Donosiciel #66

Napijmy się!

Ciepło się zrobiło, pić się chce. A czego się napijemy to już zależy od własnych preferencji i okazji, prawda? Kawki do ciasta, herbatki dla relaksu, piwa na koniec ciężkiego dnia, szampana gdy jest co świętować… A gdzie tam jeszcze wszelakie soki, lemoniady, bardziej wyskokowe napoje. A co więcej – często przy tej okazji coś się dzieje. No to – herbatki czy co tam pijecie w dłoń i sprawdźmy co się dzieje u naszych bohaterów!

Równiny Theryjskie

Sytuacja Slavii nie przedstawia się najlepiej – sama weszła w paszczę lwa, do kryjówki złodziei, którzy już przejrzeli jej podstęp i domyślili się, że wcale nie chciała do nich dołączyć tak po prostu. A jak sami wyjaśnili – złodzieje nie oddają skradzionych fantów, bo to o jej cenną księgę się rozchodziło. Atmosfera zrobiła się gęsta i niewesoła. Slavia pewnie by sobie poradził, w końcu to sprytna czarodziejka, ale chyba nie ma takiej potrzeby, bo herszta bandy najwyraźniej chce się dogadać. Na wstępie zażądał dyskrecji, a później oświadczył, że już nie posiada jej księgi. Niech to! Ale przynajmniej pamięta komu ją sprzedał. Niestety by ją odzyskać ponownie trzeba będzie ją ukraść… Od czego jednak jest Ian, który wręcz sam chętnie wyrwał się na ochotnika do pomocy Slavii? Na pewno z dobroci serca, a nie przez to, że urzekły go jej wdzięki.”

~KiS(s)

Warownia Nandan-Ther

“Tłum ludzi i zapach chleba nie koniecznie oznacza dobrą zabawę – tutaj wszyscy krzyczą na ubielonego mąką chłopaka i tylko jedna Melodia podeszła do niego spokojnie, chcąc dowiedzieć się co się stało. Jej poroże nie ułatwiło mu otrząśnięcia się z szoku, ale dał radę koślawo opowiedzieć coś o półce, mące, spadaniu, blatach, sobie, chlebie… a gdy usłyszał kroki strażników zerwał się i próbował uciec na Niebieskiej, pegazicy jeleniołaczki. Udać to mu się nie udało – więc może teraz czas Rosy, by przyłączyć się do znajomej i spróbować wyjaśnić sprawę pokojowo?”

~ KiS(s)

Równina Drivii

Freya nie miała w karczmie za dobrego towarzystwa – znajoma lalunia wraz ze swoimi ludźmi się zawinęła, a w karczmie, gdzie popijała sobie to, co akurat jej postawiono, pozostali tylko obcy i wrogowie. Jakoś z tego powodu specjalnie nie płakała, wręcz przeciwnie, wygląda na to, że ekscytowała ją myśl o tym, że wyrówna rachunki z nielubianymi wojownikami. Nawet zaczęła planować sobie w jakiej kolejności się za to zabrać i czy najpierw dobrać się do skóry bestii, na którą wszyscy tu się zasadzali, czy ludziom Egrvyna, ale przerwało jej pojawienie się nowej osóbki – drobniutkiej, złotowłosej elfki, która bezpardonowo dosiadła się do jej stolika, niby pytając o zgodę, ale nie czekając na odpowiedź. Ta elfka to Aenwyn, która ma plan by zapoznać się z Freyą i wykorzystać ją do swoich celów – jako osiłka pomocnego w polowaniu na grubego zwierza, w którym to zamierzała wziąć udział.”

~KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

W posiadłości hrabiego nadal trwa małe przyjęcie z okazji przybycia dawnego przyjaciela rodziny. Córka rzeczonego przyjaciela – Anastasia – tańczy z kolejnymi mieszkańcami dworu, podpytując ich dyskretnie o Vinny’ego, który jest dla niej bardzo interesującą i nietuzinkową personą. Jego kuzyn, Jorge, wiele jej opowiedział, na dodatek mówiąc całkowicie szczerze i z duża sympatią względem pana tych ziem. Dziewczyna dość mocno go przycisnęła, choć uczyniła to z wdziękiem typowym dla dobrze urodzonej damy. Pewnie dowiedziałaby się od niego absolutnie wszystkiego, gdyby nie to, że ich taniec dobiegł końca. Nie żałowała, bo oto w końcu trafiła na Daniela – swojego przyjaciela z dzieciństwa, za którym tak tęskniła. Z nim już o Vinnym nie rozmawiała – wolała dowiedzieć się co u niego. Widać, że tych dwoje się doskonale dogaduje.”

~KiS(s)

Valladon

Się podziało. Riordan niby doszedł do siebie, ale gdy już doszedł też na salę to uznał, że jednak go to przerasta i… po prostu dał drapaka. A że wcześniej Momo zaproponował mu pomoc to doskonale – wcisnął mu swoją plakietkę z nazwiskiem i niech tryton kombinuje jak tu teraz poradzić sobie z gośćmi. Ale, ale – trafili pod dobry adres, bo Momo wcale nie spanikował tylko złapał kieliszek szampana w dłoń i ruszył w tłum, rozdając czarujące uśmiechy, bajerując opowieściami o uczuciach i malarstwie, na którym się tak po prawdzie kompletnie nie znał, ale za to bardzo dobrze udawał. Przy okazji by lepiej wypaść zawłaszczył sobie nazwisko czarodzieja, którego niedawno poznał w Rubidii, bo swoje imię uznał za zbyt mało spektakularne – Rufouse chyba mu to wybaczy. Ciekawe tylko co powie Riordan, gdy już się dowie co też na temat jego obrazów i również jego samego naopowiadał jego bohater bez peleryny, za to z turkusowymi włosami.”

Góry Druidów

Yastre nawet nie zdaje sobie sprawy jakiego piwa sobie naważył! A chciał dobrze. Przecież jak mógłby zostawić Kavikę, gdy stała przed nim taka biedna i smutna, jak miał odejść z Hannie, która co prawda była miła i słodka, ale doskonale sobie radziła? A co więcej – jak miał zostawić kobietę, do której nadal coś czuł, choć w sumie to nie powinien? Łapy jednak trzymał przy sobie i został z uczoną, nie wiedząc jak bardzo wkurzył swoim zachowaniem elfkę. Trudno, może jak się zorientuje to ją przeprosi. Na razie skupił się na pocieszaniu Kaviki, która może mu się trochę wygadała, ale jednocześnie skrywa przed nim jakieś tajemnice, a co więcej – ma wielkie wyrzuty sumienia o to, co zaszło między nimi ponad rok temu. Ale nie ma o co – kot się na nią nigdy nie gniewał.”

~KiS(s)

Ekradon

„W tancbudzie, do której trafili Skowronek i Samiel, bawiło się sporo ludzi, którym przygrywał czteroosobowy zespół. Weszli w trakcie utworu, więc najpierw zajęli sobie stolik, a bawić się poszli po tym, jak muzycy zaczęli przygrywać do następnego tańca. Przetańczyli tak dwa utworu, szybkie i żwawe, w czasie których świetnie bawili się w swoim towarzystwie, jednak Skowronek wspomniała też, że chciałaby coś wolniejszego, do czego mogliby zatańczyć walca. Samiel zajął się tym – pogadał chwilę z wokalistą grupy muzycznej, dał kilka monet napiwku dla całego zespołu i w ten sposób załatwił im to, że następny utwór będzie o wiele wolniejszy niż poprzednie.”

~ Samiel

Mroczne Doliny

„Po krótkiej rozmowie Vergil zdecydował, że zabierze Tiu i jej znajomą do swojego ogrodu, w którym będą kontynuować dialog. Tam też mógł odpowiedzieć na jej pytania, w końcu wcześniej wspomniał, że może to zrobić. Wydawało mu się, że nie będzie musiał kłamać, dlatego też od razu powie jej, gdyby pytanie było zbyt osobiste albo miałby inny powód, który sprawiał, że nie chciałby odpowiedzieć. Na pewno nie spodziewał się też pytania o możliwość zerwania kwiatów z jego ogrodu. Pozwoli? Czy może nie?”

~ Samiel

Opuszczone Królestwo

„Oni zbliżali się do ruin wioski, a w ich stronę zbliżała się burza. Cain postanowił, że dobrym rozwiązaniem będzie znalezienie sobie jakiegoś schronienia i poprosił Lottę o pomoc w rozglądaniu się za takim wśród zniszczonych budynków. Nie znaleźli nawet najmniejszej budowli, która by im pomogła, więc czarodziej postanowił, że sam zbuduje im schronienie. Prowizoryczne i niewielkie, jednak na pewno ochroni ich przed burzą. Oboje zmieścili się tam, tylko, że… siedzieli bardzo blisko siebie. Dlatego Cain zaproponował, że usiądzie naprzeciw swojej towarzyszki”

~ Samiel

Szczyty Fellarionu

Ezra zawędrował w końcu na teren Środkowej Alaranii. Szybko też znalazł miejsce, w którym odszuka pierwszą jaskinię, którą opisze w swojej drugiej książce – szukał jej wśród Szczytów Fellarionu. Jedna zwróciła jego uwagę, ale wejście do niej nie było w najlepszym stanie, dlatego zdecydował się użyć swojej magii, żeby je wzmocnić. Poza tym, nie wiedział też, że wcześniej do środka udał się Xelliks. Zdziwił się, gdy wszedł do środka i spotkał we wnętrzu żywą istotę. Nie był pewien, jakie nastawienie będzie miał wobec niego nieznajomy i dlatego powiedział, że wycofa się i poszuka sobie innej jaskini do zwiedzania.”

~ Samiel

Renidia

Wiele się zmieniło w życiu Talena. Epizod z nazahirską księżniczką ma już za sobą, opuścił już pustynną Alaranię i wrócił do Renidii, gdzie osiadł razem z odnalezioną matką, jej nowym partnerem i przyrodnim rodzeństwem – to dla niego spełnienie marzeń! Teraz żyje jak normalny obywatel – pracuje, a po pracy chodzi na piwo do karczmy.

Kimiko zaś niedawno trafiła do miasta. W dobrym humorze przechadzała się ulicami i obrabiała ludziom kieszenie – raczej dla rozrywki niż z potrzeby, z niektórych nawyków ciężko wyrosnąć. Na jednego jegomościa wpadła jednak przypadkiem, nie rozmysłem. I tym kimś był Talen – bardzo zaskoczony tym, że spotyka panterołaczkę, bo ta urocza złodziejka akurat nie chowała swoich rasowych atrybutów (i jego akurat nie okradała, ważne!). Zaaferowany tą myślą zapytał wprost czy go oczy nie mylą.”

~KiS(s)

Równina Magenar

“Tutaj nic się nie pije, bo i jest środek nocy – zmęczony podróżą Natanis zresztą i tak rasowo nie pija, bo jest Duchem Światłości. Przystojnym, jasnowłosym młodzieńcem leżącym w namiocie na szczycie wzgórza. Z wywieszoną białą flagą, by przypadkiem nic go nie atakowało! Trudno się dziwić, że przyciągnął tym uwagę dwóch kocich złodziejaszków – już rozgaszczali się w jego namiocie i zastanawiali się co zrobić z ofiarą, gdy coś usłyszeli. Ciężkie kroki na zboczu. Jeźdźca? Nie. Jedna jedyna osoba wchodziła niepewnie, sprawdzić co się dzieje – wielka postać z upiornie białą grzywą, gigant z łupami na grzbiecie… przerażeni stratowali namiot, Natanisa i uciekli nawet nie poznając jej imienia. A była to Loke, która choć chciała pomóc, ukojona aurą niebianina ostatecznie stanęła sobie nad nim w głębokim zamyśleniu.”

~ KiS(s)

Teravis

“Są wampiry jest i kre… wino. Dostarczone, czy raczej podarowane im przez bezdomnego czarodzieja, którego zaułek sobie przywłaszczyli. Nie, nie był pijany, ani brudny, ani stary i zapyziały – to całkiem niczego sobie młodzieniec, przyciągający zwierzątka. I Darcia. Jako jednak, że maskował swoją aurę, a jakiejś magii ewidentnie używał Rio, mózg drużyny wampirków chciał z początku wycofać się i zostawić cholerę w spokoju. Wino jednak i słowa Turrego wraz z pobudzającą emanacją, którą szybko ujawnił, chyba zaczęły go przekonywać i ostatecznie usiadł sobie w pobliżu, gdy Aim wyczarowywał kieliszki. Darcio tymczasem lepił się do nóg nowo poznanego czarodziejskiego ludzika i próbował rozmawiać z rudym kotem.
Miau!”

~ KiS(s)

Dalekie Krainy

“Mleko kokosowe! Córki Xenji jako jedyne mają okazję napić się czegoś w tym tropikalnym upale – reszta załogi albo jest pojmana, albo błąka się po mieście omijana szerokim łukiem przez zadziwionych mieszkańców. I tak jak wzmaga się upał gęstnieje też atmosfera – Krakenia znów denerwuje i zniesmacza swoim zachowaniem innych pojmanych, choć chce dla nich dobrze. O ile jednak jej czyn wydawać by się mógł wręcz heroiczny to przyobleka go w zbyt groteskowy humor, by go doceniono. Pani kapitan natomiast przekonuje się, że do portu przed nimi musieli dobić Roselilowie… to oznacza kłopoty dla wszystkiego co nie jest ludźmi. A w jej załodze jest bardzo niewielu ludzi. Co ma z tym jednak wspólnego bogata mieszkanka Neverith, straż latająca po mieście i budynek, w którym są przetrzymywani piraci? Różne osoby mają różne elementy układanki – czy Maka będąca w mieście na wakacjach pomoże im je poskładać?”

~ KiS(s)

Rozmowy z bohaterami #5

Llewellyn i Tiu

Awatar użytkownika
Awatar użytkownika

Cętki i prążki

Okolice Rapsodii. Pogoda sprzyjająca. Las gęsty. Panterołak Llewellyn zwietrzył trop – podążając za nim odkrył jednak coś innego niż obiad – grupę tygrysów przemierzających okolicę. Dość nietypowo jak na te tereny. Jak się wkrótce okazało, nie mylił się – trójka była podróżnikami i (jak on!) zmiennokształtnymi. Łatwo znalazł z nimi wspólny język, a Tiu, najmłodsza z nich nie omieszkała odejść od obozowiska, by wybrać się z nim na wspólną przechadzkę… w świetle księżyca.

Llewellyn: Skąd przybywacie? Mam wrażenie, że Rapsodia nie jest celem waszej podróży – zagadnął spokojnie. Był dość bezpośredni i nie krył swojego zaciekawienia egzotyczną grupką kotowatych (jakby sam pasował do tutejszego klimatu!). – Oczywiście mogę się mylić – dodał za moment, chwilowo odrywając wzrok od gwiazd na rzecz profilu swojej nietypowej rozmówczyni.

Tiu: Och, ależ Rapsodia jest bardzo ciekawym miastem! Wiesz, jestem podróżniczką z zamiłowania, podobnie moja mistrzyni i jej mentor. Długie wyprawy są samą przyjemnością… potrafią też wiele nauczyć! Na stałe mieszkam zaś w Neverith, tam są nasze rodzinne włości. To poza Środkiem. Zwiedzanie więc niemal każdego miasta jest dla mnie samo w sobie atrakcją. Praktycznie każde jest zupełnie różne od tego do czego przywykłam! Zupełnie…

Llewellyn: Rozumiem. – Entuzjazm i słowa Tiu przypomniały mu dawne czasy. Uśmiechnął się nieco nostalgicznie. – Sam niegdyś dużo zwiedzałem i wiele się przy tym nauczyłem. To dobry powód na opuszczenie domu… – Brwi Llewellyna opadły, z kolei jego spojrzenie się zaostrzyło. – Wiesz, nigdy nie byłem w Neverith. Opowiesz mi coś o tym miejscu? Jakie masz wobec niego odczucia?

Tiu: Jest cudowne! Nie przesadzam, naprawdę! Te lekkie stroje, wszędzie kocie uszka… zapach ziół, kwiatów i wilgoci! Lata u nas kolorowe ptactwo i nie ma tych dziwnych kopytnych stworzeń… tych koni. Brr, nigdy do nich nie przywyknę. Poza tym mamy dosyć nietypowy ustrój z tego co się orientuję. Patriarchat miesza się z matriarchatem, a ludzie – z kotołakami. Ogólnie dużo u nas zwierzołaków! I te śliczne zwiewne, kolorowe spódniczki… wy nosicie dużo cięższe rzeczy. Ciężko mi było się do tego przyzwyczaić… ojej, powtórzyłam! Hihi.

Llewellyn: Dobrze jest znać miasta przychylne takim jak my. Neverith wydaje się być bardzo tolerancyjne. – Pominął temat koni, choć podobnie do tygrysołaczki nie darzył tych zwierząt zbyt silnym zaufaniem. – A co z twoimi towarzyszami podróży? Mistrzynią i… mentorem tejże mistrzyni? – Dobrze pamiętał? – Poznaliście się tam, czy już w trakcie wędrówki?

Tiu: Och, moja mentorka jest moją ciocią! Siostrą mojego taty konkretniej. Przyjechała do nas kiedyś, by zostać mentorką jednej z nas… znaczy mnie i moich sióstr (mam trzy!). Padło na mnie… jakoś tak wyszło. Strasznie się z tego cieszę! Zaczęłam treningi, podróże właśnie… och, a Ruff towarzyszy cioci prawie zawsze. Miło nam się wędruje we trójkę. Poza tym ma najwięcej doświadczenia i może nam pomóc… ale jeżeli chodzi o miasta to głównie my jesteśmy ich amatorkami. Tam gdzie niechętnie przyjmują zmiennokształtnych przybywam w ludzkiej postaci. Właśnie… jak jest tutaj? Musisz się ukrywać?

Llewellyn: Właściwie to nie znalazłem miejsca lepszego od Rapsodii. Dlatego postanowiłem tu zamieszkać. Pomimo nieukrywania się ze swoją rasą (ten puchaty ogon zbytnio rzuca się w oczy) dość szybko się zaadaptowałem. Tutejsi mieszkańcy – w głównej mierze ludzie, elfy oraz nimfy – nie parają się gnębieniem, zaś wymiar sprawiedliwości funkcjonuje nad wyraz sprawnie. Najgorsze, co mnie spotkało, to okrzyknięcie brutalem przez grupkę elfich wegan. Nie mam im tego jednak za złe. Od początku liczyłem się z tym, że mój zawód może nie zostać najlepiej odebrany przez leśne istoty. Właściwie, ciężko tutaj na cokolwiek narzekać. Władczyni jest dobrą osobą, rada czarodziejek też dba o swoją ludność. Podobno wokół miasta roztoczona jest niewidzialna bariera, która chroni je od zewnątrz. Ja jej nie wyczuwam, bo nie mam do tego smykałki, ale może z tobą jest inaczej. Potrafisz… no wiesz, rzucać kulami ognia przy pomocy pstryknięć, albo uzdrowić kogoś łamańcem językowym?

Tiu: Chodzi panu o magię? Jak najbardziej! Aczkolwiek nie używam do tego gestów czy słów. No i niestety nie umiem uzdrawiać. Jak rozumiem nie jest to pana chochlik, więc może nie będę się rozgadywać na ten temat… jednak zdradzę, że władam magią napędzaną przez emocje i pragnienia, a jedną z dziedzin, nad którą miewam przelotną kontrolę są uczucia właśnie. Ale nie wykorzystuję tego zbyt często. To dosyć… prywatne, nie sądzi pan? Nie chcę być manipulantką. No, ale niekiedy to naprawdę pomaga.

Llewellyn: Ta moc… raczej nie jest czymś, co powinno się nadużywać, ale ufam, że w twoich łapach będzie dużo bezpieczniejsza niż w wielu innych. – Uśmiechnął się. – Z taką osobowością chyba nie potrzebujesz podobnych sztuczek, by zjednać sobie przyjaciół, prawda? Nie wydaje mi się też, żebyś miała wielu wrogów, choć… warto umieć się bronić w razie potrzeby, nawet jeśli era wojen dawno przeminęła… Czy może zwłaszcza dlatego? Pokój przytępia czujność, a przecież niebezpieczeństwa atakują nie tylko od frontu. – Zamyślił się przez chwilę. – Ale tobie to chyba nie grozi? Jako pół-tygrys pewnie masz dobry zmysł walki.

Tiu: Dziękuję! Emm… mam nadzieję, że faktycznie jestem tak dobra jak raczy pan sądzić. – Zerka nieznacznie w bok. – I och tak, tak, racja! Lepiej się mieć zawsze na baczności – wszyscy mi to stale powtarzają. Od młodości, bo jestem panienką. A teraz i podróżnikiem, więc tym bardziej nie powinnam tracić czujności! Chociaż oczywiście nie każdy będzie w stanie zrobić mi krzywdę, to prawda. Nie jestem może wybitnym wojownikiem, ale mam kły i pazury, a niekiedy i masę i jednak umiem się bronić. Zwłaszcza wręcz. To nawet przyjemne, móc się tak z kimś poszarpać… tylko błagam, niech pan nie mówi w towarzystwie!

Llewellyn: Umowa stoi. – Zaśmiał się serdecznie. – A jest coś, o czym będę mógł wspomnieć? Prócz oczywiście szarpania się i podróżowania, o którym już wiem. Co lubisz robić? Czy kiedy (albo jeśli) uznasz, że twoja podróż zbliża się ku kresowi, chciałabyś zająć się czymś konkretnym? A może jeszcze się nie zdecydowałaś? Jestem ciekaw, bo dla mnie na przykład było to od początku jasne.

Tiu: Ojej! Mam nadzieję, że szybko się nie skończy! Moje podróżowanie i to wszystko! Właściwie dopiero zaczęłam… nie wyobrażam sobie powrotu do domu i… nie wiem co mogłabym robić. Teraz zwiedzam świat, poznaję rasy, zwyczaje, historie… i oczywiście zbieram tetesie! Starocia, leciwe kolekcje, pojedyncze pamiątki – naszyjniki, brosze, porcelanę, stare zabawki, obrazy, zastawę, magiczne przedmioty, wyczerpane magiczne przedmioty… wszystko co niezwykłe! W domu mogłabym co najwyżej poszukać czegoś na strychu, a tak mam dostęp do tylu innych skarbnic! Do ilu strychów, do tylu piwnic! Więc hmm… jeśli znasz kogoś kto oddałby stare rzeczy w dobre kocie ręce to możesz mu o mnie szepnąć.

Donosiciel #65

Jest ogień

No majóweczka była i minęła szybciej niż szybko, c’nie? Udało się chociaż coś ugrillować jak tradycja nakazuje? Był dym, skwierczenie i ogień? Nie? A może jakieś ognisko? Albo chociaż… Kurcze, a może u kogoś chociaż ciepło było?! No bo ten, u mnie raczej mokro. Może za rok się uda. A tymczasem sprawdźmy czy u naszych bohaterów jest ogień na którym można coś sobie przypiec…

Szepczący Las

Widugast siedzi przy ognisku i myśli. Okazało się, że spóźnił się na rozmowę z ojcem… I to tak o osiemdziesiąt lat, bo właśnie tyle jego rodzic nie żyje. Niby Arhuna to medium, ale ta próba rozmowy z duchem mogłaby się skończyć dla niego śmiercią… Więc trzeba wymyślić coś innego. Tymczasem Ganzorig ze swoimi ludźmi odstawili do miasta swojego podopiecznego. Niestety, w trakcie misji ucierpiał jeden z jej podwładnych – na tyle, że ani się chłopak sam nie wyliże, ani w mieście nie było nikogo, by mu pomógł. Wszyscy jednak powtarzali „idźcie do druidów”. Może okaże się, że tego wieczoru oboje – i druid i najemniczka – znajdą rozwiązanie swoich problemów.”

~KiS(s)

Kamienny Ołtarz

Dym bez ognia. Kto by przypuszczał, że demon w ciele dziecka, który tak kurczowo trzymał się Hecate i był przy tym w tak wiarygodny sposób dziecinny, okaże się być groźnym i bardzo potężnym stworzeniem? Potrzebował tylko pomocy w dostaniu się do Ołtarza, a tam pokazał swoje prawdziwe oblicze. Swoją siłą przerastał wszystkich, którzy byli zgromadzeni w tym miejscu, włączając w to przywódczynię wioski, Falkę. Kto by przypuszczał, że osobą, która będzie próbowała go przekonać do zaprzestania zniszczeń, będzie Kinalali? I kto by przypuszczał, że demon będzie się z nim układał, ale na swoich warunkach, zmuszając go do wyboru między utratą wspomnień o Funtce albo o Rubinento – jego tajemniczym ukochanym? Nawet jeśli inni chcieli i próbowali mu pomóc, nie było takiej szansy. Nie było opcji się wycofać, więc poeta wybrał – poświęcając szaloną miłość, wybrał przyjaźń. Czy jednak ten wybór nie sprawił, że pękło mu serce? No bo o czym innym mogłoby świadczyć to jak rozsypał się w pył po dopełnieniu umowy, zostawiać Hecate, Rutha i całą resztę w nieświadomości tego co dokładnie się stało… Błogosławiony twierdzi jednak, że poeta to przeżył – tyle dobrego.”

~Sanaya

“Tak, wiele się zdarzyło – komuś pękło serce, ktoś się załamał… drugi ktoś się załamał, a Ruth w końcu mógł wziąć się do roboty. Po zniknięciu demona i poety trzeba zacząć spokojne, racjonalne porządki w małej, sinej wioseczce, skąd nagle zniknęli niemal wszyscy nadprzyrodzeni goście. Niebianin postanowił zostać tam aż Falka nie wydobrzeje (skoro nikt nie przegonił ich pochodniami) i znaleźć obiecaną głowę młodzieńczego duszka. Chciał też pocieszyć jakoś Hecate więc… odesłał ją na karną ławkę do Fausta, który siedział zrozpaczony faktem, że został oszukany prze innego demona. Tak, może jej uda się coś zrobić z nemorianinem, który tak mocno oberwał po dumie.“

~ Kana

Warownia Nandan-Ther

Rosie jak najbardziej robi się gorąco – raz z oburzenia, raz ze zgrozy, a teraz… bo Melodia jest taka miła! Za miła!! Nie wyszło głaskanie, więc wspomniała o ludzkim zamienniku – masarzu. Skomplementowała jej uszka. Ot tak! Mówi otwarcie, szuka kontaktu; nawet się nie obraża za chłodne odpowiedzi! Czy za tym kryje się podstęp? Jakiś niecny plan? Czy nieznajoma może być po prostu tak bardzo serdeczną, tak ciepłą osobą? Bezinteresownie? Tylko jak… Czemu? Rosie trudno jest w to od tak uwierzyć. Przez lata nauczyła się raczej podejrzliwości i liczenia na siebie niż okazywania sympatii. Ale chyba przy jelonce będzie się musiała trochę z tego podszkolić…”

~ KiS(s)

Ocean Jadeitów

„Zdecydowali rozdzielić się, aby dowiedzieć się czegoś na temat świątyni na wyspie. Ich plan wstępnie zakładał, że pomogą tubylcom w odzyskaniu dostępu do świętego miejsca i skorzystają z energii tam zgromadzonej, żeby wrócić w miejsce, z którego zostali przysłani na wyspę. Kelsier udał się na niższy poziom wioski, choć wymagało to przekradnięcie się i uniknięcia wzroku strażników, ale znalazł dwóch panterołaków, którzy ich tu przyprowadzili i zdecydował się pójść z nimi polować na ryby. Ijumara trafiła na Meoriego, może uda jej się wyciągnąć jakieś informacje od osoby, która znajduje się dość blisko samego władcy wioski.”

~ Samiel

Równiny Andurii

Cóż… Mamy pewien impas. Rubedo jest wściekły i prawie mu para z uszu ze złości idzie, nie chce współpracować, a tymczasem Shirkhana naprawdę chciałaby go wykorzystać do pomocy. W końcu to piekielny przyłapany na próbie kradzieży, więc mógłby trochę współpracować nim smoczyca zrobi się niemiła? Metodą małych kroczków, skoro na razie nie zamierza pomóc w szukaniu jej ukochanego to może chociaż powie kim lub czym jest to stworzenie, które już od kilku godzin głaska i przytula jej koty jakby nic innego na tym świecie nie istniało?”

~KiS(s)

Valladon

„Zasłyszana plotka, skradziona sakiewka i miłe usposobienie trytona w starciu z naparem z ziółek – właśnie tymi narzędziami posłużył się Los tym razem, aby spleść życie Momo z kolejną osobą na jego drodze! A jaki lepszy jest ku temu początek jak nie uratowania życia nowemu znajomemu albo przynajmniej oszczędzenie upokorzenia i cierpienia artyście po nieco zbyt mocnej „herbatce”. Riordan w tej chwili osiąga stan dalszy od rzeczywistości niż jego własne obrazy, więc zdecydowanie może mu się przydać wsparcie twardo stąpającego po ziemi mieszkańca morskich głębin!”

~ Déri

Ekradon

„Gdy Skowronek załatwiała sprawy w mieście i odwiedzała znajomą krawcową, Samiel opuścił miasto – na chwilę – żeby nie tylko przejść się po lesie, lecz także po to, aby złapać śledzącego go mężczyznę. Był to człowiek jednej z ważniejszych osób półświatka przestępczego Ekradonu, a zabójca postanowił, że zamiast zabijać go, powie mu, żeby przekazał wiadomość swemu pracodawcy. Przed wieczorem opuścił otoczenie drzew, aby powrócić do tego miejskiego – zawędrował na plac, na którym spotkał się ze Skowronkiem. Opowiedział jej o sytuacji ze szpiegiem, w końcu tego wymagało zaufanie, którym się obdarzali. Okazało się też, że kolejna lekcja tańca odbędzie się w tym samym budynku, choć tym razem raczej nie na strychu, na którym będą tylko we dwoje.”

~ Samiel

Mroczne Doliny

“Być może się nie spodziewa. Hrabia Vergil chyba nie wie, że niedaleko jego posiadłości kręci się troje tygrysołaków, a jeden z nich – młoda Tiu z całkiem a całkiem bogatego rodu, ma zamiar go odwiedzić. Słyszała od innego kotowatego, że to całkiem ciekawy jegomość jest! Tak więc korzystając z okazji wybrała się złożyć mu niezapowiedzianą wizytę. Na dobry początek nieproszona przeskakuje przez bramę (jest arystokratką, musi umieć się zachować!) i w postaci hybrydy puka do drzwi, na szybko jeszcze prosząc służkę, by poprawiła jej grzywkę. No czy może zrobić złe pierwsze wrażenie?

Nie, jeżeli hrabiego faktycznie nie ma w domu.”

~ KiS(s)

Rapsodia

Kito spotkał się z Rubinento tak jak obiecywał, a było to raczej niechłodnego poranka i przy rzece. Biedny tryton musi się zdecydować czy chce zmienić się jako osoba i skorzystać z pomocy kopytnego szamana czy może płynąć dalej i zobaczyć gdzie go poniesie. Chcąc kupić nieco czasu podchwytuje temat śniadania i dzieli się z kucykiem tym co ma, a nawet i tym co mieć może. W zamian prosi tylko o przytulenie…

Niedaleko tych dziwnych wydarzeń Czaszka szykuje niespodziankę dla ZuZu – za którą młody centaur ma jej oddać duszę oczywiście. Pokazuje mu sterty różnych rzeczy, martwego królika i krząta się by wszystko było gotowe. Głosy znad rzeki ją alarmują – a trefniś, nie chcąc stracić niespodzianki, na szybko smaruje swój kikut czerwoną breją z owoców i biegnie ku mężczyznom krzycząc coś o niedźwiedziu.”

~ KiS(s)

Lasy Eriantur

‘’Trudno powiedzieć czy Rakka jest ciepłą osobą, ale na pewno jest gadatliwa – i lubi tłumaczyć na głos czy po cichu co znaczą wszelkie zasłyszane imiona. Nearii na razie to nie przeszkadza – jest raczej zainteresowana wiedzą nowej znajomej, plus bardzo zależy jej na odnalezieniu mistrza Neona i potrzebuje przewodnika. Może czarodziejka okaże się odpowiednim…?”

~ KiS(s)

Dalekie Krainy

Sytuacja zrobiła się gorąca – Faer lekko się wkurzyła na Firouzeh. Szło z początku dobrze, Ragarianka była wdzięczna smoczycy za uratowanie skóry, a co więcej otrzymała jeszcze propozycję pomocy w odszukaniu brata. I to jeszcze – by było szybciej – Tava, siostra Faer, wzięła ją na przejażdżkę na swojej głowie. No kto by nie skorzystał? Po drodze tylko zebrać zaklęcia, które rozsypały się podczas walki z mięsożerną rośliną i z głowy… Okazało się jednak, że tam, gdzie powinien być jeden demon, nagle wyskoczyły dwa. Skąd wziął się ten drugi? Faer tego na pewno nie wie i jest bardzo zła na Firouzeh. Mniszka zaś doskonale wie co zaszło i wręcz się gotuje wewnętrznie na tę myśl.”

~KiS(s)

Revendor

„Zamach stanu! Król Revendoru Zeloth Vao nie żyje! Książęta ucierpiały w wyniku zamachu a władzę objęła Meredith Vao. W wyniku żałoby i chęci zemsty powołała wszystkie służby do znalezienia winowajców. Jednym z poszukiwaczy prawdy jest Neretheal, Inkwizytor na usługach królowej oraz strażniczka Camryn Stanton, która miała zostać wynajęta przez Konsorcjum, drugą instytucją władzy, zaraz po parze Królewskiej. Jednak Neretheal w obawie o przekabacenie Camryn na stronę potencjalnych podejrzanych, zatrudnił ją osobiście. Teraz razem zmierzają do Pałacu, na miejsce zbrodni gdzie mają przeprowadzić śledztwo. Niestety apetyt na przygodę nie udziela się Nerethealowi tak jak Camryn. Była to ciężka kiełbasa do zgryzienia.”

~ Neretheal

Donosiciel #64

Wypad z baru!

No czasami bywa, że ma się dość czegoś – na przykład tej zimy za oknem, która nie chce odpuścić – albo kogoś. Zdarzyło się wam, że ktoś miał dość Waszego bohatera? Wasz współgracz albo jakiś NPC najbardziej ucieszyłby się z tego, że zniknęlibyście im z oczu? Albo Wy mieliście kogoś serdecznie dość i chcielibyście im kazać spadać? Może sami broniliście kogoś przed takim zachowaniem? Zobaczmy co tam u Was słychać.

Kamienny Ołtarz

“Tutaj wiele osób jakby się ze sobą nie dogaduje… a jednak wszyscy trzymają się razem siedząc w jednym domu wspólnym. Duchy, demony, zagubieni wędrowcy… Ruth, Hecate i Kinalali. Do tego dwa demony i duszek. Oraz tubylec wyjaśniający co ich szamanka Falka jest w stanie osiągnąć dzięki mocy Ołtarza. Co chwila pojawiają się nowe pytania i wątpliwości, ale nikt jeszcze nie uciekł – i już nie musi. Przynajmniej nikt z tego stolika. Jedni z wielu bohaterów tej nocy właśnie zostali wezwani – czy po opuszczeniu progu domu dowiedzą się co ich tu sprowadziło? Otrzymają pomoc? Udzielą jej? Czy może lepiej by dla nich było, gdyby dawno ich stąd przepędzono?”

~ KiS(s)

Równiny Theryjskie

No Slavia na pewno usłyszałaby „wypad z baru”, gdyby nie to, że jednak nikomu z szajki Iana nie zależy na kłopotach. Zastępca szefa wziął więc na siebie obowiązek uprzejmego spławienia jej, co nie do końca mu póki co wychodzi – głównie dzięki udziałowi kotołaka, który ma wielki talent do wyprowadzania innych z równowagi, w tym również tego słynącego z opanowania elfa. Rozmowa zresztą i tak została przerwana przez incydent, w którym udział brały dwa kocury i kurze udko, które stało się między nimi kością niezgody. Ale przynajmniej dzięki tej aferze powstał pretekst, by całe rozmowy zacząć od początku – poczynając od motywacji czarodziejki, bo przecież, że nikt nie uwierzyłby, że tak po prostu chce się przyłączyć do jakiegoś ulicznego gangu.”

~KiS(s)

„Karawana była już u kresu swej podróży. Lada moment Jonas miał nawiązać kontakt z czarodziejkami, gdy wtem…
Zapanował istny chaos.
Wozy i namioty zajęły się ogniem; portal, który pojawił się przed najętymi ochroniarzami zaprowadził trzech mężczyzn ślepo na sam środek pustyni. Zostali rozdzieleni i zdezorientowani. Falkon wraz z Alestarem ruszyli na poszukiwania swojego kamrata, podczas gdy Teusa wcześniej desperacko unikającego piorunów kulistych złapały w swe objęcia ruchome piaski.”

~ Latro

Ocean Jadeitów

Widać, że Ijumara, Kelsier i Kvaser są traktowani niby jak goście, ale jednak niezbyt chętnie przyjmowani – zresztą oni sami chętnie by tę wyspę opuścili, gdyby to było takie proste. Proste jednak nie jest, ale spokojnie – pani kapitan ma plan. Kotołak Meori opowiedział im o pewnym sławnym kapitanie, który w jakiś sposób zamknął ich sanktuarium – może gdyby udało im się przywrócić je do użytku, otrzymaliby pomoc od plemienia albo chociaż zyskali dostęp do mocy, która pozwoliłaby im wrócić na statek? Warto spróbować – w tym celu cała trójka rozdzieliła się, by zasięgnąć języka na temat tego sanktuarium. Szkoda tylko, że mają zakaz pętania się po wiosce… Ale może coś mimo wszystko wymyślą?”

~KiS(s)

Kitt nie miał tego dnia zbyt wiele szczęścia, a przynajmniej opuściło go ono w momencie, gdy jego załoga została wymordowana, natomiast sam tryton uwięziony przez tajemniczych szubrawców. Kim byli ci ludzie? Piratami? Czy w takim razie nie powinni mieć… no wiecie, statku?
Z jednej strony nietrudno ich było wziąć za półgłówków. Z drugiej zaś… należało przyznać, że stanowią prawdziwe zagrożenie. Skąd nabrali takiej wprawy w rzucaniu zaklęć?
Jak wykaraska się z tego Kitt? Czy ktoś zdoła mu pomóc? Sprzymierzeńcy zapłacą za niego okup? A może rybiołuski już do końca swojego efemerycznego żywota będzie nazywany panienką?”

~ Latro

Arrantalis

Natanis i Ariela nie tylko się tolerowali, ale i nieźle mieli się ku sobie. Niebianka czuwała strażniczo nad duchem światłości, a ten wypełniał najlepiej jak umiał swoje obowiązki. Miał odpowiedzialne stanowisko… i kiepskiego poprzednika, który pozostawił ku sobie okultystyczny bałagan. Tylko on nie mógł być tutaj zaakceptowany. Dlatego należało obmyślić plan, połączyć siły i oczyścić miasto ze wszystkiego co paskudne i złe… a przynajmniej z części tego zepsucia. I wszystko się udało – dzięki temu pary takie jak Amo i Hivia, chochlik i wróżka, mogą żyć teraz spokojnie. 
Tylko… co stało się z Natanisem? Plotki głoszą jedynie, że drogi jego i Arieli rozeszły się na dobre.” 

~ KiS(s)

Szlak Ziół

“Jeśli Mniszek i Funcia mieliby kogoś wyprosić to tylko Taja. Malarka patrzy na niego z rezygnacją, a elfik chyba dostał jakiejś alergii – tak działa na nich beztroski i chaotyczny do granic druid. Funcia jednak nie będzie rządzić się w cudzym lesie, a tym bardziej w domu (wracają do pani Flory!) i postanawia być tak miła i wyrozumiała jak to tylko możliwe (w sumie powinna mieć wprawę). Czy jednak Mniszek, strażnik, który broni lasu i chroni tutejszą naturę będzie w stanie tolerować kogoś, kto tak bezmyślnie potrafi wyrządzić szkody? Dlaczego Tarjuan musi być dokładnym przeciwieństwem swojej wspaniałej siostry!?”

~ KiS(s)

Pustynia Nanher

„Po postoju w wysuszonej oazie i zregenerowaniu sił, mogli ruszać w dalszą podróż. Seviron zjadł śniadanie już w trakcie marszu, a Nataniel nie tylko najpierw zauważył, że mogą przechodzić miejscem, w którym dawno temu mogło znajdować się pustynne miasto, ale później jako pierwszy zobaczył też wahania czasu związane z tym, że zbliżali się do Piasków Czasu. A gdy pokonali kolejną wydmę… na horyzoncie pojawiły się dwie, rozmazane sylwetki. Czy byli to ludzie, których szukali?”

~ Samiel

Ekradon

„Był profesjonalistą, więc mógł też tak wyglądać nawet wtedy, gdy rysował, co zresztą zauważyła Skowronek. Chociaż dla Samiela i tak bardziej liczyło się to, że rzeczywiście polubiła jego rysunek i zdecydowała się go zatrzymać. Co prawda, miała ona pewne wątpliwości co do tego, która jej wersja – ta z rysunku, czy to, jaka jest w rzeczywistości – jest ładniejsza, jednak Samiel szybko je rozwijał. Przez to atmosfera w jego pokoju zmieniła się i oboje to wyczuli… ale nie dali się jej porwać. Zamiast tego postanowili, że teraz rozejdą się do swoich spraw i ponownie spotkają wieczorem. „

~ Samiel

Mauria

Francine czasami naprawdę nie wie jak się zachować i ma szczęście, że Nikolaus ma dla niej jakieś szczególne względy, bo pewnie niejeden by ją do tej pory zrugał albo wręcz wyrzucił. No bo kto to widział, by wyzywać na pojedynek – nawet taki przyjacielski – osobę, która przyjęła cię pod swój dach, nakarmiła i opatrzyła? Trochę niewdzięczne, czyż nie? Generał jednak nie uniósł się honorem i wyzwanie przyjął. Przegrał, ale to go nie zdziwiło ani nie zdenerwowało – w końcu nie był wojownikiem a magiem. Francine za to mogła się cieszyć wygraną i – jak sama to ujęła – wyjątkowo pouczającym starciem. Ciekawe, czy w związku z tym poczuje się na tyle pewnie, aby przyjąć propozycję generała, by zmierzyła się z jego sekundantem?”

~KiS(s)

Ruiny Nemerii

„Tajemnicze odgłosy stawały się coraz głośniejsze. Niczym strzała na naciągniętej cięciwie łuku myśliwego cała trójka oczekiwała w napięciu pojawienia się źródła dźwięku. Pochowani za drzewami próbowali wypatrzeć choćby najmniejszy ruch w leśnej gęstwinie.
Szczęśliwie alarm okazał się fałszywy, zaś to, co wyszło im naprzeciw, nie emanowało wrogością ani niebezpieczeństwem, na które się w zanadrzu przygotowali. Mimo to smukła łania zaskoczyła Llewellyna nie tylko swoją ciekawską naturą czy samczym porożem. Zaraz bowiem okazało się, że Edvin zna owe zwierzę, a nawet zdążył przywyknąć do jego natrętnej obecności. Co za cyrk!
Ale… nie ten, w jakim trzymano Nadeyę – chodzi o inny cyrk, którego naturianka z pewnością nie zamieniłaby na poprzedni, nawet jeśli atmosfera z każdą chwilą robiła się coraz dziwniejsza.”

~ Latro

Góra Strażników

„Nagła ewakuacja! Romantyczna kolacja we dwójkę musi poczekać, gdy Sitrina wysyła swoją nową przyjaciółkę, Esmeraldę na szybką ucieczkę z miasta! W końcu żadna z nich nie chce, aby demonica skończyła jako przekąska dla nadzwyczaj wpływowego węża. Skoro o jedzeniu mowa, niestety Esmeralda nie mogła co liczyć na prowiant na drogę, ale pokusa zatroszczyła się oto, aby zabrała ze sobą na drogę to, co najistotniejsze – nową suknię! Z pewnością przyda się tam, gdzie demonica trafi tym razem, w końcu jak można lepiej się ukrywać, niż w szałowym wdzianku!”

~ Deri

Równina Maurat

„Porwanie, pościg, ucieczka. Cętka i Nani zdecydowanie nie mają dobrego dnia, ale wygląda na to, że w końcu zyskały chwilę spokoju. Nowych trudności nie brakuje – szczególnie przy komunikacji pomiędzy nimi, ale również i te powoli udaje się pokonywać. Wygląda bowiem na to, że Matka Natura postanowiła zlitować się nieco nad swoimi dziećmi i pomóc im znaleźć wspólny język dzięki odrobinie wrodzonej magii leonidki. Dwie kocice nie będą zmuszone porozumiewać się za pomocą kalamburów. Na całe szczęście…”

~ Deri

Efne

Czasami nie zawsze to, co wydaje nam się krzywdzeniem innych, w rzeczywistości tym jest. Choć Mandeville’owie trzymali w swym domu niewolników, nie byli dla nich źli – ludzie ci mieli u nich godne warunki życia, nie byli gnębieni i tylko charakterystyczne bransolety przypominały o ich losie. Ale nie wszyscy to rozumieli.

W wieczór, gdy Aureola miała wyjść za mąż (choć nikt jej o zdanie w tej kwestii nie pytał), posiadłość została zaatakowana przez ludzi, którzy mianowali siebie Ostrzami Wolności – grupą walczącą z niewolnictwem bardzo brutalnymi metodami. Tylko poświęcenie guwernantki niedoszłej panny młodej sprawiło, że nie została ona zabita – opiekunka oddała jej swoje niewolnicze bransolety, samej przypłacając to życiem. Zamordowani zostali również rodzice Aureoli i co gorsza – na jej oczach. Biedna niebianka została teraz sama na świecie – nie licząc Nevaeh, która chyba od tej pory będzie jej jedyną opiekunką.”

~KiS(s)

Lasy Eriantur

“Jeżeli chodzi o niechęć to chyba jednak nie tutaj – Nearia i Rakka dogadują się na to zbyt dobrze, choć poznały się ledwie kilka godzin temu. Ich znajomość przypieczętowana została już jednak posiłkiem i podzieleniem się miejscem do spania, więc ma solidne podstawy. Dziewczyny myślą zresztą (przynajmniej ta żarłoczniejsza z nich) o wspólnej podróży. Druga szuka przewodnika i potrafi gotować… przypadek? Ale chwila chwila, jeśli one się dogadują to może kto inny wprowadzi odrobinę zamieszania? Na przykład właściciele obserwujących ich, świecących par oczu…”

~ KiS(s)

Irrasil

No cóż – Irrasil nie przywitało szczególnie miło Seviere’a. Okradziono go, cały dzień sam musi szukać złodziejki, a jeszcze na koniec był świadkiem napaści. Tyle dobrego, że przy okazji poznał Maxa – drakon sprawia wrażenie takiego, co to sobie w takiej sytuacji poradzi. Okaże się więc, że po zabezpieczeniu ofiary napaści – wstyd się przyznać, ale podopiecznego Maxa – tych dwoje połączy siły. Drakon wniesie do tego duetu siłę i autorytet, a Seviere bezcenne informacje. Poza tym będzie to jego pierwsza przygoda po wyruszeniu z domu – oby skończyła się szczęśliwie i by wieczorem mogli świętować przy kuflu piwa i suto zastawionym stole!”

~KiS(s)

Donosiciel #63

Gdy kreatywność zawodzi

Czasami bywa tak, że po prostu się nie chce i brakuje kreatywności – niektórzy w tych momentach zacinają się w sobie i jednak próbują coś z siebie wykrzesać, a inni korzystają z bezpiecznych, utartych schematów. I oba rozwiązania są w porządku! W końcu to dobra zabawa a nie rozprawka dla bardzo wymagającej polonistki… Brrr! Kogo nawiedziły złe wspomnienia? Lepiej szybko skupić się na czymś przyjemnym, więc spójrzmy co tam u naszych bohaterów słychać!

Równiny Theryjskie

W przypadku Slavii nie wiadomo czy to kreatywność czy desperacja – na pewno pomysł dołączenia do bandy Iana nie był specjalnie przemyślany. Cóż jednak począć, skoro tak bardzo zależy jej na odzyskaniu swojej księgi? Trochę czarów – nie tych magicznych, a typowo kobiecych – i jakoś zdołała przekonać kotołaka, by ten pomógł jej spotkać się z szefem gangu. Teraz tylko przekonać go do swojego pomysłu… A wcześniej każdego kolejnego oprycha, który zagradza im drogę w siedzibie bandy. Naprawdę, nie mogliby znaleźć sobie jakiegoś zajęcia? I to jeszcze jacy bezczelni są, by podejrzewać Slavię o bycie panną z ulicy?! Chamy!”

~KiS(s)

Równina Drivii

Kreatywnością na pewno nie popisał się przyboczny Aloe, który najwyraźniej chcąc zaimponować Freyi zdecydował się zabrać ją na obiad i pokazać jaki to on ma gest. Nordka jednak chyba niespecjalnie zwraca uwagę na jego starania (choć posiłek docenia), bo zbyt wiele ciekawych rzeczy dzieje się wkoło, by przejmowała się takim byle jakim strażnikiem. Trwają Wielkie Łowy, wszelcy tępiciele plugastwa zebrali się, by zapolować na potwora – Freya próbowała wyciągnąć na ten temat jakieś informacje, ale wszystko to plotki i każda mówi co innego. Co jednak jest ciekawsze w tej sytuacji – w karczmie trafiła się grupa gości, których symbole wyrysowane na tarczach niespecjalnie spodobały się rudej wojowniczce – chyba ma z nimi na pieńku…”

~KiS(s)

Szlak Ziół

“Tutaj normalnie nie jest, bo i być nie może – brak nam schematów na smoczycę i elfiego bożka, a przede wszystkim druida, który jest tak prostoduszny, że w głowie się nie mieści, że to nie pierwszy lepszy wioskowy przygłup, a jednak człowiek w jakimś stopniu uczony… chyba. Zawsze jednak można ratować się wałówką. I odpoczynkiem w środku gęstego lasu. Znajdzie się też chwila na konspiracyjną rozmowę między Funcią a Mniszkiem i omówienie sytuacji w jakiej się znaleźli. A może raczej omówienie tego co chcą zrobić z nieprzydatnym do niczego druidem.“

~ KiS(s)

Wybrzeże Cienia

Yve jednak wróciła. Czego by nie wymyśliła, czego by wcześniej nie planowała, w jej życiu pojawiły się dzieci, których nie mogła tak po prostu zostawić, nawet jeśli miały świetną opiekę pod postacią Malachiego. Niby nadal planowała iść swoją drogą – tym razem dla dobra pociech, by pościg skupił się na niej na nie na nich – ale anioł ją od tego odwiódł i zapewnił, że jej pomoże. Lisołaczka póki co mogła po prostu spokojnie odpocząć… Choć szybko przekonała się, że przy takich maleństwach to nie jest wcale takie łatwe – ich płacz co chwilę ją budził i irytował. Oj, ciężko jest być matką, zwłaszcza gdy dziećmi są lisołacze bliźnięta.”

~KiS(s)

„Bycie ojcem to chyba coś na co Malachi nie był przygotowany. Ale czy ktokolwiek tak naprawdę jest? Mimo to anioł radzi sobie całkiem dobrze. Zapewnia Yve, że zamierza chronić zarówno ją, jak i jej dzieci, i obiecuje lisołaczce, że póki będzie przy nim, nic złego jej się nie stanie. Yve jest tak zmęczona, że po prostu kładzie się spać, ale poniekąd przyjmuje pomoc anioła. Dzieli pokój z nim i szczeniakami, co niezbyt jej odpowiada. Ale wyczerpanie bierze górę. Tymczasem mężczyzna zastanawia się co dalej. Wie, że nie mogą zbyt długo zostać na wybrzeżu, że prędzej czy później będą musieli odejść, a on będzie musiał znaleźć im prawdziwy dom. W końcu i on kładzie się spać. Obudzony w środku nocy płaczem bliźniaczek widzi, jak Yve wstaje do dzieci, by je nakarmić. Zaspana lisołaczka nawet nie zauważa, że anioł jest przy niej cały czas. Otula ją kocem, odprowadza do łóżka i okrywa, by nie było jej zimno. Noc mija pod znakiem przewijania i kołysania niemowląt przez anioła. Gospodyni karczmy zrobiła Malachiemu przyspieszony kurs opieki nad noworodkami i cóż… Skrzydlatemu przyszło być ojcem Lilly i Rose, i opiekunem ich matki. Czy Yve to doceni? Czy Malachi da radę być prawdziwym ojcem przez wiele lat?”

~ Niara

Ekradon

„Po śniadaniu przenieśli się do pokoju, który w karczmie wynajmował Samiel. Tam Skowronek zajęła łóżko, na którym przeważnie to on spał, a zabójca usiadł przy stole i zaczął rysować. W międzyczasie pracownica karczmy przyniosła im wcześniej zamówione przekąski i grzane wino. Po jakimś czasie, może kilku godzinach, rysunek był skończony i Samiel mógł pokazać swoje dzieło Skowronkowi. Spodobało jej się to, co zobaczyła na kartce, a jego to nie zaskoczyło, bo przecież cały czas był pewien, że właśnie tak będzie.”

~ Samiel

Mauria

“Tu było ciekawie, choć zdaje się, że wampirzy bal zalatuje nieco krwiopijczą tradycją. Tym razem jednak zjawił się na takowym nie tylko gość, który dawno nie witał w mieście, ale i egzotyczna wampirzyca Kathleen wraz ze swoją świtą. Sam zaś wieczór upłynąć miał pod znakiem krwawego księżyca – niezwykłej nocy, o której krążą legendy… nic się jednak nie stało. Noc upłynęła spokojnie, Vergil odnowił parę starych znajomości, a przed świtem para opuściła gospodarzy z poczuciem spełnionych towarzyskich obowiązków. Co czeka ich dalej po tym jak rozeszli się we własne strony?”

~ KiS(s)

Opuszczone Królestwo

“Kiedy robi się romantycznie zaraz pojawia się i jakaś typowa właściwość tego stanu. Na szczęście z ogłupieniem Locia chodzi całe życie, a i Cain do emocji bardziej rozgrzewających jakoś się przyzwyczai. Nie braknie też nieporozumień – ani mądry pradawny, ani jego wiadomo-już-jaka towarzyszka nie zdają sobie sprawy, że druga strona ich lubi, choć przecież to oczywiste jak… nie, relacje nigdy nie są oczywiste. Za to natknięcie się na ruiny w Opuszczonym Królestwie już jak najbardziej! Więc pora je zwiedzić!”

~ KiS(s)

Rododendronia

„Babcia na szczęście dla mnie kiepsko widzi, ale przerośnięta, czerwona jaszczurka jednak jest trudna do przeoczenia. A cóż to usłyszały nasze baczne uszka na ulicach tak wspaniałego miasta? Czyżby ukochana babcia Anastazji miała wkrótce pytać, dlaczego nowy mąż zmiennokształtnej ma takie wielkie zęby? Oby nie, gdyż wiemy, jak ta historia zwykła się kończyć! Na szczęście dla starszej pani, trawienie jej najprawdopodobniej wymagałoby zbyt dużo wysiłku, aby Fonosowi chciało się ją pożerać! Pomiędzy szukaniem miejsca do spania oraz pracy, odwiedziny u członka rodziny, który dawno nie dawał znaku życia jest naprawdę miłym uczynkiem! Dobrze, że nic się jej nie stało. I na pewno tak będzie. Jaszczurki zwykle nie pożerają babci, prawda?”

~ Déri

Lasy Eriantur

“Spotkanie się dwóch nieznajomych w środku lasu nie jest niczym dziwnym. Gdzieś w końcu muszą! Najlepiej zaś gdy jedna ma jedzenie, a druga słania się na nogach. To bardzo dobry początek znajomości – trochę strawy, odrobinka snu, podstawowa wymiana uprzejmości i w końcu – imiona. Kto wie, może ten rześki start zaprowadzi RakkęNearię gdzieś w niezwykłe miejsca?”

~ KiS(s)

Irrasil

Gdy tak zupełnie brakuje ci kreatywności, twoi bohaterowie idą do karczmy. Max co prawda nie poszedł się tam napić i złapać jakieś zlecenie, ale nie zmienia to faktu, że poszedł do karczmy zostawiając człowieka, którego miał pilnować, samego na ulicy. A takim to samotnym dworzaninem szybko zainteresowała się grupka elfich rzezimieszków. By jednak było zabawniej to właśnie tą grupą zainteresował się Seviere i zdecydował się zapytać ich o drogę. Nie skończyło się to niestety najlepiej – gdy chłop zorientował się z kim ma do czynienia, nastąpiła szarpanina, w której ucierpiał podopieczny Maxa – drakon niestety dotarł na miejsce już po fakcie, bo ze środka karczmy nie widział ani nie słyszał co dzieje się na zewnątrz. Jedynym świadkiem napadu był Seviere.”

~KiS(s)

Oaza Mia-Alkhama

„Czasem trzeba tak niewiele by zmienić nastawienie do życia. Sarabi wystarczyło to, że miała się komu wypłakać i zasnąć bez ciężaru w sercu. Kiedy Sadik budzi ją na jedzenie, księżniczka wygląda znacznie lepiej niż przed paroma godzinami. Kolację zjada z chęcią i ze smakiem. Wreszcie ona i pułkownik mają chwilę by normalnie ze sobą porozmawiać. Niestety pada pytanie o jej pióra. Sara bardzo stara się nie kłamać, mówi tyle ile może, omijając pewne fakty. Opowiada więc Sadikowi, że „skrzydła” są cechą jej rodu i występują raz na jakiś czas – zgodnie z prawdą. Dzieli się też przypuszczeniami, że być może gdzieś w jej rodzinie była harpia albo fellarianka. Tak naprawdę przecież sama nie wie dlaczego pióra wyrosły właśnie jej. Po prostu nie mówi mężczyźnie, że jej ród jest królewski. Od Sadika zaś dowiaduje, że w oazie stacjonuje od niedawna, a jego charakterystyczna uroda nie jest związana z żadnym zaklęciem czy klątwą. Konwersację przerywa im pojawianie się małego kotka. Sarabi jest zachwycona kociakiem, jej zachowanie zupełnie nie przypomina tego z poranka. Śmieje się, bawi z kociątkiem, rozmawia i je z apetytem – jakby była zupełnie inną osobą. Tą, którą Sadik poznał w nocy, gdy postanowiła zgarnąć go z ulicy.”

~ Niara

Dalekie Krainy

„Co może połączyć nimfę, lisza i czarodziejkę? Jak się okazuje, jest to biblioteka. Avayummi dociera do Et Iris by odnaleźć księgę, która może wyjaśnić skąd się wzięła. Jest zachwycona kolorowym miastem pełnym nieludzi. Jej ciemna skóra i kimono nikogo tu nie dziwią. Czuje, że mogłaby tu zostać. Tymczasem Tyne nadal poszukuje lekarstwa na swoją klątwę – pobieranie energii z otoczenia bez kontroli. Kayleight zaś zostaje wysłana do biblioteki po pewien wolumin, dla swojej przełożonej z uniwersytetu. I tak Yummi trafia na trzecie piętro biblioteki Et Iris, gdzie spotyka Tyne’a i postanawia prosić go o pomoc. Kayleight zaś czekając, aż dyrektor biblioteki przyniesie dla niej poszukiwaną książkę , uznaje, że należy przysłuchać się rozmowie ciemnoskórej i nieumarłego.”

~ Niara

Donosiciel #62

Pobudka!

No, pobudka, pobudka! Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, pora wstawać! Astronomiczna wiosna zaczęła się raptem kilka dni temu, przyroda budzi się do życia… cicho, udawajmy, że tego śniegu nie widzimy! Krokusy wschodzą, to się liczy! A skoro przyroda się budzi, to i my powinniśmy. Jak tam to u Was wygląda? W wątkach coś się dzieje ciekawego, bohaterowie obudzili się z zimowego snu albo po prostu, zabrali się do roboty, wróciły im siły? W Alaranii mamy wiosenne przebudzenie czy raczej wiosenne przesilenie?

Równiny Theryjskie

Atristan czeka niemały szok – trafiła w miejsce, o którym do tej pory jedynie słyszała, do domu w dzielnicy biedoty. Wszystko jest tu nie takie jak zna – ludzie nie wysławiają się jak powinni, pomieszczenia nie wyglądają tak jak do tego przywykła, a jeszcze zaproponowano jej by się przebrała nie dość, że bez służby, to jeszcze w jakieś łachmany. No ale przynajmniej suche. A w towarzystwie Lilianny ten dyskomfort był nawet do zniesienia… Choć to samo towarzystwo było też powodem przyspieszonego bicia serca Atris. To ze zmęczenia czy…?”

~KiS(s)

Równiny Drivii

Aloe spotkało brutalne przebudzenie, choć raczej metaforyczne niż dosłowne. Miała taki dobry plan, tak bardzo wiedziała czego chce i jak to osiągnąć. Czemu jej przyjaciel musiał pokrzyżować jej zamiary?! I jeszcze jej przy tym naubliżać? Nic dziwnego, że dziewczyna jest załamana i szlocha nie zważając na to, że inni patrzą. Na przykład taka Freya, z którą już miały okazję się spotkać, choć nie zaprzyjaźniły się specjalnie podczas tamtego krótkiego spotkania. Może też przez to teraz Aloe zareagowała tak gwałtownie na zaczepkę ze strony Nordki – naubliżała jej, choć jej wyzwiska spłynęły po adresatce jak po kaczce. Może to i dobrze, bo za takie podważanie prowadzenia się niejeden dostałby w pysk. A tymczasem proszę – Freya nawet chce się z nią podzielić swoim jabłkiem. Niestety, nie z dobroci serca, a przez to, że przestało jej smakować… Ale liczy się!”

~KiS(s)

Fargoth

“Tutaj nikt się nie budzi, nie. Vasko ma spać. Znaleziony przez Larranę, prawie uratowany, schowany przed strażnikami miejskimi, opatrzony, przedstawiony i bredzący dostał za zadanie odpoczywać. Czy się posłucha… w sumie dlaczego nie. Ciemnoskóra kobieta chyba wie co robi. Zdobyła dla niego mleko, wodę, koc i poduszkę. Zadbała o wszystko. On powinien przynajmniej nie przeszkadzać.
Tylko czy to możliwe?”

~ KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

W posiadłości hrabiego na razie nikt nie myśli o pójściu spać, nie mówiąc już o wstawaniu – tam nadal trwa… no, bal to za dużo powiedziane, więc powiedzmy, że spotkanie towarzyskie. Starsi dyskutują przy trunkach, a młodzież tańczy. Vinny – który sercem chciałby być z tymi pierwszymi, ale z obowiązku jest z tymi drugimi – dzięki staraniom Mikaela uniknął konieczności popisywania się na parkiecie i może tylko stać i słuchać. Tymczasem Anastasia tańczy kolejno z pozostałymi partnerami – po Michelotto, który przekazał jej kilka ciekawych informacji o Vincencie, nadeszła pora na Jorge’a, którego ta zna od dziecka. Jego również panna Vantanello zdecydowała się wypytać o nowego hrabiego i usłyszała na jego temat bardzo wiele pochlebnych słów, które jego dziwaczne zachowanie stawiały w zupełnie nowym świetle. Ciekawe jednak co powie Daniel, kolejny z jej dawnych znajomych, który dhampira zdecydowanie nie darzy sympatią – czy jego opinia będzie chociaż w połowie tak przychylna jak reszty?”

~KiS(s)

Pustynia Nanher

„Dwójka mężczyzn ruszyła w dalszą podróż, a ich celem stały się Piaski Czasu. W czasie przedzierania się przez pustynię, zdarzało im się rozmawiać i dzięki temu Seviron dowiedział się, co zamierza Nataniel, gdy już odnajdzie osobę, której szukał, a czarodziej mógł usłyszeć z ust kapłana informacje na temat tego, dlaczego w ogóle szuka tego Szalonego Skryby. Zdecydowali się też na podróż nocą, gdy Pustynia Nanher stawała się całkowitym przeciwieństwem tego, czym była za dnia. Po jakimś czasie trafili też na wysuszoną oazę, która nie wyglądała na złe miejsce na odpoczynek. Zatrzymają się tu? A może jednak poświęcą całą noc na to, żeby zmniejszyć odległość między sobą i tymi, za którymi podążają?”

~ Samiel

Piaski Czasu

Camryn po uratowaniu swojego klienta z rąk porywaczy (dzięki pomocy najemnika Ilitha) opuszcza Piaski Czasu i kieruje się do oazy. Ale że jest gotowa na kolejną przygodę w nowym towarzystwie, kto wie gdzie się znajdzie, gdy usłyszymy o niej następnym razem? Może będzie ochraniała któregoś z naszych bohaterów? A może wpakuje się w jakieś kłopoty? Zobaczymy! Wiadomo jednak, że na pewno nie będzie próżnować!”

~ KiS(s)

Opuszczone Królestwo

„Nowy dzień i nowe wieści. Cain nie spodziewał się, że tego ranka dowie się o tym, iż nie jest ostatnim z Dzierżycieli, jak zresztą myślał do tego czasu. Okazało się, że ojciec Lotty również należy (A może należał, skoro grupy tej oficjalnie już nie ma!?) do tej organizacji. Czarodziej dość żywiołowo, jak na niego oczywiście, zareagował na te informacje i chciał nawet od razu ruszać w drogę, aby odnaleźć rodzica jego towarzyszki. Cain, co prawda próbował odszukać tych, którzy w czasie masakry byli poza siedzibą, ale zawsze albo znajdował tylko ciała, albo po prostu nic. Tymczasem sama Lotta myślała, że już mu o tym mówiła i teraz obwiniła się za to, że jednak tak nie było i nie wspomniała mu o tym wcześniej. Niepotrzebnie przecież, bo jej ojciec nadal żył (prawda?) i niedługo się z nim spotkają.”

~ Samiel

Elisia

Frey się przebudził czy może przysypia? Udał się z Rakhszasą do wiejskiego zajazdu, gdzie już zaczynają się tańce i nie tylko wzdycha, zmęczony tym wszystkim – tłumem, barwami, muzyką – ale i myśli. Czy naprawdę przywiązał się do czarodziejki i stracił dawnego pazura? Kiedyś mógłby konkurować o jej względy z demonami i mieć z tego zabawę, a teraz obawia się ciekawości podpitych wieśniaków. Czyżby powoli szukał wytchnienia i spokoju domowego ogniska? A co na to powiedziałaby sama pradawna?”

~ KiS(s)

Irrasil

Czy Seviere się przebudził? Wygląda na to, że chyba tak, a w każdym razie jemu tak się wydaje. Jest pewien, że przejrzał spisek, że stróże prawa w Irrasil są w zmowie z bandytami, dlatego nie ma co liczyć na ich pomoc – na własną rękę musi szukać sprawiedliwości… I swojej sakiewki oczywiście też. Jak mu idzie? A to zależy jak się patrzy – na pewno nie próżnuje, szuka i pyta ludzi, efekt jest jednak nie do końca zadowalający. No bo czy to dobrze czy źle, że na wieść, iż szuka elfiej kobiety został pokierowany do… zamtuza?

Max tymczasem również prowadzi poszukiwania, a raczej stanowi ładny dodatek do domorosłego detektywa w postaci urzędnika z pałacu, który najwyraźniej wykorzystał moment do spełnienia swoich marzeń z czasów dzieciństwa. Nic to, że kompletnie nie wie jak się za to zabrać – najważniejsze, że do najbrudniejszej roboty ma drakona, którym może się wysługiwać. Lecz czy to najlepszy pomysł, by wysyłać go do speluny, samemu pozostając na zewnątrz?

~KiS(s)

Oaza Mia-Alkhama

Sarabi po przebudzeniu z popołudniowej drzemki czuje się na pewno dużo lepiej – pomogło jej wygadanie się pułkownikowi i sen, który tym razem był prawdziwym odpoczynkiem a nie udręką. Z nową werwą i nawet z uśmiechem usiadła do kolacji, a co więcej – dała się wciągnąć w rozmowę. Szkoda tylko, że nadal nie mogą sobie z Sadikiem mówić wszystkiego, ograniczają się do półprawd i niedomówień, bo każde ma swoje tajemnice, którymi nie chce się dzielić. Ona woli nie mówić o swojej błękitnej krwi, on o rodzinie… A i zawartość swojej szklanki pułkownik wolałby zachować w tajemnicy. Nic więc dziwnego, że wódkę dla niepoznaki zabarwił sokiem.”

~KiS(s)

Dalekie Krainy

Ta pobudka do najprzyjemniejszych zdecydowanie nie należała – ani dla Mitry, ani dla Aldarena. Wygłodzony wampir rzucił się na swojego śpiącego partnera, a pierwotne instynkty odebrały mu wszelki rozum. Kto wie jak by się to skończyło gdyby nie Ama – stara wiedźma, która nie dość, że wręczyła błogosławionemu maść czosnkową, która go w pierwszej chwili uratowała, to jeszcze później zainterweniowała ze swoją magią. Sytuacja nie jest jednak opanowana – to tak naprawdę nadal początek problemów. Teraz obaj muszą dojść do siebie po tym co przeszli i zapanować nad demonami, które się w nich obudziły.”

~KiS(s)

Alarańskie pismo obrazkowe

Dzisiaj przed Wami dodatek bardzo specjalny – Niara zdecydowała się zdradzić Wam tajemnice alarańskiego pisma obrazkowego, czyli emotek, które możecie używać na shoutboxie, w prywatnych wiadomościach, grach… Dowiecie się jak to się wszystko zaczęło, kto kiedyś był Barbie, gdzie znajdują się tajemnicze napisy, a gdzie był kiedyś… zadek. Więcej Wam nie zdradzimy – przeczytajcie i przekonajcie się sami!

Jak to się zaczęło?

Od dłuższego czasu drażniły mnie emotikony na forum. Były słabej jakości, zbyt małe, stare i brzydkie. Uznałam, że fajnie będzie wymienić „buźki”. Chciałam zrobić to już wcześniej, ale brakowało mi dostępu do bazy danych. Dopiero, kiedy Meridion przeinstalował mi system na laptopie, logowanie na serwer przestało stanowić problem. Ba! Stało się dużo, dużo łatwiejsze. Tak więc zaczęło się od wymieniania uśmieszków. Potem wpadłam na pomysł, by zmienić też zwierzątka, a że trafiło mi się kilka obrazków pasujących do stworzeń z bestiariusza uznałam, że „Dlaczego nie?”. I wpadłam po uszy. Uwielbiam kiedy coś ładnie wygląda, jest estetyczne, dopasowane i w ten sposób robienie emotikonek wciągnęło mnie jak portal na środku Pustyni Nanher. Jak trafiłam na pierwszą emotkę „fantasy” – nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to była Niara. Znalazłam ją jako królową śniegu i zaczęłam przeglądać strony, sprawdzający, czy nie ma też innych, fajnych rysunków. Po tym jak znalazłam driadę, anielicę, diablicę i ogrom innych grafik oczywiście uznałam, że zrobienie spersonalizowanych emotek pod postacie będzie genialne. Ale przede wszystkim przyniesie radość osobom dla których je zrobię. W tym przypadku nie zależało mi na tym by było „ładnie”. Chciałam pokazać Wam, że mi zależy i podziękować za wszystko.

Jak powstaje emotka?

Taka podstawowa emotka buźki, to tylko odnalezienie grafiki bez tła i dodanie do niej obrysu. Później emotkę wgrywam na serwer, dodaje do czatu przez panel administratora, dopasowuje rozmiarem i już. Z grafikami rośliny, zwierząt czy postaciami jest więcej roboty, zazwyczaj obrazki mają tła, które trzeba usunąć ręcznie. Niestety strony, które usuwają tło automatycznie rzadko chcą współpracować z moimi grafikami. A co zaś się tyczy emotek dedykowanych, nad nimi trzeba nie raz spędzić dużo czasu.

Emotikony dedykowane

Jak wiecie, zaczęłam od Niary, która nie zajęła mi wiele czasu, choć znalezienie odpowiedniego serca, by wkleić je nad dłonie postaci chwilkę trwało. Poza tym w królowej edytowałam niewiele.

Meridion – tutaj było już poważnie. W oryginalnej wersji Meridion to Loki z Avengers. Na tej emotce zmieniłam prawie wszystko. Dodałam ubranie w zielonym kolorze, wszystkie ozdoby, które się na nim znajdują to malutkie elementy dopasowane do siebie. Korona, naramienniki, pióra, to elementy wyjęte z herbu Draconis.


Kimiko… Otóż Kimiko to Barbie! Dlaczego wybrałam do edycji właśnie Barbie? Bo miała kocie uszka. Co prawda była blondynką i wszystko miała różowe, a w dodatku „puszczała” buziaki w postaci serduszek, ale to nic. Przekolorowałam, pozmieniałam detale. Dałam zielone oczy, zmieniłam dzwoneczek w naszyjniku na pentagram i pyk, słodka Barbie zamieniła się w słodkiego zakapiora.


Emotka San przedstawiała aniołka, a właściwie anielicę o blond czuprynie i bardzo współczesnych tatuażach. Zrobiłam jej więc małe przemeblowanie, usunęłam tatuaże i zastąpiłam je innymi, przekolorowałam ciało, włosy, ubranie i mamy zadziorną alchemiczkę.

Esmeralda, Katniss, Delia i świąteczny aniołek to jedna i ta sama postać! Szok? U każdej musiałam przekolorować włosy, nawet u świątecznego aniołka, bo w oryginalne jej włosy są pomarańczowo-różowe. U Esme większość roboty robi poza i nałożona na całość czerń. A Katniss zmieniłam sukienkę i dodałam pas z róż, złowrogie skrzydełka już były. Niektóre emotki trzeba też było ubrać, na przykład świąteczną diablicę, by nie świeciła nagimi pośladkami.


Tymczasem Elion i Dearbháil skrzydełek nie miały. A królowa miała też inną fryzurę, no i brak korony. A sama korona jest prawie taka sama na avatarze. Wiedziałam, że gdzieś mam tą koronę i musiałam ją odnaleźć, żeby włożyć na głowę pokusy.


Raelka natomiast to Elsa z Krainy Lodu, tylko nieco zmieniona i z kwiatkami we włosach, ale to na pewno zauważyliście. Podejrzewam jednak, że niewiele osób domyśla się kto jest na emotce Gwennie. A jest to Ariana Grande, choć mocno zmodyfikowana, bo nie miała ani koronek, ani elfiego ucha, ani kwiatów we włosach. Obrazek podpisany jako „królowa” to również Ariana, choć tam nie musiałam niczego zmieniać.

Anielica Jaenvia jest w rzeczywistości bardzo niegrzeczna. Inne jej wizerunki, jakie udało mi się znaleźć nie nadają się do pokazywania na forum, na przykład ze względu na wystawiony środkowy palec, tudzież inne używki lub pozy. Nie mówiąc już o tym, że Yve w innych wersjach jest absolutnie niecenzuralna. Jak powiedziałam kiedyś River, wszystkie rysunki jakie widziałam z tą postacią można śmiało nazwać „50 twarzy Yve”.

Przy okazji warto wspomnieć, że magiczny kotek ze szklaną kulą nie widzi w niej wcale pioruna, a… humanoidalną, nagą pupę. Nie wnikałam co chciał z nią zrobić. (Ugryźć i podrapać?). Tak, czy siak, o mały włos wrzuciłabym tegoż kota w oryginalne, na szczęście zdążyłam przybliżyć obraz.

Ale może wróćmy do grzeczniejszych. Blanche i Niviandi to tak jak w przypadku Esme i koleżanek, ta sama postać, tylko w różnych wydaniach. Valerija ma na sobie ubranie takie jak na avatarze, jej korona także jest wyjęta „żywcem” z avataru. Muszę przyznać – nie było to proste i wymagało wiele pracy.

Mężczyzna padający na twarz w emotce dobranoc to Benedict Cumberbatch jako Sherlock Holmes. Jaka jest tajemnica Imeldy? No cóż, jej nogi były nieco zbyt długie, więc je poplątałam. Jeśli powiększycie obraz i przyjrzycie się dobrze, to na pewno wasze oko wychwyci, że nóżki satyrki do siebie nie pasują, a dziewczyna ma albo jedno, albo trzy kolana. Zależy z której strony spojrzeć. Ryan to rysunek Audrey Hepburn, a Mimosa, Wiosenka i Enadelia (ukryta na dodatkowej stronie) to Lana Del Rey, tylko w różnych wersjach i przekolorowana. Przyglądaliście się może diademowi z czatu? Coś świata? Nie? Ten sam diadem można zobaczyć w herbie Arrantalis, tylko w wersji z fioletowymi klejnotami.

Pozostałe ciekawostki

Dla tych, którzy nie bywają na discordzie: piękna, tęczowa spirala, to dzieło Erisa. Podzielił się z nami rysunkiem, który wykonywał jako pracę na studia. Spodobała się nie tylko mnie, ale też innym osobom. Początkowo funkcjonowała po prostu jako „spirala”, dopiero Wenszu zaczął używać jej jako metafory aury i teraz wyświetla się jako Aura by Eris, choć kod pozostał :spirala, dlaczego? Ponieważ zmiana kodu kasuje obrazy, jeśli ktoś użył ich wcześniej pod pierwotną nazwą.

A wiecie, że emotki KP i :mojpost kryją w sobie prawdziwy tekst, który można przeczytać? Wystarczy powiększyć, tudzież otworzyć obraz, a okaże się, że w karcie postaci pojawia się władczyni Tahira, a post to opis Zakurzonej Biblioteki. Hydra też nie miała aż tylu głów, ale od czego jest photoshop, może od tego by urosły dodatkowe łby, które trzeba ściąć. I może tutaj wspomnę, że na nowej emotce „Do boju! Na Hydrę!”, na tarczy bohaterki, nie przypadkowo znajduje się wąż z trzema głowami, które zostały magicznie rozmnożone przez… no mnie. Zaś na emotce „Hejo!”, na klapie laptopa znajduje się logo Granicy, a na grafice „Granicuje”, w laptopie przystojniaka można dostrzec screen ze strony forum. A na emotikonie „wtulanko” znajduje się oryginalna wersja Kany.

Choć staram się nie politykować na forum, to przecież wszyscy wiedzą, że popieram LGBT, bo sama należę do tego środowiska i w dużym stopniu przeniosłam to na Granicę w artykule o seksualności. Dlatego też na czacie emotka „przytulasy” przedstawia dwóch mężczyzn, a tulaski-przytulaski to dwie kobiety z kolorowymi włosami. I choć mamy też inne grafiki z przytuleniem, na których są dwie dziewczyny, to te wymienione wcześniej, zostały dodane do forum celowo, jako moje poparcie dla wszystkich, którzy kochają, a czują się wykluczeni. Pamiętajcie, Granica nikogo nie wyklucza!

~Niara

Donosiciel #59

Tyle do zrobienia, czasu tak mało

Nie czarujmy się – są takie okresy w ciągu roku, gdy większość z nas nie ma czasu. To właśnie taki moment jak ten – uczniowie zaliczają koniec semestru albo początek nowego, studenci mają sesję, a ci co pracują muszą oddawać jakieś plany, strategie i inne cuda. Na dodatek skończyły się słodkie przypadkowe dni wolne przedłużające weekend… Ale przynajmniej dni są już ciutkę dłuższe. A jak tam z czasem u waszych bohaterów? Zobaczmy kto zasuwa, a kto się obija.

Adrion

„U Dżariela i Nuki na razie laba – co prawda padło pytanie o to jak bardzo aniołowi się spieszy, ale na razie obaj potrzebują przerwy od podróży i przygód. Pobyt u narzeczonej Eskera bardzo temu sprzyja, można trochę odetchnąć i rozprostować nogi (bądź też skrzydła). Dżariel ma chwilę, by zaplanować ostatni etap drogi i wielki finał na dworze w Arrantalis – normalnie widać jak się chłopak stresu im bliżej jest celu. A Nuka być może chciałby mu w tej drodze towarzyszyć… Ale czeka na niego niespodzianka, przez którą być może nie będzie miał wcale ochoty ruszać się z domu. Oj się chłopak zdziwi!”

~KiS(s)

Nandan-Ther

Slavia i Ian znowu na siebie wpadli – i to tak dosłownie! Ale dobra nasza, bo wygląda na to, że kotołak może pomóc czarodziejce jej skradzioną księgę – niech tylko przestanie się na nią tak gapić maślanymi oczami i zacznie współpracować. Na razie postęp jest o tyle, że przypadkiem zdradził imię jednego ze złodziejaszków. Slavia jednak nie zamierza się poddawać i ponowne spotkanie stara się jak najlepiej wykorzystać, proponując kilka różnych rozwiązań, od współpracy, przez wspólną kolację, nawet do dołączenia do organizacji kotołaka. Oj, z pewnością bardzo zależy jej na tej książce, skoro wpadła na taki pomysł. W najbliższym czasie na pewno nudzić się nie będzie!”

~KiS(s)

Leonia

Sanaya i Medard niby mają czas do rana – tak wynika ze słów księcia, który najwyraźniej na temat interesujących alchemiczkę ludzi wie znacznie więcej od niej, by nie rzec, że wie wszystko. Teoretycznie więc jest chwila, aby pozwiedzać niezwykłą posiadłość wampira (leże wąpierza, jak żartobliwie nazywa ją San), na co panna Tai przystała chętnie, ale nie zamierza odpuszczać pewnych kwestii organizacyjnych – w końcu jeśli i ona i on mieli pewne plany względem poszukiwanego alchemika, mogło dojść do konfliktu interesów. A szkoda by było, bo póki co znajomość i współpraca zapowiadają się obiecująco.”

~KiS(s)

Wybrzeże Cienia

Między Yve i Malachim sprawy się popsuły – na tyle, że zrezygnowany anioł puścił lisicę wolno, pozbawiając ją wszelkich zobowiązań, w tym również zajmowania się jej nowo narodzonymi dziećmi. Teraz czeka go trudne zadanie zajęcia się tymi maleństwami – na razie nadał im imiona, pora pomyśleć co dalej. Yve zaś niby odzyskała wolność… ale wcale jej to nie cieszyło. Tak jak ona zraniła jego, tak on zranił ją, tylko jej trudniej to przyznać – nie wiadomo czy z dumy czy nieufności. Wróciła do karczmy, gdzie przebywał Malachi i jej córeczki. Na razie jednak tylko do karczmy, nie do nich. Teraz pytanie co dalej.”

~KiS(s)

„Dla Malachiego utrata Ananke była jak utrata samego siebie. Dlatego opowiedzenie Yve o tym co się stało nie było łatwe. Chciał być szczery i szybko tego pożałował. Dla Yve nie ma miłości, nie wierzy w nią i uważa, że istnieje jedynie pociąg i chęć przedłużenia własnego gatunku. Jej wykład na temat mężczyzn, miłości, zdrady i posiadania dzieci sprawił, że nawet niebianin stracił cierpliwość. Postanowił oddać jej klucz do bransolety tłumiącej magiczne moce i zwrócić jej wolność. Yve nie wahała się ani chwili. Tymczasem anioł wróciwszy do pokoju nie zastał w nim małych lisich szczeniaków, a niemowlęta z lisimi uszkami i ogonami. Naciskany przez służkę postanawia nadać dziewczynkom imiona Lilly i Rose. W tym samym momencie dotarło do niego, że to nie Yve była jego misją, a jej dzieci. I chcąc nie chcąc właśnie został ojcem. Uświadomił sobie, że nie może oddać dziewczynek do sierocińca ani znaleźć dla nich rodziny. Jako lisołaczki są zbyt cenne i wiele osób chciałoby je skrzywdzić. Dlatego postanowił, że wychowa je i będzie chronił, póki tylko starczy mu sił.”

~ Niara

Ekradon

„TA propozycja w końcu padła, Skowronek zaproponowała, żeby Samiel narysował jej nowego skowronka. Nowego, dlatego, że wcześniej – wtedy nie wiedziała jeszcze, że to jego rysunki – trafiła na dwa przedstawiające tego ptaka, które wyszły spod ręki (wtedy jeszcze) tajemniczego „S”. Zabójca zgodził się, dziwne byłoby jakby jego odpowiedź była inna, jednak zadał jej pytania, którymi powoli wkraczał na dość niebezpieczny grunt – zapytał ją o to, czy na pewno chce, żeby narysował jej ptaka, a nie coś lub kogoś innego. Oczywiście, miał na myśli to, że może chciałaby, żeby zrobił jej portret. Elfka też o tym pomyślała, chociaż nie tylko o tym. Później temat ich rozmowy wrócił na to, o czym rozmawiali wcześniej, ale tym razem sposoby spędzania czasu dotyczyły jej, a nie jego.”

~ Samiel

Mgliste Bagna

„Duch maga rzeczywiście zaczął mówić, gdy Villemo i Luna odzyskały przytomność. Magneti Abracadabri – bo właśnie tak im się przedstawił – uważał, że zdradził im wszystko, co powinni wiedzieć na ten moment, co więcej Salazar również uważał, że informacje te są wystarczające, żeby zacząć działać. Chwilę później zostali znów posadzeni w fotelach i wyproszeni z pokoju, w którym rozmawiali z duchem. Znaleźli się na korytarzu pełnym obrazów, na którym mogli porozmawiać, choć mroczny elf niespecjalnie był do tego chętny. On wolał od razu zabrać się za wykonywanie zadania, które zlecił im duch. Myślał o tym tak, że im szybciej się za to zabiorą, tym szybciej opuszczą to miejsce… i nie będzie też musiał przebywać przez długi czas w towarzystwie tamtej dwójki.”

~ Samiel

Opuszczone Królestwo

“Napięcie rośnie. Po otrzymaniu ostrzegawczej wiadomości od nieznajomego sprzymierzeńca Cain zastanawia się jak i ile powiedzieć Loci. W końcu budzi ją i postanawia przedstawić jej pełny obraz sytuacji… a także przeprosić, bo to przecież jego tak naprawdę ściga ta grupa. Dlatego, że jest Dzierżycielem… twardo obiecuje jej jednak, że nie pozwoli jej skrzywdzić i dotrą na spotkanie z jej ojcem. Już on się o to postara!
Lotta odetchnęła. Już bała się, że poważny ton Caina oznaczał, że chce ją tak z rana opuścić, ale skoro to tylko groźba ataku – uff! Dadzą radę! Poza tym – jak tłumaczy – to nie jego wina. Jej tatko też jest Dzierżycielem, więc równie dobrze mogą chcieć dopaść jego i ją… zajada się, nie do końca świadoma, że po raz pierwszy o tym wspomniała. Że Cain nie jest ostatni… no, ale nie mogła pamiętać, że wcześniej zapomniała!
Mlask.”

~ KiS(s)

“Tych adeptów czekały wieczorne egzaminy z dziedzin magicznych! Egzaminy czy raczej prezentacje…. Elliot i jego wampirzy towarzysz Rimual najpierw jednak gubią się na uczelni i, by zdążyć, wyskakują przez łazienkowe okno. Co za hańba! Smok niezrażony jednak kieruje się na plac i szybko łapie kontakt z bardziej doświadczonymi w życiu uniwersyteckim magami. Tymczasem Astrid, która wrócić zdążyła do pokoju poznała swoją nową współlokatorkę Tisę i razem z nią udała się (trochę chcąc nie chcąc) na spotkanie z Rafaelem, by przez okno patrzeć na testy adeptów, w tym znajomego im wampira i pradawnego. Mają dzięki temu okazję dowiedzieć się, że arystokratyczny, choć cichy Rim specjalizuje się w magii śmierci i zła, a Elliot… jest Elliotem. Dzięki dziedzinie powietrza, nowym kolegom i smoczej postaci odstawia akrobatyczny pokaz stulecia i daje się poznać tłumowi – niech wiedzą, kto w tym roku zaszczycił progi uczelni i z kim będą mieli szalony zaszczyć dzielić przestrzeń wspólną!
Łuski gratis.”

~ KiS(s)

Gwen i Niva nie mają najmniejszych szans na ucieczkę z obozowiska aniołów. Elfka musi pogodzić się z myślą, że spędzą tam najbliższą noc. Próbuje porozmawiać z Selimem, ale ten zdecydowanie nie ma na to ochoty. Co tylko utwierdza Nivalię w przekonaniu, że niebianin jest gburem i chamem. Tymczasem Gwennie zupełnie opada z sił. Najedzona i zmęczona nie jest w stanie zachować czujności i po prostu kładzie się spać. Z pełnym brzuchem i w ciepłym miejscu zasypia prawie od razu. Niva wraca do namiotu, a widząc śpiącą towarzyszkę i drugiego niebianina uznaje, że nie ma sensu czuwać. Wtulają się w Oriona równie szybko co Gwen, zapada w głęboki sen.”

~ Niara

Rapsodia

“Tu niby spokojnie, wieczór się zbliża, a wszyscy się rozchodzą – i Kito z Rubinento i ZuZu z dziewczyną w skórach, którą przezwał Czaszką. Nie znaczy to jednak, że od rana nie czekają ich prace, przygody czy wyzwania! A jeszcze nim ranek nadszedł mieli co do roboty – kucyk radził się polnych duchów, Rubin szalał i wariował, a młody centaur szukał miejsca do spania. Co robiła dziewczyna?… kto ją tam wie. Grunt, że gdy wstało słońce zbudziła trefnisia, dała mu wody, by obmył twarz i zaprowadziła go na polankę, gdzie za coś fajnego miał jej sprzedać duszę (biedny nie wierzy, że w ogóle jakąś ma!). Problemem jest to, że nieopodal miejsca, gdzie Czaszka nagromadziła tajemniczych kup piachu, jagód i drewna, rozmawiają ze sobą Kito z Rubinem – bo tryton jednak postanowił nad sobą pracować, a szaman, cóż – zamierza mu pomóc. Pytanie czy pomocy nie będzie potrzebował raczej Zuzu… co robić, co robić!? Czaszka zaczyna się spieszyć, kiedy strumyk leniwie płynie dalej…”

~ KiS(s)

Lawendowy Dwór

Zaś przed Tristanem i Rael bardzo pracowity czas – trzeba przygotować się do ślubu i wesela! Czeka ich wiele pracy, ale spokojnie, mają pomocników – ona ojca, a on zarządczynię swojego dworu. Tych dwoje na pewno wszystko załatwi na tip top, bo wygląda na to, że oficjalne rozmowy i planowanie to ich żywioł. Przyszli państwo młodzi mają więc chwilę na to, aby po prostu się cieszyć i rozkoszować chwilą – chociażby podczas rodzinnej kolacji, którą wyprawili w dniu oświadczyn. No a podczas tej kolacji padło pytanie niby dziecięce i niewinne (wszak zadane przez maleńką córkę Tristana), ale bardzo ważne – czy Rael zostanie mamą Prim i Elowena? I czy nie umrze tak jej poprzedniczki? To bardzo ważne dla ich małego dziecięcego świata!”

~KiS(s)

„Lawendowy Dwór kwitnie, w przenośni i dosłownie. Nareszcie wszyscy są szczęśliwi. Rael i Mahiri rozmawiają o najnowszej modzie weselnej. Tristan dogaduje ostatnie szczegóły dotyczące planowania wesela wraz ze swoim przyszłym teściem. A Anastazja z czułością i cierpliwością słucha swojego kochanego wnuka Elowena i jego opowieści o smokach. Wszystko to dzieje się przy wspólnym stole, podczas wieczerzy. Zdaje się, że nic nie może zmącić tej sielankowej chwili. Mała Prim znika nagle z kolan swojej opiekunki i postanawia zapytać Rael o rzeczy, które zaprzątają jej kruche serduszko. Bo czy teraz Rael będzie jej mamą? Czy będzie mamą jej brata? A skoro jej prawdziwa mama umarła i umarła mama Elowena, to czy Rael też umrze? Uch… Te dzieci. W rozumowaniu Prim nie ma nic dziwnego. Wręcz przeciwnie, wnioski do których doszła są całkiem sensowne, ale czy zadawanie takich pytań przy wspólnym stole jest na miejscu? Prawdopodobnie każda inna panna z dobrego domu byłaby oburzona pytaniami dziewczynki, ale nie Rael. Niebianka postanawia spokojnie wyjaśnić córeczce, że nie planuje umierać przez wiele, wiele lat. I, że będzie mamą dla niej i dla jej brata już do końca życia.”

~ Niara

Na’Zahir

Maia nienawidzi bycia aktorką, ale niestety, przedstawienie musi trwać. Wysłana do łaźni, pod opieką Shay, strażniczki przydzielonej przez Kassima, zmuszona jest udawać zgwałconą i zbolałą. Nie ma innego wyjścia, jeśli ona i sułtan chcą odbić Na’Zahir z rąk Safaara. Tymczasem Kassim udaje się z rozmowę z uzurpatorem, jednak nie przynosi ona żadnego skutku. Safaar nie chce mówić o porannym wezwaniu księżniczki przez wezyra. Za to zaprasza Maię i sułtana na wieczorną ucztę. Wyjście z komnat miało jednak swoje plusy. Władcy Al-Atrah udaje się wysłać wiadomość do zwiadowcy z informacją, że odnaleziono Maię. Prawowitą królową Na’Zahiru. By przekazać wieści dziewczynie sułtan znów ucieka się do podstępu. Wraz z Maią udają się na taras, gdzie mężczyzna postanawia odegrać scenę pod tytułem „Ja i moja własność”. Staję za Maią obejmuje ją w pasie, a do ucha szepce wieści, które ma prawo usłyszeć tylko ona. Wszystko po to, by strażnicy patrolujący dziedziniec mogli ich dostrzec.”

~ Niara

Oaza Mia-Alkhama

„Są chwile, kiedy odejście z tego świata wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Jedynym rozwiązaniem. Sarabi nigdy nie czuła się tak źle jak tego dnia. Obecność Amii tylko ją drażniła, chciała zasnąć i już nigdy się nie budzić. Gdyby tylko została sama i miała możliwość najpewniej targnęłaby się na swoje życie. Na szczęście wszystko zmieniło się, kiedy wrócił Sadik i zaproponował dziewczynie wyjście na zewnątrz, a także towarzystwo jej wielbłąda Nefa. Kiedy Sadik zajmował się raportami, Sarabi miała okazję pooddychać świeżym powietrzem i przytulić swojego przyjaciela. Odprężyła się na tyle, że zasnęła. Po przebudzeniu postanowiła podzielić się z pułkownikiem tajemnicą, którą nosiła w sobie od wielu tygodni. Sekretem, którego nie odważyła się wyznać nikomu. Uciekła z domu nie tylko przed małżeństwem, ale też przed oprawcą, który ją zgwałcił. Nie chciała dziecka, które nosiła, nie chciała intruza w swoim życiu. Nie chciała też, żeby Sadik miał ją za dziwkę. I choć Na’Zahirczyk zwykle stronił od okazywania uczuć, tym razem postanowił dać Sarze wsparcie pozwalając jej wypłakać się na jego piersi.”

~ Niara

Dalekie Krainy

„Co się dzieje kiedy spotykają się ze sobą Piekło i Niebo? Pewnie powinno dojść do walki, ale nie w przypadku tych dwóch osobliwych kobiet. Spokojna błogosławiona Izanami wyruszyła na wyprawę w stronę Gór Słonych, by szukać nowych gatunków roślin. Tymczasem zamiast nowej botanicznej ciekawostki znalazła coś zupełnie innego. A raczej nie coś, a kogoś i ten ktoś znalazł ją. Roztrzepana Rozalie, pokusa o czerwonych oczach, dosłownie wpakowała jej się pod nogi. I chyba tylko Najwyższy sprawił, że Cisza – klacz Nami – nie rozjechała rudowłosej. Nie mówiąc już o tym, że pewnie w innych okolicznościach pokusa zostałaby zjedzona przez tygrysicę niebianki. Rozalie wydawała się zagubiona, a Nami podejrzewała, że być może najadła się halucynogennych grzybów. Grzybowy spisek przeciwlotniczy – to opowieść o nim sprawiła, że Nami zamiast bać się piekielnej, uznała, że powinna jej pomóc. Czy to w ogóle możliwe, by niebianka z piekielną mogły się dogadać?”

~ Niara

Donosiciel #58

Nowy rok, nowi my!

To co? Nowy rok, nowa ja? Kto z Was ma postanowienia noworoczne, chce coś zmienić, spróbować czegoś nowego, coś w swoim życiu zmienić? A może nie tylko swoim, ale też w życiu swoich bohaterów? Przyznać się, u kogo pojawiło się coś nowego i niespodziewanego? Kto rozpoczął niespodziewaną podróż? Kogo wessał portal? Kto się zakochał? Kto znalazł skarb? Spokojnie, spokojnie! Nie pytamy przecież o adres…

Kamienny ołtarz

“To nadal ta sama noc – jedyna taka noc – a i towarzystwo przy stoliku w większości to samo. A jednak nowości nie brakuje. Tubylec wdaje się w pogawędkę z poetą Kinalalim i wyjaśnia jak to sprawy mają się w ich wiosce – skąd tu tyle duchów, demonów, podróżnych… Hecate odważa się zadać pytanie dotyczące Ołtarza, ale nie drąży; Ruth sceptycznie przysłuchuje się wszystkiemu i opracowuje plan wycofania siebie i towarzyszy w razie potrzeby. A nemorianin Faust… najpierw rozpaćkuje robaka przywołanego przez klątwę Hecate, a potem niemalże celowo ignoruje pomniejszego demona o wyglądzie chłopca, który się do niej dosiada. Tutejsza szamanka wyprowadza na zewnątrz kolejne osoby… a robak ożywa. Tak, to zdecydowanie jedyna taka noc. I jak wiele się po niej zmieni!”

~ KiS(s)

Adrion

Dla Rammona i Nali nowością na pewno jest zmiana otoczenia, ale poza tym ta sama bida – klątwa i towarzyszący im lisołak-kleptoman. Przynajmniej podróż póki co szła im bezproblemowo – w Kryształowym Królestwie zdobyli potrzebne im informacje, poznali trochę lokalną kuchnię i ruszyli do miejsca prawdopodobnie docelowego: wykopalisk niedaleko Adrionu. Teraz tylko kwestia tego jak dostać się na ich teren i co dalej. To pierwsze zdaje się być proste: może wystarczy pogadać z kierownikiem robót. Ale to drugie… To już może być bardziej skomplikowane. Pamiętajmy, że chodzi tu o starożytną magię.” 

~KiS(s)

Ocean Jadeitów

„Chcieli wydostać się z wyspy, na której utknęli, więc szukali sposobu na to, żeby to zrobić. Ijumara i Kvaser po rozmowie ze sobą uznali, że odnalezienie sanktuarium i otwarcie go może okazać się czymś, dzięki czemu zyskają w oczach mieszkańców tego miejsca. Podzielili się tym planem z Kelsierem, któremu udało się ich odnaleźć, tylko że szybko przenieśli rozmowę w inny, trochę bardziej prywatne, miejsce. Dopiero w szałasie przydzielonym im przez władcę wyspy ustalili swe następne kroki. Pierwszym była próba zdobycia informacji na temat samego sanktuarium”.

~ Samiel

Jadeitowe Wybrzeże

„Po dniach uciekania przed śmiercią i zgubą wszelkiego rodzaju nic tak nie relaksuje jak… praca w polu! Eugona Lullasy oraz smokołaczka Sechmet postanowiły bo nie miały innego wyboru zaoferować swe usługi pewnemu prawdopodobnie lubującemu w nieludzkich damach chłopu, co to gospodę na wiosce posiada, stosunkowo blisko Turmalii. Czy dziewczyny zapracują na siebie, czy też może znowu Pani Losu podrzuci im metaforyczne a może i nawet dosłowne kowadło pod nogi?”

~ Wonsz

Rzeka motyli

Ciekawe czy Terence był już kiedyś porwany? Jeśli nie, to właśnie ma okazję się przekonać jak to jest. Nie żeby nad tą sposobnością rozpaczał, bo wydaje się, że właśnie to chciał osiągnąć – nawet niespecjalnie się przecież wyrywa, tak tylko, aby nie wzbudzić podejrzeń. Porywacze najwyraźniej jego grę łyknęli i zapakowali go na wóz razem z resztą – nazywajmy rzeczy po imieniu – żywego towaru, który przewozili. A tym towarem jest pewna piękna blondynka… Będziemy mieli okazję ją poznać?”

~KiS(s)

Pustynia Nanher

„Po odpoczynku przy oazie, w jednym z wynajętych namiotów, Seviron wraz z nowym towarzyszem, Natanielem, musiał wyruszyć w dalszą drogę. Wieczorem dnia poprzedniego zdecydowali, że udadzą się do Piasków Czasu, może właśnie tam znajdą nawet obie osoby, których poszukiwaniem zajmowali się teraz. Było to możliwe, choć jednocześnie nie było to coś pewnego. Czekała ich krótka, lecz niełatwa wędrówka, w końcu podróżowali przez Pustynię Nanher.”

~ Samiel

Serenaa

„Minął już prawie rok, w tym czasie wiele spraw się zmieniło a inne… pozostały wciąż takie same. Co działo się przez te kilka miesięcy? Zapewne niedługo się to wyjaśni. Wydaje się bowiem, że pewna syrenka nie może sobie poradzić z poważnym problemem. Tęskniliście za pełną żaru parą, którą tak wiele dzieli? Olśniewająca panna i zawadiacki bandyta, ta mieszanka brzmi doskonale! Smakować należy ich wolno, bo czasem zapieką w język przez te swoje pikantne charakterki! Niviandi na przykład już siedzi obrażona na wszystkie światy, ale Mathias nie traci humoru. Jest ciekawy co też chce od niego ta olśniewająca… ale zarozumiała księżniczka”.

~ Frigg

Ekradon

„Lekcja tańca trwała, a Samiel okazał się dobrym uczniem. Szybko zapamiętywał kroki, a w przerwie od tańca Skowronek nauczyła go też, jak poprawnie zapraszać do niego damę, z którą chciałby zatańczyć. Od razu mógł też sprawdzić swoją wiedzę, bo najpierw odpowiednio zaprosił elfkę do tańca, a później sam go poprowadził. Rozmawiali też przy okazji, a zabójca zdradził swojej partnerce, że w wolnym czasie zdarza mu się rysować.”

~ Samiel

Mauria

„Mimo że mamy zimę to pewne kwiaty w swoim własnym tempie właśnie rozkładają płatki… chyba. Jest coś niebywale pociągającego w osobach trzymających się swoich zasad – tkwi w nich ta siła, niezłomność… wytrwałość. Właśnie to tak mocno oddziałuje na młodą, pyskatą Francine, która ratuje się gadulstwem w nieznanych jej dotąd chwilach… zauroczenia. Nikolaus jest świadom chaotycznych uczuć swojego gościa i jakoś nie ma zamiaru ułatwiać życia szczeniakowi. Do pierwszych subtelnych wyznań de Bree już doszło, ten jeden płatek uchylił rąbek tajemnicy a przecież zaraz mają wyjechać wspólnie do Maurii…”

~ Frigg

Mgliste Bagna

Salazar zniknął, pojawił się, zniknął ponownie i następnie kolejny raz pojawił się w innym miejscu. Co prawda, bagienny obszar nie zmienił się, jednak z karczmy, w której przebywał ze znajomą z dawnych lat, wylądował gdzieś pośrodku Mglistych Bagien, aby na koniec nadal znajdować się właśnie tam, tylko że w jakimś tajemniczym budynku. Porwał go duch, który powiedział mu, że dowie się więcej, gdy obudzą się pozostali. Dostrzegł dwa inny siedziska, a postać w jednym z nich zdawała się poruszać – Villemo odezwała się, najpierw słabym głosem, a później takim, w którym bardzo łatwo było wyczuć wściekłość. Tylko… kto zajmował ostatni fotel?”

~ Samiel

Opuszczone Królestwo

Lotta ma już swoje postanowienia! Nabrać wagi, wyładnieć i przekonać Caina, że warto na nią patrzeć jak na prawdziwą kobietę. Cain chyba dzieli z nią tylko jeden zamiar i to odwrócony – chce schud… a nie, chce jej pokazać, że nie jest kandydatem wyłącznie na przyjaciela, i że może na niego spojrzeć jak na mężczyznę. Oczywiście szybko się nie domyślą o co im chodzi, więc tę część można zostawić w spokoju – ciekawszym zdaje się być zachowanie pewnego zwiadowcy, który wraz z całkiem liczną grupą podążał za czarodziejem. Jak długo to robił? Nie wiadomo. Jaka jest jego przeszłość i czemu w ogóle do grupy należy… też nie. Za to widocznie zmienił nastawienie, bo tej nocy, zamiast jedynie śledzić pradawnych zostawił im wiadomość z ostrzeżeniem. 
I co teraz?”

~ KiS(s)

“Tutaj nowości nie brakuje – oto zaczyna się rok akademicki! Dla czarodziejki Astrid jest co prawda już kolejnym w murach tej wiekowej placówki, ale równoważy to Elliot, smok, który ukończywszy sto jeden lat po raz pierwszy… dostał się do szkoły w ogóle. Co prawda tutaj się wykluł i od lat zajmuje stanowisko donosiciela eksponatów biologicznych, ale to zupełnie co innego niż bycie wśród uczniów. Dwunożnych istotek w mundurkach, niekiedy jeszcze słabiutkich i takich… głośnych. Mimo takiego podejścia jego towarzyszem już pierwszego dnia zostaje rozgadany, wesoły przedstawiciel ludzkości, a współlokator-wampir zyskuje szacunek samą jedynie aurą. Astrid także poznał – a konkretnie jej fretkę, która gryzie. Polubił ją. I w takim właśnie komplecie zjedli pierwszy (dla niektórych) stołówkowy posiłek. Smok, czarodziejka, fretka, wampir i człowiek. Teraz pora na ostatnie testy adeptów i będzie można rozejść się do pokoi!” 

~ KiS(s)

Rapsodia

„Strzeżcie się mieszkańcy Rapsodii, piekielna trójka – w skład której wchodzi pokusa Elion – bowiem już zaciera swe łapska, łasa na ciało, duszę i Najwyższy wie co jeszcze Azry! Czy tutejsza badaczka tajemnic Zira zdoła w porę powstrzymać ich niemoralne plany? Czy Nefertiti przekona swoją siostrę na zejście na dobrą lub choćby nieco mniej złowieszczą drogę? Pewnie nie, ale jest nadzieja!”

~ Wonsz

Żelazna Twierdza

Niby okoliczności, ale stara śpiewka – jakże miałoby być inaczej, skoro spotykają się osoby, które doskonale się znają? Może i mają pewne zaległości nagromadzone w ostatnich latach, ale przecież kiedyś coś ich łączyło… Czemu wszystko tak się skomplikowało? Co by było, gdyby Meridion nie zostawił Niary lata temu? Gdyby ona nie była królową, a on królem? Uciekliby gdzieś na kraniec Łuski, by nikt ich nie mógł znaleźć? Czy jednak ich szansa już minęła? Ta decyzja należy do nich… Ale pierwszym podstawowym pytaniem jest: czy miłość, która kiedyś ich łączyła, nadal istnieje?”

~KiS(s)

Irrasil

U Maxa i Avellany zaś może niekoniecznie dzieje się coś nowego, bo nadal biorą oni udział w tym samym turnieju, ale może nowości wkrótce na nich czekają, bo właśnie miejska gra dobiegła końca. Okazało się, że wszyscy uczestnicy zostali koncertowo wykiwani – żadnej nagrody na mecie nie było, a co więcej złote monety, które zbierali w trakcie gry, zmieniły się w drewniane krążki. Uczestnicy odeszli z niczym… nie licząc różnych dziwnych zmian ciała spowodowanych magią. Max i Avell byli pewni, że im również się nie udało… Ale chyba byli w błędzie – ich bransoletki, na podstawie których zostali dobrani w pary, zmieniły wygląd i teraz stanowiły całkiem ładny i chyba nawet magiczny element biżuterii. Czyli jednak coś tam wygrali. Miły akcent na koniec tej burzliwej nocy – wygrana i wino we dwoje. Rano zaś ona ruszyła w dalszą drogę, a on… do pracy. Więc w sumie raczej jego nowości nie czekają.”

~KiS(s)

Rozmowy z Bohaterami #4

Calathal i Lotta

To była zamieć

To była zamieć! Błękity nieba przysłoniła szarość, a górzysty teren pochłonęły miliardy tańczących śnieżynek. Nawet Lotta musiała poszukać jakiegoś schronienia, by nie zostać zupełnie zasypaną.

Właśnie dlatego, siedzący w przytulnej jaskini Calathal miał niespodziewaną przyjemność zobaczyć wyłaniającą się z wirów śnieżnej burzy młodą czarodziejkę – a ta, gdy tylko wyczytała z jego aury, że nie jest ostatnim bandziorem, weszła wesoło głębiej i strzepała białe zaspy z ramiączek sukienki. Przypatrzyła się gospodarzowi, dygnęła, pomachała, uśmiechnęła się, dygnęła raz jeszcze i podeszła bliżej.

Lotta: Nie sądziłam, że ktoś tu jeszcze będzie! A w sumie mogłam. Bo kto siedziałby na zewnątrz, gdy tak nic nie widać, prawda? Nawet ja nie i pan też pewnie nie, skoro pan jest tutaj, panie…

Calathal: (jego oczy rozszerzyły się nieco, gdy spojrzał na Lottę, widocznie nie spodziewał się, że ktoś jeszcze postanowi schować się w tej konkretnej jaskini, po chwili nawet wstał i ukłonił się dziewczynie) Calathal Maldragheil. W pobliżu znajduje się sporo jaskiń, w których można schronić się przed zamiecią… Dlaczego wybrałaś akurat tą? Przez przypadek, czyli tak jak ja? Nie przeszkadza mi to, choć mnie to zaskoczyło, ale nie będę cię stąd wyganiał, panienko…?

L: Lotta! Lottana Vasco. Em… nie, chwila… Lottana Vasco-Doyle? (Przykłada palec do brody). Tak! Lottana Doyle. Vasco. A jak wyjdę za mąż to będę mieć trzy nazwiska! Tak? Hmm… chyba tak. Ale to raczej nie w tej jaskini, prawda? Znaczy pan tu jest i ja też i trafiliśmy tu przypadkiem, czyli był to zbieg okoliczności, ale nie sądzę, żebym za pana wyszła, zwłaszcza tu i teraz. Nawet jeżeli to bardzo miłe, że mnie pan, panie Mald… jak? Nie wygoni. Bardzo dziękuję. (Uśmiechnięta kłania się z wdzięcznością i szuka miejsca by usiąść).

C: Miło mi cię poznać i możesz mi mówić po imieniu. Pełnym – Calathal – albo skróconym – Cal. (Wzrusza ramionami, wskazując, że jest mu to bez różnicy, który z wariantów wybierze Lotta) I nie musisz też od razu wiązać ze mną swojej przyszłości. (śmieje się krótko) Nie wiem, jak ty na to patrzysz, ale ja sądzę, że gdy tylko zamieć przejdzie i będziemy mogli ruszyć dalej, to i tak pójdziemy w swoje strony i więcej się nie spotkamy.

L: Och, ależ to bardzo smutne Cal! Znaczy nawet nie to, że nie będziesz moim mężem, ale że tak od razu sobie pójdziemy (siada dość blisko niego). Wydajesz mi się miły. A ja już tak długo podróżuję sama… chyba, że ty tak lubisz. Jesteś tu w końcu sam. Czy może ktoś na ciebie czeka gdzieś niedaleko i pójdziecie dalej w gromadzie?

C: Przynajmniej zdążymy chwilę porozmawiać (milknie na chwilę i zdaje się czegoś nasłuchiwać), bo wygląda na to, że zamieć spędzi w pobliżu jeszcze trochę czasu. I podróżuję sam, przynajmniej aktualnie… Ale zdarza mi się pracować lub podróżować z kimś, czasem tylko z jedną osobą, a innym razem w większej lub mniejszej grupie. A jak to wygląda u ciebie? Przemierzasz Alaranię sama? Z kimś? I… gdzie się udajesz?

L: Ja zawsze wolę mieć towarzystwo! Ale czasami muszę pójść gdzieś sama, jak teraz. Już swoją wielką samodzielną podróż odbyłam i tyle mi wystarczy. Jestem dorosła i samodzielna. Więc znów podróżuję z mamą (uśmiecha się). Polubiłbyś ją, jest niższa ode mnie, ruda i zawsze ma swoje zdanie. Ale jej nie podoba się taki zimny klimat, więc czeka na mnie w mieście. A ja dostarczam wiadomość do takiego pana Pustelnika, który gdzieś tu mieszka. Często chodzimy jednak bez większego celu. Hmm… w zasadzie to nie za bardzo mam jakiś stały dom… a pan? Znaczy się, a ty Cal?

C: Kiedyś miałem coś, co bez zastanawiania się mógłbym nazwać stałym domem, ale to dawne czasy. Teraz niby jestem w trakcie podróży do tego miejsca, lecz nie jest ono tym samym, czym było wtedy (Na krótką chwilę w jego oczach pojawia się smutek). Co to twojej mamy – może i mógłbym ją polubić. Pytanie, czy ona polubiłaby mnie?

L: To zależy. Jeśli byś jej się spodobał to bardzo, a jeśli byś się spodobał mnie, to bardzo nie. Mamuś jest bardzo krytyczna do mężczyzn, którzy mogliby mnie złapać, chociaż sama lubi łapać jakichś dla siebie. Tylko jej nie wychodzi. Złapała jednego raz (to mój tata!), ale potem się skłócili, bo mają inne charaktery. Tata jest bardzo spokojny i go ścigają, a mama lubi podróżować i ściga. Chyba już rozumiem dlaczego nie mam domu… (kiwa głową). Wszyscy zawsze gdzieś w drodze. Ale jeśli ty możesz wrócić do siebie to bardzo dobrze! (Ożywia się). Nawet jeżeli miejsce się zmieniło… och, mam nadzieję, że będziesz mógł tam zostać!

C: Wolałbym tam nie zostawać. Domy zamieniły się w ruinę, a cała wioska jest bez życia. Niezamieszkana… Chociaż nawet nie jestem pewien, czy zostały tam jeszcze jakieś ślady chociażby tego, że kiedyś stały tam budynki mieszkalne… (Próbuje znaleźć inny temat, bo ten wyraźnie przywraca wspomnienia, za którymi nie przepada) Mniejsza z tym, tak myślałem o Pustelniku, o którym wspomniałaś wcześniej i wydaje mi się, że mogę wiedzieć, gdzie mieszka. Jeżeli nie postanowił przenieść się w inne miejsce.

L: Och, naprawdę!? (Jakby podświadomie pozwala zmienić temat i zapomina o wiosce). To byłoby cudownie, gdybyś mi pokazał, gdzie to jest! Bo pokażesz, prawda? (Patrzy z nadzieją).

C: Na początku chciałem ci tylko powiedzieć, jak tam dotrzeć… Ale tak ładnie prosisz, że chyba będę musiał cię tam zaprowadzić (Znów zaśmiał się krótko, jak na początku tej rozmowy). Wcześniej zwróciłem uwagę na to, jak byłaś ubrana, gdy tu weszłaś. Nie wyglądasz na lodowego elfa, ale też jesteś odporna na zimno?

L: Jestem! Czarodziejką. Ale mam sporo wspólnego z lodem i zamieciami… w sumie to niechcący wyszło! Kiedyś władałam tylko magią wody, ale potem od pewnego wampirzego kapitana dowiedziałam się jak tworzyć lód… no i moją drugą rodziną są białe niedźwiedzie. Zmiennokształtni. Nauczyłam się – ojej, nauczyłam! – jak radzić sobie z mrozem. Dla ciebie to naturalne, prawda? Ale macie fajnie! Zobacz, gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach mogłabym pójść z tobą. I w sumie jeśli kiedyś wpadniemy na siebie jeszcze raz to pójdę. Chciałabym poznać więcej lodowych elfów!

C: Tak… Moje ciało od urodzenia jest niewrażliwe na zimno. Dlatego niby mógłbym podróżować w czasie zamieci, ale jest to strasznie niekomfortowe, więc postanowiłem, że ją po prostu przeczekam. Zmiennokształtni są twoją drugą rodziną? (Po tym pytaniu, przez krótką chwilę zastanawiał się nad czymś) Póki tu razem siedzimy, możesz mi o tym opowiedzieć więcej, jeśli to nie problem. Zaciekawiło mnie to.

L: Och, oni są ciekawi! Wiesz, mieszkają całkiem daleko, za oceanem. Jest u nich bardzo zimno, a oni wszyscy są duzi i taaacy mili! I biali. Nauczali mnie magii lodu… Życia w tamtejszym klimacie, polowania… och, bo dali mi to! (Z dumą przykłada palce do naszyjnika). To ich mały skarb. Dzięki temu mogę zamieniać się w niedźwiedzia, jak oni! Pokazali mi jak tropić i przetrwać. Znaczy bardziej niż już umiałam. Ale potem wróciłam. Ostatecznie urodziłam się tutaj i mam tu mamę i tatę. No i znajomych! Właśnie – może zostaniesz jednym z nich? Będę ci opowiadać same ciekawe rzeczy!

C: Nie, raczej nie… Pasuje mi to, kim jestem teraz. (przestaje mówić i znów czegoś nasłuchuje) I wygląda na to, że zamieć jednak opuszcza nas trochę szybciej, a nawet jeśli nadal pada śnieg, to na pewno wiatr zaczął się uspokajać. Jeśli chcesz opowiedzieć mi coś jeszcze, to może w czasie drogi?

L: (Nie rozumiejąc, że Cal chce zostać Calem, a nie jej znajomym, podnosi się ochoczo). Chętnie! Mogę powiedzieć więcej o rodzinie Vasco, o tym jakich mam tu przyjaciół i nawet pokazać ci jak się zmieniam, chociaż wymaga to zdjęcia ubrania…