Donosiciel #57

Prezenty!

Święta już coraz wyraźniej dyszą nam w kark – widać to chociażby po tym, że następny raz z Donosicielem spotkamy się już po nich! A co jest nieodłącznym elementem świąt? Tak, barszczyk też i choinka też, ale chodzi o prezenty! Te zresztą towarzyszą nam przez cały rok – podczas innych świąt, urodzin, imienin, wielkich uroczystości albo tak bez okazji. Dajemy je, dostajemy albo… o nich zapominamy. Czasami zaś prezent nie jest wcale przewiązanym wstążką pudełkiem tylko czymś znacznie bardziej oryginalny – pewnie wiecie o co chodzi. A już na pewno wiedzą o tym Wasi Bohaterowie, bo oni na pewno mieli do czynienia z prezentami w bardzo oryginalnych okolicznościach!

Jadeitowe Wybrzeże

„Tam jest gorąco, tam jest rodzinnie – rodzeństwo z Pustej Doliny jest razem, Desta zaś ruszyła na poszukiwania siostry, więc wszystko się zgadza. Razem tworzą już całkiem miłe i wesołe grono, a towarzyszy im gwar targów i handlu wszelkiego. W takich okolicznościach przyrody Chan (ten nieco brzydszy brat Nutrii) nie spodziewał się zostać zaciągniętym do wody przez młodą mahinkę, a już na pewno nie sądził iż zechce się ona nim ścigać. Cóż za miła niespodzianka! Nie wie tylko czy w związku z tym dawać dziewczynie fory czy zmiażdżyć ją może od razu. Mogła nie wiedzieć, że jest jednak zbyt dobrym pływakiem…”

~ KiS(s)

Leonia

„W Leonii jeszcze wygląda jakby miało być spokojnie, ale machina już ruszyła. Książę Medard z Karnsteinu wieczorową porą udał się do pewnego zakładu alchemicznego, by tam nabyć parę drobiazgów. Sanaya zaś trafiła w to miejsce głównie szukając pewnego niesławnego znajomego, który ponoć miał być w mieście – dowiedziała się nawet w której karczmie go szukać. Traf jednak chciał, że obecność pewnej oryginalnej botanicznej krzyżówki na sklepowej półce skrzyżowała drogi tych dwojga. I to nie pierwszy raz, choć co najmniej alchemiczka nie wiedziała gdzie przypiąć twarz wampirzego księcia. W dyskusji jednak szybko dowiedziała się kto zacz.
A co ich łączy w tym momencie? Osoba pewnego niesławnego Prezesa, z którym Medard zechce się uporać, aby przestał być solą w oku praworządnych, a Sanaya być może w jego towarzystwie spotka poszukiwanego alchemika…”

~KiS(s)

Demara

Noa, przebrany za wysoko urodzoną Glorię pomieszkuje wraz ze swym elfim towarzyszem o niemal równie dziewczęcej urodzie w rezydencji uwielbiającego sztukę lorda. Lorda, który zdaje się ma zasady i dlatego dwóch małych ,,panien” nie rusza, choć są całkowicie zdane na jego łaskę. Dhampirek ufny nie jest, ale byłoby dla niego pewnym zaskoczeniem, gdyby ich wybawca nagle okazał się jakimś ciemnym charakterem. Dla lorda natomiast średnim podarkiem byłaby wieść, że urocze Gloria i Lily są w rzeczywistości wcale nie młodymi chłopcami i cały czas go oszukiwały. Więc dla kompletu – co będzie sądzić pokusa Ayeesha, gdy okaże się, że zamiast jakiegoś prostaka dostała za cel głosiciela sztuki, brata w wielkiej misji? Niektórych prezentów lepiej nie otwierać.”

~ KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

Mały koncert spontanicznie urządzony przez Anastasię był swego rodzaju podarkiem dla wszystkich zgromadzonych – jedni z przyjemnością mogli słuchać, inni sobie potańczyć, jeszcze inni trochę z nią pograć. Byli jednak też tacy, dla których wygrywana przez pannę Vantanello muzyka była wyjątkowo bliska – to Daniel, kuzyn Vinny’ego. Cóż się dziwić, w końcu znał te piosenki jeszcze z dzieciństwa i kojarzyły mu się one z nieżyjącym poprzednim panem tych ziem. Z myślą o nim Anastasia zagrała kolejną melodię, choć tak naprawdę szczególnie zależało jej na opinii dhampira, który póki co nie bawił się z resztą tylko stał z tyłu i słuchał… Może w tańcu się trochę ożywi? Tylko co jeśli do jednej damy przypada nagle trzech wolnych kawalerów, w tym jeden w wyjątkowo bojowym nastroju?”

~KiS(s)

Szlak ziół

,,Tarjuan, druid, który ponoć mógł rozwiązać pewne ich problemy okazał się rozczarowaniem. Dla Chaosa – nie był dość ładny, dla Funci – zbytnio się rozpraszał, dla Mniszka – stanowił zagrożenie łażąc po jego lesie i rzucając beztrosko zaklęciami. Lecz mimo wszystko nie zostawili go w spokoju i nie rozeszli się. Wręcz przeciwnie! Funcia widząc, że na rzeczową rozmowę go nie wezmą, a jednak coś tam druid wie, postanowiła dotrzymać mu towarzystwa i wraz z nim wrócić do jego siostry Flory, którą już wcześniej poznali. Chciała tym kupić im trochę czasu – sobie na wyciągnięcie jeszcze paru informacji, a Mniszkowi na poznanie lepiej kogoś, kto chaosuje magią na jego terenie.

~ KiS(s)

Ekradon

Samiel spędził swój dzień na przechadzaniu się po mieście, kupieniu nowej koszuli, a później na rozmowie z Ami, gdy już zbliżył się wieczór. Skowronek natomiast miała kilka miejsc do odwiedzenia, jednym z nich była też pracownia jej znajomej krawcowej. Wieczorem dwójka ta spotkała się w karczmie, w której pokój wynajmował Samiel i dopiero stamtąd udali się w miejsce, w którym miała go ona uczyć tańca. Umiejętność ta okazała się na tyle ważna dla osoby, którą będzie udawał, że przynajmniej jedna taka lekcja będzie przydatna.”

~ Samiel

Opuszczone Królestwo

„Czarodzieje zatrzymali się na odpoczynek i posiłek. Siedząc tak, rozmawiali, jedli i nawet tworzyli kubeczki z brzozowej kory. Cain odważył się też zapytać o możliwość ułożenia głowy na niedźwiedzim ciele Lotty, gdy będą już szli spać. Czarodziejka zgodziła się na to, chociaż nadal – i ciągle – w duchu narzekała na to, jaka to ona jest chuda. Gdy już poszli spać, podkradła się do nich pewna osoba – elfi zwiadowca z grupy najemników, którzy ich ścigają – i zostawił kawałek pergaminu, który wylądował obok Caina. Cóż może być tam napisane? Tego dowiedzą się rankiem, jeżeli w ogóle zauważą karteczkę.”

~ Samiel

Rododendronia

„Czasem wystarczy jedna chwila by zmienić czyjeś życie. A nawet wywrócić je do góry nogami. Ratując Manę, Tauros nie miał pojęcia, że z groźnego niedźwiedzia, w ciągu kilku chwil stanie się czułym misiem. Ciekawska sąsiadka, do której się udali, by przeprosić za skradzioną kurę, okazała się bardzo wnikliwa. Od razu zauważyła, że Tauros czuje coś do uroczej, ciemnowłosej dziewczyny. Manę natomiast bardziej interesuje ciążowy brzuch Marthy. Tymczasem nord zdradza kobiecie, że ptaszyna jest dla niego ważna, z wielu powodów. Jest pierwszą osobą, która nie widzi w nim mutanta, ufa mu i pozwala być sobą. „Ty ją kochasz” – słyszy białowłosy, od znajomej i próbuje się bronić, twierdząc, że to niemożliwe, bo zbyt krótko się znają. Nie potrafi jednak długo się oszukiwać i w końcu przyznaje, że Martha ma rację. Niestety, ta świadomość wcale nie napawa go optymizmem. Bowiem zdaję sobie sprawę, że kiedy skrzydło się wygoi, Mana odejdzie, a on znów zostanie sam.”

~ Niara

Irrasil

Na Maxa i Avell wcale nie czekała nagroda, choć przecież sobie na nią zasłużyli – zagadki, pościgi, wspinaczka, straż miejska, bibliotekarki… I to wszystko na marne! Naprawdę, do końca wierzyli, że wygrali – gdy w końcu opuścili labirynt kanałów i dotarli na rynek, byli tam pierwsi. Dobiegli na miejsce zbiórki przed wszystkimi innymi… Tylko po to, by zobaczyć nieczynny kram z tabliczką „zamkniente”. Tak, na dodatek z błędem! Co teraz? Czyżby w tej grze nie było głównej nagrody? A nie, chwila! Zostały jeszcze żetony, które zbierali po drodze.”

~KiS(s)

Daleka Północ

„Myśliwi razem z Calathalem szli dalej w las, przy okazji rozmawiając trochę. Eilys nadal ich śledziła, jednak po czasie postanowiła się w końcu ujawnić… a raczej zrobił to za nią jeden z kotów, które jej towarzyszyły. Wyglądało to tak, że wybiegł on nagle z ich kryjówki, wpadł w myśliwych, zaprowadził ogólny chaos w grupie, nie dał się przy tym złapać i na sam koniec wrócił do Eis. Teraz już wiedzieli, że ktoś za nimi szedł i, że nie były to tylko wymysły towarzyszącego im lodowego elfa. Co więcej, zaproponowała, że przyłączy się do nich i pomoże w walce z Bestią.”

~ Samiel

Na’Zahir

Maia wreszcie dociera przed oblicze uzurpatora i kiedy wydaje się, że nie może być gorzej, wszystko sypie się bardziej niż mogła przypuszczać. Z Saffarem sprzymierzył się jej przyjaciel, sułtan Kassim z Al-Atrah, z którym Na’Zahir zawsze utrzymywał dobre stosunki. Mai trudno uwierzyć w to co dzieję. Okazuje się, że nie dość, że zostanie zmuszona do ślubu z nowym królem, to jeszcze do tego czasu staje się własnością sułtana. Traktowana jak ładny, ale pusty przedmiot zostaje przebrana i odstawiona do komnat, w których ma służyć Kassimowi.
Choć trudno jej w to uwierzyć sułtan okazuje się jej sprzymierzeńcem, nie oprawcą. Wyjaśnia jej, że sojusz z Saffarem jest oszustwem, a jego prawdziwe intencje to pomoc w odzyskaniu tronu przez prawowitą dziedziczkę – Maię. Jedynym sposobem, by zostać z nią sam na sam i wyjaśnić swoje plany, była umowa z uzurpatorem. Sojusz, w zamian za księżniczkę, jako kochankę. Mimo koszmarnej sytuacji w której znalazła się księżniczka, Kassim stara się ją pocieszyć. Przynosi jedzenie i wodę, proponuje by przebrała się w wygodniejsze ubranie, lecz Maia odmawia. Chcąc dać jej trochę radości używa swojej magi by stworzyć nad ich głowami ogniki otoczone przez kropelki wody, mające służyć za rozjaśniające noc „lampki”. Maia jest jednak zbyt zmęczona i psychicznie sponiewierana by to dostrzec. Nie dostrzega też wielu innych rzeczy. Ostatecznie sułtan biorąc sprawy w swoje ręce tłumaczy jej konkretnie jak ma wyglądać nadchodząca noc i następne dni. Zapewnia ją także, że nie zamierza jej tknąć, a dzieląc łoże w grę wchodzi wyłącznie sen.”

~ Niara

Vitruvia

„Książę Ivalron od dawna mieszka sam w wielkim zamku, położonym wysoko w górach. Ma tutaj wszystko, zwłaszcza spokój. Mimo to zgadza się na odwiedziny dalekiej krewnej. Jego matka twierdzi, że dziewczyna nie chcę się ustatkować i dlatego jej rodzice szukają kogoś, kto by ją ułagodził. Bris ma jednak inne plany. Przede wszystkim zamierza ją poznać. Nie wie kogo powinien oczekiwać, ale nie nastawia się w żadnym kierunku. Zostaje miło zaskoczony. Zoe okazuje się pełną życia, sympatyczną, młodą elfką. Jest po prostu spragniona wrażeń i przygód. Jej spontaniczność sprawia, że Tenebris czuję się młodszy i mniej samotny. Czy werwa Zoe okażę się dla niego zbawienna? Czy może wkrótce go przerośnie?”

~ Niara

Słówko na koniec

Tym razem będzie to ogłoszenie! Ogłoszenie i zachęta. Niedawno bowiem opublikowałyśmy nowy wywiad z cyklu ,,Rozmowy z Bohaterami” https://blog.granica-pbf.pl/2020/12/12/rozmowy-z-bohaterami-3/ i – skoro już rozmówki ruszyły – chciałyśmy zachęcić Was do wzięcia udziału i wpisywania bohaterów na listy – na pytających, na odpytywanych, a kto wie – może w trakcie pisania podział na role się zatrze i elf z wampirem zaczną ze sobą po prostu gawędzić? W razie pytań jesteśmy dostępne i chętnie pomożemy :3

Kana i Sanaya

Rozmowy z Bohaterami #3

Noa i Ayeesha

„Przekleństwo piękna”

Ciemność. Na wyludnionej scenie chybotliwie paliło się kilka świeczek, blado oświetlając dwie skrajnie różne postacie. Kim były? Każde z nich miało po tysiąc twarzy. Każde z nich potrafiło grać, całkowicie oddać się sztuce. I każde z nich mogło być niebezpieczne. Skłonne do egoizmu i okrucieństwa. Piękne, zabójcze istoty. Kiedy następnym razem się spotkają nie będzie to już na deskach pustego teatru. Lecz teraz miały chwilę by obejrzeć się przed spektaklem – bez masek, bez stroju, bez charakteryzacji. 
O ile możliwe jest dla nich wyjście z ich niecodziennych, acz tragicznych ról.

Noa: Proszę, proszę, co my tu mamy… Czyżby pokusa? (Zerka z aprobatą). Co też sprowadza piekielną na Łuskę? Uganiasz się za pożywieniem?

Ayeesha: Na pierwsze pytanie odpowiadając: w rzeczy samej. Na dwa kolejne zaś: sprowadzona jestem tu przez przeznaczenie, które każe mi nieść Piękno i Sztukę we wszystkie zakątki tegoż świata, a wraz z nimi – oświecenie. Oprócz tego robię to, co jest główną domeną pokus: spełniam pragnienia.

Głos dochodzący z sakiewki: Po prostu powiedz, że ganiasz za kolejnymi zachciankami Diabła Wcielonego, a nie jakieś ody o suszeniu wody…

Noa: O, towarzystwo? Miło trzymać kompanów w woreczku. I niewątpliwie cokolwiek to jest ma głowę na karku… czyli komuś służysz, dobrze rozumiem aluzje z sakiewki?

Ayeesha: (Wzdycha) Wypełniam powinności należne mi z tytułu zawartej onegdaj transakcji. Służę – tak, w ten sposób też można to określić, lecz nie brzmi to zbytnio wyrafinowanie… Jeśli zaś chodzi o towarzystwo, mogę ci pożyczyć moją sakiewkę i zyskać kilka cennych chwil świętego spokoju. Co o tym sądzisz?

Noa: Nie pogardzę nikim kto jest w gorszej sytuacji ode mnie, żeby się trochę zabawić… umie coś fajnego? Śpiewa, rzuca anegdotkami? Co to właściwie jest? 

Ayeesha: (Wyciągając czaszkę z worka) Jest kompletnie bezużyteczny, jeśli nie liczyć niesamowitych umiejętności irytowania wszystkich wokół.

Lear: Mógłbym dokładnie to samo powiedzieć o tobie! Przestańcie mnie traktować jak gadającą zabawkę. Nie śpiewam ani nie rzucam anegdotkami, a już na pewno nie dla czyjegoś widzimisię. Mogę za to przeprowadzić ciekawe rozmowy, gdyby tylko ktokolwiek kiedykolwiek zechciał mnie wysłuchać…!

Noa: (zaintrygowany) Och… gadający kawałek zezwłoka… ciekawe towarzystwo dla pokusy. Jesteś magicznym tworem czy kiedyś żyłeś? Widzisz, chętnie posłucham jeżeli to faktycznie ciekawa historia.

Lear: Ha! Wreszcie upragniona odrobina atencji. Żyłem, a jakże. I nawet nieźle mi się powodziło. A potem w moim buraczanym biznesie pojawiła się konkurencja. Stosowali nieczyste zagrania, więc ja też musiałem uciec się do brudnych sztuczek. Diabeł Wcielony miał mi użyczyć swojego sprytu w zamian za “użytek z mojej charyzmy”. Tak to szarlatan określił w umowie… Szkoda, że nie raczył wspomnieć, iż tamtemu drugiemu złożył podobną ofertę. Sprytnie to sobie wymyślił: napuścił nas na siebie, doprowadził obu do ruiny, a po śmierci z takiego przystojniaka został tylko suchy kawałek truchła z osobowością… Ale niech nie myśli, że tak łatwo przyjdzie mu mnie wykorzystywać! To wszystko był jeden wielki przekręt, a ja jestem jego ofiarą…! W przeciwieństwie do tej tu – wskazałbym palcem, ale ich nie posiadam – która skazała się na taki los z własnej głupoty. I jeszcze przy tym dostała perfekcyjne ciało. Gdzie jest sprawiedliwość, ja się pytam…

Noa: Sprawiedliwość? (Prychnięcie) Chyba wszyscy doskonale wiemy, że nie ma co na to liczyć. Ale tak, jesteście wspaniałym dowodem na to jak los potrafi być pokrętny… (Przeciągłe spojrzenie na Leara i ciało pokusy). Twoja historia też jest tak fascynująca? Buraki miały konkurencję i dałaś się wykiwać? 

Ayeesha: (Udawany śmiech) Wyborny żart, doprawdy… Nie, mój drogi towarzyszu niedoli, ja jestem ożywionym dowodem na to, że zbyt silne pragnienia prowadzą tylko do zguby. To ciało (Przesuwa dłonią wzdłuż) jest przyczyną i skutkiem. Jego piękno – moją alfą i omegą. I najbardziej ironiczną puentą tej historii, ukazującą, iż spełnienie jednego marzenia może zrujnować pozostałą część życia… Lecz nie uważam siebie za ofiarę. Nowa rola w scenariuszu życia leży mi całkiem nieźle i zamierzam odegrać ją najlepiej jak potrafię. (Chwilowe zamyślenie) A ty, potrafisz docenić obecność Sztuki w swoim życiu?

Noa: (zaskoczenie) Skąd żeś to… ale tak. Sztuka… to moja pasja (Ironiczny uśmieszek). Być może jak i ty jestem dziełem sam w sobie, chociaż nie boję się o sobie mówić jak o ofierze. Losu czy istot… na jedno wychodzi. Jednak gdyby nie moje zdolności skończyłbym o wiele gorzej. Umiem zachwycić i bawić, więc jestem cenny. A mało który wariat niszczy naprawdę cenną własność. Plus… w przeciwieństwie do ciebie obecnie korzystam z wolności. Względnej wolności (Dotyka palcem obróżki). Wracając jednak do sztuki… moją największą jest kłamstwo. Nieczęsto już gram na scenie, ale na co dzień przyjmuję nie najgorsze role. Młodej szlachcianki na przykład. Uwielbiam te naiwne spojrzenia, słowa obliczone na pocieszenie zagubionego dziewczęcia… czy twoim zdaniem dobrze wykorzystuję nieszczęsne ciało, które zostało mi dane?

Ayeesha: (Podchodzi do niego i unosi palcami jego podbródek) Ty i ja tak naprawdę nie różnimy się tak bardzo. Oboje czynimy z życia grę, przyjmując wiele rozmaitych ról, oprócz swojej własnej. Nasze ciała są narzędziami, pięknymi narzędziami. Aż czuję nieodpartą pokusę, by zagłębić w twoim sztylet, po samą rękojeść… (Uśmiecha się). Nie, nie zrobię tego. Jesteś piękną istotą, lecz nie dostrzegam w tobie konkurencji, a wspólnika w szerzeniu Sztuki. Tak… Myślę, że dobrze wykorzystujesz swoje dary.

Noa: Dziękuję za uznanie. Jesteś… “ekscentrykiem”, co? Tak się to chyba nazywa, kiedy prawdziwy artysta jest z lekka szurnięty. Ale miło, że mnie nie zaciukasz na miejscu. Tego by tylko brakowało! (Chwila ciszy). Za pierwszego życia musiałaś być człowiekiem… Już wtedy ceniłaś sztukę tak bardzo? Pomijając nawyk wbijania innym sztyletów między żebra.

Lear: “Ekscentryk”… Niezły eufemizm na wariatkę.

Ayeesha: Sztuka była dla mnie wszystkim, odkąd skończyłam piętnaście lat. Była ideałem, do którego dążyłam, a którego nie mogłam osiągnąć.

Noa: Nie mogłaś?

Ayeesha: Moje oblicze w kontekście sztuki stanowiło wówczas zniewagę. Nie byłam godna, by pławić się w jej blasku. Dlatego zapragnęłam tego ciała… (półgłosem) Między innymi. Chciałam wszystkiego, czego pragną ludzie – miłości, akceptacji… Byłam wtedy zupełnie inną osobą. Ale tamta Alajella nie żyje od dawna i chciałabym móc zapomnieć, że kiedykolwiek istniała. A ty… (Przesuwa palcem po obróżce dhampira) Co sprawiło, że jesteś tu, gdzie jesteś?

Noa: Hmm… (Przymyka oczy). Upór. A może szczęście… a może przypadek. Chciałbym powiedzieć, że zbyt długo byłem pod cudzą władzą, by chcieć żyć tak dalej. Ale urodziłem się w niewoli. I dzięki niej moje ciało nie było takim obciążeniem jakim mogłoby być. Nikogo nie zawiodłem nie będąc prawdziwym mężczyzną. Wszyscy tylko na tym korzystali… bardzo korzystali. Przyzwyczaiłem się do bycia ,,czymś”. Chciałem być tylko cenny… ale widzisz, nawet ja mam swoje granice i dumę. Kiedy ktoś bezprawnie chciał mnie mieć na stałe, zwiałem mu. I chociaż już kiedyś wróciłem do mojej niewoli, do miejsca gdzie się urodziłem, tym razem… nie chciało mi się. Nauczyłem się trochę o przetrwaniu, mam mojego kompana… i kto wie, może zasmakuję w tej całej wolności. W przeciwieństwie do ciebie jeszcze mam na nią szansę.

Donosiciel #56

Jasno, ciemno, jasno, ciemno…

Jasno, ciemno – można to traktować dosłownie albo metaforycznie, bo przecież każdy z Nas ma w swoim życiu jakieś lepsze i gorsze dni, blaski i cienie. Ale na przykład gdy jest się wampirem to te dwie rzeczy mogą się ze sobą splatać, prawda? Albo gdy jest się złodziejem. Albo… Albo zerknijmy u kogo w wątku panuje mrok, a u kogo jest świetliście.

A szczególnej Waszej uwadze polecamy wieści z Iruvii, bo tym razem koniunkcja gwiazd sprawiła, że mamy AŻ TRZY nowinki na temat jednego wątku. Ciekawe czym się różnią?

Demara

“W życiu tej artystycznej duszyczki rzadko pojawia się prawdziwe światło – częściej niewielka ta postać skąpana jest w chybotliwych cieniach lub kryje się w mroku. Ogarnia głęboką czernią swoją przeszłość, rany, tajemnice. Nie przeszkadza jej to jednak, by z namiętnym uporem odgrywać roześmiane, młode dziewczątka gubiące się po lasach i być zapraszaną w luksusy przez zamożnych mężczyzn… tym razem jednak Noa wraz ze swym kompanem trafił na kogoś, czyje rządze zaspokajane są moralnie – muzyką i śpiewem – i kto nie ma wobec granej przez niego panienki żadnych (?) złych zamiarów. Tego jegomościa dostrzega też na rynku, w czasie własnego występu, pewna inna istota, której życie składa się z blasków i cieni, teatralnych posłańców iluzji. Ayeesha widzi w oku lorda aprobatę i docenienie sztuki. To bardzo słuszne! Tylko… czy to nie on ma być jej następną ofiarą?”

~ KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

Vinny od zawsze żył raz to pracując w świetle dnia, raz eksperymentując po nocach, jak to na prawdziwego dhampira przystało. Ma też swoją dobrą i nieco gorszą stronę, jak przystało na żywą istotę. Pytanie co dostrzeże w nim Anastasia, córka przyjaciela rodziny, dawna kompanka byłego hrabiego. Jak nie umie z nią rozmawiać, jak ignoruje muzykę, którą ona tak kocha? Czy może jak bardzo jest niekonfliktowy, jak bardzo zależy mu na rodzinie?… Co okaże się dla niej przeważającą zaletą lub ostateczną skazą na postaci Vincenta? I co on będzie potrafił dostrzec w niej, jeśli ta znajomość utrzyma się i utrwali? To pokażą dopiero następne dni… i wieczory!”

~ KiS(s)

Valladon

„Chyba wszystko zaczyna się układać. Po wszelkich burzach, ranach, powrotach i nowych osobach dramatu wygląda na to, że Rakel i Lucien wyszli na prostą. Co więcej, ich plany są bardzo obiecujące – na przykład zamierzają razem zamieszkać w opuszczonym dworku, który znaleźli dwa lata wcześniej! Niech tylko zbrojmistrzyni zda ostatnie egzaminy w tej sesji i można się przeprowadzać. No a później… Może wyjazd do Eravallów? Rakel na pewno chętnie odwiedzi tamtejsze kuźnie, a Lucien… Nieważne gdzie, byle z nią. „

~KiS(s)

Wybrzeże Cienia

„Stosunki między Malachim i Yve chyba trochę się polepszyły – można powiedzieć, że zza chmur wyjrzało słońce. Razem siedzą sobie w karczmie i jedzą, lisołaczka nawet polubiła anioła… Ale ten niestety nie zamierzał pomóc jej w sposób, jakiego oszukiwała – to zepsuło jej apetyt. Skoro jednak już rozmawiają, jest okazja, aby lepiej poznać tych niezwykłych niebian. O co chodzi z upadaniem? Kto to jest Pan? No i… czemu Malachi był taki zapuszczony, gdy się spotkali? Przecież anioł się nie brudzą… „

~KiS(s)

Ekradon

„Mroczna mgła zalała otaczający miasto las. Mimo heroicznej walki Cerima i jego oddziału, z Isarą na czele, nekromanci ukończyli rytuał i przyzwali na polanę potworną abominację. Mając za najwyższy cel ochronę ekradońskiego ludu, pułkownik zaatakował pochłaniające życie monstrum, jednak niespodziewany widok dawno zmarłej siostry sprawił, iż mężczyzna stracił zimną krew. Ciężko ranny, trafił w nieznane miejsce. Co właściwie zaszło na polanie? Gdzie jest Isara i reszta żołnierzy? Kto przyjdzie na pomoc wykrwawiającemu się gdzieś w lesie oficerowi? I przede wszystkim – czy siły ciemności opanują Ekradon?”

~ Nevaeh

Nowa Aeria

„Kolejny postój na odpoczynek, chociaż ten miał nieco różnić się od wcześniejszego, a także możliwe, że od następnych. Fenrir w końcu obiecał Svecie – córce Mikao – że nauczy jej kilku sztuczek związanych z samoobroną. Oczywiście, sam Mikao miał mu w tym pomóc, gdyż w całym tym nauczaniu miał być osobą, na której smokołak będzie pokazywał to, co chciał, żeby zobaczyła dziewczynka. W ten sposób właśnie, mężczyzna wylądował kilka razy na ziemi, a jego córka nauczyła się kilku sposobów na to, żeby sprawić, że atakująca cię osoba szybko spotka się z ziemią.”

~ Samiel

Mauria

„W letniej posiadłości Turillich ciemno i mrocznie – na zewnątrz trwa burza, a Nikolaus sobie gra na organach! No ale przynajmniej jego występ pomógł Francine nie myśleć o grzmotach, które wywoływały w niej wyraźny niepokój – rozmowa o muzyce pozwoliła pochwalić się obyciem, a propozycja gry… No oczywiście, że ona się tego podejmie, to przecież nie może być trudne! Ale jednak było. A Klaus nie kwapił się, by uczyć ją gry, tylko po rozwianiu jej wątpliwości sam wrócił do występu – jak chce to niech patrzy i wyciąga wnioski. I nie zwraca uwagi na to, że siedzą z generałem stanowczo za blisko jak na jej skołatane nerwy… „

~ KiS(s)

Efne

„“Chcę wreszcie być wolna!” – echo tej myśli głośno rozbrzmiewa w posiadłości państwa Mandeville. Panienka Aureola postanawia wykrzyczeć ją w twarz ojcu, po tym jak ten zaręczył ją z odpowiednim, według niego, kandydatem na zięcia. Nevaeh z kolei ukazuje ją w podjętych wreszcie działaniach, mających na celu odcięcie się od przeszłości. Czy pomoże w tym tajemnicze Ostrze Wolności? Przywódczyni polującej na posiadaczy niewolników organizacji nie przebiera w środkach, a jej następnym celem jest dwór Mandeville’ów. Nad głowami jego mieszkańców zbierają się czarne chmury…”

~ Nevaeh

Iruvia

„Kryzys zażegnany. Odgrywane przez Shyilię i Constantina role kochanków skutecznie zniechęciły napastującego elfkę mężczyznę. Z pewnością nie była to ostatnia z przeszkód na ich drodze do celu, jednak na ten moment nasz duet może nacieszyć się chwilą spokoju… i zakupionymi przez czarodzieja smakołykami. Dotarłszy do karczmy “Pod Jelenim Rogiem”, skrytobójczyni prosi gospodarza o nocleg, w ramach spłaty tajemniczego długu z przeszłości. Mężczyzna, nie bez niepokoju, zgadza się na proponowany przez elfkę układ – i zdaje się, że dołącza do matki Constantina w gronie osób sugerujących, że między nim i Shyilią jest coś na rzeczy.”

~ Nevaeh

„Pierwszą osobą, która do nich podeszła – a raczej podeszła do Shyili, do której później dołączył Constantin – był natrętny mężczyzna, którego zainteresowała uroda elfki. Małe przedstawienie pozwoliło na to, żeby się go pozbyć, chociaż oboje zgodnie stwierdzili, że osoba ta może im sprawić pewne problemy w przyszłości. Później udali się do karczmy, którego właściciela znała kobieta, ale najpierw – gdy przechodzili obok placu centralnego – Constantin sprawdził tamtejszą tablicę ogłoszeń, zgodnie z prośbą towarzyszki. Nie znalazł tam listu gończego z jej podobizną, jednak zainteresowało go jedno zlecenie, którego treść zresztą zabrał ze sobą, bo zerwał je z tablicy. Po tym poszli już prosto do celu. Budynek nie wyglądał bogato, a także znajdował się jakby na uboczu miasta, ale to akurat im nie przeszkadzało. Ważniejsze było to, że udało im się dostać pokój i będą mogli tam zjeść, a także odpocząć.”

~ Samiel

„Niesławna skrytobójczyni Shylia okazuje się być nie tak sławna w Iruvii, jak to sprawdził jej kompan, czarodziej Constantin. Brak listów gończych oraz odnalezienie znanej, dyskretnej karczmy być może okażą się dostatecznymi środkami, aby para mogła realizować swoje plany w mieście bez problemów. Para przyjaciół rzecz jasna! Perspektywą na szybki zarobek okazuje się oczyszczenie piwnicy miejscowej winiarni, w której zaległy się nieznane potworzyska, jednak czy miasto w sercu wielkiej puszczy będzie w stanie dostarczyć dwójce obok interesów także rozrywki?”

~ Déri

Daleka Północ

„W Śnieżnym Lesie i jego okolicy działy się ciekawy rzeczy. Najpierw Calathal natknął się na rannych myśliwych, którzy poprosili go, żeby pomógł im z tajemniczą Bestią, z którą przegrali pierwsze starcie. Zgodził się, mimo że początkowo planował, że ta wędrówka przebiegnie trochę inaczej, ale, cóż, miejsce, do którego zmierzał i tak mu nie ucieknie. W tym samym czasie Eilys, która razem z Mamą i grupą kotów żyła w Lesie przez długi czas, natknęła się na miejsce, w którym walczyli ludzie spotkani przy drodze przez elfa i ruszyła ich śladem. Dotarła do nich w momencie, w którym rozmawiali z Calem o potworze, którego tropią i mają zabić, a później – już z elfem – ruszyli z powrotem w las, żeby ponownie wytropić to stworzenie. Eis zaczęła ich śledzić.”

~ Samiel

Na’Zahir

„To nie był dobry dzień. Ciężki i mroczny, choć przecież świeciło cały czas słońce. Co jednak jest radosnego w tym, że z Sarabi znowu jest gorzej? Nie dość, że rany się otworzyły i straciła przez to dużo krwi, to jeszcze okazało się, że była w ciąży – przez podane jej leki straciła dziecko, a jej stan dodatkowo się pogorszył. Tak naprawdę można powiedzieć, że ma szczęście, że żyje – to wszystko dzięki interwencji znachorki Amii, która doskonale zna takie przypadki i wie jak się nimi zajmować. Teraz powinno już być tylko lepiej… „

~KiS(s)

Donosiciel #55

Nadciąga odsiecz!

Każdemu z nas się pewnie zdarzyło, że potrzebował ratunku, bo na przykład roboty było nagle więcej niż się można tego było spodziewać. Całe szczęście od czego są w tym momencie przyjaciele, znajomi i bliscy? Na ratunek nadciąga kawaleria! Ten numer Donosiciela powstał w dużej mierze dzięki Waszej pomocy, za co Kronikarki są Wam niezmiernie wdzięczne <3 Donosiciela powstaje dla Was i dzięki Wam! A teraz, już nie przedłużając, zapraszamy do lektury – może nasi bohaterowie również potrzebują pomocy? Albo sami jej udzielają?

Kamienny Ołtarz

“Dziwne rzeczy dzieją się w dziwnej wioseczce w głębi dziwnego lasu. Zamknięci w domu wspólnym poeta Kinalali, demonolożka Hecate, kompozytor Ruth i towarzyszący mu nemorianin Faust od dłuższej chwili są świadkami dziwów i dziwactw okraszonych zarówno nadzieją jak i niepokojem. Demony, duchy i wędrowcy zebrali się w tę wyjątkową noc, aby otrzymać pomoc przy Kamiennym Ołtarzu. Pomoc od Falki. Tylko kim jest owa Falka? Czy to ta kobieta o szamańskiej urodzie? Nawet wyjaśnienia uśmiechniętego tubylca, który chętnie odpowiada na pytania nie przekonają Rutha, że nie dzieją się tu podejrzane rzeczy i faktycznie można się odprężyć. Mimo, że on jako jedyny z gromady został przydzielony do grupy, która ewentualnie może pomóc, a nie szuka wsparcia… inaczej jest z nieszczęśliwie zakochanym maie i Hecate, której klątwa w postaci paskudnej szarańczy już przyczepiła się do nemorianina. Naprawdę… jak skończy się ta noc?”

~ KiS(s)

Adrion

„Chłopcy dotarli do Adrionu. Miesiąc przeprawy przez Wschodnie Pustkowia i Smoczą Przełęcz niemal wydarły z nich resztki sił. Motywowała ich jednak świadomość, że z każdym krokiem są bliżej celu niż dalej, chociaż warunki podróży w tym nie pomagały. Dlatego osiągnięcie przez nich długo wyczekiwanego celu tak bardzo podbudowało wszystkich na duchu. Nukę, bo po miesiącach rozłąki znów miał ujrzeć swoją ukochaną, a Dżariela, bo już tylko jeden etap dzielił go od spotkania z Delią. Anioł był jednak wśród przyjaciół. Rodziny. Mimo że spieszno mu było do Arrantalis, cieszył, że może spędzić tę chwilową przerwę z bratem i jego narzeczoną. Całą trójkę czekał sympatyczny wieczór pogaduszek, wspomnień i anegdotek, ale Ahné wyraźnie miała poważne plany co do anioła i jego przyszłej roli króla.”

~ Nuka

Równiny Theryjskie

„Ucieczka przed porywaczami Atristan okazała się niebywale trudna. Do Lilianny zaczęło coraz bardziej docierać, że wdepnęła w niezłe… błoto. Deszcz nie ułatwiał szarży przez las, ani nie polepszał humoru. Było zimno, nieprzyjemnie i wszystko to dręczyło bardziej Perłę Nowej Aerii niż młodą wampirzycę, ale nawet tej drugiej warunki dawały się nieco we znaki…
Światełkiem nadziei okazała się chatka leśniczego. Zaraz po nawiązaniu z nim rozmowy dziewczyny przekonały się, że właściciel drewnianego domku jest bardzo gościnną osobą.
Może nawet zbyt gościnną…”

~ Latro

Rubidia

Rufouse nie był w stanie odpuścić flirtowania z boskim kelnerem. Czuł się bezsilny wobec tak potężnej żądzy posiadania go w swojej kolekcji, że po mile spędzonym pobycie w tawernie, w której pracował Momo, zaprosił go do obejrzenia wystawy jednego z najwybitniejszych malarzy w Południowej Alarani. Tajemnicza kałuża połykająca karawany będzie musiała zaczekać. Instynkty maga muszą zostać zaspokojone.”

~ Nuka

Fargoth

“Po przypadkowej teleportacji i wymknięciu się pokusie (nie celowym w zasadzie) Vasko znowu odbija. Prześladują go głosy, psy, pluszaki i przerażające dziewczynko-lalki spadające z dachów. I chwila… on też właśnie spadł! Tłum zebrał się, by jakoś go ściągnąć, ale on wolał zlecieć. Szczęściem teleportacja znowu go uratowała i mógł zaszyć się w cieniu nieopodal z nowo zdobytą maskotką. Prawdziwą… coś tu jest bardzo nie halo! W dodatku węsząc zamieszanie krydiana Larrana siłą postanowiła mu pomóc i zabrać go z oczu ludu – zaciągnęła go więc do swojej kryjówki, nazwała pluszaka i w zasadzie… co teraz ze sobą zrobią?”

~ KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

Dean jako dumna przywódczyni grupy zmiennokształtnych, niegdyś mocno zniewolonych ideologicznie, za cel nie raz obrała już sobie pokazanie upartym sługom czarodziei czy innych tam magów, że można żyć zupełnie inaczej. Stanowić o sobie, mieć własne cele… Nimroth póki co jakoś nie daje się przekonać. Jednak ruda i tak wciąga go w swoje plany – razem z jej drużyną ma za parę dni zaatakować grupę przewożącą pochwycone centaury. Będzie to nie tylko okazja, by zrozumiał czym się ona i jej kompani kierują, ale i jak to jest pracować wraz z nimi… tylko czy Dean naprawdę sądzi, że jedna wspólnie wykonana misja przekona go do porzucenia dotychczasowego stylu życia? No cóż – warto spróbować!”

~ KiS(s)

Valladon

„Dobrali się jak para butów o różnym przeznaczeniu, każdy jeden był do czego innego. Stworzyli swoisty trójkąt pełen dziwactw, morderczych myśli i tych bardziej zawiłych, zahaczających o filozofię. I halucynacje. Czarodziej Maurycy, wiecznie gubiący się w swojej wieży, przybył do Valladonu, by odnaleźć zaginiony (skradziony) naszyjnik niewiadomego przeznaczenia. Tym samym trafił do kamienicy, w której myślał, że nikogo nie spotka. Nie mógł się bardziej mylić. Riordan również zawędrował pod ten sam adres, dosłownie moment przed magiem, z bukietem chabrów w dłoni, przekonany, że trafił do domu uciech, aby podjąć się uwiecznienia dziewcząt w nim pracujących na płótnie. Jakaż była mina zdziwionej Ásingerð, która zastała niezdrowego gościa o tak później porze w swoim domostwie! Teraz ta dwójka dziwaków byłą na łaskach dhampirzycy.”

~ Nuka

Pustynia Nanher

„Gdy udało im wydostać się z anomalii magicznej i z zasięgu dziwnego stwora, który w niej mieszkał, postanowili, że ruszą dalej, w stronę najbliższej oazy. Seviron, co prawda, stracił towarzyszącą mu kapłankę, jednak powiedział sam sobie, że najpierw ukończy ich misję, a później zajmie się poszukiwaniami Hashiry. Teraz towarzyszył mu Nataniel – mag, inkwizytor i osoba, która znała jego Zakon. Rozmawiali ze sobą i poznawali się bliżej, przy okazji okazało się, że obaj kogoś szukają. Później dotarli do oazy, gdzie zjedli posiłek i musieli też odpocząć. To właśnie wtedy Nataniel zasugerował, że może tak naprawdę szukają jednej i tej samej osoby. Co, jeżeli Szalony Skryba i zaginiony znajomy maga to ta sama osoba?”

~ Samiel

Góry Dasso

„Poranek po wczorajszej burzy został przez nich powitany różnie – Alantar ochłonąwszy przez ostatnią noc, z żalem wspominał niedawne wydarzenia; Hares żywił urazę wobec tego, który go obezwładnił, zaś Latro uznała sprawę za zamkniętą i nie wracała do niej myślą ani słowem. Atmosfera w trzyosobowej grupie nowoaeryjskich zbiegów robi się z dnia na dzień coraz cięższa. Ale to nic. Czekające u schyłku misji bogactwo dba o to, by współpracowali grzecznie i nie pozabijali się… przynajmniej do czasu, aż ktoś je zgarnie.”

~ Latro

Ekradon

Samiel widział Prasmoka. Stało się tak dlatego, że zdecydował się zażyć – pierwszy i ostatni raz! – substancję, którą zamówiła im Skowronek i, o której później mu opowiedziała. Zresztą, gdy on wrócił do siebie, a narkotyk przestał działać, ona sama również skorzystała z przyjemnego stanu, który ten oferował. Mogli sobie na to pozwolić, bo skończyli omawiać sprawy biznesowe – nawet umówili się na lekcje tańca, bo umiejętność ta może okazać się potrzebna komuś, kogo będzie udawał zabójca. Boski Zmysł, bo właśnie taką nazwę nosił narkotyk, działał krótko, ale bardzo skutecznie. Skowronek później zapytała, czy przedłużają dzisiejszy wieczór, zamawiając kolejną butelkę wina, czy może kończą go i idą odpocząć… Może faktycznie była to dobra pora na to, żeby się rozejść i przygotować na jutro?”

~ Samiel

Opuszczone Królestwo

“Tej dwójce chyba nic nie pomoże… nie dość, że bliżej niedoprecyzowane uczucie zrodziło się między nimi absurdalnie szybko (zgodnie z rozsądkiem!) to jeszcze absolutnie się nie zrozumieli. Locia jak Locia, ona zawsze rozumie niewiele, ale tym razem i Cain mógł się popisać – i nie za bardzo wie jak nazwać swoje emocje i nie umiał przekazać ich tak, by Lotta nie sądziła, że chciałby być jej bliski… jak brat. ONA GO NIE CHCE ZA BRATA!! W panicznym odruchu podkreśliła, że mogą zostać przyjaciółmi, bo przyjaciele są śliczni i jak rodzina i w ogóle, i biedaka dobiła. Zgodził się jednak, bo… to dopiero początek. Ona chce przyjaciela? On chce siostry? Już oni udowodnią sobie jak bardzo atrakcyjni potrafią być!
I jak bardzo tępi…
Niech ktoś im pomoże!”

~ KiS(s)

Sosnówka

Tanea w czasie podróży została ograbiona ze wszystkiego – po napaści zostały jej tylko okropne wspomnienia i zwierzęcy towarzysze. Na szczęście koń, igrys, pies i kot zrobią wszystko by pomóc swojej dwunożnej przyjaciółce – nawet gry ta rozchorowała się i nie miała sił, same podeszły do pobliskiej wioski i wszczęły alarm. Tak oto Bore’sauk, niemy uzdrowiciel trafił na naturiankę. Wziął ją do siebie i zajął się jej raną. Jednak gdy się obudziła pierwszym o czym zaczęła myśleć to nie to gdzie się znalazła, nie żadne podziękowania, ale ciche uspokajanie swoich dwóch towarzyszy i paniczne pytania o pozostałą dwójkę. Gdzie Puchacz i Nero? Najpierw jej kompani, potem rozmowa!”

~ KiS(s)

Ruiny Nemerii

„Pewien zraniony w nogę młodzieniec miał tego dnia sporo szczęścia. Nie dość, że został uleczony przez nieznajomą, to na dodatek ta okazała się być centaurem. A pies w łatki, który go zaczepiał? To magiczny pies!
Takiego obrotu spraw nie spodziewał się nikt, ale jedno jest pewne – można się cieszyć, bowiem Łatkowi nic nie grozi. Tylko czy na długo? Prócz zdziwaczałego nastolatka czujne uszy Llewellyna i Nadeyi zanotowały obecność jeszcze jednej istoty. Ale jakiej? Niejednoznaczna odpowiedź szatyna nie pomogła panterołakowi w ustaleniu tego.”

~ Latro

Szczyty Fellarionu

„Nadeszła noc i na reszcie wielki nord mógł odpocząć. No, nie do końca. Jego ptaszynka zasnęła w fotelu, a on nie chciał jej tam zostawiać. Martwił się, że kiedy się obudzi i nie znajdzie go w pobliżu, wystraszy się. Dlatego postanowił zrobić jej „gniazdko” w swojej sypialni. Uwił dla niej okrągłe posłanie w kącie pokoju z poduszek i koców, tak by czuła się bezpiecznie. Była leciutka jak piórko, więc przeniósł ją do jej „gniazda”. Sam zasnął w łóżku i spał jak kamień. Pobudka była dla niego niezbyt przyjemna, bo błądząc wzrokiem po pokoju nie odnalazł Many. Boso, w nocnych ubraniach i poczochrany włosach obiegł cały dom, ale harpię znalazł dopiero na podwórzu. Widok umazanej w krwi i błocie dziewczyny sprawił, że zamarło mu serce. Na szczęście, ptaszyna tylko przeprowadzała na drugi świat „pióronoga”, czyli resztki zeżartej przez lisa kury. W dodatku kury sąsiadów. Cóż… Mana chciała od razu pobiec przepraszać właścicieli kurki, ale Tauros zarządził umycie się, zjedzenie śniadania i przebranie się. Próbując wyjaśnić Manie, że jego sąsiad ma żonę, która jest w błogosławionym stanie prawie spowodował, że jego podopieczna pokazała mu skąd „wychodzą dzieci”. Sytuacja została opanowana, a w domu sąsiada zastali tylko Marthę, jego żonę, która natychmiast zainteresowała się drobniutką dziewczyną. Jak Mana zareaguje na wzrok kobiety? I co powie na jej ciążowe krągłości? Wkrótce się okaże.”

~ Niara

Równina Maurat

„Wydawało się, że Nani i Cętka skończą w niewoli, jednak nieoczekiwana interwencja zamaskowanych nieznajomych zapewniła im wolność… póki co. Samotne w środku lasu, na nieznanym terenie… któż może przewidzieć, co teraz czeka dwójkę kotów?”

~ Deri

Lawendowy Dwór

„Okazuje się, że nawet sędziwa służąca jest w stanie oczarować swoim dobrem szlachcica. Śpiąca na fotelu Anastazja, obudzona przez ukochanego syna Tristana nie omieszkała skomentować jego zapuszczonej brody, nie wiedząc, że tuż za nią stoi przyszły teść, jej ukochanego syna. Na szczęście Gallel okazał się być wyrozumiałym mężczyzną. Anastazja została oficjalnie przedstawiona aniołowi, jako matka lorda. Jej miłość do syna i Rael oczarowała Gallela. Ostatecznie to właśnie Anastazja, jej opowieść o niebiance i jej relacja z Tristanem przesądziły o ostatecznej decyzji anioła. I tak oto Gallel oficjalnie zgodził się na to by Rael została żoną ciemnowłosego. Nie spodziewała się jednak, że ten jest już przygotowany na tą ewentualność. Mając na świadków lady Ais i ojca Rael, Tristan poprosił błogosławioną o rękę darując jej złoty pierścionek z akwamaryami i diamentami. Odpowiedź była oczywista: Tak! Teraz przyszedł czas na przygotowania do ślubu i wspólnego życia.”

~ Niara

Lasy Eriantur

“Miało nie być bagna i jest bagno. Ale czego się spodziewać po opinii Alice’a, czarodzieja, który co prawda potrafi tworzyć dziwaczne stworzenia i wypuszczać je w okolicy własnego domu, ale tej okolicy w zasadzie to dobrze nie zna? W tym jednak tkwił problem, że Zirk i Grim nabrali się na jego magię, mądre słówka i ogólną postawę szaleńczego geniusza i zapytali go o zdanie zamiast rzucić kością. I tak Zirk musi dźgać kijem w ściółkę, by się nie zapadli. Jak dobrze, że to on prowadzi grupę przy tych poszukiwaniach! Tymczasem zaradna Xirin i mały tygrysek Rizi bez podobnych przygód idą ku posiadłości czarodzieja, gdzie młody ma nadzieję porządnie się najeść. Czy zostawiona w lesie trójka da radę do nich dołączyć przed zmrokiem?”

~ KiS(s)

Na’Zahir

Sarabi chciała pozostać niezauważona, a Sadik wrócić do swojej rutyny, czyli pracy i chlania. Wszystko wywróciło się do góry nogami, kiedy Sara zobaczyła go na ulicy. Ucieszona zawołała go, ale wkrótce tego pożałowała. Sadik nie chciał jej znać. Uznał, że trzeba przyprzeć dziewuchę do muru i zagrozić, byle tylko nie wypaplała jego tajemnicy. Zawirowania sprawiły, że Sara zawisła Sadikowi na szyi i została uznana za jego kobietę. Był to tylko początek wielkiego bałaganu, jaki miał się wydarzyć. Już mieli się rozejść i dać sobie spokój. Pech chciał, że któryś z żołnierzy nie dopilnował wojennych ogarów, które rzuciły się na Sarę i rozpłatały jej nogę. Z pomocą przyszedł rycerski pułkownik, który nosząc ją na rękach po całej oazie sprawił, że Mia-Alkhama zaczęła huczeć od plotek. Czy ciemnowłosa była narzeczoną gburowatego dowódcy? Czy przybyła ze stolicy? I czy może przypadkiem nie jest w ciąży? Dla Sarabi i pułkownika nie miało to teraz znaczenia, bo oto okazało się, że w domu, w którym księżniczka wynajęła pokój nikt się nią nie zaopiekuje. Tak oto Sadik wylądował w domu z nieproszonym gościem. Mimo iż fakt ten nie napawał go szczególnym optymizmem postanowił się nią zaopiekować. Nie wiedział, że Sara aż tak przemodeluje mu życie. Najpierw nocne krzyki bólu, potem bura, a koniec końców smutek, tym właśnie pierwszej noc uraczyła mężczyznę ciemnowłosa. Sadik, choć niezadowolony i raczej nieczuły i tak stara się opiekować gościem jak tylko potrafił. Następny dzień przyniósł kolejne problemy. W oazie nie ma chętnych do opieki nad podróżniczką, co zmusza Sadika do opuszczania pracy i zajmowania się gościem. Wygląda, że rany dziewczyny się goją, że wszystko idzie ku dobremu, do momentu, aż z nogi księżniczka zaczyna lać się krew… Czy pułkownikowi uda się opanować sytuację? Czy zdąży do medyka? Czy odnajdzie w sobie starego siebie, tego, który da Sarze choć odrobinę czułości?”

~ Niara

Trijou

„A któż to pojawił się na balu? Doradcy – a przynajmniej jeden z nich – chcieliby to wiedzieć, co więcej, nawet sama królowa się tym zainteresowała. Dlatego też Dearbháil postanowiła, że porozmawia sobie z Randem, chociaż ich rozmowa nie trwała długo, bo jeden z jej doradców szybko zabrał ją z otoczenia detektywa w cylindrze. Oczywiście, że mieli ku temu powody, chociażby był dla nich nieznanym… i pewnie właśnie dlatego Hemstoes postanowił, że porozmawia z Randem jako pierwszy. I porozmawiali, Rand z chęcią odpowiadał na zadane mu pytania, przy okazji odgrywał też rolę pomniejszego szlachcica, którą stworzył sobie na dzisiejszy bal. A gdy zaczął podejrzewać, że mogą zacząć pojawiać się niewygodne pytania, z opresji wywabiła go pokusa, z którą tu przybył.”

~ Samiel

Donosiciel #54

Złoto, złoto, złoto!

Jesień, jesień, liście lecą z drzew. W parkach i lasach pojawiają się piękne kolory – czerwony, pomarańczowy, żółty… Złoty. Tak, ten ostatni wielu z naszych bohaterów jest szczególnie drogi. Nieliczni mają oczy tego koloru, a wielu na pewno kojarzy się z bogactwem, do którego dążą, które posiadają albo które utracili. Jak to jest w Waszych historiach, złociutcy?

Nandan-Ther

O tak, złoto to na pewno coś, co interesuje Iana. Tak samo jak srebro i kamienie szlachetne, a gdyby tak jeszcze udało się przy tym zyskać uznanie dam to już w ogóle byłoby idealnie. Łącząc więc przyjemne z pożytecznym, kotołak myszkował po rynku i okradał niewiasty, które nabrały się na jego koci urok. W końcu jednak ktoś zorientował się w jego niecnych interesach i nasłał na niego straże… Szkoda tylko, że zakuci w zbroje stróże prawa nie mają najmniejszych szans w pościgu za zwinnym kotołakiem. Ian uciekł na dach… Ciekawe czy spotka tam Slavię, która czeka przy swojej pułapce na złodziejaszków, aby w końcu odzyskać swoją bezcenną księgę?”

~KiS(s)

Rosa prowadzi wychowaną w wiosce jeleniołaczkę coraz głębiej i głębiej w miasto. I tak przy okazji, w trakcie rozmowy po raz kolejny wychodzi na jaw jak te dwie młode panny są różne – Melodia jest otwarta, bez problemu mówi o głaskaniu czy zmienianiu formy… dla Rosy, wychowanej wedle ludzkich zasad jest to niedopuszczalne. Prawie. Przynajmniej Melodia jest dziewczyną i zmiennokształtną jak ona – w takim wypadku wybaczyć chyba można niektóre prośby i pytania… dlatego kotka stara się jak może opanować swoje odruchy i odpowiadać jak najmniej fukliwe. Jako jednak, że średnio jej to wychodzi, proponuje dla polepszenia stosunków zatrzymać się na bułeczkę… nie mówiła tego jeszcze, ale ona stawia.“

~ KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

“Co się dzieje w hrabstwie… lord Vantanello, bogacz jakich mało i jego córka Anastasia po coś do pałacu zajechali. Nie do Vinny’ego co prawda, tylko do jego poprzednika, ale okazało się, że zmiana na stanowisku hrabiego to chyba nie taki wielki problem. Mimo zapoznania się z nowym (dhampirzym) gospodarzem wydają się zadowoleni i nie wygląda na to, by zbierali się do opuszczenia posiadłości. Wręcz przeciwnie – już nawet planowany jest piknik na następny dzień (Ogana będzie mieć sporo pracy w swojej piekarence!). Tylko dlaczego Anastasia, piękna, młoda kobieta w towarzystwie tylu różnorodnych osób nadal rozmawia z Vincem, który wydaje się robić wszystko co umie by ją zanudzić? Może pieniądze… albo pewne inne rzeczy mają z tym coś wspólnego?”

~ KiS(s)

„Warta Dean przebiegała ciekawie, bo oto zaproponowała Ni, żeby pomógł im w tym, co mieli zrobić. Grupa, którą dowodziła chciała uwolnić grupę centaurów i najpewniej przy okazji pozbyć się łowców, którzy odpowiadają za ich schwytanie. Lisołak powiedział, że im pomoże, ale ciągle myślał też o planie ucieczki… Może w tym całym chaosie walki uda mu się wymknąć, po tym, jak już im pomoże? Rozważał taką możliwość, ale wiedział też, że na pewno ktoś będzie miał na niego oko, więc osobę taką też będzie musiał jakoś oszukać. Powiedział jej, jak walczy, a także o innych umiejętnościach, które mogą się przydać w takiej sytuacji i… otwarcie nazwał siebie samego narzędziem. Dla niego nie było dziwne to, że tak o sobie myśli, ale w obecności kogoś z tej grupy powiedział to, chyba, pierwszy raz. Jaka będzie reakcja? Ni niekoniecznie się tym przejmował, głównie dlatego, że nie tylko wielokrotnie był tak nazywany, lecz sam nierzadko uważał się za coś takiego.”

~ Samiel

Valladon

Sytuacja na Długiej się komplikuje. Do Luciena dotarło, że od jego zniknięcia minęły na Łusce dwa lata, a Rakel w międzyczasie zdążyła ułożyć sobie życie – studiuje, zajmuje się firmą brata, ma nowego chłopaka. Sytuacja powinna być jasna… Ale nie jest. Bo chyba obojgu trudno jest przyznać, że to co było już minęło. Być może wcale nie minęło? Być może byliby w stanie to ustalić, gdyby najpierw nie wtrącił się między nich Alec – nowy partner Rakel – a później brat Luciena, Gadriel. Wszystko wskazuje jednak na to, że to już chyba wszyscy, którzy mogliby ich nawiedzić, więc może teraz da się spokojnie pogadać… A może jeszcze stara Meve wpadnie z wizytą? Jeszcze jej tu brakowało…”

~KiS(s)

Opuszczone Królestwo

“Temu watażce bogactwo zdecydowanie uderzyło do głowy – po latach rozbojów i głośnego życia, zamiast dalej niszczyć postanowił… stworzyć. Obóz tak wielki, że podchodzić mógłby pod osadę. Ale jak coś takiego zorganizować? Skutecznie! Oto rozeszła się wieść o turnieju z niezwykłymi nagrodami z jego własnego skarbca, a do siedziby byłych-nie-byłych bandytów zjeżdżać zaczęli wojowie i handlarze ze swymi towarami. W końcu w upatrzonym przez starego herszta miejscu zrobiło się nieco mniej nietłocznie i już niejaki Angven zobaczyć mógł lisa między całymi czterema straganami. Tylko… co tu robi lis?“

~ KiS(s)

Lasy Eriantur

Zirk, Grim, a także Alice połączyli siły, żeby wytropić magicznych uciekinierów stworzonych przez tego ostatniego. Po pewnym czasie trafili na ślady – Zirk tym, że wskoczył w zarośla jak drapieżnik sprawił, że Alice zaczął obawiać się o życie swoich zwierzątek. Jednak trop ten należał do gatunku podobnego, chociaż nie wykluczało to, że dzięki niemu nie trafią na tych, których szukali. Ruszyli śladami, a im dalej szli, tym bardziej grząski robił się grunt. Czyżby zbliżali się do jakichś terenów podmokłych? Biały tygrysołak zapytał o to samego Alice’a, bo przecież wiedział on więcej o tym terenie, niż dwójka tygrysów.
Tymczasem Xirin zajmowała się małym Rizim, głównie przez odpowiadanie na jego pytania, gdy obudził się i zaczął je zadawać. Na początku chciał, żeby dogonili drugą część grupy, jednak szybko dotarło do niego, że może być to trudne i jego tymczasowa opiekunka może tego nie chcieć. Zadał też kolejne, ważne pytanie – zapytał, czy w posiadłości będzie dobre jedzenie.”

~ Samiel

Irrasil

Max i Avellana w pogoni za złotymi monetami zeszli do podziemi. Tak dosłownie, bo właśnie przemierzają jakieś podziemne korytarze. Wszystko wskazuje na to, że trafili do jakiegoś labiryntu i tylko jeśli dobrze rozczytają znaki na ścianach, będą w stanie dotrzeć do wyjścia. Czasu podczas spaceru mają jednak sporo, a to pozwala chwilę zastanowić się nad tym jak ta zabawa została zorganizowana… I w sumie w jakim celu?”

~KiS(s)

Dalekie Krainy

“Tego kota nie ciągnie do bogactwa, ale jak najbardziej złote oczy ma! Aurea może je teraz zobaczyć – w końcu została przyprowadzona do wioski, w której jako goście przebywają karakale, a wśród nich – jesiennobarwny Mansun. Dziewczyna przedstawia się przywódcy plemienia, a także kapitanowi karakalskipgo oddziału. Inne kotołaki stoją w pobliżu, niepewne z kim w zasadzie mają do czynienia. Wychodzi na to, że dziewczyna jest z kontynentu, ale co ciekawsze mówi coś o portalach i Szczytach Fellarionu, a obie te nazwy są kotołakom znane… aż za dobrze!”

~ KiS(s)

Donosiciel #53

Kotek, kocyk, książka…

To już jest ta pora, by darować sobie grillowanie i inne takie atrakcje – nadszedł czas panowania książek, kocyka i dużych ilości ciepłych napojów. Kawki, herbatki czy czekolady – to już zależy od Waszego gustu. A jak tam Wasze przygody? Również zaszyły się w domu i zwolniły tempa, czy lecą na złamanie karku bez względu na porę roku? Przekonajmy się.

Szepczący Las

“Trójka podróżników nadal jedzie przez las – i będzie jechać jeszcze długo! Bo jak to twierdzi Darcio «Las duży. Jeszcze dużo, dużo lasu». Ale czy to źle? Silea czuje się tam właściwie jak w domu, a i Iaskelowi, który w końcu jest elfim zielarzem, dobrze robi takie otoczenie. Jedyne co go bardziej niepokoi to prowadzący ich różowłosy wampirek, ale on jak na razie postanowił się zachowywać. Na razie. Bo właśnie zaczyna się niecierpliwić – odzwyczaił się od odpowiedzialnej roli przewodnika i męczy go, że nie może sobie skręcić ze szlaku gdy chce i wrócić wtedy kiedy mu się spodoba. Tak robił z braćmi, wampirami – ale driada i pyszny elfik to nie są oni. Czy mimo tego będą umieli jakoś go zadowolić i okiełznać jego marudne instynkty? Oby tak, bo inaczej nigdy nie dowiedzą się co się stało z ich zaginionym kolegą Hessanem…”

~ KiS(s)

Jadeitowe Wybrzeże

“Tutaj wszyscy są daleko od domu – Desta opuściła swoje rodzinne strony, by ruszyć na poszukiwania starszej siostry, Nutria zaś i jej bracia przyjechali w celach zawodowych. Poniekąd. Jako jednak, że mają tyle swobody na ile pozwoli najstarszy z nich – Momo – po spotkaniu z Mahinką proponują jej wspólną podróż i pomoc w szukaniu. Znaczy tego chcą Chan i Nutria, Momo wolałby wsadzić rękę pod ukrop. Zgadza się jednak łaskawym milczeniem i daje młodym bawić się dalej, kiedy sam ma na głowie ważniejsze sprawy – dowiedzieć się co się stało z Ziharrią i czy będą ich ścigać za to, że praktycznie pomogli ją uwolnić. Kiedy on z dala od reszty szuka odpowiedzi, Desta i Chan postanawiają skorzystać z uroków morza. Tak oto obowiązki mieszają się z wolnością, a powaga z odrobiną beztroski w tym ludzko-elfim, mieszanym towarzystwie.” 

~ KiS(s)

Równiny Drivii

W tajemniczych tunelach na pewno nie jest nudno. Głęboko pod ziemią spotkało się bardzo ciekawe towarzystwo. Łowca dusz Jon, przemieniony w kamiennego smoka Sargybinis i młody berserk Aki, który całej grupie sprowadził na głowę kilku piekielnych różnego rodzaju. Tak przypadkiem, oczywiście, po prostu przed nimi wiał. Gdy jednak przewaga liczebna nie była już taka znaczna, doszło do konfrontacji. Biedne diabły, biedna pokusa – nie wiedzieli, że trafili na dużo silniejszych przeciwników od siebie. Na dodatek jeden z nich – Jon – bardzo spektakularnie władał magią zła, fundując przeciwnikom wyjątkowo… oryginalną śmierć. Nic tylko współczuć.”

~KiS(s)

Demara

Rammi i Nala właśnie wpadli w tarapaty. Ich znajomość z lisołakiem Hive poskutkowała tym, że oboje dorobili się klątwy, którą w dawnych czasach rzucano na złodziei. Wszystko da się oczywiście odkręcić, lecz duma nazahirskiej badaczki wyraźnie cierpi ze świadomością, że nosi na sobie piętno złodziejki. Więc być może to, że kazała Hive jechać z nimi to odkręcić, było jakąś formą zemsty? Albo zabezpieczenia? Nieważne – tym bardziej, że Rammi chyba ma plan jak się z tym uporać, bo już coś zdarzyło mu się napomknąć… A zresztą czy ktoś bez planu byłby tak spokojny jak on w obliczu utraty kończyny?”

~KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

Vinny ostatnio mało rusza się z domu. Ale nie ze swojego mieszkanka w kamieniczce, które tak uwielbiał, nie. Z pałacu, który teoretycznie też jest jego, ale… nie do końca? Czując, że nie jest u siebie, a jedynie wypełnia obowiązki względem rodziny nie do końca może przywyknąć do nowego otoczenia, choć stara się jak może być odpowiednim… dziedzicem. Hrabią. Co nie udaje mu się za bardzo, ale na szczęście ma do pomocy Mikaela, który wie co robi. Jego wsparcie może być nieocenione zwłaszcza teraz, kiedy niezapowiedzianie zjawił się z wizytą wpływowy Lord Vantanello – przyjechał co prawda do poprzedniego hrabi, ale skoro zastał Vincenta to i na to nie będzie narzekał. Pytanie co zrobi jego córka, która z opóźnieniem dołączyła do towarzystwa – dziewczyna poważna, o smutnych oczach, ale miłym uśmiechu, właśnie dowiedziała się o śmierci poprzedniego pana Ascant-Flove i już przyszło jej spotkać się z samym Vincentem. Jak będzie wspominać ten wieczór?”

~ KiS(s)

Szlak Ziół

Funcia wiele by dała, by we własnym domu siedzieć teraz z książką na kolanach i popijając herbatę móc tęsknić do Efne i czekającego tam na nią Lalego. Tu gdzie jest nie ma jednak ani książki, ani herbaty, a Lali zapewne nie czeka – nawet ona nie jest do końca sobą i pod postacią motylosmoka musi użerać się z nadpobudliwym druidem chaosu. Znaczy magiem. Chciałaby w końcu zrozumieć na czym polegało zaklęcie, w które wpadła i wrócić do siebie. Tymczasem Mniszek, dla którego to cały górski las jest domem zaczyna się irytować zdecydowanie bardziej niż ona – nie podoba mu się plączący się tu i tam Tarjuan, rzucający beztrosko zaklęciami, o których potem nawet nie pamięta. Tak to jest kiedy troszczysz się o innych, a nie o siebie – szybciej tracisz cierpliwość. Więc tym razem to Funci przypadło w udziale wymyślanie planu i studzenie atmosfery – przestała się denerwować i powiedziała, że w sumie chętnie wrócą wraz z Tajem do jego siostry. Tak, bo czemu nie! Po co się denerwować… tak tylko straciła swoje ludzkie ciało. Mniszek nie wie co się dzieje – przed chwilą wzburzona teraz proponuje koleżeńską wycieczkę. Ale zrobiła to właśnie po to, by dłużej mógł mieć Taja na oku…”

~ KiS(s)

Podziemne Korytarze

Ezechiel w końcu odnalazł Hirondelle, która oddaliła się od ich dotychczasowego miejsca pobytu. Fellarianka okazała się mieć towarzystwo – chmarę chochlików, które opowiedziały jej o dziwnym magu, przez którego z okolicy zniknęły wszystkie chociaż odrobinę magiczne rasy ptaków. Trzeba tę kwestię rozwiązać, zdecydowanie! Jednak w pierwszej kolejności Hiro musiała odzyskać siły. W tym celu Ezechiel wysłał jej małych nowych znajomych po potrzebne mu składniki, a on tymczasem miał czas, by porozmawiać ze swoją znajomą. Pora ustalić jakiś plan.”

~KiS(s)

Morze Cienia

Czyżby chwilowy rozejm? Na to wygląda. Malachi w końcu miał okazję, by powiedzieć Yve o swojej misji zmiany jej życia na lepsze i wyjaśnić jej to i owo. Lisołaczka co prawda zachowała dla siebie, że mają trochę inne definicje „lepszego życia”, ale najważniejsze, że współpracuje i ograniczyła się tylko do tego, że poprawiła go, gdy kaleczył jej imię. Zaproponowała nawet, by razem się napić – to chyba dobry znak? A może gra na czas?”

~KiS(s)

Ekradon

„Wieczorny posiłek zakończył się, a oni przenieśli się do pokoju Samiela… ale tylko na chwilę! Co prawda, Skowronek wzięła ze sobą niedokończoną butelkę wina i nawet udało im się opróżnić ją z jej zawartości, ale na piętrze znaleźli się tylko po to, żeby zabójca mógł ubrać się cieplej, w końcu zamierzali wyjść na zewnątrz. A, no i też po to, żeby elfka mogła sprawdzić, czy Samiel wcześniej nie okłamał jej w kwestii tego, jak wygodne są łóżka w pokojach wynajmowanych w tej konkretnej karczmie. Gdy wyszli na zewnątrz, w czasie podróży do tajemniczego – przynajmniej dla samego Samiela – miejsca, omówili trochę te rzeczy, które związane były z rzeczą, przy której współpracowali. A gdy dotarli już na miejsce, okazało się, że Skowronek zabrała go do domu uciech i dopiero później okazało się, że jest to najlepsze miejsce do omawiania interesów.”

~ Samiel

Mauria

Kathléen opuściła swoje rodzinne strony, by udać się na prawdziwie mauryjski bal. Wampirzy bal. Jej partnerem na tę noc – noc krwawego księżyca – będzie Vergil, tytularny hrabia, który na podobnych przyjęciach nie pokazywał się od lat. Jednak nie tylko on jej towarzyszy – młodej wampirce asystują dwie służki z własnymi kompanami, w tym zaprzysiężonym jej rycerzem Alerykiem. Ma też pod bezpośrednią opieką ludzkie dziewczę, córkę burmistrza, który gościł ją na tych obcych ziemiach. Wampirka zamierza wprowadzić Elizę do kręgów towarzyskich – ale czy bal pełen wampirów będzie do tego najlepszym miejscem? To się dopiero okaże. Na razie przybyli, a w ogrodzie rozległ się krzyk…”

~ KiS(s)

Opuszczone Królestwo

„Dwójka czarodziei kontynuowała swoją wędrówkę. Cain i Lotta ponownie skupili się na tym, żeby odnaleźć ojca dziewczyny. Udało im się nawet zejść z Gór Druidów, chociaż kilka dni zajęło im dotarcie na teren Opuszczonego Królestwa. W tym czasie, zarówno gdy odpoczywali, jak i wtedy, gdy wędrowali, rozmawiali ze sobą i właściwie o sobie, poznając się lepiej. Najciekawsze nastało chyba wtedy, gdy Lotta zapytała Caina o to, czy chciałby zostać jej przyjacielem. On, owszem, chciał, ale niepewny swych uczuć powiedział też, że chciałby być kimś więcej. Spodziewał się, że dziewczyna usłyszy to i dotrze do niej to jedno słowo, ale nie spodziewał się tego, w jaki sposób to zinterpretuje. Pomyślała, że chciałby zostać jej bratem, co nie spodobało jej się, a przez to zaczęła nalegać na to, żeby nie tylko zostali przyjaciółmi, lecz najlepszymi przyjaciółmi. Eh, gdyby tylko wiedziała, co tak naprawdę chciał jej przekazać i, gdyby też Cain był bardziej pewny siebie w kwestii swych uczuć… Może wtedy cała ta sytuacja byłaby o wiele jaśniejsza i nikt nie byłby zawiedziony.”

~ Samiel

Lawendowy Dwór

W Lawendowym Dworze jest za to spokojnie i wszystko zmierza ku dobremu. Ojciec Rael – Gallel – po rozmowie sam na sam z Tristanem zdaje się być zadowolony ze swojego przyszłego zięcia i na razie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że przyjmie jego prośbę o rękę swojej drogiej córki. Na razie jednak nie zdradził się ze swoją decyzją. Rozmowy trwają, a Tristan postanowił przedstawić swoją przyszywaną matkę. Niby nie powinno być w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Anastazja to była służąca z Lawendowego Dworu. Niejednemu arystokracie nie spodobałaby się tego typu relacja i spoufalanie się z plebsem… Ale Gallel chyba nie jest aż tak przywiązany do konwenansów. Przekonamy się.”

~KiS(s)

Lasy Eriantur

“Książki są ważne dla większości czarodziei – także dla Alice. Zaraz po preparatach, formalinie, skórkach, klatkach, zwierzątkach i rytuałach. I gniazdku z kocyka. Zanim jednak będzie mógł się rozsiąść w swojej mrocznej twierdzy i dalej knuć, musi pomóc dwójce tygrysołaków wykonać ich zadanie dla niego – złapać kilka czarnopiórych eksperymentów. Łazi więc po lesie nadsłuchując, kiedy Zirk i Grim robią praktycznie to samo, tylko mniej teatralnie i chaotycznie. Naradzają się też między sobą. Po tym co widzieli woleliby nie zostawać w tym lesie na noc – stąd pytanie czy nie mogliby przed zmrokiem udać się do posiadłości czarodzieja. Alice jest zachwycony. Uwielbia kiedy ktoś z własnej woli wpada w jego sidła!”

~ KiS(s)

Shyilii i Constantinowi udało się dostać do miasta – Iruvii. Plotka nie wyjaśnia co konkretnie mają tam do załatwienia, ale to chyba coś ważnego. Problem jest taki, że elfkę ktoś może rozpoznać, a Constantinowi siedzi w głowie jego rodzina. I gada. W niekoniecznie odpowiednich momentach. Był jednak jeszcze jeden problem, taki, który chyba udało im się rozwiązać – Shyiliię zagadnął dość nieprzyjemny typ, ewidentnie pragnący trochę zbyt blisko ją poznać. Jej groźby na niego nie podziałały – ale Constantin z bułeczkami udający jej konkubenta już owszem. Miał przy tym okazję objąć ją w talii i szepnąć jej do ucha coś o zbliżeniu. Ale nie takim! To była tylko przyjacielska przysługa! A to, że głos jego matki jest jak najbardziej za połączeniem ich w parę to już zupełnie inna historia.”

~ KiS(s)

Rozmowy z bohaterami #2

Alice i Vasko

„Kiedyś się zobaczymy”

Mówi się, że istoty dobierają się względem podobieństwa – piękni trzymają z pięknymi, przeciętni z przeciętnymi, szczurki uliczne z ulicznymi szczurkami. Bywa jednak, że geniusz przywiąże się do ostatniego głupca, a ktoś czyjego wyglądu nie da się z niczym pomylić, uweźmie się na szare widmo, na tego, którym nikt się nie interesuje. Tak było i teraz, gdy uwagę Alice – maga nie tylko hermafrodytycznego, ale i przemienionego w niedoróbkę leonida – przykuł bury z pozoru, niemrawy człowieczyna w czarnym ubraniu i o ponurym wejrzeniu. Przed nim stanął Vasko, który wszystkimi pozorami szeptał, że go nie ma, że nie istnieje. Ale czarodziej w głowie słyszał jego krzyk.

A przynajmniej tak mu się wydawało.

Alice: Proszę, proszę… f’końcu cię mam! Aha! Tak jak sąciłem, tak jak sobie fymaszyłem… Podaj mi sfoje imię i podstafofe dane personalne. Chcę być pefien ile o sobie fiesz.

Vasko: Moje… imię? Hmm… Cienie nie mają imion, choć… nie jestem pewien. Strażnicy z Trytonii za każdym razem identyfikują mnie jako Vasko Volkosoby, była też jedna pokusa, która tak mnie nazywała, ale myślę, że mnie zwyczajnie z kimś pomylili. Choć zarzuty, które strażnicy mi przedstawiali akurat się zgadzały, jednak co do tego imienia nie jestem pewien. Wydaje mi się być jednak dziwnie znajome, niczym odległe niewyraźne i zniekształcone wspomnienie. Odkąd pamiętam nazywano mnie Cieniem… (zamyślenie).

Alice: Pytanie od kiedy pamiętasz. Ale mniejsza – grunt, sze szetelna słuszba posządkofa fie coś o tobie, mój mały Cieniku. I pokusa taksze… chociasz nie fykonała sadania. Nie przyprofaciła cię do mnie. Dlaczego? Umknąłeś jej?

Vasko: Nie… Nie celowo (wzrok wbity w ziemię). Nie można przecież uciec, nie mając tego w zamiarze. Poza tym ucieczka nie miałaby sensu, byliśmy daleko od Trytonii, a ja nigdy nie byłem poza jej murami. Nie wiedziałbym, w którą stronę się udać, by dotrzeć do najbliższego miasta. Nie chciałem jej robić problemów, ale pojawił się tamten pies… chyba straciłem przytomność, a gdy się obudziłem nie było ani Czarnej, ani tamtego psa…

Alice: Tak, ktoś kto nie opuszczał nigdy jednego miasta nie pofinien bafić się se sfieszętami. Ale skoro jusz o tym mowa – masz jakieś ulubione? Lubisz na przykład szare smutofane lfy?

Vasko: Wcale się z nim nie bawiłem. On… On mnie śledzi. Od Trytonii. (Łapie się za lewą rękę) Z jego paszczy wystaje moja ręka… (Zaniepokojenie). Nie wiem czy mam jakieś ulubione zwierze. Chyba nie. Wolę się od nich trzymać z daleka. Albo może szczury? Hmm… Zmutowane lwy… Jeśli nie są w zmowie z tamtym Bazgrolakiem i Bargo-Burtą i nie chcą mnie pożreć, może mógłbym je polubić. Ale… nie ma pan chyba żadnego u siebie, prawda?

Alice: (Z politowaniem w oczach) Mam… jednego takiego. Ma moje imię, mój fsrost i ogólnie jest przesłociutki. Jak szara kafusia. Plus trzymam tesz o fiele lepsze szeczy, jak magiczne diapsydy, kóskoroszce i… a sresztą, sobaczysz (szeroki uśmiech). Pofiedz lepiej czy bęciesz mieć coś se sobą – jakieś pamiątki rocinne, kuferek sukienek, niefolnika? Chcę fiedzieć ile miejsca przygotofać f’tfojej ce… pokoiku.

Vasko: Skromności też ci… mu zapewne nie brak. Mam ze sobą jedynie siebie i to co na sobie. Nie kłopocz się tak. Nie ma dla mnie znaczenia, gdzie i w jakich warunkach przyjdzie mi przetrwać kolejną noc. Nieważne czy to poddasze, rynsztok czy zatęchła cela, wszędzie jest tak samo.

Alice: Nie, nie nie…! Kaszdy hodofca magicznych bestyjek fie, sze farunki trzymania eksperymentóf odgryfają kluczofą rolę. Środofisko fymusza sachofania, przystosofania, posfala sobaczyć dane cechy stwoszenia. Być mosze bęciesz nocofał ras tu ras tam… asz snajciemy dla ciebie coś odpofiedniego. Bardzo odpofiedniego (błysk w oczach). Fidzę jednak, sze jesteś dość mało fymagający fedle fłasnych przekonań… ale mosze lubisz jakiś kolor, f’którym chciałbyś mieć firaneczki albo jakiś owoc, który chciałbyś dostafać sa dobre sachofanie? Opofiedz mi o sfoich preferencjach.

Vasko: Gdy czegoś bardzo potrzeba, nieważny jest kolor ani stan w jakim to coś się znajduje, nieważne czy jest podarte czy brudne tak, że nawet mucha na tym nie siądzie. Gdy czegoś potrzeba i to się znajdzie, liczy się tylko to, że się to znalazło i nie trzeba tego potrzebować na dany moment. Co do wynagrodzenia… Nigdy nikt mnie o to nie pytał. I raczej niczego nie potrzebuję, może jedynie kilku składników alchemicznych, nieważne jakich. Niewiele.

Alice: Fidzę, sze nie sasnałeś sbyt fielu luksusóf jak do tej pory. Dobrze! I fiem jusz o tobie tyle ile trzeba. Praktycznie nic. Fyśmienicie. Moszesz fięc snikać i sobaczymy się… następnym rasem. Będę przygotofany.

Vasko: (Skinienie).

Donosiciel #52

I z powrotem

Kiedy to minęło? Jeszcze przed chwilą wszyscy byliśmy na wakacjach, w rozjazdach, dni były długie i ciepłe… A tu dni coraz krótsze, a i obowiązki zaczynają wzywać. Skończył się sezon urlopowy, skończyły wakacje, jeszcze niektórzy studenci mogą się chwilę byczyć, ale niektóry rozpoczęli kampanię wrześniową, więc też już nie ma mowy o labie. No ale cóż, czasami są też tego dobre strony: teraz łatwiej będzie się spotkać by zagrać, bo wszyscy jesteśmy na miejscu! To co, co tam słychać w fabule?

Szepczący Las

„Grupa poszukująca zaginionego w tajemniczych okolicznościach Hessana, wzbogacona o nowego towarzysza, ruszyła ponownie w drogę. Wampir Daro obiecał zaprowadzić Iaskela i Sileę do swoich braci, którzy, według niego, są w stanie pomóc elfowi i driadzie w realizacji zadania, które przed sobą postawili. Nowy dzień przywitał Iaskela niewyspanego, znerwicowanego i z obawą myślącego o niebezpieczeństwach wspólnej podróży, Daro wygłodzonego (do czasu śniadania w karczmie, zaserwowanego przez jej właścicielkę), Sileę zaś pogodną, gotową (na szczęście) na łagodzenie zarówno zestresowanego elfa, jak i nieokrzesanego wampira.
Podróżnicy opuścili już miasto i, jak się zdaje, nareszcie zaznali trochę spokoju. Daro jak na razie zachowuje się dobrze, ale czy to potrwa? To znaczy – ile to potrwa?”

~Iaskel

Nandan-Ther

„Biedna Slavia, nie odnalazła jeszcze swojej księgi. Szczęście w nieszczęściu, że dzięki interwencji Iana w porę spostrzegła, że jej smokowaty towarzysz zaraz przerżnie wszystko w trzy kubki i chociaż tego udało im się uniknąć. Ale no – księgi nie znalazła. A była tak blisko, bo dostrzegła tych gagatków, którzy jej ją buchnęli! No ale nie dogoniła ich. A jeszcze pocieszający ją znajomy wyjątkowo daleko zagalopował się w ocenie tego, co ich łączy. Czy ten dzień mógł być gorszy? Może gdyby jednak poprosiła o pomoc Iana… 

A dla Iana wszystko skończyło się dobrze. Nie narobił się, a kasa dla ich szajki i tak wpłynęła. Czeka ich akcja, ale to następnego dnia. Tylko, że kotołak wybył z ich kryjówki z samego rana. Gdzie poszedł? Jak to kot – nie wiadomo.”

~KiS(s)

Jadeitowe Wybrzeże

Nutria wraz z jej rodzeństwem będzie niebawem ruszać w dalszą drogę. Bez wiedzy Mourneliana, Yaami i Changhin zaprosili swoją nową znajomą, Destę, by im towarzyszyła, a ta była z radością na to przystała. Mahinka ma nadzieję, że podróżując z rodzeństwem natrafi na ślad swojej siostry, a towarzystwo Momo, z którym od początku się nie polubili, zdaje się się jej nie przeszkadzać. Cała trójka poszła odpoczywać, więc nie wiadomo jeszcze, co Mournelian powie, gdy usłyszy, że gadatliwa Mahinka jedzie wraz z nimi.”

~Iaskel

Hrabstwo Ascant-Flove

„W hrabstwie Ascant-Flove (a jeszcze bardziej w życiu Vincenta) nie ma żadnych powrotów, a już na pewno nie do normalności. Dawid nie żyje i ciągle się o tym mówi, gość przyjechał niezapowiedziany, a potem panowie przed zbyt dworsko wychowaną Paulią czmychnęli do męskiego pokoju, gdzie na półkach książki, w barku pełno, a ze ścian zerka na nich tępo masa wypchanych głów. Także danieli, chociaż Daniel, prakuzyn Vincenta jeszcze nie przyjechał. Ciasteczek orzechowych też nie podano, za to wydaje się, że do pałacu zbliża się powóz panny… PANNY Anastasji. Czy ktokolwiek rozumie co się tu dzieje!?”

~KiS(s)

Thenderion

Pestka nie wiedział w co się pakuje zapraszając uroczą, piegowatą półelfkę do tańca. Nie wiedział, że była to dziewczyna herszta pewnej bandy łotrzyków, którzy nie dość, że skroili mu sakiewkę, to jeszcze planują włamanie do posiadłości Counteville’ów – podsłuchali, że podczas festynu raczej nikt nie powinien pilnować tamtejszych bogactw. Ginnie w to graj – w końcu miała serdecznie dość tego miasta i zgiełku. Mogła też na chwilę przestać myśleć o tamtej kapłance, która tak zapadła jej w pamięć przez to, jak ich spojrzenia się spotkały… Ciekawe jak zareaguje, gdy dowie się, że tą kapłanką była Blanche – arystokratka, której posiadłość właśnie miała okraść z kompanami.”

~KiS(s)

Pustynia Nanher

Sevironowi w końcu udało się wydostać z magicznej i niebezpiecznej anomalii, jednak zamiast Hashiry – która dosłownie zniknęła, jakby pochłonął ją jakiś niewidzialny portal – zabrał ze sobą inną osobą, Nataniela. Był to czarodziej, na którego kapłan natknął się właściwie przez przypadek i w przypływie chęci pomocy nieznajomemu, pomógł mu wydostać się z leja i uciec od niewidzialnego potwora. Po dotknięciu kryształu na środku leja, obaj zostali przeniesieni poza to miejsce, chociaż zaledwie kilka kroków dzieliło ich od tego, aby ponownie się tam znaleźć. Później obaj ruszyli w stronę najbliższej oazy.”

~Samiel

Ekradon

„Po tym, jak Samiel i Skowronek opuścili zakład krawiecki znajomej elfki, postanowili rozdzielić się na jakiś czas i ponownie spotkać wieczorem, żeby porozmawiać i zjeść wspólny posiłek. Zabójca w tym czasie postanowił sprawdzić wiarygodność informacji, które wcześniej podała mu kobieta – okazały się jak najbardziej prawdziwe, a sam Samiel został określony jako osoba mająca duże problemy z zaufaniem (nie, żeby nie było to prawdą) – a później urządził sobie mały spacer po mieście. Skowronek natomiast udała się na spotkanie z jednym ze swoich informatorów, od którego chciała dowiedzieć się, czy wieści o przybyciu Samiela do miasta już się rozeszły, czy nadal półświatek nie wie o tym, że ktoś taki, jak on przebywał w Ekradonie (jeszcze o tym nie wiedzą). Oboje rzeczywiście spotkali się o porze, którą ustalili, chociaż wcześniej zabójca odbył krótką rozmowę z Ami. W każdym razie, kolacja okazała się jedynie początkiem ich wspólnego wieczora. Dopiero zaczęli rozmowę, a już padło kilka propozycji co do tego, gdzie mogliby się udać.”

~Samiel

Nowa Aeria

„W życiu młodej czarodziejki wiele rzeczy dzieje się na opak – jest stara, wygląda na młodą; szuka zamożnego elfa, znajduje włóczęgę; chce spokoju, Know przynosi jej nowe informacje; szuka dziwnego psa, poznaje Maćka. Hycla. Kiedy zaś wiedzą już dokąd się udać i wszystko jest w miarę ustalone – Kuna, jej dwie młode znajome, Maciek, Know i jego kundelek Łajdak, wszyscy zdają się chcieć uczestniczyć w pogoni – bezdomny mędrzec postanawia się nagle oddalić i nie brać więcej udziału w dziecinnych zabawach. Tyle spisków i intryg trzeba przecież poznać! Kto jak nie on uratuje tę łuskę? Tak więc obdarowawszy każdego ze swych rozmówców jakimś prezencikiem (pradawna dostała mydełko) oddalił się i zostawił sprawy w rękach swojej małej rówieśnicy. I tak, Kuna wszystkim się zajmie! Najlepiej szybko, bo może już niedługo do miasta wróci ważna (choć nie znana jej przecież) osoba?”

~KiS(s)

Żelazna Twierdza

„Do Żelaznej Twierdzy przybywa poselstwo z Draconis. Niara – która została samodzielnie panującą królową po śmierci swego męża, Elladora – oczekiwała przybycia orszaku, aby godnie ich przyjąć. Nie mogła jednak wiedzieć, że posłem, który do niej przybył jest archont Draconis… Którego dobrze zna. A nawet można rzec, że bardzo dobrze. To Meridion. Jak to możliwe? Co działo się z nim przez te wszystkie lata, gdy się nie widzieli? Jakim sposobem został władcą? I co tutaj w tym momencie robił? Wiele pytań, a póki co bardzo mało odpowiedzi. To jednak początek spotkania – oboje muszą otrząsnąć się z szoku i zdenerwowania, jakie mu towarzyszy. I poradzić sobie ze wspomnieniami, które ożyły, jakby wcale nie widzieli się ostatni raz kilkadziesiąt lat temu. „

~KiS(s)

Na’Zahir

„Kiepska sprawa, gdy chce się odejść, ale jest się tak pijanym, że nogi nie pozwalają ci iść. Na pewno tak myśli Sadik, który po tym, jak został uratowany przed potencjalnym pobiciem przez Sarabi, musi teraz z nią chwilę posiedzieć. No nie ma innego wyjścia. A ona jest na tyle pewna siebie, że jego warczenie i opryskliwe komentarze nie odstraszają jej, a wręcz przeciwnie, jakby zachęcały do zadawania kolejnych pytań i poznania tego gburowatego pijaka. Czy też dowódcy tutejszego garnizonu, jak się na koniec przypadkiem dowiedziała. Co zrobi z tą wiedzą? Tego obawia się Sadik, podejrzewając, że Sarabi (podająca się za Sarę) może chcieć mu zaszkodzić. W końcu dowiedziała się o jego dość wstydliwym sekrecie. Jednak z drugiej strony… Całkiem sympatyczna z niej dziewczyna”

~KiS(s)

Donosiciel #51

Yyyyych!…

Uff… U Was też tak gorąco? Ale wiecie, tak gorąco na dworze? No bo nie od dziś wiadomo, że gorąco może być również od namiętnych uczuć (z obu biegunów!), od kłopotów, w które się człowiek wpakował, od zabawy, która poszła stanowczo za dobrze albo wręcz przeciwnie – skończyła się katastrofą. No ale my pytamy tylko o to prozaiczne temperaturowe gorąco. Więc… Jak tam u Was? I co u Waszych bohaterów? W dowolnym kontekście, ma się rozumieć, bo o pogodzie się nie plotkuje…

Nandan-Ther

Slavia została okradziona – cóż za niefart. I gdyby tylko chodziło o pieniądze to pewnie jakoś by to przełknęła, jednak jej zginął również bardzo cenny notatnik i kryształ, które bardzo chciała odzyskać. Myślała, że zaczepiony kotołak zdoła jej pomóc, lecz chyba się przeliczyła… Dał jej jednak trok prowadzący do ulicznego szulera i tam postanowiła szukać z pomocą swojego jaszczurzego towarzysza. No dobra, bez niego – pseudosmok niestety od razu dał się pochłonąć hazardowi. Możliwe, że wkrótce skończyłby bez monet i na dodatek bez łusek, gdyby nie interwencja Iana – kotołaka, który wcześniej okazał się taki mało pomocny, a teraz ratował fundusze towarzysza Slavii. Oczywiście, że po to, aby zwrócić na siebie jej uwagę.”

~KiS(s)

Równina Drivii

„Szli dalej, chociaż teraz stanowili dwuosobową grupę. Reinar postanowił opuścić Jona i Sargybinisa, chociaż jego „posada” nie została wolna na długi czas. Łowca dusz, wiedziony chęcią zdobycia artefaktu, który ma znajdować się gdzieś w tych tunelach i kamienny smok, który szedł razem z nim, a w dodatku widział i słyszał stworzenie, które dla tego pierwszego mogło wydawać się dziwnym wymysłem Sargybinisa, na którego może wpływa tak przebywanie pod ziemią i w tunelach… A także młody chłopak – Aki – który został praktycznie zapędzony w to miejsce i teraz trafił na dwójkę podróżników. Powiedział im, że szuka wyjścia, jednak oni mieli do niego inne pytania. Możliwe, że od odpowiedzi będzie zależało to, czy pójdzie z nimi, czy nie.”

~ Samiel

Hrabstwo Ascant-Flove

„W hrabstwie dopiero kończy się wiosna, trudno więc o większe upały. Choć może? Tak jak żar przez okna wlewa się latem do sal i salonów, tak teraz przez drzwi do hallu wpadł jegomość zwiastujący szybką zmianę ciśnienia! Oto lord Vantanello we własnej, udekorowanej osobie! Bogacz jakich mało, pewny siebie jak szerszeń i jeszcze głośny jak trzmiel. Przyjechał bez zaproszenia i od progu woła hrabiego Davida… a David nie żyje. Od ponad roku! Poprzedni pan był z lordem w zażyłych stosunkach, za to Vincent nigdy nie widział go wcześniej na oczy. Jednak chwilowy smutek nie przeszkodził lordowi nadrobić tego braku i wypytać, czy nowy hrabia przypadkiem nie jest żonaty… znaczy nie pytał wprost, ale tym bardziej jest to podejrzane. Co knuć może niezapowiedziany gość, który czeka tylko aż w pałacu zjawi się jego córka?

No oczywiście, że nie wiadomo…

Tylko jaką w tym rolę odegra już raz wyewakuowana z pałacu Ogana?”

~ Kana

„W hrabstwie Ascant-Flove na razie dopiero tli się mdły żar, ale wkrótce może z nie wybuchnąć prawdziwy ogień. A pomyśleć, że przez moment było tak spokojnie – po wyjeździe Creightona nie działo się tak naprawdę nic rewolucyjnego, wszystko wracało na stare tory… Lecz tego dnia przed pałac hrabiego zajechał powóz wiozący wyjątkowego gościa – starego przyjaciela rodziny, lorda Bastiena Vantanello. Tak dawno nie było go w tych stronach, że nawet nie wiedział, iż jego znajomy, którego chciał odwiedzić, nie żyje, a jego miejsce zajął daleki kuzyn – dhampir Vincent. No ale cóż, trzeba przełknąć tę gorzką prawdę i żyć dalej. Tym bardziej, że choć Vinny jeszcze o tym nie wie, Bastien przyjechał nie tylko z kurtuazyjną wizytą, ale również w interesach…

A co ma z tym wszystkim wspólnego mieszkająca w miasteczku nieopodal pokusa Ogana? O tym się jeszcze przekonamy. I wtedy to dopiero zrobi się gorąco…”

~Sanaya

„Czas na zmianę wart! Po wielu godzinach siedzenia w obozie i poznawania różnych członków zwierzołaczej drużyny, Nimroth będzie mieć okazję posiedzieć sobie z Dean. To będzie chwila na ostudzenie atmosfery, która prawie gotowała się, gdy strażniczką przy lisie była wilkołaczka Howl – jedna z niewielu, która nie zapałała do lisa choćby szczątkową sympatią. Poza tym wdarło się między nich pewne nieporozumienie, kiedy on cały czas nawijał we Wspólnym, a ona nic z tego nie rozumiała. Zarzucając białowłosemu złe intencje w końcu obeszła go, palnęła w głowę i uciszyła. Jakimś bandażem. Zakneblowany i związany Ni resztę jej warty przesiedział w ciszy – względnej, bo potem był świadkiem pogadanki przy herbatce między Howl a Dean, ale tym razem w dialekcie, którego nie rozumiał on. Coraz lepiej!

Teraz jednak, gdy zostali sami, lisołaczka zwraca się do niego we Wspólnym – i proponuje pewien ciekawy układ… Czy potrafią sobie zaufać?”

~ KiS(s)

„Warta Howl skończyła się w końcu, chociaż w jej czasie zmiennokształtna postanowiła zakneblować Ni, żeby ten już zwyczajnie nie odzywał się – uwolniła go dopiero Dean, która postanowiła przejąć wartę po Howl, chociaż i tak nie zrobiła tego od razu. Dlatego też biały lisołak mógł jedynie patrzeć i słuchać, odzywać się nie mógł, przez jakiś czas przynajmniej. Gdy już knebel zniknął z jego ust, dostał nawet jakiś ziołowy napar, żeby móc wypłukać posmak tkaniny. Dowiedział się też, że Dean ma do niego jakąś sprawę. Wiedziony ciekawością od razu zapytał ją o to i po niedługim czasie usłyszał jej pytanie. Nie spodziewał się go, chociaż dziewczyna i tak odpowiedziała na nie sama, a on dowiedział się, że za tym kryje się trochę inna propozycja.”

~ Samiel

Równiny Andurii

Rubedo się wewnętrznie gotuje. Trudno mu się jednak dziwić – jego włam zakończył się zupełnie nie tak, jak planował. Nie dość, że został nakryty przez Shirkhanę, to jeszcze obezwładniony i związany, a jego towarzysz – Cukiereczek – zamiast dokonać krwawego odwetu i go uwolnić, zajmuje się… kotami. I pokazał przy tym, że jest całkiem zdolną bestią, bo gdy polecenie pozbycia się smoczycy okazało się nie iść w parze z jego priorytetami, pokazał swojemu szefowi… środkowy palec. A co, uczy się!”

~KiS(s)

Thenderion

„W Thenderionie nieubłaganie nadchodzi zima, lecz atmosfera jest gorąca – trwają przygotowania do Święta Smoka, w których z wielkim zaangażowaniem bierze udział Blanche i jej brat Robin. Kapłanka nie dość, że ma wygłosić przemówienie, to jeszcze zajmuje się organizacją przyjęcia w swojej winnicy.

Tymczasem z dalekiego Fargoth do Thenderionu zmierza grupa Puszczyków, uciekających przed odpowiedzialnością za zbałamucenie pewnej dobrze urodzonej panny. Ich nastroje – a szczególnie nastrój Ginnie – nie są szampańskie, ale może poprawi je udział w święcie i jakieś ekscytujące wydarzenia z tym związane. A może nawet niekoniecznie mające związek z festiwalem – może akurat to chodzi o tajemnicze przejście, które Rianell odnalazł w remontowanej części zakonu na dzień przed Świętem Smoka…”

~KiS(s)

Ekradon

„Dogadali się, chociaż to raczej nie jest czymś niezwykłym. Samiel i Skowronek ustalili cenę ich współpracy, a później ruszyli prosto do znajomej krawcowej elfki, aby ta zadbała o odpowiedni strój dla zabójcy. On sam, przy okazji, zaproponował, że Skowronek mogłaby mu pomóc z przymierzaniem gotowego już stroju, na co ona zgodziła się, może nawet ze zbyt dużym (i troszkę podejrzanym) entuzjazmem. Sklep krawiecki wyglądał zwyczajnie, a i sama jego właścicielka również nie była kimś niezwykłym. Samiel wykonał jej polecenia, rozebrał się – do samej bielizny, co zaproponowała elfka jako „rzecz potrzebną” i może on sam też uważał, że tak będzie lepiej – i stanął na niewielkiej skrzynce. Czekał na to, aż Perl zacznie zbierać miary, przy okazji zapytał ją też o kwestię zapłaty za pracę.”

~ KiS(s)

Nowa Aeria

„W ten ciepły dzień Kuna, Emily i Amy szukają kundelka. Dziwacznego psa. Zamiast na niego jednak natykają się na wilkołaka. Nie by o tym wiedziały… za to Know wie. On wie gdzie szukać psa! Przesmykając się i biegnąc, przystając, kucając i węsząc prowadzi je ku biedniejszej dzielnicy i… do schroniska! No przecież! A tam młody hycel Maciek (ponoć jego czeladnik – tylko czy istnieje coś takiego jak czeladnik kloszarda?) udziela mu potrzebnych informacji. Widział dziwacznego zwierzaka w dzielnicy świątynnej, ale tam trudno się dostać… to jak, czy dziewczyny mają ochotę na małą przygodę?”

~ KiS(s)

Rapsodia

„Tutaj z kolei jest chłodna noc… Rubinento w przypływie desperacji pyta Kito jak poradzić sobie z chaotyczną naturą, temperamentem… jak nie kończyć zawsze w punkcie wyjścia, a ze złamanym serduszkiem. Ale kucykowy szaman wcale nie jest pewny czy tryton gotowy jest porzucić swoją naturę, nie daje więc prostej odpowiedzi. Jak to on. Może jego słowa jednak podziałają? Kto wie, w końcu Rubin jest nieprzewidywalny – może się zarówno zamyślić, jak i uznać, że nie dostanie pomocy. 

Ruchy ZuZu natomiast już łatwiej przewidzieć – a przynajmniej tak sądzi ubrana w skóry dziewczyna, która biega za nim po mieście i zaczepia, gdy poobijany nie ma się gdzie udać. Chwilę gadają, trochę się przedrzeźniają i wstępnie zmawiają się, że ona kupi od niego duszę… młody centaur pewny jest, że nic na tym nie straci, w końcu duszy nie ma, ale ona wydaje się za nich dwoje podniecona wizją zakupu. I tak nad ranem znajduje go ponownie i przypomina o układzie. Tylko niech najpierw da jej udowodnić, że umie obandażować jego końską nogę. To już będzie zakład!”

~ KiS(s)

Lawendowy Dwór

„Nadszedł kolejny wielki dzień w życiu Tristana i Rael – po przyjęciu przez niebiankę oświadczyn pora poprosić o błogosławieństwo jej ojca. Cała trójka – szczęśliwa para i dyplomatka Ais będą przyzwoitką dziewczyny – rozesłała listy i teraz, po niespełna dwóch tygodniach oczekiwania, w Lawendowym Dworze pojawił się zaproszony przez nich Gallel Biennevanto – ojciec Rael. Choć błogosławiona zna go bardzo dobrze i nie wydaje jej się, by cokolwiek mogło pójść nie tak, i tak się denerwuje. Gallel jednak zaczął rozmowę z Tristanem przyjaźnie i niewinnie, więc… może nie ma czego się bać?”

~ KiS(s)

Lasy Eriantur

Alice lubi orzeszki. Rozłamywać w pazurkach. Dlatego Xirin daje mu je, by nie lamentował, gdy jego latający eksperyment, będący upierzonym gadem, nazywają wroną. Grunt, że dzięki takim wyjaśnieniom Zirk i Grim wiedzą czego szukać, a nie zastanawiają się co to do siedmiu czereśni jest rostrum. Więc tak – uciszony czarodziej słucha jak ignoranci obrażają jego geniusz, a potem obserwuje jak biały tygrys naturalnie rozdziela zadania. Ale pozwala mu się rządzić w najlepsze. Ostatecznie zaproponowany podział nie jest zły – on wraz z dwoma Puchatkami (wielkimi tygrysami) pójdzie poszukać eksperymentów, a zraniona w nogę Xirin zajmie się małym Rizim, którego dopiero co wyleczyli z zatrucia. Czyż to nie układ idealny? On przyda się ze swoim słuchem, pasiaści będą na jego wezwanie, a Xirin zostanie pełnoprawną niańką. I tak oto grupa jest zgodna, a atmosfera ciepła. Niewiele więcej potrzeba do szczęścia!”

~ KiS(s)

Rozmowy z bohaterami #1

Sanaya i Maka

„Wywiad przy podwieczorku”

Na podwieczorku u pani Pomfrey Sanaya nie znała nikogo, poza oczywiście samą gospodynią. Nie odrzuciła jednak zaproszenia: nie odmawia się starym znajomym “bo tak”. Może akurat pozna dzięki temu kogoś ciekawego? Tym bardziej, że pani Pomfrey najwyraźniej była świadoma tego jak znajoma alchemiczka odstaje od towarzystwa i zaraz zabrała się za przedstawienie jej kilku osobom. 

– Drogie panie, poznajcie się. Sanaya Tai, moja znajoma z czasów gdy mieszkałam w Turmalii. San, przedstawiam ci Marikę Ragrafford, to… – Powietrze przeszył dźwięk gongu przy drzwiach wejściowych. – Och, już idę, chwileczkę!

I tyle było panią Pomfrey widać – pobiegła przywitać kolejnych gości, nie kończąc nawet prezentacji, którą rozpoczęła. Sanaya odprowadziła ją chwilę skonsternowanym spojrzeniem, po czym poświęciła uwagę drobnej kotołaczce, która stała przed nią. Uśmiechnęła się, jakby przepraszała za zachowanie wspólnej znajomej. 

Sanaya: Więc… Skąd znacie się z panią Pomfrey? Co panią tu sprowadza? Praca? 

Maka: Och, to znajomość jeszcze przez moją matkę. Jest, widzi pani, skrybą i ma przyjaciół w wielu miastach. Ja zajmuję się stenografią i często wyjeżdżałyśmy razem. Dobrzy znajomi to skarb! Należy się nimi dzielić… Ale tym razem jestem sama. Przyznaję, że szukam pracy, ale chyba… troszeczkę innej niż wcześniej…

Sanaya: Och, “troszeczkę innej”? To znaczy? O ile, oczywiście, można wiedzieć. 

Maka: (Rozpromieniona) Zawsze szukałam pracy w dobrych rodzinach, u ludzi cieszących się estymą, poważanych… To oczywiście słuszne, ale myślę, że robiłam tak dlatego, że nie chciałam mieć wiele wspólnego z niczym, no wie pani… nieprzyjemnym. Ale to wcale nie jest takie dobre. Jakiś czas temu poznałam dwie, bardzo szacowne oczywiście!, ale i niezwykłe osoby, które pokazały mi, że można… zrobić wiele dobrego będąc blisko zła. Mam na myśli (zawahanie). Sprawy kryminalne. Przestępstwa (konspiracyjny szept).

Sanaya: Och? Brzmi, jakby współpracowała pani ze stróżami prawa, strażnikami miejskimi albo kimś w tym rodzaju. 

Maka: Można… można tak powiedzieć. Współpracowaliśmy z Inspektorem! Ale ja asystowałam komuś… kto, cóż, sprawą zajmował się trochę na własną rękę. Wyglądało to nieco detektywistycznie.

Sanaya: Prywatny detektyw! To brzmi bardzo interesująco. Czyli dobrze rozumiem, że teraz szuka pani czegoś podobnego? 

Maka: (Rumieniec pod futerkiem) Nie sądzę, by mogło być tak samo jak tam… ale jestem zdecydowana! Tak, chciałabym pomagać takim ludziom! Tylko nie jestem pewna co konkretnie zrobić… To dla mnie nowy teren i niezbyt mogę prosić o radę moje stare znajome. W tych kręgach to nie uchodzi, wie pani, za pracę dla damy. Ale to nie jest zły pomysł, prawda? Tylko, że ze względów… no warunków pracy wolałabym chyba współpracować oficjalnie ze strażnikami niż pomagać prywatnie. Chociaż gdyby się trafiła odpowiednia okazja… nie, nie odrzuciłabym żadnej szansy! Tak sądzę… 

Sanaya: Byłoby na pewno łatwiej, gdyby tamten inspektor, o którym pani wspominała, wystawił pani referencje. Albo tamten detektyw. Wnioskuję, że dobrze wam się współpracowało. 

Maka: Tak, bardzo dobrze! Tylko… musiałam opuścić Demarę w strasznym pośpiechu. Referencje mam, ale widzi pani, oficjalnie pracowałam jako asystentka… Lorda (wilgotne oczy). Praktycznie pomoc od wszystkiego. Dlatego teraz muszę zaczynać od zera… czuję się znowu jak zagubiona panienka (otarcie łezki z uśmiechem).

Sanaya: Och… w takim razie może powrót w rodzinne strony dobrze by pani zrobił? 

Maka: Właściwie to właśnie stamtąd wyjechałam. Byłam tam przez pewien czas bardzo potrzebna, ale teraz wszystko się uspokoiło i tylko szukam od czasu do czasu nowych ziół dla ojca. Jak poczuł się lepiej, sam stwierdził, że przydałaby mi się podróż… i to nie taka zwykła – stwierdził, że powinnam pojechać gdzieś gdzie jeszcze nie byłam. Kochany tatulek! Właśnie o tym myślałam…

Sanaya: O, to ma pani jakiś upatrzony kierunek? Skoro wcześniej była Demara… Może teraz jakieś południowe kraje? Morze, biały piasek, krzyki mew… Była pani już kiedyś na Jadeitowym Wybrzeżu? 

Maka: Och, z tych okolic to byłam na Lariv! To taka zielona wysepka. Taki… niecodzienny kierunek podróży, ale jest tam wielu zmiennokształtnych i spędziłam tam kiedyś nieco czasu. Jednak to były wakacje. Pracy chyba bym tam nie znalazła. Ale gdybym mogła znaleźć zakwaterowanie, w którymś z nadbrzeżnych miast… złą sławą cieszą się te leżące nad Morzem Cienia, ale chyba czegoś aż tak ekstremalnego nie szukam. Jadeitowe wybrzeże to byłby jednak dobry pomysł! Przestępstwa i tak zdarzają się wszędzie…

Sanaya: Tak, szczególnie w Turmalii… Ale właśnie, skoro cały czas mowa o przestępstwach, nie boi się pani tak sama podróżować? Czy może jest pani, hm, groźniejsza niż wygląda? 

Maka: (Chichocik) Obawiam się, że jestem całkowicie nieszkodliwa. Ale zawsze złapie się jakąś karetkę pocztową, albo dogada z handlarzami lub inną podróżującą grupą. W zasadzie nigdy nie jestem zupełnie sama… na to bym się nie odważyła!

Sanaya: Widać, że jest pani bardzo zaradna…

– Och, najmocniej przepraszam, że tak zniknęłam bez słowa! – usprawiedliwiła się pani Pomfrey, wracając do swoich znajomych. – Ale widzę, że już się panie między sobą dogadały, bardzo miło mi to widzieć. Nie przeszkadzam w takim razie, ale za chwilę zapraszam do stołu, zaraz podamy ciasto!

 

Nasi drodzy czytelnicy!

Właśnie mieliście okazję przeczytać pewien specjalny dodatek, który od dziś chciałybyśmy Wam nieregularnie prezentować – wywiady między postaciami. Chciałybyśmy, abyście mieli w ten sposób okazję do przedstawienia swoich bohaterów innym: ich celów, historii, ciekawostek. Zachęcamy Was do wzięcia udziału w tworzeniu tego cyklu: zgłaszajcie się zarówno do roli redaktorów jak i przepytywanych, a my będziemy kojarzyć Was w pary (jak swatki, hihi!) i służyć redakcyjną pomocą. Poznajmy się lepiej! 

~KiS(s)