Donosiciel #23

Elfi bard

Zgromadźcie się dziatki wkoło,
Rozsiądźcie się wesoło,
Zamknijcie oczy,
Niech was zauroczy
Opowieści naszych czar…


Turmalia

„A więc padło pytanie o to, jaką historię opowie Mimosa, której przyszło w udziale być jej narratorką i uczestniczką zarazem… Właściwie wciąż nie wiadomo, ale zaczyna się trudno, bo od mokrego piasku pod palcami, szumu fal, łez przejętej zielarki i przekleństw zbója. Bo czy ten ostatni wyraził zgodę na to, by bez żadnego ostrzeżenia i bez broni przenosić go na magiczną/prawdziwą plażę? Plażę, na której jakiś niedorostek będzie mu wciskał kit o tym, że tak jak Kerhje, jak on sam i najpewniej wszyscy zgromadzeni, Amarok potrzebuje pomocy? Nic, tylko uciekać od tego chorego towarzystwa. Ale nie bez broni i nie gdy… Gdy to urocze dziewczę od książek prosi go tym swoim łamiącym się głosikiem o pomoc. Nie, no… Pamiętajmy, że nawet zbój może być dżentelmenem. Więc tak jak Ace niewidomej, tak Amarok Mimosie oddaje płaszcz i chyba pora się ruszyć z plaży, bo podobno muszą opowiedzieć jakąś historię, by uwolnić chłopca powtórzeń (i tym samym siebie) od pułapki magii.”

~H&K

Dalekie krainy

“Pamiętacie palladynkę Arielę, która pomagając kobiecie w kłopotach poznała ducha światłości Natanisa? Od ich pierwszego spotkania minęło już trochę czasu, a ich losy splotły się ze sobą w większym planie ułożonym przez Najwyższego. Duch zajął bowiem ważne stanowisko w mieście, rzucając wyzwanie sieci korupcji i okrucieństwa. Tym samym znalazł się na celowniku ludzi, którym nie w smak są jego niebiańskie wartości. Ochraniająca go palladynka zostaje zaatakowana i otruta. Trafia do lochów, gdzie razem z tchórzliwym mężczyzną i psotnym chochlikiem usiłuje odnaleźć drogę ucieczki. Stworek (o wdzięcznym imieniu Amo) zdradza jej, że w podziemiach odprawiany jest rytuał, a jeden z reliktów wiąże chochlika klątwą. Czy jednak można wierzyć chochlikom? Tymczasem Natanis, pozbawiony ochrony, prowadzony amuletem Arieli trafia do domu pewnej anielicy, która ewidentnie potrzebuje pomocy. Tylko jakiej? I skąd zna palladynkę? Pytań jest coraz więcej, a czasu coraz mniej. Czy dwójce niebian uda się wyjść cało z kłopotów i ponownie połączyć siły?”

~H&K

Równiny Theryjskie

,“Zerknijmy też do dworku ukrytego głęboko w lasach Księstwa Karnsteinu, gdzie Erremir sprowadza, nadal nieco dziką, panterołaczkę Kelishę. Robi to by uratować jej skórę, jednak kobiecie wcale nie jest w smak, że jest gdziekolwiek prowadzona siłą. Zwłaszcza, gdy na horyzoncie pojawia się balia z wodą i ryzyko kąpieli, której koty wszak nie znoszą. Po krótkiej szamotaninie z dwiema służkami i sromotnej porażce Kelishy, najemniczka ląduje w wodzie, chlapiąc na wszystkie strony.

Tymczasem upadły anioł zabiera się za przeglądanie spraw we dworze, który opuścił na pewien czas. Odwiedza go także córka, z dość nietypową propozycją…”

~H&K

A gdy wzrok odwrócisz w drugą stronę ujrzysz…

„…jak urocze lecz i naiwne dziewczę o imieniu Tarla chowa ostatni słoik śmietany i z entuzjazmem biegnie do tajemniczego jegomościa, by zaprowadzić go do zielarza. Ma kapelusz, jasny warkocz, piękne szaty i w ogóle wygląda jak książę. Ale nim nie jest, a na dodatek wcale nie ma dobrych zamiarów, o czym dziewczyna dowiaduje się dopiero, gdy zostaje wepchnięta w ciemny zaułek. Na szczęście ratuje ją Daro! Trochę przypadkiem, ale ostatecznie się stara, choć czasem ciężko to zrozumieć, szczególnie, gdy chwyta ją za rękę i zabiera w ślepą uliczkę. No cóż, nie wiedział, ale dziewczyna w końcu mu wybacza i podejrzewając, że dziwny chłopak może być bezdomny, proponuje by poszedł z nią do domu. Dziewczynie odmówić? Oczywiście, że poszli. Może w ten sposób wynagrodzi mu rozcięty w zderzeniu czołowym język.”

~H&K

Lasy Eriantur

“Tajemniczy sześcian, zmieniający swoją formę, który ukazał się trójce podróżnych uwięzionych na kurhanach, zaczął obnażać ich tajemnice. Najpierw pokazał największy lęk Paganiego, strach przed utratą kontroli nad czającą się w nim bestią. Później zwizualizował największe marzenie Segen, świat wypełniony naturą, bez ludzi niszczących lasy i tworzących miasta. Ten obraz bardzo przypadł do gustu Sapphire. Gdy zaś przyszła jej kolej, sześcian postanowił utrudnić jej życie i ukazał wszystkim ciążącą na niej klątwę. Wizja skończyłaby się jedynie urażoną dumą, gdyby nie obraz, który nie pasował do całości układanki. Umierający niedźwiedziołak prosi o przekazanie czegoś córce. I tak jak wizja znika, tak pojawiają się wątpliwości. Czy zmiennokształtny to zapowiedź przyszłych wydarzeń? A może kolejny symbol, którego znaczenie powinni odgadnąć? I co teraz czeka podróżników, których duchy kurhanów postanowiły przetestować?”

~H&K

Wybrzeże cienia

“Kobieta radzi sobie w życiu jak potrafi. A ta potrafi, i to jak! Yve początkowo dorabia w zamtuzie, by odbić się jakoś od dna. W końcu udaje jej się znaleźć frajera (ekhm, to jest bogatego arystokratę!), który oświadcza się jej i zasypuje podarunkami. Wykorzystawszy go i otruwszy jego rodzinę, wraca do znanego sobie fachu kurtyzany. Sielanka trwa do chwili, gdy spotyka (a jakże by inaczej!) zasługującego na nauczkę mężczyznę. Pech chciał, że mężczyzna był diabłem, a w ramach nauczki lisołaczka ukradła mu tajemniczą księgę. Teraz, ukrywając się przed pogonią, coraz bardziej intryguje ją zawartość nowego znaleziska. Co kryją zdobione złotem okładki księgi? I czy diabeł już na stałe odpuścił poszukiwania?”

~H&K

Serenaa

„Śledztwo trwa. Zaczęło się dość nietypowo – bo zostało przeprowadzone w sposób, w którym to związany drwił z porywacza, a ten nic sobie z tego nie robił. I choć Salazar tym samym nie uzyskał pożądanych informacji, to ich tajna broń w postaci czytającej myśli Cassie i tak zdołała się dowiedzieć co nieco o samej sekcie. I że jedną z jej ofiar ma być sama Escrim. Ciąg dalszy przesłuchania i zmiana metod na bardziej… „klasyczne” być może ujawni kolejne informacje.”

~H&K

Nowa Aeria

“Szykujcie chusteczki, fanki zamieszkujące Nową Aerię! Mistrz Lasota się przeziębił! I nie jest to zwykle przeziębienie – jak każdy mężczyzna, jest wielce umierający! Tuła się od jednej karczmy do drugiej, a piękną, jesienną pogodę rujnuje lodowaty wiatr. Na szczęście w pobliżu znajduje się herbaciarnia “U Florki”, z wesoło trzaskającym ogniem i aromatem uzdrawiających naparów. Czy mimo zatkanego nosa bardowi uda się do niej dotrzeć? I jak zareaguje na niego właścicielka, twardo stąpająca po ziemi Florka?”

~H&K

“W innym zakamarku miasta (nie taka znowu) młoda czarodziejka Kuna wdała się w nieco dziwną rozmowę z kloszardem Knowem i, mimo że odrobinę pożałowała nowej znajomości, podążyła za nim. Połączył ich wspólny kierunek, ten sam, w którym podążył obserwowany przez nią elf (którego chwilowo zgubiła) i pies Pankracego. Ruszając na ratunek psu wdepnęli w niezłe… ścieki, ku zgrozie czarodziejki. Drogę zagrodził im kamienny gargulec, w którym stary wilkołak dostrzegł zagrożenie. Czy Kuna będzie miała na tyle cierpliwości, żeby nie posłać wysławiającego się dziko zmiennokształtnego do wszystkich diabłów? I jakie kłopoty czekają na nich w tej brudniejszej części miasta, kiedy już ominą gargulca?”

~H&K

Mroczne doliny

“Bóg Próżności o szczurzym ogonie, zdradziecka wampirzyca i stado wrogo nastawionych tubylców z włóczniami – takie dziwy stanęły na drodze czterech centaurów w Zapomnianym Mieście Doliny Umarłych. Naturianie nie zamierzają jednak poddać się bez walki zaplanowanym przez szaleńca eksperymentom i przypuszczają zgodny atak na przeciwników, odbierając im swoją broń. Czy Lena, Nessus, Nadeya i Wiladye zdołają uciec napastnikom i zgubić pogoń? Jakie jeszcze niebezpieczeństwa czyhają na rannych i zmęczonych podróżnych?”

~H&K

Dalekie krainy

„Nikt już nie pamięta, by w jednym miejscu Morza Cienia kiedykolwiek było tak wiele żywych istot. Lecz dzisiaj nadszedł ten dzień – dwie wrogie armie stają naprzeciw siebie. Wśród nich przerażające żarłacze białe, dzikie lecz piękne orki, potężne wieloryby, płaszczki, delfiny, morświny… I przede wszystkim syreny i trytoni. Jedni wściekli, dzikim rykiem domagający się oddania króla lub spełnienia warunków. Drudzy z dumą, lecz i w strachu, wyczekujący rozwoju wydarzeń. Bo oto ukochana przez wszystkich księżna Ophelia została wybrana na emisariuszkę. Być może jest to dla niej szansa, by nie umoczyć dłoni w krwi żadnej ze stron. A boi się, boi się i słusznie, bo gdy z grupą wysłanników przybywa do dowódcy wrogiej armii, nagle przeszłość powraca, zadając cios prosto w twarz. Bo dowódca okazuje się kobietą. A kobieta ma znajomą twarz. Rheyaen. Co wyniknie z tego spotkania po latach w takich okolicznościach? Jak kobiety poradzą sobie z prawdą? Czy bitwa jest już przesądzona?”

~H&K

Demara

“Skierujcie oczy także na Demarę, bo oto w mroku nocy rozstrzygają się ostatnie chwile Hanny de Belloy. Lord Fobos staje na przeciwko dziedziczki, a do dworu wdziera się Demon Cierpienia, szukając ostatniego ogniwa łączącego go z ziemią. W posiadłości wybucha pożar, a życie wampira i kotołaczki znajduje się w niebezpieczeństwie. Czy wyjdą cało ze spotkania ze śmiercią? Jakie tragiczne konsekwencje będzie niosła za sobą ta noc?”

~H&K


To już wszystkie opowieści na dziś, kochane dziatki. Życzymy Wam kolorowych, wypełnionych magią snów i jeszcze piękniejszego przebudzenia!

Dodatkowo wszystkim nowym baśniopisarzom (a także starym wyjadaczom) przypominamy, że jeśli chcielibyście napisać kartkę z dziennika Waszej postaci, czy też macie pomysł na zupełnie inny Dodatek specjalny, który chcielibyście z nami stworzyć – zgłaszajcie to do którejś z nas na PW lub GG. W końcu Donosiciel to dobro całej Alaranii! <3

Informujemy również, że w Grymuarze pojawił się krótki artykuł objaśniający enigmatyczne dla niektórych “Rangi” postaci.

Hashira i Kerhje

Donosiciel #22

Przepiękne istoty, zbliżcie się!

3D Animated Wallpaper For Iphone - Best Wallpaper HD

 

 

Tak bardzo chciałybyśmy się Wam przyjrzeć, tak jak przyglądamy się wszystkiemu co żywe, lub co życie dobrze imituje. Wędrujemy po Łusce z ciekawością zaglądając pod każdy kamień i ponad ramię każdej istoty, nie mogąc się oprzeć stawianiu kolejnych kroków! Czy to już nałóg, czy po prostu życie? Tak bardzo to kusi lirycznością i orzeźwia prostotą każde wydarzenie, na które pada nasz wzrok. Pióra nieustannie pracują, a atrament musiałyśmy zakupić magiczny, bo ten zwyczajny zbyt szybko się kończył. Ale… Ah, kochani! Jesteście tak piękni – każdy z Was! Nigdy nam się nie znudzicie. Dlatego jedyne o co Was prosimy, to byście nie uciekali, lecz zbliżyli się i dali obejrzeć dokładniej.

Jadeitowe wybrzeże

„Kłopoty załogi „Kaprysu” – w także Ijumary, Callisto, Kelsiera i Kvasera – zaczęły się, gdy tylko statek zbliżył się do wyspy z tajemniczej mapy. Najpierw zaatakował ich morski potwór z legend, czyli Dwunastomackownica, która z całych sił próbowała wciągnąć statek (i jego załogę) w morskie głębiny, jednak wszyscy starali się pozbyć jej macek z pokładu poprzez ucinanie ich. Później wpłynęli na wodę, z której wystawały skały – tam morski potwór dał im spokój po tym, jak sam zderzył się ze skalnymi przeszkodami i został za nimi, nie mogąc płynąć dalej przez swoje rozmiary. Ijumara będąca kapitanem „Kaprysu”, wykorzystała wiatr, aby sprawnie nawigować statkiem tak, żeby ten nie zderzył się z jedną ze skał. Tylko, że załoga miała kolejny problem – na statek dostały się stworzenia, które można było określić mianem ryboludzi. Szybko okazało się, że można zabić je wyłącznie przez oddzielenie głowy od ciała albo poważne uszkodzenie jej. Gdy nie było po nich śladu na pokładzie, grupa złożona z czarodzieja, kotołaka, elfki (i także jej wiernego wilka) i marynarza, zeszła pod pokład, żeby rozprawić się z potworami grasującymi tam i sprawdzić też zniszczenia, które mogły one wywołać. W tym czasie, sam statek zbliżył się do pokrytej śniegiem wyspy… Na kogo i na co trafią na tym kawałku lądu? I, czy wcześniej znalezione przez nich legendy mówiły prawdę na temat skarbów na niej ukrytych?”

~Samiel

Turmalia

W Turmalii dalej myślą o ślubnych kobiercach…

„Wydawało się że los sprzyja Wince, gdy dwójkę nieznajomych udało jej się włączyć bez żadnego problemu do swojego tajnego planu uniknięcia podróży morskiej. Wygląda jednak na to, że wszystko znów obraca się przeciwko niej, a współpraca może nie być tak łatwa, nawet gdy Jeremy i Umm bardzo się przejęli swoimi rolami – narzeczonego skryby oraz jej ojca. A trzeba było odegrać improwizowaną scenę przed kanclerzem, który przyszedł pogratulować Winkerianie ślubu. Czyżby nie było już od tego ucieczki? Chyba wszystkim należą się wyjaśnienia. Na domiar złego tajemnicze drzewo rudowłosej zaczyna coraz bardziej się panoszyć.”

~H&K

… albo przynajmniej o koszulach.

„Dwie młode ptaszyny tutaj się zleciały, Fabio — młody geniusz, któremu plączą się myśli i język przy płci pięknej, ba młodej panience, a drugiej osobie tegoż zlotu, Funtce — koszulowej księżniczce szerzej znanej jako „Ta Która Koszule Kradnie”.
Panna z ciasteczkami do domu geniusza wpada, stara babcina receptura przez żołądek do serca, a może dary dla kolejnej ofiar… koszulowego dawcy? Dotykają i przesuwają między sobą tomisko, ciężkie jak ich własne myśli. Jedno ugina się pod drugim, bo wykazać się chce, ale geniusz nie w stanie zrozumieć „potrzeby” młodej damy, ale przyszła szansa, aby i ona zajaśniała jak gwiazda na niebie! Czy nasz nieświadomy geniusz doceni jej starania? Jaki koniec czeka nasze ptaszyny na koniec tej historii? Funtka odlatująca z koszulą w dziewczęcych łapkach, a może wspólnie nakręcające się mechaniczne ptaki, bo ktoś komuś skradnie serce i nie odda?
To wszystko w następnym odcinku~!”

~Erremir

 

Równina Drivii

„Za górami, za lasami, na rozległych Równinach Drivii, ale nadal w lesie, rozpoczyna się przygoda dwóch naturian. Jeden z nich czekał dwa lata na swoją wielką chwilę! I doczekał się! Prosty samiec z kopytkami oraz rogami ratuje sarenkę i… nie odezwał się dotąd ani słowem. Skąd więc wiadomo, że Cedr to Cedr? Drugim z nich jest właściwie druga z nich. W tym duecie (prócz słodkiej pantery!) znalazła się także Yuki. Nimfa o złotym sercu, delikatnym ciele i niesamowitej urodzie. Trudno trzymać język za zębami, gdy obok znajduje się białowłosa piękność, lecz satyr dzielnie walczy o anonimowość. Więc… co przyniesie to spotkanie? Czy Yuki gotowa jest na takiego kozła? Przekonajcie się sami!”

~Frigg

Fargoth

„Dwa elfy o jakże uroczych i ciepłych charakterach – Dayanara oraz Frey, wpakowały się w problemy, z których nawet tak doświadczeni mordercy jak oni mogą mieć problem z wydostaniem się. Schwytani podczas walk gangów, ocenieni jak w przypadku zwykłych najemników, zostali wpakowani do wozu, który wiezie ich, zakutych w kajdany, gdzieś na nieokreśloną „północ”. Sprawy pewnie wyglądałyby paskudnie, gdyby nie doborowe towarzystwo, dzięki któremu z pewnością nie popadną na duchu – współwięzień, umięśniony człowiek, który chyba niezbyt przepada za ich rasą oraz kobieta pracująca dla ich porywaczy, z tendencją do spoufalania się z uprowadzonymi przy pomocy ironii oraz wykpiwania ich sytuacji. Sprawy zdecydowanie wyglądają obiecująco! ”

~Dérigéntirh

Góry Druidów

„Do Caina i Lotty dołączył kolejny czarodziej – Conan. Przyprowadził ze sobą chłopca o imieniu Jeremy, a także… rój szerszeni, który gonił tamtą dwójkę. Cain postanowił, że rozprawi się z agresywnymi owadami, bo uważał, że będzie to rozwiązanie lepsze niż ucieczka. Dlatego też przy akompaniamencie wspierającej go Lotty i ze świecącymi od magii oczami, wysłał wiązkę energii, którą pozbył się szerszeni – zabijając je i zmieniając ich ciała w fioletowy pyłek. Akcja przebiegła pomyślnie, chociaż Conan przepłacił nieposłuchanie polecenia Caina tym, że zaklęcie przeszło przez jego rękę, a Lotta nie wysłuchała wyjaśnień na temat świecenia oczu, nadal myśląc, iż jest to jakiś magiczny katar lub przeziębienie. Wszystkiemu też przyglądała się tajemnicza grupa mężczyzn, którzy – ukryci w zaroślach i wcześniej śledzący Lottę – rozpoznali Caina i zdecydowali się zaatakować trójkę czarodziei, gdy będą mieli ku temu okazję… Tylko, że okazało się też, że Conan ma problemy z używaniem zaklęć, dlatego też opuścił ich grupę, udając się do zaprzyjaźnionego druida i zostawiając swojego młodego towarzysza pod tymczasową opieką dwójki pradawnych.”

~Samiel

Pustynia Nanher

„Skarabeusze, które przestraszyła obecność Sevirona i Hashiry, nie odkryły wyłącznie ciała – kapłanka znalazła przy nim medalion, którego zdobienia przypomniały rysunki, na które natknęli się wcześniej. Te na naszyjniku z jednej strony sugerowały, że idą w dobrą stronę i tunelami mogą dotrzeć do oazy, a z drugiej… podpowiadały też, że w tym miejscu może czaić się coś niebezpiecznego. Oboje zdecydowali się ruszyć dalej. Na końcu komnaty, co prawda, natknęli się na zniszczony filar, jednak był on dość łatwą do pokonania przeszkodą. Gorzej, że obojgu zaczynało wydawać się, iż w ciemności widzą coś, co z jednej strony mogłoby być wyłącznie wymysłem ich zmysłów, a z drugiej nie tak dalekie od rzeczywistości. Może za jakiś czas będą mieli pewność, co jest prawdziwe, jednak… Czy aby na pewno chcą ją mieć?”

~Samiel

Thenderion

„W Thenderion grasuje smok. Wściekły, ale jeszcze w człowieczej postaci! Zazdrosna po uszy Ruu postanawia przestać bawić się w intrygi i ma ogromny zapał aby własnoręcznie rozprawić się z ex narzeczonym Veryvinem. Nie wie jednak, że jego domniemana żona z pięćdziesiątką dzieci to tak naprawdę kuzynka nemorianina, którego nie odnajdzie w biurze… Co takiego tajemnice skrywa rodzina Vinka?”

~Frigg

Nowa Aeria

,,Młodociana czarodziejka Kuna już przeżyła pierwsze przygody od spotkania z kudłatym kloszardem. Dzięki jego pomysłowości wpadła do kanału, ubrudziła się strach pomyśleć czym, zgubiła buta i została za to zganiona, chociaż Know sam ją popchnął. Nie przepraszam, nie popchnął, bo jest dżentelmenem – ,,pomógł jej tylko zrobić pierwszy krok”. Teraz zaś sama musi wykonać następne. Boso. Intryguje ją jednak, jak wilkołak zamierza uratować swojego pieska Łajdaka z piwnic zielonej kamienicy, którą wypatrzyła. Strzeżonej kamienicy. Know wyszczekał (dosłownie i jakże melodyjnie!) całą historię tego budynku. Przyciągnęło to czarodziejkę jak słoik dżemu. Bo czy codziennie trafia się opowieść o aresztowanym krasnoludzie-przestępcy i jego obserwowanym mieszkanku? I możliwości bycia schwytanym za samo kręcenie się w pobliżu?
Chyba nie trudno się domyślić gdzie pięćdziesięciolatkowie właśnie się podkradają.”

~Kana

Mroczne Doliny

„Relację Aldarena i Mitry można śmiało nazwać skomplikowaną – zdaje się, że sami nie wiedzą czego chcą. Po tym jak próbowali się wzajemnie pomordować w kryptach ich znajomość uległą poprawie, wystarczyło jednak jedno nieporozumienie, by w dłoni nekromanty ponownie pojawił się nóż, którym wbrew swojej woli celował w serce wampira… I tym razem jednak sytuację udało się wyjaśnić, a ich relacja być może znowu uległa poprawie, lecz i to na chwilę, nim kilka źle dobranych przez nekromantę słów znowu doprowadziło do tego, że się od siebie odsunęli… Co najlepsze oboje chcą jak najlepiej. Może gdyby potrafili ze sobą normalnie rozmawiać do tego by nie doszło, lecz każdy z nich ma swoje sekrety, którymi nie chce się dzielić z obawy przed brakiem zrozumienia czy też nie chcąc się narzucać.
Tymczasem ktoś ma najwyraźniej swój plan, w którym Mitra i Aldaren mają do odegrania swoją rolę. Co znaczą tajemnicze magiczne skrzypce podrzucone wampirowi i księgi, które znaleziono na progu domu niebianina? Co kieruje tajemniczym darczyńcą… I czy przypadkiem nie jest to ktoś dobrze im znany?

~Sanaya

Mauria

„Zostawiając walczącego z klątwą panterołaka pod opieką niewielkiej, nietypowej zjawy, Sanaya odkrywa kolejne zakamarki dworu, do którego zabrał ją Dérigéntirh, a także powoli zostaje wtajemniczana w plany na uratowanie chłopca. Smok musi odbyć maleńki sprawdzian ze swojej wiedzy alchemicznej, przypominając sobie recepturę sprzed lat, natomiast kobiecie zostaje zaoferowane wykorzystanie tego czasu na… zakupy z liszką w sercu miasta nieumarłych! Z pewnością takiego doświadczenia alchemiczka jeszcze nie posiada. Oficjalnie mówi się o zdobywaniu wyposażenia na wyprawę, ale kto wie, co się może zadziać, gdy rozpocznie się szaleństwo zakupowe! Co prawda Sanaya jest teraz w nie najlepszym stanie emocjonalnym, ale może mała przygoda z jakże ciepłą nieumarłą ją nieco podniesie na duchu?”

~Dérigéntirh

Opuszczone Królestwo

Opuszczone Królestwo znane jest z tego, że ciągle się coś w nim opuszcza…
Kito i Celine opuszczają wioskę zaczynając drugi dzień wspólnej wędrówki. Nie będą jednak sami. Niemalże całkiem ślepa dziewczynka Colette o ciekawych zdolnościach rozpoznawania ludzkiej natury przeszła pod stałą opiekę charakternej smoczycy. Więź między nimi wydaje się bardzo silna, choć znają się ledwie od wczoraj. Kucyk natomiast wpadł w nocy na swoją starą znajomą, z którą łączy go historia, lecz dzielą poglądy. Teraz we czwórkę (+ 3 zwierzątka) będą stanowić drużynę. Ile będą mieli czasu by poznać się i przekonać do siebie? Czy w ogóle wytrzymają ze sobą nawzajem? Mają sporo tajemnic, różne charaktery, ale… harem to harem. Kito nie będzie narzekał.”

~Kana

Lecz nie tylko oni ruszają w podróż!

„Książę opuścił swoje królestwo i ruszył w świat chcąc zebrać bagaż doświadczeń. Opuszczone Królestwo okazuje się jednym z tych miejsc, gdzie Lasse spełnia jedno ze swoich małych marzeń – omijając obicia komuś pyska w walce o sprawiedliwość, spotkał krasnoluda! Jednak Barabasz nie tak entuzjastycznie podchodzi do ów spotkania z górskim elfem. W chaosie osądzania własnego sąsiada, miejsce odnalazła także Tioyoa, która chyba z podobnym zapałem podchodzi do pospolitych bitek… czyli z wielką chęcią, co jej rasowy „kuzyn”! Hmm… Kiedy Erik la Lawrance, książę Ilargii, zorientuje się, że ten typ to jednak…. ta typka?”

~Frigg

Szczyty Fellarionu

„Samotnie podróżujący wampir Vergil napotkawszy grupę pozakontynentalnych kotołaków – Karakali wdał się z nimi w przypadkową rozmowę. I to sprowadziło na niego nieszczęście – niechcący z tajemniczego pierścienia uwolnili szalonego maga – Pana Winorośl, który zaklął krwiopijcę i jednego z kotów tak, by nie mogli się od siebie oddalić. Wymusił na grupie poszukiwania swojej kryjówki i podróż, w czasie której eskapada z Sunbirii z Mansunem na czele, dowiedziała się wielu rzeczy o Alaranii, a także o samych wampirach – w końcu jeden z nich stał się ich przewodnikiem. Po pewnym czasie do ofiar Pana Winorośli dołączyła demonica Sherreri, swoim specyficznym zachowaniem zniechęcając do siebie praktycznie wszystkich poza Mansunem, który chyba po prostu nie zawsze rozumiał, co dookoła niego się dzieje… jednak nie dając spowalniać się wewnętrznym konfliktom, grupa szła dalej poddawana kolejnym magicznym próbom. Po licznych sukcesach i porażkach (każdy miał nieco inne zdanie na ten temat) dotarli do kryjówki maga, gdzie stanęli przed ostatnim zadaniem – wspólnym posiłkiem z Panem Winoroślą. Tak, szalony mag chciał tylko tyle! Pewnie dlatego mówią, że jest szalony. Ale drużyna odetchnęła z ulgą – zdjęto z nich klątwę i to się liczyło. Tylko, że po tej niezwykłej wieczerzy, ostatnim etapie przygody, ich drogi się rozejdą. Kto z nich będzie żałować, kto cieszyć się, a kto miło wspominać wspólnie spędzone chwile?”

~Kana

Równina Maurat

,,Yao zdecydowanie nie ma ostatnimi czasy szczęścia. Magiczną siłą zabrany z romantycznej misji u niezwykle pięknej i bogatej niewiasty ląduje na powrót w swoim własnym dworze. Tam zaczęte przed jego odjazdem prace remontowe nie idą jak należy – musi więc porzucić myśli o sielance i zająć się zarządzaniem. Przyjmuje też do straży nowego człowieka, nie spodziewając się, że jest on nieoficjalnym mentorem młodej kotołaczki, która ruszyła za nim gotowa uczynić wszystko, by zostać przyjętą do posiadłości i dalej uczyć się sztuki szermierczej. Pewnego wieczora więc, gdy Yao odpoczywa w samotności, straż przyprowadza do niego śnieżnofutrą istotkę. Rosa jednak nie jest ani wzorem służki, ani wojownika, choć tym ostatnim bardzo chciałaby być. Mężczyzna daje jej jednak szansę – do straży jej nie przyjmie (nie jest przecież głupcem), ale jeżeli młoda potrafi co innego, to może znajdzie się dla niej jakaś posada… tylko czy tak skupiona na przyszłej karierze kotka umie robić coś niezwiązanego z walką?”

~Kana

Teravis

„Nauka całowania nie do końca doszła do skutku, ale za to widoki były niezłe. To jest dla Meliki i prowadzonej przez nią Eris, bo to one mogły zobaczyć jak szamanka i Crewil leżą razem wśród traw. Kobieta ma co prawda gdzieś dzieciaki i ich uniesienia, ale Crewilowi nie była obojętna. Była? Jest? Bo po nagłej inicjatywie Iru chyba czuje się z lekka zagubiony. Do tej pory traktował szamankę jak ostatniego dzikusa, nie dziewczynę, lecz teraz… kiedy powaliła go na ziemię, przygniotła i nie pytając o pozwolenie… och, to w końcu ona czy drapieżna Eris!? (w sumie czemu nie obie?) Ale spokojnie, Skoczek jest bardziej stateczny i póki co zerka na tylko jedną klacz (tylko jedna jest).
Czy na równinach było kiedyś więcej problematycznych miłości?”

~Kana

Dalekie Krainy

„Pamiętacie tę opowieść o pięknym zamku w Dalekich Krainach, gdzie jeden obok drugiego żyją przedstawiciele każdej rasy? Tak, ten sierociniec z Imeldą na czele opiekunów i nauczycieli o złotych sercach. Tam… Jak zwykle dzieje się niesamowicie dużo. Nawet ciężko opowiadać, na jak wiele pomysłów wpadają małe nicponie, którym rogi i mleczaki dopiero wyrastają, a ci starsi wcale nie lepsi. Na szczęście dla porządku dzieciaków pilnuje ich m.in. Sugarro – centaur o trudnej przeszłości, którą próbuje zagłuszyć codziennością i który budzi zarówno sympatię, jak i szacunek. Bywa taki poważny! I prowadzi zajęcia o tej dziwnej nazwie… Zajęcia Praktyczne z Życia i Przetrwania To już budzi respekt!
Niektórzy uczniowie wiedzą jednak, że w zamkowych murach dzieje się więcej niż przypadkowe wybuchy i westchnięcia do kucharek. Ostatni dzień był wyjątkowy. Nie dość, że Kelly została adoptowana i pozostawiła po sobie tylko szkicownik pełen urzekających rysunków, to jeszcze pojawił się nowy nauczyciel – czarujący nie tylko magią, ale i słówkami czarodziej. Tylko Łucji coś nie pasuje w brodaczu, ale wampirzyca ma swoje problemy. Jest przybraną siostrą Pani Kozy ( to znaczy Imledy!), lecz nie dogadują się za dobrze. Imelda nie potrafi jej wybaczyć błędów przeszłości…
Ah, jakie jeszcze emocje zafunduje nam to szczególne miejsce?”

~H&K


Dziękuję bardzo wszystkim pomocnym ptaszkom, które tak chętnie i obficie pomogły nam w stworzeniu tego wydania! Zbliżyliście się sami i pozwoliliście zapamiętać. Jesteście cudowni! <3

Hashira i Kerhje

Donosiciel #21

Ho, ho, ho!

 

 

Czy byliście w tym roku grzeczni? Zaraz się o tym przekonamy! Sprawdźcie razem z nami, kto dostanie rózgę, a kto worek słodyczy i przejdźcie przez Alaranię, obserwowaną czujnym okiem elfich pomocników!

 

 

 


Kryształowe Królestwo

„Przygotowania do wyprawy trwają! Iaskel może liczyć na doświadczenie i wsparcie Hessana, ale kiedy naprawdę zaczną sobie ufać? I kiedy wreszcie wyruszą? Bo chwilowo zostali nieco spowolnieni. Dwóch pijanych klientów zielarza nie sprzyjało dopracowywaniu planów wycieczki. Ale nie dwaj nieszczęśni panowie byli najbardziej zastanawiający – do drzwi towarzyszyła im pewna elfia dama, w o wiele lepszym stanie, choć jakaś taka… Hessan wyszedł by z nią porozmawiać, ale gdy wrócił do Iaskela nie wspomniał już o niej słowem. Dlaczego?”

~Kana

Równina Drivii

„Sherani jeszcze nie wie, ale opisywane poruszenie w krzakach, to tak naprawdę oddział śledczy Świętego Mikołaja, który postanowił sprawdzić, czy trójka podróżników jest grzeczna. Niestety! Na razie wszystko wskazuje na to, że przede wszystkim należą im się rózgi! Teoretycznie zwłoki diabłów mogłyby cieszyć, w końcu to zmniejszanie ilości zła na Łusce, ale zabijanie wciąż pozostaje zabijaniem, zabawa odciętą głową wciąż dewastacją, a te wszystkie groźne słówka rzucane sobie przez tygrysicę i Jona nie należą do przyjemnych. I choć zdecydowanie zbyt miłujący wojaczkę i poszukiwany Reinar, ratuje sytuację milszymi słówkami rzucanymi w stronę jedynej w okolicy kobiety, to jednak elfy wciąż nie wiedzą co myśleć o wspólnymi pomyśle tej trójki. Bo… to dobrze, że widocznie zaniechali pozabijania dodatkowo siebie samych i łączą się we wspólnym celu, ale czy cel ten jest godzien pochwały? Tajemnicza tuba okazała się skrywać mapę do tajemniczego artefaktu. Padają podejrzenia, że może to być również przejście do Piekła. To… Nie brzmi jak dobry pomysł. Ale jak przygoda z pewnością! Niech tylko tygrysica się zgodzi.”

~H&K

Demara

„W Demarze natomiast strach zaglądać przez komin do niektórych domów. Nigdy nie wiesz bowiem czy na drugim końcu nie spotkasz demona, gotującego się do ostatecznych rozrachunków. To właśnie spotkało lorda Fobosa i Makę, którzy postanowili złożyć wizytę dziedziczce siostry wampira. Hanna de Belloy wykazuje się dużą domyślnością i odkrywa przed kotołaczką prawdziwą naturę jej pracodawcy. Ta jednak nie ma zbyt wiele czasu, by wyrazić zdziwienie, gdyż do dworu wpada duch przyszłych świąt, szykując się do uśmiercenia wszystkich domowników. Czy naszemu detektywistycznemu duetowi uda się ujść z tego cało?”

~H&K

Równiny Andurii

„Tymczasem świąteczne elfy z Lasu driad raportują, że podczas podkładania prezentów podpatrzyły bardzo dziwne zjawisko pogodowe. Ciepły dotychczas las zasypał śnieg, ukazując Yvie, Petro, Lou i Noi zamiast upragnionej świątyni, trzy chatki na kurzej nóżce. Co do jasnej gwiazdki to ma znaczyć?!”

~H&K

Grydania

„Na worek cukierków z pewnością zasługuje Quidditch, który nie dość, że przyniósł innym dobrą nowinę o śmierci maga Dario (pamiętacie „pojedynek” z Lieselottą, odbywający się na arenie?), dzięki czemu zdjęta została klątwa, to jeszcze uwolnił ze schroniska swojego psiego przyjaciela, Rufiego. Teraz, kiedy drużyna jest w komplecie, razem ze smokołaczką i łakociami od Świętego Mikołaja mogą wyruszyć na poszukiwanie skarbu!”

~H&K

Pustynia Nanher

A inne z elfich oddziałów zwiadowczych donoszą, że:
„Gwiazdka dociera nawet do najbardziej niedostępnych obszarów Alaranii, w tym także do Pustyni Nanher, gdzie nie uraczy się może śniegu, ale dobrze można wyczuć ducha świąt. A przynajmniej jakiegoś ducha, bo to właśnie niepokojącą, duchową obecnością wypełnione są tunele, w których znaleźli się Hashira i Seviron. Kapłanka podejrzewa, że wędrują przez grobowiec, choć nie ma nic na poparcie swojej tezy poza nieokreślonym przeczuciem. Prowadzeni przez skarabeusze, natrafiają na kolejnego trupa, którego obecność jest więcej niż zagadkowa. Co przyniesie przyszłość, przyczajona w cieniach tajemniczych tuneli?”

~H&K

Serenaa

„W Serenie żyjący naprawdę działają w słusznej sprawie! Co prawda pomocnicy Mikołaja muszą się zastanowić, czy cel uświęca środki, ale nie można zaprzeczyć, że poszukiwanie mordercy, oczyszczanie niewinnych (khem, jeśli można tak mówić o Mistrzu Złodziei w jakimkolwiek kontekście) z winy i próba zmierzenia się z przerażającą sektą, jest czymś, co należy chwalić. Inaczej mówiąc: nasi bohaterowie zbierają ludzi do akcji w labiryntach. W tym samym czasie Salazar porywa kapitana straży (jakże romantycznie! Materializuje się przy jego łóżku, wyciąga go z pościeli i znika) i właśnie zamierza z niego wyciągnąć nieco informacji, z pomocą nieśmiałej Cassie. Wszystko jakby zmierzało ku spełnieniu? Oby tylko zdradziecki oficer został ukarany, a sprawiedliwość wymierzana przez jego podwładną w końcu zaistniała.”

~H&K

Nowa Aeria

„Nie tylko ludzie wypatrują w tych dniach pierwszej gwiazdki. W Nowej Aerii elfy również spoglądają w niebo. Silny wiatr przynosi do miasta muzykę, melancholię i nutę oczekiwania. Skrzypaczka Vera Claire wychodzi z przyjaciółką na chłód, zostawiając świąteczne ciepło bezpiecznego domu za sobą. Nie wie jeszcze, że wiatr przyniesie ze sobą bardzo specjalnego gościa. Czy Lasota odnajdzie się w nowym otoczeniu po przejściach na statku kapitana Jespina? I jaki świąteczny chochlik poplącze losy tej dwójki artystów?”

~H&K

Mroczne Doliny

W święta przychodzi także czas pojednania…
„Po burzy nastał spokój. Mitra z Aldarenem prawie się pozabijali w kryptach rodu Krazenfir, później zaś Faust chciał zabić błogosławionego nekromantę, by odebrać mu grymuar, dla którego ten zapuścił się do krypt i przez którego stracił czucie w połowie ciała. Uratował go – o dziwo – Aldaren, który dźgnięty srebrnym nożem przez niedawnego towarzysza (w samoobronie) pozostał gdzieś z tyłu. Wampir zabił swojego mistrza, ratując tym samym życie nekromanty… A potem przyszedł czas na odpoczynek i szczerość – rozmowę przedziwną, gdyż prowadzoną przez drzwi krypty, by oboje mogli czuć się komfortowo. Było to jednak oczyszczające – okazało się, że żaden z nich nie był tak straszny jak to się z początku wydawało i o dziwo ich relację dało się jeszcze naprawić, a na cieniutkiej nitce zaufania, jaka między nimi powstała, dało się budować. Teraz tylko musieli wydostać się z krypty i wrócić do Maurii. Lecz „tylko” czy może „aż”?”

~Sanaya

Mauria

Mikołaj dotrze nawet tam gdzie…
„Gęsta atmosfera, istoty zbyt dobrze skrywające się w cieniu, elegancja, półmrok, gniew, a wkrótce i śmierć. Wszystko to spotkało się w zapomnianym młynie, gdzie kolejna wspólna – cel – połączyła Freya i Dinitris. Oboje przybyli w to miejsce w oczekiwaniu na niebezpieczną i wyjątkowo znienawidzoną pokusę. Póki co jednak trafili na siebie i zgraję pijaków, którzy w pogoni za plotką liczyli na łatwą zabawę, lecz dostali tylko rozwiązanie wszystkich doczesnych problemów – ostatnie tchnienia. Czy dwójka bohaterów dostanie upragniony prezent i sprawiedliwie się nim podzieli?”

~H&K

Opuszczone Królestwo

„Cukrowa rózga przypada natomiast Celine, która choć doprowadziła do względnego ładu Colette, przygarniętego, rudowłosego brudaska, to jednak użyła przy niej słowa „perwersyjny”, zrzucając na Kito obowiązek wyjaśnienia, co właściwie ono oznacza. Za to sam centaur zbiera na pełnoprawną rózgę z dużym zapałem, spiskując za plecami towarzyszki. Pamiętajcie, Mikołaj wie wszystko!”

~H&K


To już wszystkie raporty elfów, goblinów, reniferów i śnieżynek, które spłynęły póki co do Świętego Mikołaja. Pamiętajcie jednak, że lista „grzecznych” i „niegrzecznych” nigdy nie jest kompletna i swoimi czynami nadal możecie zasłużyć na prezent albo cios rózgą przez łeb (albo główkę puchatą <3 )! Zabierajcie się więc do roboty dobre duszki, okrutne demony i wszyscy ci, którzy znajdują się pomiędzy! I pamiętajcie! Mikołaj i jego pomocnicy widzą wszystko!

A z naszej strony życzymy Wam najpiękniejszych, najradośniejszych i najcieplejszych Świąt Bożego Narodzenia (oczywiście tylko w przenośni, bo w głębi serduszek marzymy o śniegu! <3), a na Nowy Rok jeszcze więcej weny, szalonych pomysłów i powodzenia we wszystkim, co sobie zaplanujecie. Nowy rok będzie jeszcze bardziej magiczny, więc nie rezygnujcie nawet z tych najbardziej niesamowitych marzeń! 🙂

Wasze oddane Kronikarki, Hashira i Kerhje oraz cała Administracja

Wywiad z Barbarossą

Avatar użytkownika

Wnętrze kajuty wypełnione jest rozmigotanym blaskiem kandelabru. Jej wyposażenie – bogate i eleganckie, dobrze oddaje charakter osoby, z którą zamierzam się spotkać. Słodki, lekko niepokojący zapach wypełnia powietrze. Zapach łączący woń krwi, soli, miodu i stali. Czuję, że już tu jest, choć jeszcze go nie widzę. Wszystko kołysze się lekko w rytm fal, dając złudne poczucie bezpieczeństwa. Jak bezpieczna może być jednak rozmowa z bezlitosnym kapitanem, który jest jednocześnie wampirem? Przełykam głośno ślinę i zbierając odwagę, odwracam się powoli. Wyłania się z cienia – wysoki i smukły. I wyjątkowo ogorzały jak na wampira.


Kronikarka: Witaj, kapitanie Barbarossa. Rozmowa z tobą to prawdziwy zaszczyt – nawet mi rzadko kiedy zdarza się odwiedzić prawdziwego króla korsarzy. Wokół twojej postaci narosło mnóstwo plotek, jedne bardziej szalone od drugich. Pewna z nich wyjątkowo przykuła moją uwagę. Historie opowiadane na morzu głoszą, że gdy się zdenerwujesz lub stracisz nad sobą panowanie, zamieniasz się w czarnego kota. Czy to prawda? Jak bardzo uciążliwe są te przemiany?

Barbarossa: Witaj, choć może raczej powinienem zapytać „Jak dostałaś się na mój okręt?”, ale niech już będzie – rozgość się (wskazuje na beczki po rumie – uniwersalne fotele pirackiego społeczeństwa). Ja również cieszę się ze spotkania i tego, że świat ma szansę o mnie usłyszeć. W końcu mało kto wie, że jestem królem… Piratów! Nie korsarzy. Piratów. Korsarstwo to dawne dzieje, walka i grabież pod obcą jurysdykcją i z obrożą na szyi. Teraz rabuję i zabijam dla samego siebie. Tym właśnie piraci różnią się od korsarzy. Brakiem strzelającego nad uchem bicza. Ale wróćmy do tematu plotek. Ta, którą przytaczasz, jest jak najbardziej prawdziwa. Pod wpływem silnych emocji potrafię zmieniać się w czarnego kota o dużych, żółto-zielonych ślepiach i miękkim futrze. To defekt mojej wampirzej przemiany; inni potrafią przybrać postać wilka lub nietoperza, a ja jedynie dachowca, który miauczy po nocach do księżyca w pełni. Dzieje się tak, gdy poddam się, jak już wspomniałem, silnym emocjom. Zazwyczaj jest to gniew, strach i miłość, których sporo doświadczyłem przez ostatnie lata. Sprawiają one, że moje ciało się kurczy i obrasta futrem, co, odpowiadając na kolejne pytanie, nie jest tak uciążliwe, jak proces odwrotny, kiedy wszystko wraca do normalności. Najgorszy w tym wszystkim jest ból w kościach i suchość w gardle, którą zaspokoić mogę jedynie krwią. Sama przemiana, podkreślam, to nic specjalnego.

K: Brzmi przerażająco i boleśnie. Ale gdy już jesteś kotem, to pomijając wszystko inne, jest to chyba całkiem dobry sposób na rozczulenie kobiety?

B: Oczywiście, jeśli takowa uwielbia koty. Jako kupka czarnej sierści niczym nie różnię się od przeciętnego myszojada. Lubię spać na miękkim, ubóstwiam drapanie za uszami, czesanie i głaskanie po karku. Często drapię pościel, zasłony, miauczę i mruczę w zależności od nastroju. Nie oszukujmy się, kobiety uwielbiają koty, wiąże się to zapewne z jakimś podobieństwem między tymi gatunkami, więc wpaść w łaski takowej nie jest wcale trudne.

K: Czy jesteś świadomy siebie w takim stanie? Taka przemiana mimo wszystko wydaje się lepsza niż wejście w skórę rozwścieczonego, zielonego olbrzyma, który mógłby kilkoma ruchami zniszczyć statek. Czego potrzeba byś wrócił do własnego ciała?

B: Czasu. To wszystko. Żadna magia nie sprawi, że emocje opuszczą moją głowę. Kiedy jestem kotem, myślę jak kot, ale tam w tyle siedzi prawdziwy Ja, który zmaga się ze wspomnieniami i myślami. Czasami zajmuje to godzinę, czasami trzy, a kilka lat temu kotem byłem cały miesiąc, co dopiero jest uciążliwe, kiedy wszyscy oczekują twoich rozkazów i wymagają, byś do nich wrócił. Zauważ, że jako kapitan tej analfabetycznej zgrai, zawsze powinienem być na posterunku.

Jako kot jestem świadomy jedynie niewielkiej części tego, co się ze mną dzieje. Są to głównie pojedyncze słowa, wirujące w moim najbliższym otoczeniu. Gdybym był kotem i ktoś cały czas by do mnie przemawiał, rozumiałbym co piąte słowo. Tak wolno pracuje wtedy moja podświadomość, jednak dobre i to.

K: Wracając do pirackiego życia, czy trudno jest połączyć życie wampira i kapitana statku? Kto przejmuje obowiązki gdy ty – powiedzmy, ulegniesz poparzeniom słonecznym lub właśnie zamienisz się w kota?

B: Nie jest to nic trudnego. Choć jestem wampirem, to jednak klasy wyższej, co oznacza, że dość dobrze radzę sobie z głodem i promieniami słońca. Jednak kiedy staję się niedyspozycyjny, dowodzenie przejmuje Adewall, kwatermistrz i moja prawa ręka, na którym jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Wiedząc, że to on stoi za sterem mogę odpoczywać w spokoju i bez obaw o życie własne i załogi. Zwykle jednak, zanim zniknę w kajucie, zdołam wydać kilka rozkazów, które mają zostać spełnione. Daje mi to gwarancję, że pod moją nieobecność nikt nie odstawi samowolki, jak to mawiają.

K: Nie wiem czy wiesz, ale po alarańskich wodach pływa jeszcze jeden wampirat. Jest to Antar, pochodzący z północy kapitan Aquilona. Zdarzyło ci się z nim kiedyś spotkać?

B: Nie miałem tej przyjemności, ale ocean jest mały i wierzę, że kiedyś to nastąpi. W końcu jak duża jest szansa na to, by w świecie pełnym tylu okrętów do zatopienia, dwóch wampiratów będzie się bez przerwy unikać? Sądzę, iż niewielka. Chętnie więc poznam tego drugiego i wypiję jego zdrowie. A kto wie, może nawet wspólnie dokonamy jakiegoś abordażu.

K: A propos picia – jak zaspokajasz swoje zapotrzebowanie na krew na morzu, gdzie – spójrzmy prawdzie w oczy, występują dosyć ograniczone jej zasoby?

B: Może zabrzmi to dość makabrycznie, ale magazynuję ją w pustych butelkach po rumie i innych alkoholach. Mam w kajucie ładny zestaw komód, każda wypełniona buteleczkami z posoką, zbieraną podczas rejsu. Bo widzisz jako pirat często dokonuję abordażu, a złota zasada mówi, że gdy pokona się kapitana, jego załoga, jeśli natychmiast rzuci broń, może liczyć na wybawienie. To właśnie z grona ocalałych wybieram następnie jednego lub dwóch, zdrowych marynarzy i proszę swojego bosmana o upuszczenie z nich nieco krwi, która następnie ląduje w barku.

K: Ciebie oraz twoich wiernych kompanów łączy niezwykła więź – z częścią z nich razem zostaliście piratami, a niektórzy dołączyli do ciebie już po rozwiązaniu Hanzy Kupieckiej. Czy trudno jest dowodzić tak zróżnicowaną mieszanką ras, zwyczajów i charakterów? Zdarzają się wam zatargi na pokładzie Nautilusa?

B: Jest to dość trudne ponieważ nie sposób dogodzić wszystkim w takim samym stopniu. Zawsze jedna ze stron zostanie pokrzywdzona, ale grunt to być sprawiedliwym wobec wszystkich. Zatargi to nieodłączna część naszej dziennej rutyny, zwłaszcza podczas podziału łupów, gdy ci którzy czynnie walczyli otrzymują tyle samo, co zespół broniący w tym czasie okrętu. Ale na wszystko znajdzie się sposób. Stąd też każdy z moich ludzi jest równy, może wygłosić swoje niezadowolenie i podważyć rozkaz w każdej chwili; nie dzieje się tak tylko dlatego, iż moje rozkazy jeszcze nigdy nie uraziły moich ludzi.

K: Wracając do tematu pirackich podbojów – jak powiedział kiedyś pewien bard: “Każdy piracki władca potrzebuje dużego skarbca”. Twoim jest osławiona Wyspa Czaszek z wybudowanym na niej zamkiem. Kto sprawuje nad nią pieczę, gdy ty wyruszasz na kolejne wyprawy?

B: Raven, adoptowana córka mojego mentora i była narzeczona, z którą pozostaję w przyjaznych relacjach ponieważ prawda jest taka, że wyspa, o której mówimy, należy do niej. To, że Raven zgodziła się objąć funkcję majordomusa w posiadłości, nie odebrało jej praw do ziemi. Wyspę odkrył kapitan Xerath, nie należy ona do żadnego z królestw, toteż miał prawo sam ogłosić się jej właścicielem. Po swojej śmierci trafiła ona w ręce córki licha, która to z kolei pozwoliła mi składować tutaj skarby. Niestety wraz ze wzrostem łupów i kompanów musiałem znaleźć port dla wspólnych narad. Problem polegał jednak na tym, że łowcy piratów wciąż deptali nam po piętach, więc zamiast szukać przyjaznego portu, sami go zbudowaliśmy.

K: Czy mógłbyś przybliżyć mi plan związany ze zbliżającym się rejsem? Czy planując tak szerokie działania, rozważasz również opcję porażki? Aż ciężko sobie wyobrazić taką możliwość, ale ty wydajesz się przygotowany na wszystko.

B: Mój najbliższy rejs zakłada bezpieczne dotarcie do Maurii, a następnie powrót do domu. Wszystko pomiędzy pozostaje tajemnicą, nawet przed mną samym. Nie wiem co nas dokładnie spotka, może natkniemy się na łowców, może na siły sojuszu lub sztorm. Wolę teraz o tym nie myśleć. Czy rozważam porażkę? Nie, a to dlatego, że znam możliwości własnej załogi. Jesteśmy przygotowani, by podjąć rzucane nam wyzwania i bardziej już nie będziemy. Wszystko rozstrzygnie się na oceanie.

K: Mam również pytanie… wyjątkowo intymne. Proszę mi wybaczyć, ale o twoim romansie wśród piratów jest głośno, a oczywiste jest jak trudny jest to związek… Z córką tak potężnego nieprzyjaciela. Zastanawia mnie więc jedna rzecz: Czy wolałbyś, żeby Kiraie nigdy nie pojawiła się w twoim życiu?

B: Jeśli mam być szczery, to tak. Wolałbym nigdy jej nie spotkać, nie musiałbym teraz jej tak chronić. Nie zrozum mnie źle, wcale nie żałuję tego, że ją poznałem bo odkryłem w sobie coś więcej niż miłość do słonej wody i podrzynania gardeł, ale nawet na nią nie zasługuję. Kiraie to dziewczyna z dobrego domu, gdzie tam do niej buntownikowi pijącemu krew pokonanych. Mogłaby mieć każdego, a wybrała łotra spod ciemnej gwiazdy. Skoro już jednak postanowiła ze mną zostać, mam zamiar sprawić, by niczego jej nie brakowało.

K: Czy nie boisz się zostawiać ją samą na czas twojej nieobecności na wyspie?

B: Nie ponieważ Kiraie płynie ze mną. To jej samodzielnie podjęta decyzja i nie zamierzam jej tego zabraniać. Jest dorosła, wie w co się pakuję, a mi będzie przynajmniej raźniej. Wiesz, jak samotny może być wampir w trumnie?

K: Wierzę, że bardzo (śmieje się). Na koniec, wybacz mi śmiałość, chciałam zapytać o coś, co cały czas mnie intryguje. Zauważyłam, że zamiast jednej z dłoni masz magiczną protezę. Jak to się stało, że utraciłeś rękę? O ile oczywiście zamierzasz komukolwiek o tym opowiadać.

B: A zapewniali, że nikt nie zauważy… no, ale skoro pytasz to odpowiem, że nie jest to wielka tajemnica. Dłoń straciłem podczas starcia z jednym z moich byłych oficerów. Jak wspomniałem wcześniej, na Nautiliusie dochodzi czasem do zatargów, ale podniesienie na kogoś ręki to zjawisko rzadkie, lecz nie niewystępujące. To stało się latem, kiedy wracaliśmy z udanych łowów i zostaliśmy zatrzymani przez innych piratów. Wtedy jeszcze nie byłem taki sławny, ani nie siałem grozy i krótko mówiąc dostałem ultimatum: oddam połowę złota albo pożegnam się z życiem. Piraci rzadko wyżynają się nawzajem, o wiele częściej okradamy się i wykorzystujemy, ale z powodu naszej malejącej społeczności staramy się pływać w zgodzie. Wybrałem to pierwsze, mając już w głowie plan doskonałej zemsty. Niestety ledwo się rozstaliśmy, zarzucono mi tchórzostwo, czego nie mogłem puścić płazem. Mój oficer wyszedł wtedy z założenia, że byłby lepszym niż ja kapitanem i dlatego wypowiedział mi posłuszeństwo. Skrzyżowaliśmy szable, podczas starcia straciłem dłoń, a on życie. To w pewien sposób utrwaliło moją pozycję i nauczyło mnie dobierać sobie bardziej zaufanych kompanów.


Dziękujemy za ten smakowity wywiad i zapraszamy do wypatrywania pierwszej gwiazdki, a razem z nią świątecznych nowinek, które pojawią się już za tydzień! Do zobaczenia! : )

Hashira i Kerhje

Poznań nigdy nie odpocznie! Relacja ze zlotu.

W weekend 17-18 listopada 2018 r. odbył się zjazd forumowy, który każdy przybyły z pewnością może określić jako… najzimniejszy. Nie sprawdzałam temperatury ani razu, wokół padały hasła na temat stopni, ale mnie nie trzeba było słów. Wystarczyło spojrzeć na opatulonych w szaliki i grube kurtki uczestników, na zaróżowione policzki, drżące dłonie, choć niektóre postępowania okazywały się aktem prawdziwego poświęcenia i heroizmu! Jak na przykład – nie założenie czapki, bo kocie uszka na opasce lub złota korona nie mogły zostać przykryte skrawkiem materiału, da! Trzeba było grać kota, choć w tym wszystkim okazało się, że akurat Cętka postąpiła najrozsądniej, bowiem wcieliła się ona w cętkowe futerko w postaci piżamy-kombinezonu z mordką niezbyt wygórowanych w inteligencje ślepi pantery. Tak! Z pewnością Cętka miała doskonały kamuflaż! Nikt przecież nie zwróci uwagi na panterę w mieście..!

Ekhm, a może jednak zacznijmy od początku?

Oficjalne „otwarcie” spotkania rozpoczęło się w galerii połączonej z dworcem głównym w Poznaniu. Gdzieś między McDonalden a KFC większość uczestników zdołała już przybyć. Wyściskaliśmy się, wygłaskaliśmy pieseła Talara, a Cętka (jak prawdziwa kobieta i dama!) kulturalnie spóźniła się na wspólne powitanie na rzecz przyodziania kociego futra. Właściwie do teraz zastanawiam się, co tak naprawdę ją wstrzymało – szukanie drobnych do płatnej toalety w galerii (skandal!), czy faktycznie złożony problem zmiany wizerunku z człowieka na kota…

Talar mógł poczuć się odrobinę zagubiony pośród dwóch ludzkich kotów, ale chyba szybko pogodził się z tą myślą, bo czemu zrezygnować z dwóch par rąk do miziania z powodu różnicy uszu?

Lecz nasza przygoda zaczęła się bezpośrednio właśnie na Dworcu Głównym w Poznaniu. Tego nikt się nie spodziewał. Tego nie przewidziałaby żadna wróżka (nawet tesusilowa!). Nagle świat Alaranii na chwilę przeniósł się do rzeczywistości, gdy rozpoczęło się… polowanie na jednorożca. Ów tajemnicze i niespotykane stworzenie utknęło przyklejone do sufitu z małą ilością helu w sobie! Trwał w jednej pozycji, obrócony rogiem do podłogi i delikatnie kołysał się pod wpływem niewielkiego przepływu wiatru na stacji. Zdeterminowana drużyna szybko obmyśliła plan. Nie do końca doskonały… ale się udał! Kula szalikowa, kilka rzutów, starbucks za plecami, uciekający mężczyzna z wózkiem oraz atuty lasso sprawdziły się w wykonaniu tego jakże heroicznego czynu! Zdominowała tu kobieca chęć zdobycia balonu w kształcie jednorożca – taka okazja mogła się już przecież nigdy nie trafić! Upolowany unicorn został przymocowany sznurkiem do płaszcza organizatorki, by następnie zejść po unieruchomionych ruchomych schodach w oczekiwaniu na Sanayę. Z pewnością widok jednorożca, kotów i Talara nie mógł nie ująć jej serducha!

Będąc już niemalże całkowicie całkowitą drużyną, mogliśmy ruszyć dalej! Jeżeli jednak myślicie, że i to było łatwym zadaniem to… nie, wykreślcie z programu „easy lvl” w przypadku zjazdu forumowego. Otóż czy jest rzecz łatwiejsza od dojazdu tramwajem do mieszkania Callisto, by zostawić rzeczy? Okazuje się, że łatwiej byłoby nam przenieść góry niż wejść całą drużyną do zatłoczonego tramwaju. Jednorożce mają pierwszeństwo. Tesusil tym razem sprytnie podążył za tęczową grzywą, najwidoczniej wyczuł neutralizujące fale unicorna względem swego „farta”, lecz chyba nie wszyscy byli świadomi tego, że podążając za mną niekoniecznie dokonują wyboru odpowiedniego. Mój plan był prosty. Krzyknąć, że wsiadam do dalszych drzwi i po prostu wejść. Z radością wskoczyłam na sam brzeg tramwaju, a za mną podążył sznurek kolejnych ryzykantów, którzy to kolejno wciskali się do ciasnej puszki zwanej tramwajem. Sama ustawiłam się w drzwiach, by wspierać towarzyszy swojej misji, lecz Reinar został wypchnięty przez tłum na przystanek. Nie traciłam jednak nadziei. Przynajmniej do momentu, w którym nie rozległo się charakterystyczne pikanie zamykających się drzwi. Panika ogarnęła mój blond łepek! Dzielnie walczyłam z drzwiami, klikałam przycisk ile się dało, palcami myślałam, że dokonam cudu starając się rozsunąć boczne, poruszające się ściany. Moja rozpacz rosła w oczach, lecz drzwi okazały się mechaniczne nieposłuszne – zamknęły się. Reinar został na zewnątrz. Tramwaj odjechał. Selekcja naturalna okazała się silniejsza. Z najkrótszym stażem Reinar został wyrolowany przez komunikacje miejską w Poznaniu! Panie Reinarze! Pomożemy Ci nabyć wyższy lvl w pisaniu na Granicy, aby już żaden tramwaj Cię więcej nie wyselekcjonował!

Na całe szczęście River wraz z narzeczonym oraz Talarem mogli podwieźć samochodem naszego młodzika do domu Calli, aby i on mógł zostawić swoje rzeczy. I jak zawsze w trafnym momencie, gdy wszyscy w oczekiwaniu na jego przybycie postanowili w końcu zdjąć buty i rękawiczki, rozległ się dzwonek do drzwi. Kurtki więc szybko wróciły na nasze ramiona, bo czekał nas najbardziej kultowy spacer, który chyba nigdy nie zostanie zapomniany (Callisto szczególnie hue hue;>).

Osobiście odczuwałam wielką przyjemność z większej części tej przechadzki. Po drodze odnalazłam drogowskaz prowadzący do Pyrlandii, lecz my kierowaliśmy swój krok w stronę Jeziora Maltańskiego. Sama wiążę z tym miejscem miłe wspomnienia, choć dopiero w sobotę miałam okazję obejść jego tak ogromny kawał. Mój mózg wyłącza się całkowicie w obecności wody, jako że jest to naturalne środowisko żab – nikogo to nie powinno dziwić. Momentami miałam ochotę stanąć i wpatrywać się w giętkie linie jeziora, podziwiać malutkie światełka optycznie odlegle ułożonego miasta i cieszyć się tą chwilą. Mój umysł bezczelnie wyprał się ze wszelkich przemyśleń, gdy to po raz kolejny zwróciłam głowę w kierunku Malty. To sprawiło, że w tym jednym momencie przestałam być pracownikiem, mój telefon nie sięgał rzeczywistości, a ja po prostu żyłam tym co było tu i teraz. Świadomością ilu cudownych ludzi mnie otacza, że wszystkich łączy ta sama pasja. Wydawałam się (sama dla siebie) nieco oderwana od towarzystwa (przynajmniej umysłem!). Czułam się tak, jakby nagle wyszedł ze mnie duch i stanął z boku doceniając tę chwilę. Ten zbiór jednostek, który śmieję się i przeklina pogodę. Wdychałam powietrze i dzieliłam się nim, jak i przestrzenią, z ludźmi, których coś łączy. Uczucie to jest odrobinę dziwne, bo zazwyczaj separują nas kilometry, nie słyszymy swojego głosu, czytamy komunikatory, a raz na jakiś czas możemy siebie zobaczyć. Wiem, że tego dnia nie było nas wszystkich, ale pozwoliłam sobie cieszyć się tymi, którzy są.

A potem, z mojego letargu budziły mnie powtarzające się słowa:

– Daleko jeszcze?
– Calli prowadzi nas do Zasiedmiogórogrodu.
– Może obchodzimy jezioro dookoła?
– Calli, daleko jeszcze?

Ta sielankowa (dla mnie) chwila miała swój koniec, gdy dotarliśmy do hałaśliwych ulic. Wówczas mróz znokautował moje policzki, nos, dłonie, uda… i właściwie cały mnie sparaliżował. Będąc nieopodal linii tramwajowych dotarł do mnie stan obejmujących wszystkich wokół, choć jak się później okazało – większość twierdziła, że najzimniej było nad jeziorem. Tak, jestem dziwakiem wśród dziwaków <3

Ale udało nam się! Dotarliśmy na rynek! I wiecie co? Odbyliśmy godzinny spacer tylko po to by spędzić w centrum Poznania może z dwadzieścia minut swojego życia? Obejmowało to zjedzenie makaronu na wynos, zamówienie kebsa, dwa shoty w Czupito, a potem zaliczenie żabki (sklepu!), by następnie wrócić do ciepłych kątów mieszkania Calli. A tam czas płynął nam jeszcze przyjemniej (głównie dlatego, że było ciepło haha!).

Dołączyli do nas założyciele forum, Meridion oraz Niara, a potem z wrodzoną intuicją (i pewne z Google maps) dotarły Kerhje oraz Hashira. Teraz mogliśmy dać upust naszej znajomości! Rozmowy i śmiech nie miały końca. Jednorożec zdobył rzeszę fanów oraz był chyba najczęściej fotografowanym elementem tego wieczoru. Cętka dokonała kultowego pchnięcia nożem w plugastwo, a Calli odkupiła swoje grzechy pizzą, lecz tak naprawdę, nad naszymi umysłami zawładnęła Fibby! Piesełka Callisto, która w życiu nie dostąpiła tylu pieszczot! Była głaskana, niechcący dokarmiana, no i pasowały jej kocie uszy. Z lekkim sercem mogę śmiało stwierdzić, że był to udany wieczór.

Oraz niedzielny poranek! Niestety ten dzień okazał się też tym smutnym, w którym przychodzi nam zawsze szybko żegnać uczestników zjazdu, lecz ci, co mieli okazję zostać jeszcze kilka godzin dłużej w Poznaniu doznali zaszczytu spotkania Kany! Uroczyście została przez nas powitania, ponieważ część uzbroiła się w najlepszy element garderoby – koszule. <3 Czas mijał, kolejne godziny zmuszały do opuszczenia Wielkopolski, ale myślę, że nikt nie żałował decyzji pojawienia się na naszym ala halloweenowym zjeździe.

Koniec brzmi ładnie, prawda? Ale dla skomplikowania sytuacji dodam, że Kana nie zdążyła na powrotny pociąg w niedzielę, a ja zostawiłam kilka rzeczy u Calli… w tym zielone, żabie spodnie. No i jeszcze na koniec końców chciałam pogratulować Tesowi za to, że pierwszy raz udało mu się złożyć śpiwór <3

Do zobaczenia następnym razem!

~Frigg


To teraz mała prywata ode mnie!

Kochani, nie macie pojęcia, jak cieszę się, że byliście. Było mi przesympatycznie Was gościć i żałuję tylko, że nie mogłam wszystkim poświęcić tyle uwagi, ile bym chciała – mam nadzieję, że Fibby nadrabiała za mnie! Jeśli o spacerek chodzi, to szczerze i zupełnie nie żałuję, następnym razem po prostu pójdziemy w lepszą pogodę, bo czeka na nas jeszcze poznańskie zoo latem! >3

Na koniec lista pozostawionych fantów:

– czarne słuchawki nausznikowe – sztuk 1, właściciel – Reinar,
– czarna czapka zimowa – sztuk 1, właściciel – Szopeł,
– zielone żabie spodnie – sztuk 1, czarna opaska – sztuk 1, właściciel – Żaba
– Kana, sztuk 1 <3 (bezpiecznie powróciła dnia następnego).

Zguby zostaną odesłane/odwiezione, zgodnie z życzeniem zapominalskiego ^.^

Ściskam Was wszystkich i każdego osobna,

~Callisto

 

Donosiciel #20

Tajemniczy goście, wyjdźcie z ukrycia…

 

Zimny wiatr wieje z północy. Niesie za sobą mróz, uschnięte liście i tajemnice. Kartki porwane lodowatym podmuchem, pierwsze płatki śniegu i szepty skradzione po drodze. Posłuchajcie go w milczeniu, a usłyszycie jak wiele ma do opowiedzenia…

 


Kryształowe królestwo

„W sklepie zielarskim Iaskela pojawił się ciekawy klient – wiekowy już elf Hessan oraz jego miniaturowy smoczek. Nerwowy właściciel, choć obawia się dostać kulą ognia od pokojowo nastawionego przybysza (chrypiącego i zmęczonego podróżą), oferuje mu pomoc medyczną. Kończy się jednak tylko na zamówieniu długiej listy ziół. Niestety jest pewien problem. Dwa z wymienionych okazów niezmiernie trudno zdobyć. Iaskel wygrzebuje ostatki, ale drugiego z cennych składników zwyczajnie zabrakło. Gotowy zdobyć je dla klienta szykuje się więc do niebezpiecznej wyprawy.
Czyżby jednak ostatecznie wybrali się na nią razem? To może być początek pięknej męskiej przyjaźni!”

~Kana

Turmalia

„Co było do przewidzenia, włamywacz, którym zaopiekowała się Mimosa, magią uleczając wszystkie jego obrażenia, w końcu się ocknął, dołączając do niej i do Kerhje w ich przygodzie. Oczywiście nie mógł zrobić tego kulturalnie, przyłączając się do czytania i grzecznie spożywając swoją kawę z rumem, którą sporządził mu Ace, nie. Amarok postanowił po raz kolejny wejść do życia dziewcząt z przytupem, a jaki jest lepszy sposób, niż wzięcie właścicielki antykwariatu, jako zakładniczki? Cóż, wściekła zielarka znalazłaby kilka innych, niezbyt subtelnymi groźbami dając to mężczyźnie do zrozumienia, podczas gdy Lilly jak zawsze starała się pomóc – a w tym wypadku nie przeszkadzać Amarokowi i być grzeczną zakładniczką. I o dziwo to nie była jej wina, że wciąż osłabiony mężczyzna zachwiał się, wpadając na ladę i rozlewając kawę, która, o zgrozo, pokapała wprost na otwarte stronnice księgi! W ten sposób zamknęła się pierwsza część cyklu, do stworzenia którego niezbędni byli nasi bohaterowie. Teraz ponownie do antykwariatu mógł wkroczyć znajomy młodzieniec, tym razem już nie poszukując Księgi, ale zbierając zgromadzonych do kręgu, by wreszcie spleć ich losy, jednocześnie naprawiając własne. Do tego zaś niezbędna będzie opowieść. Czy będzie to piękna baśń? Mrożąca krew w żyłach opowieść grozy? A może malowany słowami obraz przyszłości wszystkich obecnych? Tego zdaje się nie wiedzieć nawet Mimosa, której przypadło w udziale prowadzenie historii…”

~Callisto

Równina Drivii

Reinarowi i Jonowi udaje się pokonać wszystkie diabły, a ich rogate głowy walają się wśród zarośli. W tych samych, pomiędzy gałęziami spogląda na nich dwoje drapieżnych oczu. Czy słyszał ktoś, by na Równinie Drivii występowały tygrysy? Cóż, jeśli tak, to nawet po wygranej, należy być czujnym. Szczególnie, gdy wielki kot raptem zamienia się w kobietę i tonem pogawędki wtrąca się w przemowę piekielnego. Może i nie powinna się wtrącać, ale czy po rycerskim okładaniu się po hełmach w Meot, prawdziwy, krwisty pojedynek nie jest czymś interesującym? Szczególnie, gdy martwi okazują się być zgrają piekielnych, a łapiący oddech po walce blondyn gorąco poszukiwanym typem z ogłoszeń. Cóż, za smakowity kąsek! Tylko co zrobić z tym przeklętym gadułą, który zapowiada ochronę norda i jeszcze chce zabrać tajemnicze znalezisko Sherani?”

~H&K

„Nagle ogarnął ją mrok, a oczom ukazała się dziwna fioletowa istotka. Po kilku słowach obrazy została wyrwana z magicznej pułapki Meot, tuż przed jej unieszkodliwieniem. Eldrizze w poszukiwaniu smaku „Salcesonu” (czy coś w tym stylu…) wędruje po Równinie Drivii, a jej kolejnym przystankiem okazuje się czarne, jak jej plany, Jezioro Cara. Tam dowiaduje się, że jej towarzysz to zdrajca, a Zakon Skały jest w niebezpieczeństwie.
W tym samym miejscu, nieco dalej pewien nekromanta imieniem Morviles nie polubił gulaszu, ale na szczęście barka wybawiła go od ponurych rozmyślań i zapewniła transport. Czy będzie to rejs prosto w ramiona innej wielbiącej śmierć istoty? Czy zaoferuje mu lepsze smaki? O, to na pewno! Jeśli będzie stek, to z pewnością krwisty.”

~H&K

Valladon

„Skołowana Camelia budzi się z całą masą pytań w głowie i przeczuciem, że zrobiła coś strasznego. W jej głowie nie może zapanować spokój. Dwie natury walczą. Jedna – dobra, wspomnienie maie kocha Briana, druga – zła demoniczna, chce go zabić, za to, że jest kim jest. Miłość woli skierować w kierunku Teana. A ten gotowy jest bronić swojej „mrocznej księżniczki”, która namiętnym pocałunkami dziękuje mu za poświęcenia. Rusza więc przekonać poszkodowany tłum, że to Brian jest potworem, a jego ukochana ofiarą. W tym samym zaś czasie oskarżany pojawia się w komnacie, by przerazić i wyprowadzić dumną Camelię z równowagi i zniknąć, nim ktokolwiek go zauważy.
Diabły pragną zabawy. Jaką jeszcze zapewnią zgromadzonym na balu w Valladonie?”

~H&K

Grydania

„Wyobraźcie sobie olbrzymią arenę, a na niej człowieka kontra smoka… a właściwie smokołaczkę! Lieselotta w swojej gadziej postaci atakuje mężczyznę, plując strumieniami ognia. On jednak aż nazbyt ułatwia jej sprawę – najpierw zamienia się w podatnego na płomienie trolla, a później wbija sobie sztylet w brzuch. Tym samym odbiera jej szansę na honorowe zwycięstwo. Dario jest bowiem magiem sprawującym kontrolę nad miastem – obecnie martwym. Czy aby na pewno? Kobiecie nie jest dane to sprawdzić, bo musi ewakuować się z areny w trybie natychmiastowym, zabierając ze sobą młodziutkiego towarzysza Quidditcha. Chłopiec współpracował z magiem i jego ludźmi, a ich śmierć mocno go dotknęła. Teraz musi jednak zebrać całe pokłady odwagi i odnaleźć swojego psiego towarzysza, który trafił do schroniska. Opuszcza więc Lieselottę, proponując jej ponowne spotkanie i… współpracę? Co wyniknie z tej enigmatycznej propozycji?

~H&K

Las Driad

„On się kocha w niej. Ona w nim. Ale w innym nim. A ten inny – on lubi ich oboje. Ich wszystkich nienawidzi Noa, ale jego to chyba jednak lubi… Tak właśnie się sprawy mają. Dwoje nastolatków (jeden z magicznie wyrośniętym ciałem) i dwoje karłowatych dorosłych wyglądających młodziej niż oni (jeden przebrany za pannnę). Najnormalniejsze w tym wszystkim jest odkrycie predyspozycji do kolejnej dziedziny magii przez Yvę, ale kiedy nadużywa zdolności i słabnie, Noa wykorzystuje okazję, by rzucić ją w ramiona Petro, by odczepiła się od Louina. Sam rusza z Lou w krzaki – ale kiedy wracają, Petro zamiast buziaka dostaje od Yvy po szczęce i zaczynają się kłócić. Romans stulecia. Dhampirek będzie musiał wytężyć swe marne siły, żeby spiknąć tę dwójkę, ale jego elfi towarzysz nagle staje mu na przeszkodzie…”

~Kana

Szlak ziół

„Jak to mówią, do tanga trzeba trojga… A przynajmniej dwojga. Tyle wystarczyło, żeby zacząć wspólny taniec od upadku na Szlaku Ziół, nieopodal Thenderionu. Cain, jak na gentlemana przystało, wyciągnął dłoń i pomógł powalonej na ziemię… damie wstać. Może to był błąd? Nieco szalona Lotta momentalnie zmieniła obiekt zainteresowań i ruszyła w pogoń za motylem, nadal ściskając kurczowo rękę nieznajomego czarodzieja i ciągnąc go za sobą. Jak skończy się ten dziwny taniec? I czy przerodzi się w obiecane kłopoty?”

~H&K

Góry Dasso

„Czy może być coś bardziej przerażającego niż groźba ugotowania żywcem przez plemię, któremu dopiero co zwróciło się jednego z członków? Gdy czarodziejka Nyllef wraca magicznymi saniami z rannym Akim, takie właśnie powitanie gotuje jej plemienna starszyzna. Dziewczyna reaguje na zagrożenie z wściekłością i każe prowadzącej ją pannie samej wleźć do kotła pełnego bulgoczącej wody. Jak w delikatny sposób (i zachowując przy tym życie) powiedzieć jej, że to czego tak bardzo się obawia to zwyczajna kąpiel?”

~H&K

Nowa Aeria

„Najgorsze, co można powiedzieć, gdy wszystko zacznie się pieprzyć, to „co jeszcze?!” Otóż po powrocie do baru okazało się, że na Dagona i Kimiko czeka już Seth, który sam zaprosił się do środka, z właściwą sobie subtelnością rozwalając zamek w tylnym wejściu. Do tego podkradł sześćdziesięcioletnią whisky diabła i z nogami na jego fortepianie planuje negocjować swoją wolność. Czy da się zrobić to lepiej? Cóż, w razie wątpliwości, lub niepomyślnego toku rozmów, zawsze można podłożyć Kota. Panterołaczka właśnie dowiedziała się, że jej obecność w diablim mieszkaniu zaowocowała niechcianym i nieplanowanym, ale jednak, zdradzeniem lokalizacji czarciego lokum, do tej pory pozostającego tajemnicą. Cóż… szlag by to trafił, delikatnie mówiąc. Obciążona ostatnimi wydarzeniami Kimiko sprowadza chyba wszystkie emocje do złości, by ostatecznie, po wspaniałomyślnym (lub niechętnym, lecz nieuniknionym) uniewinnieniu Setha przez Laufeya (na razie!) i ewakuacji diabła na piętro, wyładować ją na upierdliwym panterołaku, ewidentnie pozbawionym wyczucia granic. Później Kimiko mimo wszystko dołącza do swojego towarzysza, który tylko chwilę poświęcił na przemyślenie spraw i oczyszczenie głowy, nim z właściwym sobie spokojem rozpoczął planowanie kolejnych posunięć. Tym razem przy pomocy… gadającej (i pyskującej!) księgi, doprowadzając Kimiko na skraj cierpliwości. Co jeszcze?!”

~Callisto

Opuszczone Królestwo

„Linman opuścił swoich towarzyszy, by po tej krótkiej znajomości udać się w dalszą podróż. Być może jeszcze się spotkają? Któż to wie, los lubi płatać figle. Pani Kosmosu również, dlatego osobiście zaszczyciła pozostałą dwójkę podróżnych swoim towarzystwem. Rozsądną Rakel, która skradła jej sympatię, obdarzyła świętym spokojem od własnych ponadboskich interwencji, niestety Lucien nie miał już tego szczęścia. Jego piękna, cudowna, powabna i czarna przede wszystkim, koszula została podstępnie skradziona (materializując się u pewnej, łasej na te części garderoby, damy), a zamiast tego pojawiła się inna – nie tylko w deseń, ale i o zapachu mięty! Wzburzony demon prawdopodobnie wywróciłby na lewą stronę dowcipnisia, gdyby tylko go znalazł, jednak bezsilny mógł tylko pozbyć się odzienia… ku zmieszaniu Rakel oczywiście, która zaraz znalazła sobie inny temat do rozmowy. Pojawienie się zjawy było dla niej jednocześnie przerażające i fascynujące, natomiast w D’Notte wywołało głównie gniew i poczucie winy za narażanie dziewczyny. I chociaż wymiana zdań trwała jeszcze dłuższą chwilę, nie przerwał jej sen zmęczonych podróżnych, ale kolejny przybysz, tym razem ewidentnie zaznajomiony z Lucienem. Jak zbrojmistrzyni zareaguje na czarującego mężczyznę oraz jego niezbyt subtelne nawiązania do tożsamości znajomego nemorianina?”

~Callisto

Szczyty Fellarionu

Vergil, Sherreri, Mansun i pozostałe kotołaki dotarli w końcu do Szczytów Fellarionu, gdzie mogli już zacząć poszukiwania miejsca, w którym ukrył się Pan Winorośl – w końcu powiedział im, że zdejmie z nich klątwę, jeśli tylko go znajdą. Zresztą, prawdopodobnie udało im się znaleźć wejście do jaskini, w której czekał na nich Winorośl – wcześniej mieli małe problemy z dotarciem tam i musieli użyć magii do stworzenia „schodów” nad przepaścią. Tylko, że to, że znaleźli się w jaskini było wyłącznie połową sukcesu, bo wewnątrz trafili na dwa korytarze… Nastał czas wyboru, zarówno korytarza, jak i tego, czy chcą się rozdzielić na dwie grupy, czy może posłuchać rad Wiśni i całą grupą udać się do jednego korytarza.”

~Samiel

Efne

„Po tańcach i wszelkich zabawach, nadszedł czas na odpoczynek… oraz ciężką pracę. Nevaeh postanawia pomóc Rianellowi w jego papierkowej robocie, przy czym nawiązuje się między nimi rozmowa – czyżby zbliżali się do siebie coraz bardziej? Cóż, całkiem możliwe, jednak panienka Aureola razem z jedną ze służących uknuły tajemny plan… W posiadłości przecież nie może być nudno! Pytanie tylko, czy to, co zaplanowała błogosławiona z malarką, spodoba się naszym gołąbkom?”

~Jane

Teravis

,,I tak oto trawiasta równina stała się świadkiem nauk. Bardzo praktycznych. Ale tym razem to nie Crewil jest nauczycielem, a uczniem. Iru, znając już jego brak doświadczenia z kobietami, zaoferowała się pokazać mu, jak należy się z nimi całować! Oczywiście nie pytając go o zgodę. Po co. I tak będzie jej wdzięczny.
Tymczasem Melika nieświadoma podobnych szkoleń, poleciała odszukać Skoczka i kobietę w czerni, która chyba jeszcze nie jest gotowa na zostanie ,,dziewczyną” młodego wynalazcy. Na szczęście on zaraz będzie przygotowany na związek za ich oboje!”

~Kana

Dalekie krainy

„Skazańcy pokładają wielkie nadzieje w dumnej Rheyaen. Musi sprostać niełatwemu zadaniu wywalczenia sprawiedliwości swoim braciom i siostrom z Głębi. Ciężko nie odczuć ciężaru takiego zadania, lecz syrenka nie zdaje sobie sprawy, że najtrudniejsze dopiero nadejdzie. I nie chodzi o samo starcie. Wygląda na to, że wojsko pełne orek i żarłaczy białych, ujeżdżanych przez żądnych zemsty trytonów, ma duże szanse na wygraną. Jednak wymaga to zdecydowania przywódczyni… A co będzie, gdy stanie twarzą w twarz z miłością, którą dawno temu utraciła? Ze swoją siostrą Ophelią, która po drugiej stronie barykady z rozdartą duszą szykuje się do negocjacji?
„Dajcie króla!” krzyczą mieszkańcy Głębi, a wrzaski te wywołują wśród obywateli Syreniego Królestwa prawdziwy chaos. Czy już wkrótce rudowłosa piękność będzie pływać w krwi własnych braci i sióstr?”

~H&K


To wszystko na dzisiaj kochani czytelnicy! Wyruszajcie w świat, słuchać historii niesionych przez wiatr i nie zapomnijcie dobrze się zapatulić! 🙂

Hashira i Kerhje

Komiks Esmeraldy!

Wcale nie tak dawno temu do Karczmy pośród mgieł przybyła urocza bardka Nevaeh. Jej nadejście przyciągnęło spojrzenie sssssił zła…
Bo – jak to mawia Medard Alaric Ulric von Karnstein de Nasfiret – gdy na czacie jest Wonsz, zawsze coś się dzieje.
Przed Wami historia biednej Nevaeh uzbrojonej jedynie w wiertarkę, okropnego Wensza i Medarda egzorcysty ruszającego na pomoc. A uwieczniła ją nasza wspaniała Esme! 😉

A gdybyście pragnęli więcej, tutaj jest caaaały wątek poświęcony tym genialnym komiksom uwieczniającym życie w Alaranii <3
Hashira i Kerhje

Kartka z dziennika Kinalalego

Chodźcie, chodźcie, bo sprzedajemy historie! Najlepsze w całej Alaranii, jeszcze ciepłe! Dzisiaj czeka na nas dziennik, tym razem nie nasz, ale za to absolutnie przepyszny. Zapewne niejedna (i niejeden!) z Was w skrytości ducha marzyła, żeby ją przeczytać. Kartka z pamiętnika Kinalalego!


Znam tyle słów, jak chyba nikt inny i do niedawna jeszcze z niezachwianą pewnością siebie twierdziłbym, że nie ma niczego na tym świecie, czego nie potrafiłby w nie ubrać, bo zdawało mi się, że odpowiednio wrażliwa dusza wystarczy, by na głos móc wyrazić to, co się w jej wnętrzu kłębi. A jednak teraz cierpię i to w dwójnasób.
Avatar użytkownikaPo pierwsze przez to co czuję. Znam imię tej emocji, znam jej siłę, która niszczy i buduje, znam smak słodki i gorzki zarazem, bezwzględnie uzależniający. Nie nazwę jej jednak na głos ze strachu, bo niczego nie lękam się tak bardzo, jak oddać się jej bezwarunkowo i ją utracić – nie muszę być medykiem ani ciała ani duszy by wiedzieć, że byłby to dla mnie cios śmiertelny, z którego nigdy bym się już nie odrodził. Wszyscy wkoło jednak wiedzą co czuję, im powiedzenie tego głośno przychodzi z łatwością, której chyba zaczynam im zazdrościć… Ach, o ileż lżej by mi było na sercu, gdybym miał chociaż cień pewności, jakiejkolwiek pewności, a nie tylko setki pytań bez jasnej odpowiedzi. Ja, który przez tyle lat opiewałem uczucia w swych wierszach, opowiadając o nich najpiękniej jak potrafiłem, ja, który tyle razy radziłem i wspierałem, ja, który tylekroć doświadczyłem wdzięczności od dusz, które w moich wierszach znalazły ukojenie… Okazałem się być przegranym. Niczym mędrzec wśród głupców… okazałem się być największym głupcem.
Po drugie przez lęk i niepewność. Boję się od kiedy tylko me serce zaczęło bić w rytmie serca innej osoby, lecz strach strachowi nigdy nie jest równy i tak, jak wcześniej mógłbym w przypływie śmiałości nazwać go lękiem przed nieznanym, który na swój sposób potrafi zachęcać, nęcić i dawać odwagę, ale i szczęście i ekscytację, tak teraz… Me serce mnie paraliżuje. Mówi „stój” i „idź” zarazem. Każe się zatrzymać i przemyśleć to co robię, nieustannie zatruwa me myśli wątpliwościami: czyż to uczucie, które tak mnie obezwładnia i uzależnia, nie jest przypadkiem tylko i wyłącznie wyrazem mojego pragnienia i tęsknoty, jedynie fantomem a nie prawdą. Lecz nie, bo gdy zdawało mi się, że tak dobrze pamiętam słodycz spełnienia, tej pełni egzystencji, którą daje dzielenie serca, które bije w jednym rytmie w dwóch ciałach, list przewiązany wstążką z wodorostów uświadomił mi, w jak wielkim błędzie byłem.
Lecz co teraz? Podążać czy trwać? Sam już nie wiem… Zdawało mi się, że tu, w Danae, byłem bliżej spełnienia niż kiedykolwiek wcześniej, bo me serce zaczęło śpiewać inną pieśń, a na swych ramionach czułem pieszczotliwy dotyk spojrzenia, które było przeznaczone jedynie dla mnie. Lecz gdy spojrzałem za siebie, by móc nareszcie stanąć naprzeciw tego jedynego, wyjątkowego, jego tam nie było, a mnie znów zdjęły wątpliwości, czy nie były to tylko moje wyobrażenia, emanacja pragnienia, które zajmuje moje serce i umysł już stanowczo zbyt długo. Boję się, czy zostając tu nie tracę czasu, który jest nam przeznaczony, bo może on czeka zupełnie gdzie indziej. Lecz co jeśli jest zgoła odwrotnie? Co jeśli on naprawdę tu jest, na wyciągnięcie ręki, tak blisko, tuż koło mnie… A ja go nie widzę? Albo co gorsza widzę, mijam go co dzień na ulicy, pozdrawiam, ale moje serce nie wyrywa się do niego, nie podpowiada mi i niczego nie sugeruje, a tymczasem jemu odwagi starczy tylko na tyle, by zerknąć za mną tęskno, gdy odchodzę tak błogo nieświadomy… Dlaczegóż to nigdy nie może być łatwe? Dlaczegóż zawsze czuję strach i tyle niepewności? Czy to cena, jaką każde z nas musi zapłacić, by zdobyta zbyt łatwo nagroda nie straciła niczego ze swej słodyczy, by docenić ją w pełni tak jak na to zasługuje?
To oznacza jednakże, że jest nadzieja! Bo skoro teraz moje serce ściska bolesna obręcz niepewności, a ja jestem bliski szaleństwa z rozpaczy i rozterek, oznacza to, że jestem blisko i wkrótce… W końcu…


Chwyta za serce, prawda? Przy okazji chcieliśmy przypomnieć, że pojawił się nowy bestiariusz, a jego kolejne strony są nadal opracowywane. Link Tutaj.

Dla wszystkich, którzy lubią pisać pod presją czasu i zabierają się do pracy na ostatnią chwilę przypominamy również, że zostały jeszcze trzy dni naszego konkursu – termin nadsyłania prac upływa 25 listopada o godzinie 23:59. Link Tutaj.

Hashira i Kerhje

Wywiad z Hashirą i Kerhje

Świat staje do góry łapami!

 

Rzecz niesłychana! Różowa kanapa gości dzisiaj osoby, które to zwykle na nią właśnie zapraszają inne osoby.


Gdy Hashira i Kerhje weszły do pomieszczenia, prócz znanej sobie kanapy zastały mały stolik z ustawianymi na nim kryształowymi kielichami wypełnionymi ciemnoczerwonym płynem, pochodzącym ze stojącej pośrodku butelki. Mężczyzna rozparty na fotelu znajdującym się nieopodal i ubrany w charakterystyczny ciemnozielony płaszcz odezwał się do nich:

Meridion: Witacie drogie damy. Napijecie się może? To jedno z najlepszych win produkowanych w Rapsodii.
Kerhje: (próbując ukryć ekscytację ostrożnie siada na kanapie, wypróbowuje jej miękkość, po czym z podejrzliwością zagląda do kieliszka) Hmm… Witaj, mój drogi! Co prawda ciężko zaufać komuś, kto zmusza cię do przebywania po TEJ DRUGIEJ STRONIE, ale czego nie robi się dla szefa. Skoro wino jest tak wyśmienite… Ale mam nadzieję, że bez procentów! Albo chociaż odpowiednie dla krwiopijców. W końcu jestem w jednej ósmej wampirem.

Hashira: (siada z uśmiechem na kanapie. Różowość zerka na nią niepewnie, nie wiedząc jak powinna się zachować wobec faktu, że potencjalna ofiara to osoba, która zazwyczaj ją karmi.) Dobry wieczór! Wino wygląda wybornie! Choć jego obecność, tak jak i twoja jest dużą niespodzianką i świadczy o tym, że powinnyśmy ponownie przyjrzeć się naszemu systemowi ochrony.

K: (nachyla się do Hashiry) Psst, to nasz szef. Jego ochrona zawsze przepuści.

H: (krztusi się winem i ostrożnie odstawia kieliszek, uśmiechając się jeszcze szerzej) Aaaaa ^^

Meridion: Oh, system ochrony jest wyśmienity. Po prostu znam tą krainę na wylot i umiem się po niej doskonale poruszać. Nie mówmy jednak o mnie, nie po to dzisiaj się z wami spotykam. Wiele osób o was ostatnio mówi i chciałoby się więcej dowiedzieć o naszych drogich Donosicielkach. Mnie też zżera ciekawość, a to nieczęsto się zdarza. Nie bójcie się, nie gryzę – dodaje widząc nerwowe spojrzenia w jego kierunku. – No dobrze, zacznijmy od czegoś prostego. Jak zaczęła się wasza przygoda z PBFami? Czy Granica była pierwszym miejscem gdzie raczyłyście się tą formą rozrywki, czy też wasza przygoda zaczęła się dużo wcześniej?

H: Jeśli o mnie chodzi, to Kerhje wciągnęła mnie w PBFy i Granica faktycznie była moim pierwszym forum tego typu. Rozglądałam się potem po innych, ale żadne nie urzekło mnie aż tak bardzo. Za to jeśli chodzi o szeroko pojęte pisanie – czy to opowiadań czy wierszy, to trwa już o wiele dłużej. Byłam zawsze molem książkowym i moją głowę wypełniało mnóstwo pomysłów. Pamiętam, że pierwsze opowiadanie, które napisałam (wielkim, gryzmolastym pismem w czerwonym zeszyciku z lwem na okładce) było o jakiejś czarodziejce, która próbowała uratować krainę poprzez dostanie się do zaklętej wieży pośrodku srebrnego jeziora. Dużo w tym było inspiracji z „Niekończącej się historii”, która była w tamtym czasie moją ukochaną książką.

K: Mówią o nas… A to ci dopiero… No racja! Zalegam z postami. Przepraszam was, kochani moi współwątkowicze! Ale tak, tak… Początki. Nie, Granica nie jest moim pierwszym PBFem. Wcześniej podróżowałam po innym, wyjątkowym świecie. To było jakoś w gimnazjum, czyli kilka lat temu. Potem przerwałam i całkiem zapomniałam o takiej formie rozrywki. Aż któregoś razu zaczęłyśmy pisać z Hashirą naszą własną historię w bardzo dokładnie opisanym świecie – państwie-mieście Uzam. Robiłyśmy to tak, jak mogłoby to wyglądać na forum. I jakoś… samo tak wyszło, że przypomniałam sobie o PBFach. Nie pamiętam dokładnie tej chwili, ale zaczęłam szukać jakiś nowych światów, a Granica od razu przyciągnęła moją uwagę. Zachwyciło mnie to, jak bardzo jest rozbudowana i że ma nieco lżejszy klimat, niż poprzednie forum, na którym pisałam.

M: To częściowo odpowiada na kolejne pytanie które chciałem wam zadać, jednak czy możecie zdradzić co najbardziej sprawiło, że Granica okazała się tym miejscem, w którym zostałyście na dłużej? Czy był to świat, ludzie którzy tu piszą, czy może coś innego? Kerhje, wspomniałaś, że tworzyłyście opowiadanie we własnym świecie. Nie przyszło wam przez głowę, by założyć własnego PBFa?

H: Świat Granicy jest niesamowicie rozbudowany i to chyba stanowi dla mnie najbardziej o jego magii. I cały czas rośnie! (chociaż wtedy tego nie wiedziałam). Na początku mocno się denerwowałam, bo wewnętrznie jestem dosyć nieśmiała, jednak niesamowicie ciepłe przyjęcie dużo ułatwiło. Mówi się, że im bliższe poznanie, tym większe rozczarowanie (śmiech). Nic bardziej mylnego w tym przypadku! Im dłużej tu jestem tym bardziej uwielbiam ludzi z Granicy, i tych nowych i starych wyjadaczy. To wspaniała społeczność i jestem dumna, że stałam się jej częścią. Ostatnio odkryłam też urok tworzenia powiązań między postaciami i zaczęłam dostrzegać sieć, która istnieje między najróżniejszymi bohaterami. Alarania cały czas mnie zaskakuje. Jak jej nie kochać?
Co do tworzenia własnego PBFu to chyba najbardziej przeraża mnie ogrom pracy technicznej jaki trzeba włożyć, by stworzyć coś tak dobrze funkcjonującego jak Granica. Widzę go coraz bardziej, obserwując twoją pracę (kłania się z uznaniem w stronę Meridiona). Chyba nie byłabym w stanie tego ogarnąć.

K: Chyba chodziło najbardziej o możliwości, które daje to forum. Jest bardzo szczegółowo opisane, ale wbrew pozorom to nie ogranicza, tylko pobudza wyobraźnię. Poza tym jest ładnie i przejrzyście zaprojektowane. To też zachęca. Kolejna rzecz to popularność. Bardzo mi zależało na tym, by na forum dużo się działo, ale choć wybierałam forum na podstawie aktywności, to i tak liczba aktywnych użytkowników przerosła moje oczekiwania i wymagania. Niesamowite, tu niemal każdego dnia pojawia się ktoś nowy.
A co do własnego forum… Nie, nie myślałyśmy chyba o tym. Hahira ma rację: Za dużo z tym pracy (choć w przeszłości próbowałam zakładać własne fora… Miałam na przykład… (chowa się za kieliszkiem) psychiatryk), a nam zależało na rozrywce po prostu. Zresztą tamten świat jest nasz i konkretnie dla tych dwóch szczególnych postaci, którymi pisałyśmy. Swoją drogą, postać, którą stworzyłam na rzecz naszej opowieści jest pierwowzorem Kerhje. Ma trochę jej charakterek, ale przede wszystkim odziedziczyła nazwisko. Z Torr-uny zrobiła się Kerhje Una. Choć w opowiadaniu „una” była końcówką dodawaną do żeńskich imion rasy Uzamczyków.

M: No właśnie, mówicie o ogromnych możliwościach, dlaczego więc postanowiłyście w pierwszej kolejności wcielić się w ludzi? A przynajmniej w przeważającej części ludzi (puszcza oko do Kehrje). Skoro jest tak wiele innych dostępnych ras…

K: To bezpieczny i skromny wybór. Przynajmniej w moim wypadku. Nie przepadam za przekombinowaniem, dlatego na początku chciałam pokazać, że potrafię pisać dobrze i ciekawie postacią, która z racji rasy może wydawać się zwyczajna. Poza tym często w fantasy to dość oryginalne być… po prostu człowiekiem. Choć ostatecznie Kerhje i tak okazała się dość… wyjątkowa.
W każdym razie… Chciałam się skromnie, ale zaskakująco zaprezentować, wybadać forum i potem zacząć pozwalać sobie na więcej. A ostatecznie wyszło, że też mam pokręcone postaci.

H: Moją pierwszą postacią była Vestra, która jest chochlikiem. Pomysł narodził się, gdy siedziałam w pracy i wyobrażałam sobie jak Vestra przyjmuje zasmarkanego smoka. Hashira była następna i historia jej powstania jest nieco smutna. Pisałam jej kartę, kiedy opiekowałam się moim czarnym kocurem, Kajtkiem, który był wtedy w stanie krytycznym. Chyba stąd wzięła się cała idea Krwawego Zakonu i Rytuału Snów. Potem stwierdziłam, że Hashira jest najbardziej do mnie podobna, z zachowania i wyglądu (no dobrze, łączą nas tylko ciemne włosy i człowieczeństwo, ale to zawsze coś :p) i jakoś tak została moim oficjalnym granicowym nickiem.

K: Charakterek też was łączy. Wojownicza i kochana. Poza tym Kerhje i Hashirę połączyła niezwykła więź, tak samo jak nas w prawdziwym życiu.

H: (tula mocno drugą kronikarkę) Kochana siostra!

M: (Brwi Meridiona uniosły się w zaskoczeniu.) No proszę, a byłem przekonany, że Hashira była twoją pierwszą postacią. Zwykle gracze rozpoznawani są po ich pierwszych postaciach. Wracając do wcześniejszej wypowiedzi. Dziękuję za uznanie, jednak pragnę sprostować, że chociaż faktycznie od strony technicznej jest sporo zajęcia, to jednak wszystko to istnieje dzięki wytrwałości naszych różowych administratorek, a zwłaszcza Niary, która od początku poświęca ogrom swojego czasu na swoje ukochane dziecko, jakim jest Granica. Świat nie istniałby również bez graczy, którzy wprawiają go w życie. No i nie zapominajmy o waszej roli. Dzięki Donosicielowi, osoby takie jak ja mogą z łatwością śledzić, co dzieje się w różnych zakątkach krainy. No właśnie, skąd pomysł na Donosiciela?

H: Vestra przez długi czas była niewidoczna, bo jej wątek szedł bardzo powoli. Stąd większa rozpoznawalność Hashiry właśnie. Co zaś się tyczy Donosiciela, to zainspirowały nas nowinki, wrzucane co jakiś czas na facebookowe konto Granicy. Chciałyśmy w tamtym okresie pisać coś więcej niż tylko wątki i ożywić jakoś Granicę. Pomysł wyewoluował bardzo szybko, a dzięki entuzjastycznej reakcji administratorek, niebawem mogłyśmy ruszyć z pierwszym wydaniem. Na początku nie wiedziałyśmy jak ludzie to przyjmą, ale z całą pewnością nie spodziewałyśmy się aż tak dużego entuzjazmu, który z resztą cały czas sprawia nam ogromną radość.

K: Oooh, pamiętamy kto utrzymuje to forum i je rozwija. 🙂 I tak, Donosiciel powstał przez nasze zainteresowanie stroną Granicy na fb. Sanaya wrzucała co jakiś czas ploteczki i stwierdziłyśmy, że to świetny pomysł, ale szkoda, że tak rzadko się pojawiają. A potem… Ojej, chyba ktoś nam zaproponował coś więcej. Rany, mam luki w pamięci (wypija więcej wina).
Ah, to cudowne, że ludziom tak się podoba nasz Donosiciel, że nam przy nim pomagają. Ale to też ciężka praca, choć z pewnością uczy wielu rzeczy, np. rzetelności i regularności.

M: Właśnie chciałem zapytać, skąd bierzecie siły i czas by utrzymywać Donosiciela w tak świetnym stanie i publikować go regularnie, dorzucając jeszcze od czasu do czasu dodatki? Szczerze powiedziawszy na początku mieliśmy obawy, czy otwieranie bloga to dobry pomysł, jeśli po kilku miesiącach wypalicie się i zrezygnujecie z pomysłu. Na szczęście nasze obawy okazały się bezpodstawne i blog żyje o wiele bardziej niż tego się spodziewaliśmy.

H: (śmieje się głośno, popijając słodkie wino) Czasami sama się zastanawiam gdzie znajdujemy na to czas! To ciągłe lawirowanie pomiędzy wątkową hydrą (która wiecznie się tuczy), pracą, relacjami z innymi ludźmi… (przy okazji podzielę się z wami bardzo radosną nowiną: brat Kerhje mi się oświadczył! Więc już oficjalnie jesteśmy siostrami!), szczeniakiem (Kori to ten pocieszny kłapołuch, której zdjęcie było w jednym ze starych Donosicieli) i hobby, na które też wypadałoby wyrwać czasem parę chwil! Chodzi chyba przede wszystkim o to, że obie kochamy pisać Donosiciela i nawet jeśli czasem jesteśmy zmęczone, sprawia nam to bardzo dużo frajdy. Chciałybyśmy też z czasem urozmaicić Dodatki, ale to plan na następne wydania. No i przede wszystkim obserwowanie reakcji użytkowników i każde ciepłe słowo bardzo nas nakręcają, a świadomość, że ktoś czeka na kolejne wydanie dodają sił nawet w najtrudniejszych momentach.

K: Też mnie to czasem zastanawia. Bywa ciężko, ale czasem prosimy o pomoc użytkowników (wielkie dzięki wszystkim, którzy nas wspierają. I Call za to, że cały czas nas nadzoruje. ), innym razem mamy coś już wcześniej przygotowane. Na zapas. Najczęściej jednak budzimy się w ostatniej chwili i pracujemy na najwyższych obrotach. Ale ciiii…. Wiele dodatków robi Kana, do niektórych ludzie sami się zgłaszają. Wywiady to zawsze czysta przyjemność i każdy chętnie bierze w nim udział. A wiadomo, na przyjemności czas zawsze jest. Czasem mamy też nagły przypływ weny i coś skrobiemy. Hahshira jest pod tym względem nieoceniona.

M: Słyszycie czytelnicy? Proszę chwalić nasze kochane Donosicielki na każdym kroku, a strumień donosów nie przestanie płynąć ( śmieje się mówiąc pół żartobliwie – pół serio). Hashira, gratuluję zaręczyn i bardzo cieszę się na nie. Powiedz, czy możemy liczyć na to, że twój wybranek kiedyś zawita na Granicę?

K: (śmieje się pod nosem) Gdyby tak się stało, albo zniszczyłby system, albo został krasnoludzkim handlarzem z niezłą smykałką do interesów i nieodłączalnym kuflem pełnym najdziwniejszego soku na Łusce.

H: Dziękuję bardzo! (Uśmiecha się od ucha do ucha) Nie wiem, czy to się kiedyś uda, choć przyznam po cichu, że bardzo bym tego chciała. Cały czas go namawiam, z resztą jest na bieżąco z większością moich wątków, ale ciągle uparcie stawia opór. Może kiedyś.

M: Doskonale to znam z autopsji! Sam jestem odpowiedzialny za to, że Niara zainteresowała się PBFami, więc może i w twoim wypadku to podziała. Wspólne zainteresowania zbliżają. Właśnie, czy poza PBFami (i książkami zapewne) macie jakieś inne hobby?

H: Kerhje, myślę że byłby całkiem spokojny, przynajmniej na początku. Choć na pewno wyszedłby z niego diabełek testujący granice wytrzymałości naszego alarańskiego świata. Więc może dla dobra Prasmoka póki co niech pozostanie obserwatorem xD
Jest kilka rzeczy, które lubię robić w wolnym czasie, o ile uda mi się taki wygospodarować. Maluję na płótnie i szkicuję, teraz być może nieco mniej niż kiedyś, ale nie zawiesiłam jeszcze pędzla na kołku. Uwielbiam się bawić kolorami, a wielobarwny, fantastyczny krajobraz to chyba najlepszy sposób na wyrzucenie z siebie nagromadzonych emocji. Z innych pasji już od dłuższego czasu strzelam z łuku. Ostatnio zostałam nawet dumną posiadaczką własnej Diany, to piękny łuk o stosunkowo prostych i surowych liniach. No i jest też śpiewanie! Śpiewałam w chórach przez ładnych kilka lat, nie tylko w szkole, ale również na studiach. Z resztą nucenie pod nosem działa nie tylko wtedy, kiedy mam dobry humor. Kiedy się denerwuję jest jak zawór bezpieczeństwa, który nie pozwala mi się przegrzewać. Rzeczy takie jak książki i planszówki to być może nie hobby, ale też pożerają sporo mojego wolnego czasu 😛

K: Hashira to najlepszy i najmilszy i najcierpliwszy i… Ah, najfajniejszy mistrz gry. Również uwielbiam planszówki, ale wiem o nich zdecydowanie mniej. Mimo to, zauważyłam, że jak poznaję ludzi, to pytanie o to, czy lubią w nie grywać, stało się tradycją. Uwielbiam spędzać czas na graniu z innymi. Na żywo. To niesamowite emocje. Ostatnio polubiłam RPGi mówione. Byłam z Cętką, Reinarem i Erremirem na konwencie w Toruniu i zagrałam pierwszy raz na poważnie, z obeznanym miszczem gry. To była historia o Cthulu, a ja byłam… prostytutką, ale było tak wspaniale, że chciałabym w to grać jak najczęściej.
Jeśli jednak o inne pasje chodzi… Właściwie to nie mam jakiś takich niesamowitych prawdziwych. Cały czas interesuję się czymś nowym. To, co zawsze jednak wraca to kosmos, pisanie tekstów wszelakich, filmy (w tym roku zaczęłam studiować filmoznawstwo praktyczne) i tworzone przeze mnie samą seanse łączenia się z częściami Wszechświata. Wiem, może to ostatnie ciężko zaliczyć do pasji, ale ogółem fascynuje mnie to, jak ludzie odbierają świat, czym ten rzeczywiście jest, w jaki sposób możemy się z nim łączyć i komunikować na wyższym poziomie. Ale przy tym wszystkim wyznaję wiarę w naukę. Poza tym uwielbiam skandynawskie (słowiańskie też!) klimaty. Wikingowie i te sprawy. Przez 2 lata uczyłam się norweskiego, a moim rajem jest Islandia. Ale chyba największą pasją jest muzyka. To moje życie. Sama niewiele gram… Trochę na perkusji, a marzy mi się bęben obręczowy, może szamański, ale… muzyka niesamowicie mocno oddziałuje na moje życie. Tak mocno, że czasem czuję, jakbym była drobinką w powietrzu, w którym rozchodzą się dźwięki. Te najczęściej pchają mnie w określonym kierunku, a ja się im poddaje, ale zdarza się, że wskakuję im na grzbiet i wybieram w podróż ku źródłom melodii. Umysł jest muzyką. Z całą pewnością.

H: Nic dziwnego, że spod twojego pióra wychodzą takie postacie jak Umm! Co do skandynawskich klimatów to wróciły do mnie wspomnienia festiwalu Słowian i Wikingów, na którym byłyśmy razem. Chyba wtedy pierwszy raz zetknęłam się na żywo z tym niesamowitym światem w takim natężeniu.

M: O, fascynujące pasje. Cieszę się, że zapytałem o to, może dzięki temu wywiadowi odezwie się do was ktoś, kto je podziela. Grywacie w RPG. Powiedzcie czy przyszło wam przez myśl by zorganizować jakąś sesję dla graczy z Granicy? Może przez Discorda? O ile pamiętam, kiedyś padł taki pomysł, jednak wtedy nic z tego nie wniknęło. Szczerze przyznam, że sam ogromnie chętnie zagrałbym z wami w tej formie.

K: Reinar planuje coś takiego. Chyba właśnie nawet online. Cętka już zaprasza do Gdańska, ale na takie granie na żywo.

H: Bardzo chciałabym wziąć udział w czymś takim! Ale jako gracz, a nie mistrz gry, bo nigdy nie prowadziłam takiej sesji. Swoją drogą klimaty Lovecrafta uwielbiam, nawiązując do tego, o czym wspominała Kerhje. Myślę że bez względu na tematykę, taka sesja z użytkownikami Granicy może wyjść naprawdę świetnie.

M: Trzeba będzie zatem o tym pomyśleć! Drogie damy, jak już wspomniałyście, trafiłyście na Granicę razem i jesteście ze sobą bardzo zżyte. A jak się poznałyście? Czy to przyjaźń od piaskownicy? Może chodziłyście do jednej szkoły, czy też natrafiłyście na siebie w innych okolicznościach?

K: Ha! Mam deja vu. Ostatnio już o tym rozmawiałyśmy. Callisto, to opowieść dla ciebie. [Calli-korektor przesyła całusy <3]

H: Może ja opowiem? Mogę, mogę? (Podskakuje podekscytowana)

K: Lubię, gdy ty to opowiadasz (nakłada chustę na głowę i zasłania twarz skromnie).

H: Poznałyśmy się kilka lat temu, kiedy ja i brat Kerhje byliśmy jeszcze tylko znajomymi. Pamiętam, że miałam wtedy naprawdę paskudny dzień i Szymon (bo tak ma na imię mój ukochany) zaprosił mnie z paczką przyjaciół do swojego rodzinnego domu. Swoją drogą to wspaniała chatka, z daleka od wszystkiego, otoczona uroczym ogródkiem i z przecudownym kominkiem. Siedzieliśmy wtedy nad jakąś nową planszówką, o ile pamiętam był to chyba Smallworld. Kerhje nieśmiało zajrzała do środka i przyniosła nam chlebek Naan, który sama upiekła. Był genialny!!! Jeszcze ciepły i chrupiący. To była przemiła i zupełnie bezinteresowna rzecz. Od razu ją polubiłam. Można w sumie powiedzieć, że trafiła przez żołądek do serca (śmiech). Później poznawałyśmy się coraz bardziej, a z czasem Kerhje dołączyła do naszej paczki, a mnie z jej bratem połączyło wyjątkowe uczucie. W sumie od tego czasu spędziłyśmy razem tyle chwil, że faktycznie czujemy się już jak siostry. Dlatego często na Granicy wypowiadamy się jedna za drugą, a niektórzy się śmieją, że traktują nas już jak jedną jaźń. xD

M: Haha, czasami sam łapię się na tym, że nie wiem z którą z was rozmawiam! Jak dla mnie faktycznie funkcjonujecie jak jeden organizm. To urocza historia (ukradkiem ociera łzę wzruszania, kto to widział by demon tak się zachowywał). Dobrze, dowiedzieliśmy się o was dzisiaj bardzo wiele, mam dla was jeszcze dwa, krótkie pytania i puszczam was wolno. Ruszyła druga edycja naszego Alarańskiego Kartografa. Czy zamierzacie wziąć w nim udział? – Spogląda na dziewczyny jakby oczekiwał konkretnej odpowiedzi.

H: Oczywiście że tak! Napaliłam się tak, że już nawet zaczęłam opisywać jedną z lokacji. Poprzednim razem nie brałam udziału z braku czasu i sił, ale tym razem nie zamierzam odpuścić. Jestem bardzo ciekawa ile osób nadeśle swoje opisy. To bardzo fajny sposób rozwoju świata, a przy okazji można chapnąć ciekawe książki! Przyznam nawet po cichu, że cykl Silos już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie, więc tym bardziej warto próbować. Mam nadzieję, że odzew będzie duży i wzbogaci naszą (i tak już ogromną!) mapę!

K: …i kiedyś wszyscy staniemy się jednością… (otrząsa się) Ah, konkurs.. T-taaaak… Ja… Skoro Hashira i ja to jedność, to czy nie wystarczy, że ona napisze? (śmieje się nerwowo) A tak na serio to nie wiem, czy dam radę coś napisać. Zaczęłam nowe studia i jest tak intensywnie, że zapominam o smoczym świecie. Chciałabym coś napisać, ale nie wiem, czy będę mieć na to czas. Zobaczymy!

M: Niedługo też planowany zlot Granicy w Poznaniu. Czy pojawicie się? Możemy liczyć na możliwość wyściskania was w świecie po drugiej stronie?

H: Oczywiście! Jeśli tylko Wszechświat nie postanowi mnie zatrzymać, zjawię się w Poznaniu. Szczerze mówiąc już się nie mogę doczekać tego spotkania! Bardzo mnie cieszy, że udaje nam się spotkać na żywo od czasu do czasu. Nie da się opisać uczucia, kiedy człowiek wreszcie poznaje na żywo smoka ze swojego opowiadania i odkrywa drobną blondynkę, która za nim stoi. Z resztą o Granicy można gadać bez końca, więc podejrzewam, że czeka nas długa i bardzo ciekawa noc.

K: Jestem w trakcie odwracania nieprzychylnego oka Wszechświata od naszego zlotu. Będzie patrzył wyłącznie stroną przychylności. Pamiętajmy tylko, żeby podziękować gwiazdom po wszystkim – bywają kapryśne, coś o tym wiem od pewnego maie. W każdym razie jedność pozostać musi jednością, więc gdy pojawi się jedna, pojawi się i druga. Również będę i nie mogę się doczekać tulania was wszystkich, nawet tych mrocznych i wyalienowanych. Miłości mam wystarczająco dla wszystkich! ( śmieje się i powoli ześlizguje z kanapy) Tylko z czasem dzisiaj gorzej. Wygląda na to, że Oczko, Triton i Myszka domagają się uwagi. Ah, no i trzeba zaplanować kolejne porwanie, rozesłać ptaszki w świat, by przyniosły pożądane informacje. Sam szef rozumie… Ale dziękuję bardzo za wino! Nawet moja krwiopijcza część jest zadowolona, a Eldrizze postanowiła się nie wtrącać. Chyba muszę jej podziękować. Tak więc do zobaczenia na Łusce! I w Poznaniu.

 

Meridion

Donosiciel # 19

Dzielni wojownicy i szaleni awanturnicy!

Lecą głowy, krew się sączy; strumieniem spływa z drzew i niknie w barwach mijającej jesieni. Widać klimat Święta Zmarłych jeszcze się trzyma w naszych alarańskich opowieściach. Choć bywają również i oazy spokoju, gdzie mężczyzna odkrywa barwy, a Pani Losu plącze nici czarodziejki i wilkołaka. Bo przecież… Po burzy przychodzi słońce, prawda?

 


Kryształowe Jezioro

“Zastanów się trzy razy, czy aby na pewno chcesz się wybrać na romantyczny spacer w okolicach Kryształowego Jeziora. Możesz tam spotkać bowiem piękną, delikatną blondynkę. Cóż w tym złego, zapytasz? Nic, dopóki kobieta trzyma w ryzach swój instynkt. Gdy bowiem w samoobronie z drobnego ciała wypełza żądna krwi eugona, spacer zamienia się w horror. Na szczęście Eliae udaje się pohamować swoją mroczną stronę i powraca do ludzkiej formy nim jej towarzyszom stanie się krzywda. Nie mała w tym zasługa Ariosa, który nie porzucił jej na pastwę losu. Przy okazji odkrył też jedną ze swoich licznych tajemnic – elf porozumiewał się z nią mową węży. A więc jednak potrafi mówić! Czym jeszcze zaskoczy nas w przyszłości ten enigmatyczny obrońca lasu?”

~H&K

Menaos

“Czasem nawet od życia trzeba odpocząć. Rumianek i Argo, którzy odnaleźli siebie nawzajem, postanowili po załatwieniu sprawunków w mieście ruszyć na wielobarwny festyn. Po drodze zachodzą do sklepu tkackiego, gdzie cieśla po raz pierwszy odkrywa, jak wiele odcieni tego samego koloru może istnieć obok siebie. Ich uwagę przykuwa również stoisko z przyprawami, a kupcy, którzy zjechali się ze wszystkich stron świata, mają bardzo wiele do zaoferowania. Co jeszcze podaruje im ten piękny dzień? Czy na festynie znajdą upragnione wytchnienie od trosk codziennego życia?”

~H&K

Równiny Theryjskie

“Tymczasem słynna karczma “U Svena” ściąga w swoje progi kolejne intrygujące postaci. M.in. bosą elfkę Dinitris z wyższością spoglądającą na ludzi i zajmującą miejsce na uboczu, by planować swoją podróż. Żądny przygód Yaruga jeszcze nie wie, że po tym, jak Cerrina opuściła karczmę, pustkę, którą stworzyła, może zastąpić kolejna pani. Nie wie też, jak wiele ma wspólnego z tą potencjalną towarzyszką lub rywalką wieczora. Sven zaś… Sven wie swoje. Dba o swój lokal, dba o pracowników, a przede wszystkim dba o klientów. Czy będzie więc w stanie zaspokoić głód informacji smokołaka swoimi nęcącymi opowieściami? I co zwiastuje spotkanie tych trojga oraz tajemnicza kobieta wpatrująca się w smoczycę?”

~H&K

Elfidrania

“Czasami, gdy człowiek chce tylko napić się w spokoju piwa, świat postanawia za wszelką cenę, że będzie inaczej. To właśnie spotkało Liliannę, młodziutką wampirzycę, która zawitała do nie tej karczmy co trzeba. A może bez względu na karczmę los zgotowałby jej dokładnie te same kłopoty? Zaczepiona przez trzech oprychów (razem z dosyć nietypową towarzyszką tego nieszczęsnego wydarzenia, satyrką Vaelą) już miała wołać o pomoc, gdy do akcji wkroczyła czarodziejka Ariatte, w bardzo bojowym nastroju. Mężczyźni dostali… permanentną nauczkę. A los być może wcale nie był złośliwy, obdarował bowiem wampirzycę interesującą znajomością. Jak dalej rozwinie się ich spotkanie? Czy Lilianna ucieknie, w poszukiwaniu spokojniejszej karczmy? A może urzeczona niezwykłością czarodziejki zostanie i wda się w dłuższą rozmowę?”

~H&K

Równina Drivii

„Piątka rogaczy podążająca śladem swojego celu. Kosztownie. Przemierzający Równinę nord Reinar zastanawia się nawet, czy nie nazbyt kosztownie jak na jego osobę, ale nie może zignorować takiego niebezpieczeństwa. Lecz gdy gotowy do starcia z nieprzyjaciółmi podchodzi ich, raptem poznaje prawdę. Rogi to nie jarmarczna ozdoba, lecz prawdziwe diabelskie korony. Jest jednak też dobra wiadomość: nie podążają oni śladem norda, a nieznanego mu mężczyźny – Jona. Cóż, skoro się zobaczyło, może wypada pomóc? U boku łowcy dusz staje więc blondyn… Nie wiedzący jednak jeszcze kogo na ślepo postanowił wspomóc. Czy będzie żałować tej decyzji?”

~H&K

Demara

„Smakosze ostrzcie ząbki, bo oto w Demarze szykuje się prawdziwe apetyczny pojedynek osobowości! Lord Fobos de Loer, poznawszy tożsamość (jeszcze) żywych członków okultystycznej sekty, skierował swe kroki ku Inspektorowi McColleyowi, by zaoferować mu układ w zamian za posiadane informacje. Po jednej stronie mamy więc wyniosłego wampira, który chce przede wszystkim rozprawić się z niepokorną członkinią swojego rodu, bawiącą się w przyzywanie demonów. Po drugiej – rudowłosego przedstawiciela prawa, pragnącego schwytać mordercę i wyjaśnić sprawę do końca. Łączy ich więcej niż byliby skłonni przyznać. Pośrodku tego wszystkiego zaś znajduje się istotka, której potrzeba jeszcze więcej odwagi niż dotychczas. Czy panna Marika spełni pokładane w niej przez lorda nadzieje i wesprze go podczas wizyty u Hanny de Belloy? A może to będzie dla niej za dużo i ucieknie z miejsca zdarzenia z właściwą dla siebie, kocią gracją?”

~H&K

Fargoth

“Gdy Widmo przechadza się po ulicach, lepiej uważać na własną głowę. Jedna już poleciała – na zlecenie, druga zaś mogła do niej dołączyć, gdyby Garett Moore – zleceniodawca, szef lokalnego gangu i, co najistotniejsze, brutal wykorzystujący swoją siłę wobec słabszych kobiet – nie wykazał się odrobiną rozsądku i nie obiecał skrytej w cieniu skrytobójczyni, że przyrzeka poprawę. Dayanara uzyskawszy zaś co chciała, niczym prawdziwy duch, włóczy się dalej po mieście. Do momentu, gdy stary pijak nie zaczepia jej i nie prosi o… opowieść. Kim jest tajemniczy mężczyzna i czy elfka w spokoju dotrwa do świtu?”

~H&K

Maagoth

“Tymczasem sytuacja Indigo i Mniszka, polujących na kłusowników w lasach otaczających Maagoth była bardzo nieciekawa. Oboje skrępowani i zdani na łaskę napastników! W dodatku Mniszek przybrał postać Maorcoille, a łuczniczka nie mogła się z nim skontaktować. Indigo zerwała jednak więzy i zaatakowała, a nieme wezwanie kobiety w końcu wyrwało bożka ze snu. Maorcoille podniósł się, nic nie robiąc sobie ze sznurów i pęt. Potężna postać, rogi, trzecie oko świecące niezwykłym blaskiem! Był to wspaniały, choć straszny spektakl. Przemieniony zabijał bez litości, demolując obozowisko. W końcu, nasyciwszy pragnienie krwi, powrócił do ciała drobnego elfa, a pozornie niewielkie rany okazały się dosyć poważne.”

~H&K

Inne ptaszki ujmują to w ten sposób:
„W lasach otaczających Maagoth szalony mag Aezin pragnie potęgi, którą może zdobyć jedynie dzięki leśnemu bożkowi – Maorcoille – oczywiście nie po dobroci. Już prawie dopiął swego, bo udało mu się pochwycić chroniącą las bestię, lecz nie przewidział tego, że tak jak on, ona również będzie miała wsparcie i to nie byle jakie, bo w postaci zdeterminowanej, doskonałej wojowniczki Indigo. To jej głos przedarł się do świadomości nieprzytomnego potwora i sprawił, że ten wyrwał się spod usypiającego go zaklęcia. A gdy się przebudził, wymierzył na kłusownikach krwawą sprawiedliwość. Dokonawszy zemsty Maorcoille zniknął, oddając prawowitemu właścicielowi – Mniszkowi – jego ciało, lecz w stanie, któremu daleko było do doskonałości. Elfik pragnie jedynie jak najszybciej opuścić wraz z Indigo miejsce, w którym dokonała się rzeź… Lecz to nie koniec ich kłopotów. Oni jednak jeszcze o tym nie wiedzą.”

~Sanaya

Pustynia Nanher

“Czasem ludowe wierzenia mogą okazać się boleśnie prawdziwe. Niepokojący ptak Skowyj zwiastuje ponoć bliskość śmierci. Widziane z daleka kształty okazują się szczątkami karawany. Kierowani zdrowym rozsądkiem Kapłani postanawiają odejść, kiedy Hashira dostrzega ruch na ziemi. To piaskowy wir, który powoli wciąga wystającą z niego dłoń! Czy towarzyszom uda się uratować tego, kto znajduje się pod powierzchnią? I co ważniejsze, czy osoba ta, kimkolwiek jest, nadal żyje, czy została uśmiercona przez bezlitosne piaski pustyni?”

~H&K

Serenaa

„Macki ośmiornicy sięgają daleko, magazyny, świątynie, pałac królewski, garnizon straży miejskiej… To ostatnie wydaje się najistotniejsze. Salazar i Escrim przygotowują się do realizacji planu sędziny, który wcale nikomu się nie podoba, ale najwidoczniej nie ma innego wyjścia. Pora więc porwać Carso, który z ochroną się nie rozstaje, ale… skraść perły z komódki księżnej, czy też skraść samą księżną… To znaczy Carso – co to za różnica dla Mistrza Złodziei. Gwardzistka zaś szykuje się do mnisiego rosołu.”

~H&K

Ekradon

„W chwili, gdy już zdawało się, że wszystko będzie dobrze, no bo przecież udało się doprowadzić do ślubu Guly’ego Ulki i Eldine Styfing, okazało się, że los jednak Skowronka i Sjansa najwyraźniej nienawidzi i zamierza im to dobitnie dać do zrozumienia. Pożar lasu zmusił ich do błyskawicznej ucieczki, w trakcie której drwal wpadł do wilczego dołu – pułapki zastawionej przez jego córkę na zupełnie kogoś innego – w wyniku czego skręcił on sobie nogę. Całe szczęście z pomocą elfki i jej wiernej krowy (nie pytajcie) udało się go wyciągnąć, lecz przy tym ich grupa się rozdzieliła. Sjans i Skowronek, starając się ich dogonić, dotarli do obozowiska trzeciego z braci – Cryfa Ulki – który najwyraźniej przymierza się do przejęcia władzy nad Bagnami siłą! Do zrealizowania celu brakuje mu jedynie przewodnika, który poprowadzi go przez zdradliwe mokradła, a jedynym skłonnym się tego podjąć jest Botan. Skowronkowi przyjdzie ratować chłopaka przed wplątaniem się w intrygę uzurpatora, czy jej się to podoba czy też nie, a do pomocy ma krowę i kulawego drwala…”

~Sanaya

Nowa Aeria

“Nowa Aeria jest magnesem, który zbliża do siebie najróżniejsze istoty, czasami zupełnie odmienne. Tym razem postanowiła zagrać losem włóczęgów. W jedną dłoń chwyciła wilkołaka Knowa, który podążył za swoim nieusłuchanym psem. Drugą przyciągnęła Kunę, wcale nie tak młodą jak z pozoru się wydaje czarodziejkę, która ruszyła tropem intrygującego ją elfa. Czy ta dwójka wpadnie na siebie, a ich życia się połączą? Jak poplącze sznurki miasto, by zwrócić ich ku sobie?”

~H&K

A w innym zakątku miasta…

„Nowa Aeria już od dłuższego czasu nie jest już taka sama, diabeł ma coraz więcej pracy niż przyjemności, a na dodatek do miasta zawitał Seth, uparcie depcząc znajomej złodziejce po piętach i bezczelnie drażniąc diabła, a tym samym poważnie kusząc los. Nikczemni nie znają wypoczynku, jaką to prawdę wyznaje Dagon, coraz bardziej wciągając Kimiko w swoje, od pewnego czasu coraz mniej kolorowe, życie. Gdzie bowiem znaleźć wytchnienie, gdy już-nie-tak-tajemnicza jednostka mącąca w diablim mieście sięga swoimi bezczelnymi mackami coraz głębiej, porywając w objęcia również neutralną do tej pory Chrysantemę? Czy znajomość czarta i norda przetrwa tą próbę lojalności, czy może most został już spalony na dobre? Moment kulminacyjnego zetknięcia się z głównym wrogiem zdaje się coraz bliższy, ale po niefortunnej rozmowie z krasnoludem miała miejsce jeszcze inna, mniejsza konfrontacja, mogąca nieść ze sobą poważne konsekwencje dla panterołaczki. Ta jednak chyba wyszła z niej obronna łapą i chociaż jak zawsze po swojemu, to jednak jawnie opowiadając się po czarciej stronie. Karty zostały wyłożone na stół, a kocio-diabli zespół oficjalnie przyznał się na głos do wzajemnego zaufania. I biada temu, kto stanie im na drodze…”

~Callisto

O tej sprawie jest zaś głośno. Oto dowód (kolejny!):

„Nie wiadomo kiedy w Nowej Aerii urosła siła, która mocno bruździ Dagonowi w interesach. Niestety, zamiast po udanej kradzieży dokonanej pospołu z Kimiko świętować zwycięstwo, diabeł musi zmierzyć się z kimś, kto wyjątkowo mocno stara się przejąć władzę w półświatku. Na dodatek jego przeciwnikowi marzy się nie tylko pozycja Dagona, ale również coś, co może zyskać tylko dzięki Kimiko. Nawet starzy znajomi okazują się nie być pewnymi sojusznikami, a sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Jaką rolę w tej historii będzie miał do odegrania panterołak Seth, który mimo wyroku, jaki wydał na niego Dagon zdecydował się na pertraktacje z piekielnym? Czyżby faktycznie miał jakiegoś asa w rękawie, który nie dość, że pozwoli mu uratować skórę, to jeszcze grać na dwa fronty?”

~Sanaya

Szczyty Fellarionu

„Przygoda zmierza ku końcowi. Po walce z grupą zmiennokształtnych, którzy dążyli do zniszczenia Wodospadów Rapsodii, Kavika i Yastre wrócili do chatki uczonej by tam opatrzyć rany. A może nie tylko, bo gdy cała reszta towarzystwa łącznie z parą małych kotołaków pozwoliła im na chwilę prywatności, para mogła nacieszyć się swoim towarzystwem. Lecz jak długo potrwa ich wspólne szczęście? Pierścionek zaręczynowy na palcu Kaviki – którego nie założył jej panterołak – stanowi niemy wyrzut sumienia. Kogo posłucha uczona – serca czy rozumu? Tego jeszcze nie wiadomo. A tymczasem znad magicznego źródła, nad którym rozegrała się walka, wrócił jeden ze zmiennokształtnych – przybrany brat pary kotołaków, Verka. Jakim cudem udało mu się przeżyć i co jeszcze wydarzyło się w tamtym miejscu?”

~Sanaya

 

Ostrzcie więc swoje miecze i sztylety. Niech płomienie posłusznie tańczą na Waszych dłoniach. I niech deszcz nie zmywa z Was weny, energii i uśmiechu.
Pokonacie każdą przeszkodę, a po burzy przyjdzie słońce!

 

Hashira i Kerhje