie

“Okoliczności potrafią decydować o wszystkim; kiedy Sarpedon kładł się spać w jeziorze, nie podejrzewał, że za poduszkę służy mu artefakt, którego pożąda pokusa Ayeesha. Bo jak najbardziej kulturalnych negocjacjach – przecież żadne z nich nie jest jakimś zabijaką! – tryton wysunął zaskakujące warunki: żąda tygodnia spędzonego z piekielną. Doszło do wymiany – artefakt za zakładnika i dwójka się rozeszła, każde w swoją stronę, aby pojawić się potem na umówionym miejscu. Sarpedon dotarł tam pierwszy, oczekując na pokusę, zastanawiał się, czy ta przypadkiem zdecyduje się nie pojawić – jego wątpliwości zostały rozwiane przez nadzwyczaj efektowne wejście. Teraz pokusa tylko czeka na życzenie trytona, któremu tak bardzo brakuje człowieczeństwa.”

~Dérigéntirh

Elfidrania

“Podczas kiedy Vaela wraz z Ariatte szaleją na parkiecie, padają na ziemię i grają w zabawne gry, Caitriona z pewnością przeżywa magiczne chwile – i nie chodzi tutaj o kozią magię, która zdaje się wywracać na głowę wszystko w pobliżu satyrki. Błogosławiona bowiem wraz z pewnym szlachetnym rycerzem uciekają chyłkiem z karczmy, aby popatrzeć niewinnie na rzekę. Zaraz po tym, jak się pocałowali! Z pewnością dwójka przechodzi teraz wspaniałe momenty, ale czy Vaela, która zobowiązała się strzec Caitriony, nie dostrzeże tej nieobecności i nie postanowi zorganizować ekspedycji ratunkowej? Cóż… pewnie byłoby szkoda. Chyba dla zakochanych będzie najlepiej, jeżeli Ariatte okaże się równie ognistym towarzystwem, na ile sugerowałaby na to jej magia.”

~Dérigéntirh

Jadeitowe Wybrzeże

„Motywująca przemowa poety niestety pozostaje sztuką dla sztuki, choć może to dzięki niej jej adresat znów dumnie staje na nogi… a może to zbliżające się zagrożenie? W każdym razie nie można zaprzeczyć, że tylko jeden jest kapitan… No właśnie, tylko który? Zbliżający się do portu statek piratów zmuszony jest zastosować szybki kamuflaż. Kapitanem zostaje Hugo, a Jespin z Lasotą zajmują się brudną robotą. Taką o zapachu ryb, kapusty, ale z ukrytym błyskiem lazurytów, które za wszelką cenę trzeba ukryć. Czy leoński patrol (niewrażliwy na kunszt węzłów i małpek) da się nabrać na te sztuczki?”

~H&K&S

„Zrobiło się niebezpiecznie. Zrobiło się tkliwie. Choć jeszcze przed chwilą niedźwiedziołak przeraził niewidomą do granic wytrzymałości, teraz potulnie siedzi w swej zwierzęcej formie pod jej czułą dłonią. Jak wiele cierpliwości będzie mieć Alia? I dlaczego ten włochaty stwór tak bardzo zarzeka się, że nigdy by jej nie skrzywdził? Uczuć nie sposób zrozumieć. A więc jest groźnie, czy miło?”

~H&K&S

Turmalia

„Kiedy miasto po raz kolejny jest ujściem, sceną i widownią owoców niepohamowanej fantazji młodego geniusza, do miasta przybywa kolejna artystka zmuszona zderzyć się (dosłownie i w przenośni) z jego wizją świata. Młoda Funtka przyjeżdża (wraz z całą świtą, w końcu kto by ją puścił samą) i rozpoczyna w Turmalii życie jako pomoc domowa starszego małżeństwa. W wolnych chwilach jednak nie zapomina o pasjach i nauce. Dobrym na nie czasem są wczesne poranki, kiedy leniwe miasto dopiero myśli o szykowaniu się do kolejnego dnia. W ten sposób znów spotyka jego – raz na nią wpadł (niezdara jedna), a teraz wymógł na niej oddanie miejsca na pustym przecież moście. W ten sposób zaczyna się znajomość – on szkicuje nowego żurawia, ona uczy się zaklęć. On nagle zmienia strategię i proponuje jej gruszkę, ona nie zamierza dać robić z siebie żartów. To na pewno tylko żarty, więc oddawaj koszulę, skoroś taki mądry, Fabio.”

~H&K&S

Demara

“Niektóre tajemnice powinny zostać ukryte, a przynajmniej tak może się wydawać, patrząc na reakcję lorda Fobosa. Mężczyzna wcale nie jest zachwycony swoim odkryciem – córka jego zmarłej siostry jest członkinią sekty, która przyzwała do Demary demona odpowiedzialnego za ostatnie morderstwa. Teraz wampira i jego podopieczną czeka dopięcie śledztwa na ostatni guzik. A gdy tożsamość pozostałych przy życiu kultystów wyjdzie na jaw, przyjdzie czas na ostateczną rozgrywkę.”

~H&K&S

Valladon

“Gdy kobietę ponoszą emocje najlepiej unieszkodliwić ją kołem zębatym. Niestety sposób ten nie cofa tragicznych następstw tego, co już się wydarzyło. Utarta nad sobą kontroli Camelii nie tylko wywołała chaos na sali balowej, ale i pozbawiła życia jednego z gości. I choć to zaraz do niego wraca, dzięki magicznej ingerencji byłego ukochanego (i znienawidzonego zarazem) przemienionej, to sytuacja wciąż jest ciężka. Diabeł zostaje okrzyknięty bohaterem, przemieniona potworem. Nie potrafi poradzić sobie z własnymi emocjami. Prosi swego piekielnego towarzysza, by ten zabił prowokatora wszelkich problemów – byłego ukochanego. Lecz jednocześnie… Czy życzenie naprawdę ma zostać spełnione?”

~H&K&S

Góry Druidów

“Po tym, jak Ognaruks poradził sobie z poprzednią zagadką w stylu samego Aleksandra Wielkiego, smok wraz z dwójką niewiast kontynuują wędrówkę przez podziemne, pełne zagadek i pułapek ruiny, do których wejście – oraz wyjście w jednym – zdaje się materializować jedynie raz dziennie. Następna zagadka jednak okazuje się węzłem niemożliwym do przecięcia, dlatego Astarte przejmuje inicjatywę. W sprytny, pokusi (lecz nie za bardzo) sposób przekonuje niewidomego, niesłyszącego i niewidzącego, aby razem otworzyli dla nich dalsze przejście. Problem w tym, że smok, pokusa oraz okazjonalnie przyłączona do kompanii driada tracą przytomność. Co takiego się stanie, gdy się obudzą? Twórca tego miejsca chyba nie mógł wymyślić czegoś na tyle sadystycznego, aby rzuciło to wyzwanie pupilce Księcia Ciemności i demonicznemu smokowi, prawda?”

~Dérigéntirh

Serenaa

„Podczas gdy kot skacze po głowach i za wszelką cenę próbuje uniknąć ognia, a „śmierć” zajęta jest zbieraniem żniwa i gaszeniem tego samego żywiołu, dwa wozy należące do martwych już napastników okazują się być miejscem innej zabawy. Odkrywa to Lexi, gdy podążając za wołaniem o pomoc zauważa, że niedobrzy, ale martwi już ludzie zostawili kogoś za sobą, nim przystąpili do ataku. W ich wozach tkwi pewna piękna syrena i „farbowany” panterołak Tierõ, od którego uczyć się możemy akceptacji dla losu (jeśli ktoś nie radzi sobie ze stresem, polecamy skontaktować się z tym osobnikiem). Wesoło popijając z ukrytej buteleczki czekają na wybawienie, które owszem – chyba się zjawiło w postaci kotołaczki i owszem – ta znalazła klucze do klatek, ale nic sobie z tego nie zrobiła, tylko wróciła do fajniejszego towarzysza. Czy to tylko przypadkowe spotkanie? Czy też Wega będzie miał na głowie kolejnego kota? I rybę… ”

~H&K&S

Ekradon

Verden to fajny gość – bije, gdy chcą bić – skarpety trzeba chronić, a za podwójną porcję mięsa lepiej nie płacić. Chyba czas uciekać.”

~H&K&S

Nowa Aeria

“Ugryzienie przez wilkołaka z pewnością jest traumatycznym wydarzeniem – psycholog powinien coś o tym wiedzieć, szczególnie, gdy sam pada ofiarą takowego. Na szczęście Malawiasz, przechodzący bardzo trudne chwile w swoim życiu, może liczyć na opiekę Cętki, która, jako zmiennokształtna, posiada pewną wiedzę i doświadczenie, zarówno w sprawach dzielenia duszy ze zwierzęciem, jak i przy przetrwaniu w dziczy. Jej mentorska opieka nad przemieniającym się wilkołakiem postępuje w spokoju, przerywanym jedynie czasami przez skutki plemiennego wychowania, które jednak są całkowicie zrozumiałe oraz nie stanowią większych problemów. Z pewnością wielu postanowiłoby dać się pogryźć wilkołakowi, aby znaleźć się na miejscu Malawiasza.”

~Dérigéntirh

Szczyty Fellarionu

“Czy można zaufać czarodziejowi, który zatrzymuje czas i jednym skinieniem dłoni pokonuje demona, a przy tym wygląda niczym świeżo upieczony żak? Co prawda jego wiedza na temat demonów jest imponująca (w szczególności dla laika takiego jak Bjornolf), jednak zachowanie chłopaka wydaje się wielce podejrzane. Zwłaszcza gdy błyska nordowi i Avellanie po oczach wiedzą wykraczającą poza możliwości przeciętnego śmiertelnika, bezbłędnie opisując demona, którego ściga wilkołak. Czy wykonanie “drobnego zadania” w zamian za informacje to nadal dobry pomysł czy już zalążek głupoty?”

~H&K&S

Równiny Maurat

“Pamiętacie piękną księżniczkę Maię, porywczego panterołaka Talena, który ją kupił i Sadika, wojownika, który został wysłany by sprowadzić ją do domu? Między mężczyznami wywiązała się walka, która mogłaby się skończyć tragicznie (świetnie wyszkolony żołnierz kontra potężna, kocia bestia) gdyby nie interwencja księżniczki, która w samą porę rozpoczęła negocjacje. W końcu udało jej się obłaskawić zmiennokształtnego, który powrócił do swojego ludzkiego kształtu, tylko po to by ponownie wybuchnąć złością. Jak potoczą się losy tych dwóch mężczyzn, których złączyło zadanie dostarczenia księżniczki Mai w zupełnie różne ręce? I czy znajdą rozwiązanie tej sytuacji pozornie bez wyjścia?”

~H&K&S

Równina Maurat

“Krótka to była przygoda, ale za to jakaż intensywna! Karawana stoczyła wygraną bitwę, jakżeby mogli przegrać mając przy sobie takiego siłacza jak Rufus? Natomiast po bitwie, wzrok Moriettiego zwrócił się ku rozpoznanemu przez niego Kolindarowi. Złożył mu atrakcyjną, dobrze płatną ofertę by wytropić osobę, która stoi za atakiem. Lecz były strażnik nie zgodził się, ulatniając się w przeciwną stronę, z dala od karawany. Jakie będą dalsze losy bohaterów po tym, gdy rozeszli się na szlaku? Cóż, może niedługo się dowiemy.”

~H&K&S

Meot

„Było miło, było śmiesznie, było… Dużo było, ale się skończyło. Źle się skończyło. Coś wstąpiło w uroczego księcia Vertana, ciężko to zrozumieć, jeśli nie zna się jego prawdziwej natury. Trudno się też patrzy na uśmiech pod różowymi policzkami i te drobne dłonie, gdy naraz pokaz fajerwerków zamieniają w piekło. Meot płonie, panie i panowie. ”

~H&K&S

Teravis

“Za mało wybuchów, pościgów i namiętnych romansów? Zapraszamy tutaj! Mamy wszystko poza romansem, ale coś mi mówi, że jeśli wierzchowiec goniącej Crewila i jego załogę Strasznej Pani Zawodowiec jest klaczą, to Skoczek się ucieszy! Nie było o tym co prawda wzmianki, ale hej – tu może stać się wszystko! Balony latają, balony spadają, z balonów skaczą konie z nieszczęsnymi wynalazcami na grzbiecie, a ci wynalazcy jakoś to przeżywają… nieprawdopodobne! I oto Kraina Bezkresnej Trawy (dla Crewila Piekiełko, dla Iru Dom, a dla Meliki zapewne Śliczności) stoi otworem dla wszystkich, którzy chcą popatrzeć na to widowisko!”

~Kana

Dalekie krainy

“Udajcie się razem z nami w podróż do Dalekich krain, gdzie zaskoczy Was ukryty przed niepożądanym wzrokiem… sierociniec. Piękny zamek ze stajniami i ogrodem przypomina ekskluzywną, magiczną szkołę, a jej uczniowie są bardzo wyjątkowi. Zmiennokształtni, wampiry i naturianie najróżniejszych rodzajów i kształtów bawią się razem, uczą i przeżywają szkolne dramaty. Grube mury są świadkami licznych emocji – dziewczynki podkochują się w Aresie, nauczycielu prowadzącym zajęcia w stajni, a chłopcy w Artemis, która pracuje w stołówce. Również Imelda, zwana przez dzieci “Panią kozą”, nauczycielka arytmetyki pada ofiarą silnych emocji, wpadając na Łucję, z którą dawniej łączyła ją bardzo zażyła relacja. Jak rozwinie się ich historia? Co jeszcze czeka dzieci w magicznym sierocińcu panny Imeldy?”

~H&K&S

I to tyle na dzisiaj! Smakowało? Piszcie, czytajcie i szukajcie natchnienia. 😉

Hashira, Kerhje i Satharin

Trójmiasto w szponach magii

Trójmiasto trwało w leniwej, sobotniej niewiedzy, gdy podstępne kreatury mroku, kapłanki, kotołaki i smoki schodziły się ze wszystkich stron, by ukradkiem snuć swoje mroczne plany. Spotkaliśmy się w tawernie zwanej Cybermachina, a nasze przybycie zwiastowała potężna ulewa. Miejsce, przytulne i suche ugościło nas iście fantastycznymi napitkami, które przywracały energię, zarówno tę życiową jak i magiczną. Gdy zebraliśmy się wszyscy w komplecie (a było nas sztuk jedenaście), rozpoczęły się rozmowy na tematy różne. Wkrótce wcieliliśmy się również w zgraję goblinów, które Mroczny Władca zagonił do poszukiwania kawy, a później gwoździ. Była to niebezpieczna wyprawa, pełna szalonych portali, psotnych sukkubów i nieuczciwych handlarzy pragnących oszukać biedne gobliny. Stawiliśmy im jednak czoła z odwagą godną małych, zielonych serduszek, po czym – już w swojej prawdziwej postaci, ruszyliśmy w dalszą podróż.

Podczas spaceru mieliśmy okazję podziwiać gdańską starówkę oraz Czarną Perłę, która właśnie przybijała do brzegu. Naszym następnym celem stała się piwnica lokalu Degustatornia, gdzie siedzieliśmy nad kuflami piwa i cydru, zasłuchani w morskie opowieści Jeremy’ego.

Ci z nas, którzy przybyli z daleka (a było nas całkiem dużo! Niektórzy nawet pod opieką kociej “przedszkolanki”, pojawili się w Gdańsku dzień wcześniej) i postanowili spędzić w Trójmieście noc, zostali wspaniale ugoszczeni przez Cętkę oraz jej ukochanego. Znalazły się tam dla nas kocie uszy, poduszkowy donat, ręcznie robione kwiaty i różne inne cuda. Rozmowy (nie tylko na Graniczne tematy) trwały do późna, aż wszystkich nas zmorzył sen.

(Jeśli wówczas wydarzyło się coś niebywałego, nikt się do tego nie przyznał. W każdym razie wszyscy przeżyli.)

Kolejny dzień najwcześniej odebrał nam jedną z Kronikarek – Hashirę, która chyba jako jedyna w ten sposób nie doznała godzinnego opóźnienia środku transportu. Później włóczyliśmy się jeszcze razem z kolorowymi balonikami w dłoniach, przepychając się pomiędzy magicznymi stoiskami jarmarku i szukając lutni dla naszego barda Tesusila. Później nadszedł czas na kolejne rozstania i Gdańsk w końcu uwolnił się od przedziwnej zgrai goblinów.

Ale z całą pewnością nie jest to koniec historii najazdów granicowych na bezbronne, polskie miasta!

 

„Donat nie pyta, Donat rozumie.
Było świetnie! Mam nadzieję, że w przyszłym roku znów uda się spotkać nad morzem.” ~Cętka

„Trauma przez dzielenie pokoju ze zwierzyńcem. Cętka robi najlepsiejsze naleśniki na świecie i wgl. było fajnie <3 „ ~Tesusil

“Zatrudnię diabła do starcia z powierzchni Ziemi Kart Dżentelmenów.” ~Kerhje

“Oddam prawa do Księstwa Sinsear za pociągi przyjeżdżające na czas. Ale tak poza tym to super było!” ~Satharin

“Tak dużo bram, tak mało czasu… W Gdańsku widziałem najlepsze żurawie w życiu!” ~Conan

„Wpadajcie częściej.” ~Jeremy

Wasi oddani Donosiciele: Hashira, Kerhje i Satharin 🙂

Donosiciel #13

Podglądacze, podglądajcie! .

Niespodzianka! Nowinki piątkowe, taki mały pakiecik… Nie spodziewaliście się, co? My też, ale są, są, choć z jakiegoś niezrozumiałego powodu aktywność na forum w czasie wakacji się zmniejszyła (niestety również Podglądaczy). Czyżby działo się też coś poza Alaranią? Niemożliwe! A może uczniowie i studenci postanowili jednak zacząć się uczyć? 😉 Odpoczywać oczywiście! Ale, ale… Nie po to my tu sieć szpiegowską rozpuszczamy, by obgadywać jakąś tam „rzeczywistość”. Przenieśmy się więc znowu do innego, ciekawszego świata, do drugiego wymiaru.

Kochani! Sierpień ogłaszamy miesiącem miłości, syren i trytonów! Nie tylko zresztą, bo miłości na lądzie również się rodzą, ale spokojnie! Nie można przesłodzić, dlatego jest z nami również cotygodniowa dawka krwi, flaków, gniewu i intryg. Życzymy Wam miłego czytania!

Danae

„Ah, miłość — piękne i despotyczne uczucie. Szaleństwo, które nie wszyscy są w stanie zrozumieć. Nawet sen nie przynosi odpoczynku, bo gdy tylko zamkniesz oczy, miłość wypala je, zsyłając marzenia. Ani Rubinento, ani Kinalali nie są w stanie zapanować nad uczuciem, które śpiewa im pieśń nadziei na spotkanie. A wszystko za sprawą miłosnego liściku, który tryton wysłał kiedyś sławnemu poecie i tym samym rozkochał w sobie. Teraz oboje pragną odszukać siebie nawzajem, a los, choć kapryśny, zdaje się im sprzyjać. Przybywają do Danae i nieświadomi mijają się, nie mając pojęcia o własnej obecności. Tak blisko, a tak daleko. Kinalalemu nie pozostaje więc nic, poza recytacją wierszy i wzdychaniem do ukochanego z balkonu. Jego Rybce zaś przyjdzie się zmierzyć z „podejrzanie” miłym nieznajomym, który proponuje mu nocleg we własnym domu. Czy może to wieszczyć coś dobrego? I kiedy zakochani nareszcie się spotkają?”

~H&K&S

Serenaa

„To jest historia o głowach. Występują one wtedy, kiedy ktoś opowie kiepski żart. Głowa za karę wylądowała w ognisku, choć znowu zabawianym wcale jeszcze to nie chodziło po głowie. W końcu Burek miał ich najpierw zawieźć do Serenaa’y, ale się wymigał — czego to człowiek nie zrobi, żeby nie pracować! Szkoda tylko, że konsekwencje tego lenistwa i braku dobrego poczucia humoru skończyły się rozerwaniem innego czerepu na kawałeczki — zabawki Wegi. Trzeba więc było poszukać kolejnej. Chętnych było wielu. Ktoś zaatakował ich w lesie. Potworowi z bagien się oberwało, kicia Lexi się wykazała, rzucając się na inną żywą czaszkę i wydrapując z niej oczy. Inne szybko przestały być już potrzebne, poza tą łucznika, który zranił trytona. Teraz to ona służy za zabawkę. Szkoda tylko, że jest taka przystojna. I szkoda, że po masakrze wokół dalej jest niebezpiecznie: strzały były zatrute. Niebezpieczny dym roznosi się wokół paleniska. Chyba trzeba uciekać.”

~H&K&S

„Wydawałoby się, że kąpiel oznaczać będzie chwilę odpoczynku dla kapitan Escrim i jej towarzysza w śledztwie, ale determinacja nie pozwala im zmarnować choćby sekundy na zbędne czynności. Kąpiel to część przebrania — skoro Salazar ma się udać do sędziny (ta od przesłuchań w samych szpilkach) w stroju porządnego, praworządnego obywatela, najpierw trzeba się pozbyć smrodu podziemi, który jednak nie tak łatwo usunąć, a na pewno nie z pamięci gwardzistki. W czasie kąpieli oboje rozmawiają więc na temat śledztwa, dochodząc do wniosku, że tunele mogą mieć znacznie dłuższą historię, a to należy zbadać. Dlatego trzeba a) podejrzeć kąpiącego się elfa b) przebrać go w ładniejsze ciuszki, bo to jest to, co kobiety lubią najbardziej c) wyruszyć w środku nocy do biblioteki d) zbić w bibliotece szybę, żeby strażnik musiał wezwać do zbadania sprawy straże – które rzecz jasna stoją mu przed nosem. Śledztwo trwa!”

~H&K&S

Opuszczone Królestwo

Malthael, w trakcie poszukiwań sekretnego przejścia, mającego prowadzić do skarbu, natknął się na Llewallyna, który dość szybko oznajmił mu, że on i upadły anioł się znają! Malthael nie do końca w to uwierzył, jednak postanowił połączyć siły z panterołakiem, bo on także szukał skarbu. Później dołączyła do nich Primavera, będąca maie lasu, której świat dodatkowo ograniczał się wyłącznie do lasu, w którym została stworzona. Mężczyźni obiecali jej, że później pomogą jej wrócić do lasu i we trójkę weszli do jaskini, której wejście odkryli wcześniej. Wewnątrz natknęli się na wściekłe niedźwiedzie, niewielką grupę troglodytów, a także na podziemne jezioro. Będąc na jego drugim brzegu, usłyszeli też tajemniczy plusk, który raczej nie wróżył niczego dobrego… Czym jest stworzenie, które go wywołało? Na co natknął się w dalszej części jaskini? Czy skarb jest prawdziwy? I na koniec: Czy Malthael odzyska wspomnienia i uwierzy Llewallynowi w to, że obaj się znają?”

~Samiel

„Mieliście kiedyś taką sytuację, kiedy dowiadywaliście się, że to, co wiecie o świecie, jest ledwie skrawkiem całkowitego obrazu? Bo młodej kowalce, Rakel Evans, zdarzyło się to już nie pierwszy raz. I jak zwykle ma ogromny mętlik w głowie. Najpierw ujrzała portal do Otchłani, później zaczęła słuchać opowieści o duchach i planie astralnym, które wydawały się przedtem tylko bajaniami i mitami, a przy okazji zobaczyła niespotykane jej dotychczas zastosowania magii. Dziewczyna już jest zmęczona, a cały świat jeszcze przed nią! A kto wie, może jeszcze tego samego dnia zobaczy bądź dowie się czegoś innego, równie obcego i nowego? Oby jej to nie wykończyło…”

~H&K&S

Efne

„Wiadomo było, że nie ma szans na brak bury po ostatnim wybryku panienki Aureoli. Dziewczyna siedząc za murami swojej posiadłości, poszukuje wolności, ale na pewno nie dostanie jej od swojego ojca, który jest zdecydowanie niepocieszony tym, co stało się na jego wieczorku artystycznym. Nevaeh i Rianell uważają, że powinna ona być w tym wszystkim bardziej rozsądna, ale czy da się być rozsądnym, gdy chodzi o uczucia i emocje? Ta dwójka w szczególności powinna wiedzieć, że nie, wszak powoli tracą głowę przez siebie nawzajem.”

~H&K&S

Równina Maurat

„Rabowanie na szlaku to ciekawa profesja. Wysokie ryzyko, ale wysokie zyski. Przecież na tych wszystkich handlarzach da się niemało zarobić! Gorzej tylko, gdy trafi się na kogoś, kto się odgryzie. Z nawiązką. Ta jedna grupa rzezimieszków z Maurat miała niestety pecha trafić na karawanę, którą prowadzi Vess Morietti, antypatyczny właściciel szkoły gladiatorów, generalnie menda. Ochrania ją Rufus, muskularny murzyn ze szkoły gladiatorów MORTIS, uzależniony od alkoholu pesymista, kosynier z mocnym sierpowym. Ci, których nie wykończył on, padli pod strzałami (i nie tylko) Kolindara, upiora uwięzionego w ludzkim ciele i niezdolnego do przetrwania bez niego. Jak muchy popadali nie tylko bandyci, ale cóż… Któż w szale bitwy patrzy, kto mu wlazł pod kosę?”

~H&K&S

Dalekie krainy

„Morze Cieni już wkrótce może stać się Morzem Krwi. Kąpać się w niej będą ciała syren i trytonów, rozszarpywane na kawałki, pochłaniane przez głębiny, uśmiercone przez własną zawiść. Głębia — siedlisko wyrzutków i pechowców — szykuje się do rewolucji pod wodzą groźnej i pięknej Rheyaen, a jej ofiarami stać się mają mieszkańcy syreniego Królestwa, w którym wśród rządzących zasiada Ophelia. Koniec niesprawiedliwości! W Głębi woda wrze od żądzy zemsty, zaś wśród bronionych prawem czuć tylko niepewność i strach. Co będzie, kiedy naprzeciw siebie staną wojska dwóch sióstr, które niegdyś łączyła ogromna miłość? I czy wyjście na jaw prawdy o rudowłosej księżnej to tylko kwestia czasu? Wkrótce bracia staną przeciw braciom, a siostry przeciw siostrom.”

~H&K&S

I to już niestety wszystko w tym lekko spóźnionym (ale za to napisanym w pełni od serca!) wydaniu Donosiciela. Wyruszamy Was śledzić, podglądać i zbierać Wasze historyjki do następnego wydania. Piszcie dalej, dajcie się obserwować, kochajcie się i… Widzimy się za dwa tygodnie!

Hashira, Kerhje i Satharin

Dodatek specjalny – wywiad z Crewilem

Pracownia w domu Crewila jest wypełniona fascynującymi, mechanicznymi przedmiotami w różnych etapach ukończenia i całym mnóstwem książek. Panuje w niej lekki półmrok, rozświetlany ciepłym blaskiem lamp. Ktoś inny nazwałby ją zagraconą, jednak ja uważam, że emanuje z niej porywający duch nauki. Wynalazca siedzi przygarbiony nad stołem, patrząc przez grube gogle na przedmiot, który właśnie reperuje. Podchodzę do niego ostrożnie, nie chcąc zaburzyć skupienia malującego się na młodziutkiej twarzy. Kiedy mnie zauważa, kiwa mi głową i wskazuje krzesło. Zsuwam z niego stertę pergaminów i siadam, zaczynając rozmowę.

Kronikarka: Cieszę się, że nawet tak oddany nauce wynalazca jak ty znajdzie chwilę na rozmowę! Powiedz, kiedy zaczęła się twoja fascynacja wynalazkami?

Avatar użytkownika

Crewil: Co? A, to ty? Masz, trzymaj. Pilnuj aby cały czas była naprężona.

(Nie odrywając wzroku od tego co robi, Crewil przekazuje w moje ręce szpulkę nici oraz widelec na którego czubku doklejono niekształtną kulkę plastycznej masy oraz kilka drutów. Chłopak mówi trochę niewyraźnie, ponieważ w ustach trzyma niewielki nożyki i pincetę, tak aby móc z nich jak najszybciej skorzystać (a miejsca za uszami są pozajmowane przez inne przyrządy). Zwykle brakuje mu rąk do pracy, więc każdy pomocnik jest tu na wagę złota. No, może poza dwoma wyjątkami.)

Nie wiem. Chyba od zawsze. A już na pewno od chwili, gdy z mąki i cukru udało mi się zrobić klej. Wówczas dostrzegłem, że rzeczy nie muszą służyć tylko temu do czego je wymyślono.

K: To prawda! Ale na pewno nie wszyscy patrzą na świat tak jak ty. Czy ciężkie jest życie geniusza w takim mieście jak Teravis?
C: No właśnie ten mój pierwszy wynalazek okupiłem strasznym laniem. Ludzie nie do końca rozumieją możliwości jakie daje nauka, a Teravis pewnie nie różni się pod tym względem od innych miast. Najgorsze jak przywykniesz aby pewne rzeczy robić ciągle tak samo i przestajesz poszukiwać nowych rozwiązań. Tymczasem to one dają ci szanse by coś uprościć, a wolny czas spożytkować inaczej. Na przykład, gdy zrobiłem samomieszajacy się garnek dla kucharki. Tłumaczę jej, że dzięki niemu nie musi godzinami stać z chochlą przy zupie i może robić to co lubi. Na co ona odpowiedziała, iż najbardziej lubi stać przy tej przeklętej zupie i eksperymentować z przyprawami. Myślę jednak, że to się powoli zmienia. W końcu na moje prezentacje przychodzi coraz więcej osób, a nawet sam Lord Protektor jest zainteresowany moimi dokonaniami. Podaj mi jeszcze świeczkę, trzeba zalać to woskiem.

(Podaję mu świeczkę i zaintrygowana jego pracą, zadaję kolejne pytanie.)

K: Nad jakim projektem obecnie pracujesz?
C: Tu? W tej chwili? Zauważyłem że Pyłek ma takie pudełko, które rejestruje i odtwarza dźwięki. Moje będzie rzecz jasna większe i lepsze. I będzie wytwarzało muzykę. W końcu dźwięk to tylko ruch powietrza, który przekłada się na drgania strun o różnych średnicach i długości.

K: To fascynujące! Muzyka z pudełka! Nie mogę się doczekać! A skoro jesteśmy przy sztuce… Z tego co mi wiadomo, jesteś również artystą. Gdzie szukasz inspiracji?
C: (czerwieni się) No… wiesz… jest taka jedna… jedna sprawa… w sumie to jeszcze nie wie … bo nie jest łatwo zbliżyć się do kogoś, kto pracuje dla Lorda, no chociaż w sumie to ja teraz też, więc może gdyby udało mi się… eee może następne pytanie.

(Ach, te młodzieńcze zauroczenia! Taktownie zmieniam temat, kierując go ponownie w stronę projektów chłopaka.)

K: Skąd czerpiesz materiały do swoich prac?
C: (z wyraźną ulgą) Ze śmietni… khm znaczy się najczęściej są to datki od poczciwych osób chcących mieć swój wkład w rozwój nauki. Czasem zdarza mi się, że jakiś projekt utknie w zawieszeniu z racji poszukiwania odpowiedniej części do jego realizacji, dlatego zawsze staram się zwracać uwagę na możliwości, jakie dają różne przedmioty. Czekaj. To spinka? To, co masz w włosach. Będzie ci potrzebna?

(Podaję mu spinkę, zadając kolejne pytanie.)

K: Co uważasz za swoje największe osiągnięcie?
C: Wszystkie są ważne i ciężko faworyzować. A może te największe wciąż jest przede mną.

K: To bardzo dobre podejście! Życzę ci, żeby każde następne osiągnięcie było większe od poprzedniego! A jak odnajdujesz się w obecnej sytuacji – w towarzystwie nieokrzesanej szamanki i równie nieogarniętej maie? Czy na poważnie planujesz opuścić miasto?
C: (Crewil na chwilę milknie zastanawiając się, czy rzekomy wywiad nie jest przypadkiem inwigilacją ze strony Lorda Protektora.)
Jasne, mam w planach wykonać zadanie i potem wrócić do miasta w glorii chwały. A co do dziewcząt, to słyszałem teorię, że jeśli próbujesz podporządkować sobie siły natury, ta potrafi odwinąć się z nawiązką. I chociaż na początku w to nie wierzyłem, coraz częściej zastanawiam się czy te dwie aby nie są jej zemstą? Jednak póki co nie zamierzam malować swojej twarzy na jakiś absurdalny kolor, więc można powiedzieć, iż jakoś się trzymam. Poza tym w ogóle nie rozumiem kobiet.

K: Na koniec powiedz mi, jakie jest twoje największe marzenie? Czy jest coś takiego, co Crewil Rudhof uzna za zwieńczenie swojej pracy?
C: Zawsze będzie coś do wykonania. Nie da się sięgnąć horyzontu nauki. Jeśli stworzysz golema, od razu zaczynasz zastanawiać się czy jesteś w stanie zrobić lepszego golema. I tak to się kręci. Chociaż miło byłoby zobaczyć choć jeden swój patent w powszechnej praktyce. A poza tym chciałbym się dowiedzieć, czego te dwie ode mnie chcą. Czy gdzieś tu nie leży grzebień od pozytywki?

Podaję chłopakowi grzebień i między nami zapada pełna skupienia cisza, przerywana jedynie metalicznym stukaniem narzędzi i zgrzytem śrubokrętu. Przez chwilę obserwuję pochłoniętego pracą Crewila, po czym wstaję i cichutko wychodzę w jaskrawe światło dnia. Zgiełk Teravis natychmiast mnie połyka, a moja głowa jest pełna nadziei na samomieszające się garnki i pudełka wypełnione niesamowitymi melodiami.

Donosiciel #12

Kochani!

 

Uszy umyte? Więc słuchajcie wszyscy! Jadeitowe Wybrzeże przeżywa oblężenie, ciapciak ciapciaczy, łasice latają, księgi zresztą też. Poza tym mamy dla Was ranne smoki, pirackie rozróby, znikające strzały i zębate demony!

Szepczący Las

„Druidka, krasnolud i dziecko spożywający porządne śniadanie pośrodku lasu to niespodziewany widok. Jeszcze bardziej niespodziewane jest jednak to, co Nurdin znalazł nad brzegiem rzeki. Wielki odcisk smoczej łapy otoczony kroplami krwi sugeruje, że olbrzym potrzebuje pilnej pomocy. Tilia nie zamierza pozostać obojętna na jego cierpienie! Cała trójka wyrusza tropem smoka. Pytanie tylko, jak kobieta ma zamiar pomóc nieborakowi? I co na to powie rzeczony gad?”

~H&K&S

Menaos

„Wino przyjemnie koi nerwy, barwa fiołków i miodu miesza się w przyjaznych spojrzeniach, a przeszłość wypełnia powietrze, zabawnie zagęszczając marzeniami atmosferę. Miłość, nadzieje, obrządki ślubne… Alchemiczka Sanaya i złotołuski smok kryjący się pod postacią elfa otwierają przed sobą serca i drzwi do rzeczy minionych. Czy może być coś lepszego niż łagodna rozmowa dwójki świetnie się rozumiejących istot?”

~H&K&S

Jadeitowe Wybrzeże

„Oj działo się! Wersy się nie rymowały, zagadka zagadką pozostała, ale procentów i zagryzki nie brakowało! Poeta Lasota i kapitan Jespin postanowili uczcić wieczór otwierając wszystkie skrytki na alkohol, robiąc zawody w rzucaniu nożami i ogółem przy ogólnej wesołości. Było pysznie! Tylko dlaczego Lasota musiał obudzić się spadając z kapitańskiego łoża, a sam jego właściciel za burtą? Na bogów, emocji na tym statku nie brakuje!”

~H&K&S

Turmalia

„Uf, chwila spokoju dla rudowłosej urzędniczki.
Latający dywan… Eksperyment meteorologiczny… To znaczy lewitujące tomiszcze! W każdym razie to coś, co wzniosło się do góry i poniosło dwójkę istot – prawdopodobnie oboje płci męskiej – ku najwyższej wieży klasztoru. Naprawdę tak było! Ojciec Rupert wszystko potwierdzi, słowo daję! Przyszedł właśnie złożyć Matce Naturze pyszną ofiarę i nagle odkrył w tym najświętszym miejscu skutego łańcuchami cieślę i potwora! Takiego, co wyrasta na wielkiego jak bastion krwiożercę i którego pozbyć się trzeba przez obdarcie ze skóry i upuszczenie krwi z biodra do wiadra… No wiecie… Mam na myśli słodkiego maie – Umm. Chłopak myślał, że znalazł bezpieczną kryjówkę, tymczasem okazało się, że wpadli prosto w ręce zakonników. Oby tylko Matka Natura była łaskawa! .”

~H&K&S

„No i zostali we dwoje w zagajniku na plaży. On – pechowy misiek i ona – niewidoma zielarka. Aha, no i on/ona – łasica imieniem Cień. To wierny towarzysz ślepej dziewczyny, która otrzymawszy pozwolenie zmacała twarz Buy, aby go ‘zobaczyć’. Błoga (dla mężczyzny) chwila została jednak zakończona napadem kaszlu oraz łasicy. Pierwsze napadło Alię, drugie Buę i z tego względu wylądowało daleeeko na plaży. Rzut towarzyszem zielarki to chyba marny pomysł? A już było tak pięknie! Jedzenie, dzielenie się jedzeniem i jedzenie… a tu taki koniec. Czy mimo tego rozejdą się w przyjaźni? W gniewie? A może potowarzyszą sobie jeszcze jakiś czas? (Oko losu ich obserwuje!)”

~Kana

„I tak oto! Ciapciak powraca na wątkową scenę, a wraz z nim syrenka Kathleen! Dołącza też do nich nowa twarz (i dwa pyski) – przemieniona wampirzyca Cayelin i jej podejrzanie mądre wilki. Może jeszcze nie zdążyli się wszyscy pospotykać, ale ja już wiem, że będzie się działo. Zapraszam więc wszystkich na drugą stronę Słonecznej Plaży – każdy może być świadkiem ściapciaczenia tego występu!”

~Kana

Fargoth

„Kowalka Feyla szykuje się udziału w zawodach strzeleckich o zadziwiającym założeniu – ten, któremu uda się cisnąć pocisk swoją bronią najdalej (bez względu na to czym będzie miotał i co będzie obiektem miotanym), zostaje okrzyknięty mistrzem rzemiosła. Dziewczyna na poważnie zabiera się za postawione przed nią wyzwanie – przy pomocy sowy mierzy odległość wystrzelonych strzał, co i rusz wprowadzając poprawki w swoim projekcie. Kiedy strzała z zielonymi lotkami znika (dosłownie!) Feyla wraz z wierną sową zaczyna jej poszukiwania w trawie. Strzały nie odnajduje, trafia za to na portal, który wypluwa ją… No właśnie. Gdzie?!”

~H&K&S

Serenaa

„Po wyjściu z duszącego, ociekającego krwią i strachem labiryntu Escrim i Salazar nadal nie ustają w poszukiwaniu prawdy. Choć zmęczeni, decydują się przedstawić zebrane dowody sędzinie Mirald i jakkolwiek niebezpieczny wydaje się pomysł przybycia do niej po radę z Mistrzem Złodziei, kapitan nalega na jego obecność. Przy sędzinie przesłuchującej świadków w samych szpilkach, przydatna może się okazać przyzwoitka i przystojna twarz. Ale złodziej nie musi o tym wiedzieć! Po prostu niech będzie u boku kapitan, a ta już zadba by męski urok pomógł w pracy i nie został skradziony.
Ta noc chyba nie skończy się nigdy! Oby tylko w końcu pozwoliła spojrzeć za blask gwiazd.”

~H&K&S

Szczyty Fellarionu

„Zahipnotyzowani i schwytani przez oszalałe kultystki, które poświęcają dusze ludzi bytowi zamieszkującemu olbrzymi totem… Wydawało się, że gorzej już być nie może. Nic bardziej mylnego! Kiedy Avellana i Bjornolf oswobadzają się z krępujących ich więzów, jedna z kapłanek uwalnia to, co połakomiło się na dusze niewinnych. Gdy olbrzymi demon o paszczy pełnej zębów jest tuż tuż od posmakowania wilkołaczego mięsa do akcji wkracza jednak niespodziewana… i bardzo nietypowa pomoc!”

~H&K&S

Teravis

,,Wyruszą czy nie wyruszą, wyruszą czy… może coś wybuchnie? Nie jest to tak nieprawdopodobne, bo wpuszczony Feline [który swoją drogą dobijał się do otwartych (na szczęście nie na oścież) drzwi] widząc szykujący się do odlotu balon zaczął szaleć i niszczyć wszystko dookoła, aż chyba pacnął coś czego nie powinien… nie wiem czy ktoś jest w stanie przewidzieć co stanie się dalej, ale nudno nie będzie – ostatecznie zawsze można popatrzeć na Ładnego Chłopca i jego dwie urocze (na różne sposoby) towarzyszki! Trzeba korzystać póki jeszcze ich nie przypiekło.’’

~Kana

 

To już wszystkie apetyczne, momentami łagodne a momentami pikantne kąski, które zmieszaliśmy dla Was w dzisiejszym wydaniu Donosiciela. Mamy nadzieję, że smakowało. Do następnego wydania!

Hashira, Kerhje i Satharin

Kartka z dziennika lorda Fobosa de Loer

Drodzy czytelnicy! Dziś chcielibyśmy zaprezentować Wam coś unikatowego! Jedna strona wyrwana (i podstępem skradziona) z dziennika lorda Fobosa de Loer. Czytajcie i radujcie się!


Dzisiejszy dzień był przełomowy dla moich badań! Po wielu nieudanych próbach (tak wielu, że straciłem już całkowicie rachubę) w końcu udało mi się zmusić to przeklęte diabelstwo do współpracy. Czasem zastanawiam się, czy potrzeba zmuszania się do wysiłku ponad swoje możliwości jest wpisana w ludzką naturę i pozostaje z nami nawet po śmierci. Wydawałoby się, że będąc nieumarłym powinienem skupić się na przyjemniejszych aspektach istnienia – filozofii, poezji, piciu ludzkiej krwi. Co jednak jest przyjemniejszego od projektu, który ostatecznie został ukończony?
Od samego początku nie byłem pewien, czy ten plan nie jest skazany na porażkę. Tworzenie urządzenia oparłem o zwyczajny mikroskop, taki, jakiego używają ci nieliczni śmiertelnicy określający się medykami. Rozebrałem go na części, żeby jak najlepiej poznać jego funkcjonowanie, od zawsze bowiem było mi wiadome, że empiryzm przeważa nad teoretyzmem.
http://granica-pbf.pl/download/file.php?avatar=5843_1508338404.jpgKiedy złożyłem mikroskop z powrotem i wprawiłem go w ruch, potrzebnych mi było kilka części potraktowanych magią. Wymagał dużo większej głębi i czegoś, co uchwyci samą istotę magii, taką, jaka jest wewnątrz każdej naszej komórki.
W tym celu odkryłem istnienie zielonych kryształów, występujących tylko i wyłącznie na Mglistych bagnach. Krąży wokół nich wiele legend, sugerujących, że przez owe kryształy można dojrzeć „żywioł, który płynie w żyłach każdej żywej istoty”. Ogromna akademicka biblioteka w Demarze była tutaj wielce pomocna. Bibliotekarki przywykły już do moich wieczornych wizyt i przedłużających się do późna badań, czułem się więc tam tak, jakbym prosił starego przyjaciela o radę.
Jeśli domysły mnie nie myliły, było to dokładnie to, czego szukałem. Szczęściem nie ja jeden zauważyłem wagę tych kryształów. Kilka z nich (zaledwie kilka sztuk na całą Alaranię!) zostało oszlifowanych w gładkie soczewki i trafiło do najróżniejszych właścicieli.
Przy pomocy nowej, zaradnej choć niezbyt rozgarniętej pracownicy, w końcu dostałem w swoje ręce upragnioną soczewkę. Oczywiście jak to w życiu bywa, prosił pan, zrobił sam. Ale ciężko winić dobrze ułożoną pannicę za to, że dała się złapać na gładkie słówka przestępców. Poza graniczącą z głupotą naiwnością ciężko jej było coś zarzucić.
Nie było jednak czasu na podziwianie eterycznych zawirowań, które pojawiały się i znikały w głębi kryształu. Zakasałem rękawy i zabrałem się z powrotem do pracy. Sukces był tak blisko, czułem to! Jak wielkie było więc moje rozczarowanie, gdy po zainstalowaniu soczewki mikroskop nadal nie chciał działać!
Ta chwila zwątpienia mogła zaważyć na całej mojej pracy. Był moment, w którym nawet ja – lord Fobos de Loer, poczułem się pokonany. Wykorzystałem już wszystkie pomysły i zużyłem wszystkie materiały, jakie mi tylko wpadły do głowy.
Tym, co przyszło mi z pomocą, była magia.
W mojej rodzinie używanie czarów było od stuleci surowo zakazane. To właśnie było główną przyczyną mojej ucieczki z domu, o ile mogę tak nazwać siedlisko nietolerancji i głupoty, jakie kwitło wtedy w murach naszej rezydencji. O ile lepiej mieszka mi się tutaj teraz, mając za towarzystwo Dwór i okazjonalnie tego dziwnego, małego kota!
Zbyt mocno zboczyłem jednak z najważniejszego tematu. Wykorzystałem magię lodu, którą dysponowałem od wieku nastoletniego, żeby zespolić elementy mikroskopu tak, jak nie pozwalało mi na to żadne znane nauce narzędzie. Obniżenie temperatury korzystnie wpłynęło też na przejrzystość soczewki, co odkryłem zupełnie przypadkiem. Podejrzewam, że nikt, kto nie dysponuje magią lodu, nie byłby w stanie wykorzystać jej tak jak ja.
I eureka! Urządzenie w końcu zaczęło działać. Pospolite przedmioty, takie jak zaklęte rękawiczki, czy zaczarowany pasek aż pulsowały od niesamowitych wzorów, które tworzyła wewnątrz nich magia. Przepiękne, wielobarwne wstęgi przenikały samą strukturę tych obiektów, nadając im nowe właściwości, nierozerwalne z ich fizyczną powłoką. Podejrzewam, że gdyby ktoś chciał je odczarować, uległyby całkowitemu wewnętrznemu zniszczeniu raz na zawsze. Ciekawe, czy to właśnie dzieje się z ludźmi, którzy w ten czy inny sposób tracą swoją magię. Ach, jakże chciałbym móc zbadać krew takiego nieszczęśnika! Myśl ta ekscytuje mnie jeszcze bardziej niż wizja SKOSZTOWANIA ich krwi.
Teraz, po pierwszym sukcesie, czeka mnie oczywiście nawał pracy. Muszę skatalogować wszystkie próbki, które zdążyłem zgromadzić i opisać wyniki swoich badań. Następnym preparatem, który zamierzam obejrzeć jest krew demona, znaleziona w miejscu zabójstwa prostytutki. A potem, kto wie – może przyjdzie też czas na zbadanie cząsteczek mojego rodzinnego wisiora? Czy ród de Loer ma ukrytą przede mną jeszcze jakąś tajemnicę?


Ogłaszamy również, że KAŻDY kto chce opublikować na łamach Donosiciela dzień z życia swojej postaci, może nadesłać gotowy materiał poprzez wiadomość prywatną. Z dreszczem ekscytacji czekamy na Wasze historie!

Hashira, Kerhje i Satharin