Donosiciel #53

Kotek, kocyk, książka…

To już jest ta pora, by darować sobie grillowanie i inne takie atrakcje – nadszedł czas panowania książek, kocyka i dużych ilości ciepłych napojów. Kawki, herbatki czy czekolady – to już zależy od Waszego gustu. A jak tam Wasze przygody? Również zaszyły się w domu i zwolniły tempa, czy lecą na złamanie karku bez względu na porę roku? Przekonajmy się.

Szepczący Las

“Trójka podróżników nadal jedzie przez las – i będzie jechać jeszcze długo! Bo jak to twierdzi Darcio «Las duży. Jeszcze dużo, dużo lasu». Ale czy to źle? Silea czuje się tam właściwie jak w domu, a i Iaskelowi, który w końcu jest elfim zielarzem, dobrze robi takie otoczenie. Jedyne co go bardziej niepokoi to prowadzący ich różowłosy wampirek, ale on jak na razie postanowił się zachowywać. Na razie. Bo właśnie zaczyna się niecierpliwić – odzwyczaił się od odpowiedzialnej roli przewodnika i męczy go, że nie może sobie skręcić ze szlaku gdy chce i wrócić wtedy kiedy mu się spodoba. Tak robił z braćmi, wampirami – ale driada i pyszny elfik to nie są oni. Czy mimo tego będą umieli jakoś go zadowolić i okiełznać jego marudne instynkty? Oby tak, bo inaczej nigdy nie dowiedzą się co się stało z ich zaginionym kolegą Hessanem…”

~ KiS(s)

Jadeitowe Wybrzeże

“Tutaj wszyscy są daleko od domu – Desta opuściła swoje rodzinne strony, by ruszyć na poszukiwania starszej siostry, Nutria zaś i jej bracia przyjechali w celach zawodowych. Poniekąd. Jako jednak, że mają tyle swobody na ile pozwoli najstarszy z nich – Momo – po spotkaniu z Mahinką proponują jej wspólną podróż i pomoc w szukaniu. Znaczy tego chcą Chan i Nutria, Momo wolałby wsadzić rękę pod ukrop. Zgadza się jednak łaskawym milczeniem i daje młodym bawić się dalej, kiedy sam ma na głowie ważniejsze sprawy – dowiedzieć się co się stało z Ziharrią i czy będą ich ścigać za to, że praktycznie pomogli ją uwolnić. Kiedy on z dala od reszty szuka odpowiedzi, Desta i Chan postanawiają skorzystać z uroków morza. Tak oto obowiązki mieszają się z wolnością, a powaga z odrobiną beztroski w tym ludzko-elfim, mieszanym towarzystwie.” 

~ KiS(s)

Równiny Drivii

W tajemniczych tunelach na pewno nie jest nudno. Głęboko pod ziemią spotkało się bardzo ciekawe towarzystwo. Łowca dusz Jon, przemieniony w kamiennego smoka Sargybinis i młody berserk Aki, który całej grupie sprowadził na głowę kilku piekielnych różnego rodzaju. Tak przypadkiem, oczywiście, po prostu przed nimi wiał. Gdy jednak przewaga liczebna nie była już taka znaczna, doszło do konfrontacji. Biedne diabły, biedna pokusa – nie wiedzieli, że trafili na dużo silniejszych przeciwników od siebie. Na dodatek jeden z nich – Jon – bardzo spektakularnie władał magią zła, fundując przeciwnikom wyjątkowo… oryginalną śmierć. Nic tylko współczuć.”

~KiS(s)

Demara

Rammi i Nala właśnie wpadli w tarapaty. Ich znajomość z lisołakiem Hive poskutkowała tym, że oboje dorobili się klątwy, którą w dawnych czasach rzucano na złodziei. Wszystko da się oczywiście odkręcić, lecz duma nazahirskiej badaczki wyraźnie cierpi ze świadomością, że nosi na sobie piętno złodziejki. Więc być może to, że kazała Hive jechać z nimi to odkręcić, było jakąś formą zemsty? Albo zabezpieczenia? Nieważne – tym bardziej, że Rammi chyba ma plan jak się z tym uporać, bo już coś zdarzyło mu się napomknąć… A zresztą czy ktoś bez planu byłby tak spokojny jak on w obliczu utraty kończyny?”

~KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

Vinny ostatnio mało rusza się z domu. Ale nie ze swojego mieszkanka w kamieniczce, które tak uwielbiał, nie. Z pałacu, który teoretycznie też jest jego, ale… nie do końca? Czując, że nie jest u siebie, a jedynie wypełnia obowiązki względem rodziny nie do końca może przywyknąć do nowego otoczenia, choć stara się jak może być odpowiednim… dziedzicem. Hrabią. Co nie udaje mu się za bardzo, ale na szczęście ma do pomocy Mikaela, który wie co robi. Jego wsparcie może być nieocenione zwłaszcza teraz, kiedy niezapowiedzianie zjawił się z wizytą wpływowy Lord Vantanello – przyjechał co prawda do poprzedniego hrabi, ale skoro zastał Vincenta to i na to nie będzie narzekał. Pytanie co zrobi jego córka, która z opóźnieniem dołączyła do towarzystwa – dziewczyna poważna, o smutnych oczach, ale miłym uśmiechu, właśnie dowiedziała się o śmierci poprzedniego pana Ascant-Flove i już przyszło jej spotkać się z samym Vincentem. Jak będzie wspominać ten wieczór?”

~ KiS(s)

Szlak Ziół

Funcia wiele by dała, by we własnym domu siedzieć teraz z książką na kolanach i popijając herbatę móc tęsknić do Efne i czekającego tam na nią Lalego. Tu gdzie jest nie ma jednak ani książki, ani herbaty, a Lali zapewne nie czeka – nawet ona nie jest do końca sobą i pod postacią motylosmoka musi użerać się z nadpobudliwym druidem chaosu. Znaczy magiem. Chciałaby w końcu zrozumieć na czym polegało zaklęcie, w które wpadła i wrócić do siebie. Tymczasem Mniszek, dla którego to cały górski las jest domem zaczyna się irytować zdecydowanie bardziej niż ona – nie podoba mu się plączący się tu i tam Tarjuan, rzucający beztrosko zaklęciami, o których potem nawet nie pamięta. Tak to jest kiedy troszczysz się o innych, a nie o siebie – szybciej tracisz cierpliwość. Więc tym razem to Funci przypadło w udziale wymyślanie planu i studzenie atmosfery – przestała się denerwować i powiedziała, że w sumie chętnie wrócą wraz z Tajem do jego siostry. Tak, bo czemu nie! Po co się denerwować… tak tylko straciła swoje ludzkie ciało. Mniszek nie wie co się dzieje – przed chwilą wzburzona teraz proponuje koleżeńską wycieczkę. Ale zrobiła to właśnie po to, by dłużej mógł mieć Taja na oku…”

~ KiS(s)

Podziemne Korytarze

Ezechiel w końcu odnalazł Hirondelle, która oddaliła się od ich dotychczasowego miejsca pobytu. Fellarianka okazała się mieć towarzystwo – chmarę chochlików, które opowiedziały jej o dziwnym magu, przez którego z okolicy zniknęły wszystkie chociaż odrobinę magiczne rasy ptaków. Trzeba tę kwestię rozwiązać, zdecydowanie! Jednak w pierwszej kolejności Hiro musiała odzyskać siły. W tym celu Ezechiel wysłał jej małych nowych znajomych po potrzebne mu składniki, a on tymczasem miał czas, by porozmawiać ze swoją znajomą. Pora ustalić jakiś plan.”

~KiS(s)

Morze Cienia

Czyżby chwilowy rozejm? Na to wygląda. Malachi w końcu miał okazję, by powiedzieć Yve o swojej misji zmiany jej życia na lepsze i wyjaśnić jej to i owo. Lisołaczka co prawda zachowała dla siebie, że mają trochę inne definicje „lepszego życia”, ale najważniejsze, że współpracuje i ograniczyła się tylko do tego, że poprawiła go, gdy kaleczył jej imię. Zaproponowała nawet, by razem się napić – to chyba dobry znak? A może gra na czas?”

~KiS(s)

Ekradon

„Wieczorny posiłek zakończył się, a oni przenieśli się do pokoju Samiela… ale tylko na chwilę! Co prawda, Skowronek wzięła ze sobą niedokończoną butelkę wina i nawet udało im się opróżnić ją z jej zawartości, ale na piętrze znaleźli się tylko po to, żeby zabójca mógł ubrać się cieplej, w końcu zamierzali wyjść na zewnątrz. A, no i też po to, żeby elfka mogła sprawdzić, czy Samiel wcześniej nie okłamał jej w kwestii tego, jak wygodne są łóżka w pokojach wynajmowanych w tej konkretnej karczmie. Gdy wyszli na zewnątrz, w czasie podróży do tajemniczego – przynajmniej dla samego Samiela – miejsca, omówili trochę te rzeczy, które związane były z rzeczą, przy której współpracowali. A gdy dotarli już na miejsce, okazało się, że Skowronek zabrała go do domu uciech i dopiero później okazało się, że jest to najlepsze miejsce do omawiania interesów.”

~ Samiel

Mauria

Kathléen opuściła swoje rodzinne strony, by udać się na prawdziwie mauryjski bal. Wampirzy bal. Jej partnerem na tę noc – noc krwawego księżyca – będzie Vergil, tytularny hrabia, który na podobnych przyjęciach nie pokazywał się od lat. Jednak nie tylko on jej towarzyszy – młodej wampirce asystują dwie służki z własnymi kompanami, w tym zaprzysiężonym jej rycerzem Alerykiem. Ma też pod bezpośrednią opieką ludzkie dziewczę, córkę burmistrza, który gościł ją na tych obcych ziemiach. Wampirka zamierza wprowadzić Elizę do kręgów towarzyskich – ale czy bal pełen wampirów będzie do tego najlepszym miejscem? To się dopiero okaże. Na razie przybyli, a w ogrodzie rozległ się krzyk…”

~ KiS(s)

Opuszczone Królestwo

„Dwójka czarodziei kontynuowała swoją wędrówkę. Cain i Lotta ponownie skupili się na tym, żeby odnaleźć ojca dziewczyny. Udało im się nawet zejść z Gór Druidów, chociaż kilka dni zajęło im dotarcie na teren Opuszczonego Królestwa. W tym czasie, zarówno gdy odpoczywali, jak i wtedy, gdy wędrowali, rozmawiali ze sobą i właściwie o sobie, poznając się lepiej. Najciekawsze nastało chyba wtedy, gdy Lotta zapytała Caina o to, czy chciałby zostać jej przyjacielem. On, owszem, chciał, ale niepewny swych uczuć powiedział też, że chciałby być kimś więcej. Spodziewał się, że dziewczyna usłyszy to i dotrze do niej to jedno słowo, ale nie spodziewał się tego, w jaki sposób to zinterpretuje. Pomyślała, że chciałby zostać jej bratem, co nie spodobało jej się, a przez to zaczęła nalegać na to, żeby nie tylko zostali przyjaciółmi, lecz najlepszymi przyjaciółmi. Eh, gdyby tylko wiedziała, co tak naprawdę chciał jej przekazać i, gdyby też Cain był bardziej pewny siebie w kwestii swych uczuć… Może wtedy cała ta sytuacja byłaby o wiele jaśniejsza i nikt nie byłby zawiedziony.”

~ Samiel

Lawendowy Dwór

W Lawendowym Dworze jest za to spokojnie i wszystko zmierza ku dobremu. Ojciec Rael – Gallel – po rozmowie sam na sam z Tristanem zdaje się być zadowolony ze swojego przyszłego zięcia i na razie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że przyjmie jego prośbę o rękę swojej drogiej córki. Na razie jednak nie zdradził się ze swoją decyzją. Rozmowy trwają, a Tristan postanowił przedstawić swoją przyszywaną matkę. Niby nie powinno być w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Anastazja to była służąca z Lawendowego Dworu. Niejednemu arystokracie nie spodobałaby się tego typu relacja i spoufalanie się z plebsem… Ale Gallel chyba nie jest aż tak przywiązany do konwenansów. Przekonamy się.”

~KiS(s)

Lasy Eriantur

“Książki są ważne dla większości czarodziei – także dla Alice. Zaraz po preparatach, formalinie, skórkach, klatkach, zwierzątkach i rytuałach. I gniazdku z kocyka. Zanim jednak będzie mógł się rozsiąść w swojej mrocznej twierdzy i dalej knuć, musi pomóc dwójce tygrysołaków wykonać ich zadanie dla niego – złapać kilka czarnopiórych eksperymentów. Łazi więc po lesie nadsłuchując, kiedy Zirk i Grim robią praktycznie to samo, tylko mniej teatralnie i chaotycznie. Naradzają się też między sobą. Po tym co widzieli woleliby nie zostawać w tym lesie na noc – stąd pytanie czy nie mogliby przed zmrokiem udać się do posiadłości czarodzieja. Alice jest zachwycony. Uwielbia kiedy ktoś z własnej woli wpada w jego sidła!”

~ KiS(s)

Shyilii i Constantinowi udało się dostać do miasta – Iruvii. Plotka nie wyjaśnia co konkretnie mają tam do załatwienia, ale to chyba coś ważnego. Problem jest taki, że elfkę ktoś może rozpoznać, a Constantinowi siedzi w głowie jego rodzina. I gada. W niekoniecznie odpowiednich momentach. Był jednak jeszcze jeden problem, taki, który chyba udało im się rozwiązać – Shyiliię zagadnął dość nieprzyjemny typ, ewidentnie pragnący trochę zbyt blisko ją poznać. Jej groźby na niego nie podziałały – ale Constantin z bułeczkami udający jej konkubenta już owszem. Miał przy tym okazję objąć ją w talii i szepnąć jej do ucha coś o zbliżeniu. Ale nie takim! To była tylko przyjacielska przysługa! A to, że głos jego matki jest jak najbardziej za połączeniem ich w parę to już zupełnie inna historia.”

~ KiS(s)

Wrocław, dinozaury, pająki i mydło

Ach, co to był za zlot! Zaowocował w wyjątkowe, nowe pomysły przejęcia władzy nad światem, dilerkę mydlaną, nowy rodzaj gry granicowej, odkrycie ciekawostek ze świata zwierząt i nie tylko, ślicznego dzidziusia Wonszlisztensteina, i mnóstwo ciekawych ploteczek…

W sobotę pogoda dopisywała. Było ciepło, ale nie upalnie, słońce przyjemnie świeciło, a na niebie ani jednej chmurki. W tak dobrą aurę nasza ekipa zjeżdżała się do Wrocławia już od rana.

Pierwszy przystanek: karczma „na ostatnim piętrze Wroclavi”. Tam w wybornym towarzystwie nasze ranne ptaszki piły eliksir kofeinowy zwany kawusią. W składzie: Eris, Jane, Xelliks, Nevaeh, Wonsz, Wojenka oraz ja, Gwen. Czas umilały nam opowieści o najciekawszych miejscach, w jakich kiedykolwiek byliśmy. Tak zaprawieni w dalszą podróż czekaliśmy na przyjazd A’mela. Na tę wyjątkową okazję włosy Wensza zostały odświętnie uczesane.

Kiedy A’mel do nas dotarł postanowiliśmy wyruszyć do centrum miasta, gdzie czekały na nas miłe niespodzianki. Po pierwsze – dołączyły do nas również Frigg, i Sanaya ze swoim ukochanym, a po drugie – Liszowi udało się puścić nas za darmolca do MovieGate – muzeum światowego kina.


Mogliśmy podziwiać głowę Aragoga (na całe szczęście nie posiadał reszty ciała…), siodło Bohuna, tarczę kapitana Ameryki, oryginalne mundury z II Wojny Światowej, monety ze skarbu Skrzyni Umarlaka i wieeele, wiele innych atrakcji.

Były znikające krasnale, studnie bez dna, twarze powielające się w nieskończoność, głowy na talerzu…

Potem całą grupką cudem wcisnęliśmy się do Vega Baru, gdzie nadszedł czas posilić się przed dalszą przygodą. Tam doszło do szmuglowania mydlanego towaru…. I zjedzenia potraw do złudzenia przypominających mięso. Tam również zaczął kiełkować pomysł na znakomity ziemniaczany biznes w Sharii. A to był dopiero wstęp, ponieważ jeszcze nie wybiła szesnasta godzina, kiedy oficjalnie rozpoczynał się zlot.

Koło fontanny czekali na nas Samiel i Déri. Skład był już prawie kompletny! Po krótkim spacerze dla rozprostowania kości po obiadku dostaliśmy wiadomość, że Niara i Meridion czekają na nas w barze, gdzie był już przygotowany dla nas komplet miejsc.

Karczmo „Pewexx”, przybywamy!

Bawiliśmy się znakomicie. Xelliks wymyślił nowy typ gry, gdzie na ślepo wybiera się potencjalny avatar postaci do forum i trzeba wymyślić, kim w świecie Alaranii taka postać mogłaby być.

A plotki, ploteczki i domysły…


Niara zdradziła nam, że gdzieś przechowuje tajemniczą skrzynię nagród… Za to ja dowiedziałam się, do czego NIE służą T-Rexowe łapki… Ktoś szepnął o tajemniczej nowej postaci, która na forum chce pełnić rolę Szarej Eminencji… Co z farmą ziemniaków w Shari? To wszystko wyjaśni się dopiero w przyszłości.

A w przyszłości planujemy już następny zlot! I to nie byle jaki! Ale o tym za chwilę, ponieważ zlot na imprezce w Pewexxie się nie skończył!

Następnego ranka granicowe „niedobitki”, czyli Sanaya z Maciejem, Frigg, Xelliks, Wojenka z Wenszem i ja, udaliśmy się na śniadanko w wyjątkowo urocze miejsce. Była to kawiarnia Monko. Tam w świetle dnia okazało się, że mamy ze sobą jeszcze jednego, wyjątkowo uroczego towarzysza. To malutki i jakże słodziutki wąż! Skąd on się tam wziął? Podobno oczy ma jak Liszu, a ciało Wensza… Nie wiadomo. Nie jest to jednak ważne, najważniejsze, że Profesor Snake przyjął go pod swoje skrzydła.

Zlot był bardzo udany i oby więcej takich zlotów! A skoro już o tym mowa, za nieco ponad miesiąc następny – i to nie byle jaki, bo Halloweenowy Zjazd w Poznaniu! Nasze stroje na to wyjątkowe święto mają jakoś zaprezentować nasze postaci – czy to w formie małych wskazówek, czy pełnego kostiumu – wszystko zależy od Was 😉 Do zobaczenia następnym razem, ja już nie mogę się doczekać!

Zlot relacjonowała dla Was nasza jedyna i wyjątkowa Gwen

Rozmowy z bohaterami #2

Alice i Vasko

„Kiedyś się zobaczymy”

Mówi się, że istoty dobierają się względem podobieństwa – piękni trzymają z pięknymi, przeciętni z przeciętnymi, szczurki uliczne z ulicznymi szczurkami. Bywa jednak, że geniusz przywiąże się do ostatniego głupca, a ktoś czyjego wyglądu nie da się z niczym pomylić, uweźmie się na szare widmo, na tego, którym nikt się nie interesuje. Tak było i teraz, gdy uwagę Alice – maga nie tylko hermafrodytycznego, ale i przemienionego w niedoróbkę leonida – przykuł bury z pozoru, niemrawy człowieczyna w czarnym ubraniu i o ponurym wejrzeniu. Przed nim stanął Vasko, który wszystkimi pozorami szeptał, że go nie ma, że nie istnieje. Ale czarodziej w głowie słyszał jego krzyk.

A przynajmniej tak mu się wydawało.

Alice: Proszę, proszę… f’końcu cię mam! Aha! Tak jak sąciłem, tak jak sobie fymaszyłem… Podaj mi sfoje imię i podstafofe dane personalne. Chcę być pefien ile o sobie fiesz.

Vasko: Moje… imię? Hmm… Cienie nie mają imion, choć… nie jestem pewien. Strażnicy z Trytonii za każdym razem identyfikują mnie jako Vasko Volkosoby, była też jedna pokusa, która tak mnie nazywała, ale myślę, że mnie zwyczajnie z kimś pomylili. Choć zarzuty, które strażnicy mi przedstawiali akurat się zgadzały, jednak co do tego imienia nie jestem pewien. Wydaje mi się być jednak dziwnie znajome, niczym odległe niewyraźne i zniekształcone wspomnienie. Odkąd pamiętam nazywano mnie Cieniem… (zamyślenie).

Alice: Pytanie od kiedy pamiętasz. Ale mniejsza – grunt, sze szetelna słuszba posządkofa fie coś o tobie, mój mały Cieniku. I pokusa taksze… chociasz nie fykonała sadania. Nie przyprofaciła cię do mnie. Dlaczego? Umknąłeś jej?

Vasko: Nie… Nie celowo (wzrok wbity w ziemię). Nie można przecież uciec, nie mając tego w zamiarze. Poza tym ucieczka nie miałaby sensu, byliśmy daleko od Trytonii, a ja nigdy nie byłem poza jej murami. Nie wiedziałbym, w którą stronę się udać, by dotrzeć do najbliższego miasta. Nie chciałem jej robić problemów, ale pojawił się tamten pies… chyba straciłem przytomność, a gdy się obudziłem nie było ani Czarnej, ani tamtego psa…

Alice: Tak, ktoś kto nie opuszczał nigdy jednego miasta nie pofinien bafić się se sfieszętami. Ale skoro jusz o tym mowa – masz jakieś ulubione? Lubisz na przykład szare smutofane lfy?

Vasko: Wcale się z nim nie bawiłem. On… On mnie śledzi. Od Trytonii. (Łapie się za lewą rękę) Z jego paszczy wystaje moja ręka… (Zaniepokojenie). Nie wiem czy mam jakieś ulubione zwierze. Chyba nie. Wolę się od nich trzymać z daleka. Albo może szczury? Hmm… Zmutowane lwy… Jeśli nie są w zmowie z tamtym Bazgrolakiem i Bargo-Burtą i nie chcą mnie pożreć, może mógłbym je polubić. Ale… nie ma pan chyba żadnego u siebie, prawda?

Alice: (Z politowaniem w oczach) Mam… jednego takiego. Ma moje imię, mój fsrost i ogólnie jest przesłociutki. Jak szara kafusia. Plus trzymam tesz o fiele lepsze szeczy, jak magiczne diapsydy, kóskoroszce i… a sresztą, sobaczysz (szeroki uśmiech). Pofiedz lepiej czy bęciesz mieć coś se sobą – jakieś pamiątki rocinne, kuferek sukienek, niefolnika? Chcę fiedzieć ile miejsca przygotofać f’tfojej ce… pokoiku.

Vasko: Skromności też ci… mu zapewne nie brak. Mam ze sobą jedynie siebie i to co na sobie. Nie kłopocz się tak. Nie ma dla mnie znaczenia, gdzie i w jakich warunkach przyjdzie mi przetrwać kolejną noc. Nieważne czy to poddasze, rynsztok czy zatęchła cela, wszędzie jest tak samo.

Alice: Nie, nie nie…! Kaszdy hodofca magicznych bestyjek fie, sze farunki trzymania eksperymentóf odgryfają kluczofą rolę. Środofisko fymusza sachofania, przystosofania, posfala sobaczyć dane cechy stwoszenia. Być mosze bęciesz nocofał ras tu ras tam… asz snajciemy dla ciebie coś odpofiedniego. Bardzo odpofiedniego (błysk w oczach). Fidzę jednak, sze jesteś dość mało fymagający fedle fłasnych przekonań… ale mosze lubisz jakiś kolor, f’którym chciałbyś mieć firaneczki albo jakiś owoc, który chciałbyś dostafać sa dobre sachofanie? Opofiedz mi o sfoich preferencjach.

Vasko: Gdy czegoś bardzo potrzeba, nieważny jest kolor ani stan w jakim to coś się znajduje, nieważne czy jest podarte czy brudne tak, że nawet mucha na tym nie siądzie. Gdy czegoś potrzeba i to się znajdzie, liczy się tylko to, że się to znalazło i nie trzeba tego potrzebować na dany moment. Co do wynagrodzenia… Nigdy nikt mnie o to nie pytał. I raczej niczego nie potrzebuję, może jedynie kilku składników alchemicznych, nieważne jakich. Niewiele.

Alice: Fidzę, sze nie sasnałeś sbyt fielu luksusóf jak do tej pory. Dobrze! I fiem jusz o tobie tyle ile trzeba. Praktycznie nic. Fyśmienicie. Moszesz fięc snikać i sobaczymy się… następnym rasem. Będę przygotofany.

Vasko: (Skinienie).

Donosiciel #52

I z powrotem

Kiedy to minęło? Jeszcze przed chwilą wszyscy byliśmy na wakacjach, w rozjazdach, dni były długie i ciepłe… A tu dni coraz krótsze, a i obowiązki zaczynają wzywać. Skończył się sezon urlopowy, skończyły wakacje, jeszcze niektórzy studenci mogą się chwilę byczyć, ale niektóry rozpoczęli kampanię wrześniową, więc też już nie ma mowy o labie. No ale cóż, czasami są też tego dobre strony: teraz łatwiej będzie się spotkać by zagrać, bo wszyscy jesteśmy na miejscu! To co, co tam słychać w fabule?

Szepczący Las

„Grupa poszukująca zaginionego w tajemniczych okolicznościach Hessana, wzbogacona o nowego towarzysza, ruszyła ponownie w drogę. Wampir Daro obiecał zaprowadzić Iaskela i Sileę do swoich braci, którzy, według niego, są w stanie pomóc elfowi i driadzie w realizacji zadania, które przed sobą postawili. Nowy dzień przywitał Iaskela niewyspanego, znerwicowanego i z obawą myślącego o niebezpieczeństwach wspólnej podróży, Daro wygłodzonego (do czasu śniadania w karczmie, zaserwowanego przez jej właścicielkę), Sileę zaś pogodną, gotową (na szczęście) na łagodzenie zarówno zestresowanego elfa, jak i nieokrzesanego wampira.
Podróżnicy opuścili już miasto i, jak się zdaje, nareszcie zaznali trochę spokoju. Daro jak na razie zachowuje się dobrze, ale czy to potrwa? To znaczy – ile to potrwa?”

~Iaskel

Nandan-Ther

„Biedna Slavia, nie odnalazła jeszcze swojej księgi. Szczęście w nieszczęściu, że dzięki interwencji Iana w porę spostrzegła, że jej smokowaty towarzysz zaraz przerżnie wszystko w trzy kubki i chociaż tego udało im się uniknąć. Ale no – księgi nie znalazła. A była tak blisko, bo dostrzegła tych gagatków, którzy jej ją buchnęli! No ale nie dogoniła ich. A jeszcze pocieszający ją znajomy wyjątkowo daleko zagalopował się w ocenie tego, co ich łączy. Czy ten dzień mógł być gorszy? Może gdyby jednak poprosiła o pomoc Iana… 

A dla Iana wszystko skończyło się dobrze. Nie narobił się, a kasa dla ich szajki i tak wpłynęła. Czeka ich akcja, ale to następnego dnia. Tylko, że kotołak wybył z ich kryjówki z samego rana. Gdzie poszedł? Jak to kot – nie wiadomo.”

~KiS(s)

Jadeitowe Wybrzeże

Nutria wraz z jej rodzeństwem będzie niebawem ruszać w dalszą drogę. Bez wiedzy Mourneliana, Yaami i Changhin zaprosili swoją nową znajomą, Destę, by im towarzyszyła, a ta była z radością na to przystała. Mahinka ma nadzieję, że podróżując z rodzeństwem natrafi na ślad swojej siostry, a towarzystwo Momo, z którym od początku się nie polubili, zdaje się się jej nie przeszkadzać. Cała trójka poszła odpoczywać, więc nie wiadomo jeszcze, co Mournelian powie, gdy usłyszy, że gadatliwa Mahinka jedzie wraz z nimi.”

~Iaskel

Hrabstwo Ascant-Flove

„W hrabstwie Ascant-Flove (a jeszcze bardziej w życiu Vincenta) nie ma żadnych powrotów, a już na pewno nie do normalności. Dawid nie żyje i ciągle się o tym mówi, gość przyjechał niezapowiedziany, a potem panowie przed zbyt dworsko wychowaną Paulią czmychnęli do męskiego pokoju, gdzie na półkach książki, w barku pełno, a ze ścian zerka na nich tępo masa wypchanych głów. Także danieli, chociaż Daniel, prakuzyn Vincenta jeszcze nie przyjechał. Ciasteczek orzechowych też nie podano, za to wydaje się, że do pałacu zbliża się powóz panny… PANNY Anastasji. Czy ktokolwiek rozumie co się tu dzieje!?”

~KiS(s)

Thenderion

Pestka nie wiedział w co się pakuje zapraszając uroczą, piegowatą półelfkę do tańca. Nie wiedział, że była to dziewczyna herszta pewnej bandy łotrzyków, którzy nie dość, że skroili mu sakiewkę, to jeszcze planują włamanie do posiadłości Counteville’ów – podsłuchali, że podczas festynu raczej nikt nie powinien pilnować tamtejszych bogactw. Ginnie w to graj – w końcu miała serdecznie dość tego miasta i zgiełku. Mogła też na chwilę przestać myśleć o tamtej kapłance, która tak zapadła jej w pamięć przez to, jak ich spojrzenia się spotkały… Ciekawe jak zareaguje, gdy dowie się, że tą kapłanką była Blanche – arystokratka, której posiadłość właśnie miała okraść z kompanami.”

~KiS(s)

Pustynia Nanher

Sevironowi w końcu udało się wydostać z magicznej i niebezpiecznej anomalii, jednak zamiast Hashiry – która dosłownie zniknęła, jakby pochłonął ją jakiś niewidzialny portal – zabrał ze sobą inną osobą, Nataniela. Był to czarodziej, na którego kapłan natknął się właściwie przez przypadek i w przypływie chęci pomocy nieznajomemu, pomógł mu wydostać się z leja i uciec od niewidzialnego potwora. Po dotknięciu kryształu na środku leja, obaj zostali przeniesieni poza to miejsce, chociaż zaledwie kilka kroków dzieliło ich od tego, aby ponownie się tam znaleźć. Później obaj ruszyli w stronę najbliższej oazy.”

~Samiel

Ekradon

„Po tym, jak Samiel i Skowronek opuścili zakład krawiecki znajomej elfki, postanowili rozdzielić się na jakiś czas i ponownie spotkać wieczorem, żeby porozmawiać i zjeść wspólny posiłek. Zabójca w tym czasie postanowił sprawdzić wiarygodność informacji, które wcześniej podała mu kobieta – okazały się jak najbardziej prawdziwe, a sam Samiel został określony jako osoba mająca duże problemy z zaufaniem (nie, żeby nie było to prawdą) – a później urządził sobie mały spacer po mieście. Skowronek natomiast udała się na spotkanie z jednym ze swoich informatorów, od którego chciała dowiedzieć się, czy wieści o przybyciu Samiela do miasta już się rozeszły, czy nadal półświatek nie wie o tym, że ktoś taki, jak on przebywał w Ekradonie (jeszcze o tym nie wiedzą). Oboje rzeczywiście spotkali się o porze, którą ustalili, chociaż wcześniej zabójca odbył krótką rozmowę z Ami. W każdym razie, kolacja okazała się jedynie początkiem ich wspólnego wieczora. Dopiero zaczęli rozmowę, a już padło kilka propozycji co do tego, gdzie mogliby się udać.”

~Samiel

Nowa Aeria

„W życiu młodej czarodziejki wiele rzeczy dzieje się na opak – jest stara, wygląda na młodą; szuka zamożnego elfa, znajduje włóczęgę; chce spokoju, Know przynosi jej nowe informacje; szuka dziwnego psa, poznaje Maćka. Hycla. Kiedy zaś wiedzą już dokąd się udać i wszystko jest w miarę ustalone – Kuna, jej dwie młode znajome, Maciek, Know i jego kundelek Łajdak, wszyscy zdają się chcieć uczestniczyć w pogoni – bezdomny mędrzec postanawia się nagle oddalić i nie brać więcej udziału w dziecinnych zabawach. Tyle spisków i intryg trzeba przecież poznać! Kto jak nie on uratuje tę łuskę? Tak więc obdarowawszy każdego ze swych rozmówców jakimś prezencikiem (pradawna dostała mydełko) oddalił się i zostawił sprawy w rękach swojej małej rówieśnicy. I tak, Kuna wszystkim się zajmie! Najlepiej szybko, bo może już niedługo do miasta wróci ważna (choć nie znana jej przecież) osoba?”

~KiS(s)

Żelazna Twierdza

„Do Żelaznej Twierdzy przybywa poselstwo z Draconis. Niara – która została samodzielnie panującą królową po śmierci swego męża, Elladora – oczekiwała przybycia orszaku, aby godnie ich przyjąć. Nie mogła jednak wiedzieć, że posłem, który do niej przybył jest archont Draconis… Którego dobrze zna. A nawet można rzec, że bardzo dobrze. To Meridion. Jak to możliwe? Co działo się z nim przez te wszystkie lata, gdy się nie widzieli? Jakim sposobem został władcą? I co tutaj w tym momencie robił? Wiele pytań, a póki co bardzo mało odpowiedzi. To jednak początek spotkania – oboje muszą otrząsnąć się z szoku i zdenerwowania, jakie mu towarzyszy. I poradzić sobie ze wspomnieniami, które ożyły, jakby wcale nie widzieli się ostatni raz kilkadziesiąt lat temu. „

~KiS(s)

Na’Zahir

„Kiepska sprawa, gdy chce się odejść, ale jest się tak pijanym, że nogi nie pozwalają ci iść. Na pewno tak myśli Sadik, który po tym, jak został uratowany przed potencjalnym pobiciem przez Sarabi, musi teraz z nią chwilę posiedzieć. No nie ma innego wyjścia. A ona jest na tyle pewna siebie, że jego warczenie i opryskliwe komentarze nie odstraszają jej, a wręcz przeciwnie, jakby zachęcały do zadawania kolejnych pytań i poznania tego gburowatego pijaka. Czy też dowódcy tutejszego garnizonu, jak się na koniec przypadkiem dowiedziała. Co zrobi z tą wiedzą? Tego obawia się Sadik, podejrzewając, że Sarabi (podająca się za Sarę) może chcieć mu zaszkodzić. W końcu dowiedziała się o jego dość wstydliwym sekrecie. Jednak z drugiej strony… Całkiem sympatyczna z niej dziewczyna”

~KiS(s)

Krakowie, przybywamy!

W ostatni weekend odbył się pierwszy po dłuższej przerwie zlot granicowy – miejsce akcji: Kraków. Impreza zaczęła się już w piątek – dla mnie o 15.40, gdy wsiadłam w autobus do Krakowa.
Tego wieczoru było nas jeszcze niewiele – pod japońską restauracją The Tokio Tower spotkałyśmy się we trzy: Jane, Sanaya oraz… Nevaeh! Tak, naszej bardce nareszcie udało się przełamać klątwę, która ciążyła nad nią podczas poprzednich zlotów! Oby od tej pory już zawsze udawało jej się dotrzeć na spotkania z nami. Niestety w sobotę Nev czekało wesele, ale…. Ale nie uprzedzajmy faktów. Dzięki Jane pełniącej rolę przewodnika tego wieczoru poznałyśmy kilka fajnych miejsc na Kazimierzu, a w następnych dniach to również ona prowadziła nas z jednej miejscówki do drugiej – za co z tego miejsca serdecznie dziękujemy! Jednak tego piątkowego wieczoru nie posiedziałyśmy za długo – ja byłam po podróży, Nev czekała wczesna pobudka, a poza tym na drugi dzień trzeba było być w pełni sił na właściwy zlot.


W sobotę o 7.30 liczna grupa zlotowiczów wyruszyła z Wrocławia. PKP jak zawsze nie zawiodło – część osób podróżowała w lodowni, a reszta w piekarniku, bo wiadomo, że klimatyzacja w wagonach działa w systemie zero-jeden: albo na maksa albo w ogóle. No i nie mogło obyć się bez małej obsuwy. Takiej… prawie półgodzinnej. Całe szczęście w Krakowie pogoda była piękna, a my z Jane dzięki temu, że zostałyśmy wcześniej ostrzeżone, mogłyśmy sobie spokojnie posiedzieć nad kawą i truskawkową herbatą.
A później nadszedł długo wyczekiwany czas spotkania! Do Krakowa dotarła reprezentacja Wrocławia w składzie: Frigg, Wojenka, Wonsz i Samiel. Na ten moment byliśmy w komplecie, mogliśmy więc ruszyć w miasto.

Kierunek: Dziórawy Kocioł, kawiarnia dla fanów Harry’ego Pottera. Spoko, mugoli też wpuszczają, ale przecież my jesteśmy jeszcze bardziej magiczni niż Harry więc i tak nie było obaw, prawda? Zasiedliśmy więc w magicznej, nawiedzanej przez puszczane z rzutnika duchy piwnicy. A gdy przyszło do składania zamówień… Nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy – przy naszym stoliku pojawiła się Nevaeh! Tak, tego dnia mimo wesela również znalazła chwilę, by do nas dołączyć! By to osiągnąć musiała stawić się u fryzjera skoro świt i stoczyć nierówną, ale całe szczęście zwycięską walkę z komunikacją miejską. I w tym momencie mogliśmy już definitywnie stwierdzić, że jesteśmy w komplecie!

W tym towarzystwie bawiliśmy się przez kilka godzin. Nev i Wonsz niezależnie zaopatrzyli nas w magiczne krówki z wróżbą – czytaliśmy je na głos i komentowaliśmy: niektóre były całkiem niezłym pomysłem na fabułę. Podrzucamy Wam zdjęcie tych papierków, które ocalały: może ktoś z Was znajdzie w nich inspirację?

Po wizycie w Dziórawym Kotle na moment musieliśmy się rozdzielić – część osób poszła odstawić Nev na przystanek (musiała zrobić się na bóstwo na wesele!), część poszła zameldować się w hotelu.

Obie misje zakończyły się sukcesem, więc mogliśmy ponownie zjednoczyć siły i poszukać tym razem miejsca na wspólny obiad – padło na Dominium, bo #zniżkistudenckie. Podczas zamawiania Wonsz udowodnił, że prawdziwy mężczyzna niczego się nie boi i na pytanie o kolor słomki do napoju odparł, że chce różową. Nad frykasami kuchni włoskiej (w Dominium – taaaa) mogliśmy dalej dyskutować, knuć i snuć plany na nowe fabuły i bohaterów. Jednym z owoców tych rozmów jest Rand – nowa postać Samiela, która właśnie powstaje. Nie by pomysł nie istniał już wcześniej, ale teraz pojawił się wystarczająco silny bodziec, by go ożywić. Poza tym być może pokusa Dearbháil od Jane nareszcie doczeka się towarzystwa? I jeszcze wiele, wiele innych!

Ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy – ci, którzy nie planowali noclegu, musieli zbierać się na pociąg. Wonsz nie bez przeszkód zamówił bilety – z PKP nigdy nie ma łatwo, prawda? – i cała trójka (bo jeszcze Wojenka i Samiel) zostali bezpiecznie odstawieni do wagonu. I dotarli bezpiecznie na miejsce!


A na miejscu zostałam ja – Sanaya – Frigg i Jane. Dla nas ten dzień się jeszcze nie skończył. Po szybkiej wizycie w sklepie Kuchnie Świata, w którym alchemiczka potrzebowała się zaopatrzyć, a dziewczyny chwilę czekały na nią przed wejściem (bo z telefonem nie wolno!) można było udać się gdzieś posiedzieć.

Kolejny dzień z japońskim jedzeniem i kubańską muzyką na Kazimierzu – a co! W takich okolicznościach i w takim towarzystwie można by siedzieć choćby do rana… Ale rozgoniła nas burza. Każda wróciła więc do siebie, ale rozstanie nie trwało długo – już następnego (deszczowego – niech to!) ranka spotkałyśmy się ponownie, na śniadaniu w kawiarence serwującej kwiatowe kawy latte. Rozmawiając o zdolnościach botanicznych każdej z nas spędziłyśmy czas aż do przyjazdu pociągu powrotnego, który niestety na stację zajechał jeszcze przed południem – cóż począć, trudno czasami znaleźć połączenie w czasach zarazy. Wsadziłyśmy Frigg w pociąg, ja udałam się na swój autokar, a Jane złapała z dworca autobus pod dom. I tak zakończył się ten – dla niektórych aż trzydniowy – zlot. Bardzo udany, zważywszy na niesprzyjające okoliczności! A kolejne na pewno będą jeszcze lepsze! Dlatego już teraz zapraszam was na następny granicowy zjazd, już za niecały miesiąc, bo 19-20 września we Wrocławiu. Liczę, że spotkamy się w jeszcze większym gronie! Do zobaczenia!

Donosiciel #51

Yyyyych!…

Uff… U Was też tak gorąco? Ale wiecie, tak gorąco na dworze? No bo nie od dziś wiadomo, że gorąco może być również od namiętnych uczuć (z obu biegunów!), od kłopotów, w które się człowiek wpakował, od zabawy, która poszła stanowczo za dobrze albo wręcz przeciwnie – skończyła się katastrofą. No ale my pytamy tylko o to prozaiczne temperaturowe gorąco. Więc… Jak tam u Was? I co u Waszych bohaterów? W dowolnym kontekście, ma się rozumieć, bo o pogodzie się nie plotkuje…

Nandan-Ther

Slavia została okradziona – cóż za niefart. I gdyby tylko chodziło o pieniądze to pewnie jakoś by to przełknęła, jednak jej zginął również bardzo cenny notatnik i kryształ, które bardzo chciała odzyskać. Myślała, że zaczepiony kotołak zdoła jej pomóc, lecz chyba się przeliczyła… Dał jej jednak trok prowadzący do ulicznego szulera i tam postanowiła szukać z pomocą swojego jaszczurzego towarzysza. No dobra, bez niego – pseudosmok niestety od razu dał się pochłonąć hazardowi. Możliwe, że wkrótce skończyłby bez monet i na dodatek bez łusek, gdyby nie interwencja Iana – kotołaka, który wcześniej okazał się taki mało pomocny, a teraz ratował fundusze towarzysza Slavii. Oczywiście, że po to, aby zwrócić na siebie jej uwagę.”

~KiS(s)

Równina Drivii

„Szli dalej, chociaż teraz stanowili dwuosobową grupę. Reinar postanowił opuścić Jona i Sargybinisa, chociaż jego „posada” nie została wolna na długi czas. Łowca dusz, wiedziony chęcią zdobycia artefaktu, który ma znajdować się gdzieś w tych tunelach i kamienny smok, który szedł razem z nim, a w dodatku widział i słyszał stworzenie, które dla tego pierwszego mogło wydawać się dziwnym wymysłem Sargybinisa, na którego może wpływa tak przebywanie pod ziemią i w tunelach… A także młody chłopak – Aki – który został praktycznie zapędzony w to miejsce i teraz trafił na dwójkę podróżników. Powiedział im, że szuka wyjścia, jednak oni mieli do niego inne pytania. Możliwe, że od odpowiedzi będzie zależało to, czy pójdzie z nimi, czy nie.”

~ Samiel

Hrabstwo Ascant-Flove

„W hrabstwie dopiero kończy się wiosna, trudno więc o większe upały. Choć może? Tak jak żar przez okna wlewa się latem do sal i salonów, tak teraz przez drzwi do hallu wpadł jegomość zwiastujący szybką zmianę ciśnienia! Oto lord Vantanello we własnej, udekorowanej osobie! Bogacz jakich mało, pewny siebie jak szerszeń i jeszcze głośny jak trzmiel. Przyjechał bez zaproszenia i od progu woła hrabiego Davida… a David nie żyje. Od ponad roku! Poprzedni pan był z lordem w zażyłych stosunkach, za to Vincent nigdy nie widział go wcześniej na oczy. Jednak chwilowy smutek nie przeszkodził lordowi nadrobić tego braku i wypytać, czy nowy hrabia przypadkiem nie jest żonaty… znaczy nie pytał wprost, ale tym bardziej jest to podejrzane. Co knuć może niezapowiedziany gość, który czeka tylko aż w pałacu zjawi się jego córka?

No oczywiście, że nie wiadomo…

Tylko jaką w tym rolę odegra już raz wyewakuowana z pałacu Ogana?”

~ Kana

„W hrabstwie Ascant-Flove na razie dopiero tli się mdły żar, ale wkrótce może z nie wybuchnąć prawdziwy ogień. A pomyśleć, że przez moment było tak spokojnie – po wyjeździe Creightona nie działo się tak naprawdę nic rewolucyjnego, wszystko wracało na stare tory… Lecz tego dnia przed pałac hrabiego zajechał powóz wiozący wyjątkowego gościa – starego przyjaciela rodziny, lorda Bastiena Vantanello. Tak dawno nie było go w tych stronach, że nawet nie wiedział, iż jego znajomy, którego chciał odwiedzić, nie żyje, a jego miejsce zajął daleki kuzyn – dhampir Vincent. No ale cóż, trzeba przełknąć tę gorzką prawdę i żyć dalej. Tym bardziej, że choć Vinny jeszcze o tym nie wie, Bastien przyjechał nie tylko z kurtuazyjną wizytą, ale również w interesach…

A co ma z tym wszystkim wspólnego mieszkająca w miasteczku nieopodal pokusa Ogana? O tym się jeszcze przekonamy. I wtedy to dopiero zrobi się gorąco…”

~Sanaya

„Czas na zmianę wart! Po wielu godzinach siedzenia w obozie i poznawania różnych członków zwierzołaczej drużyny, Nimroth będzie mieć okazję posiedzieć sobie z Dean. To będzie chwila na ostudzenie atmosfery, która prawie gotowała się, gdy strażniczką przy lisie była wilkołaczka Howl – jedna z niewielu, która nie zapałała do lisa choćby szczątkową sympatią. Poza tym wdarło się między nich pewne nieporozumienie, kiedy on cały czas nawijał we Wspólnym, a ona nic z tego nie rozumiała. Zarzucając białowłosemu złe intencje w końcu obeszła go, palnęła w głowę i uciszyła. Jakimś bandażem. Zakneblowany i związany Ni resztę jej warty przesiedział w ciszy – względnej, bo potem był świadkiem pogadanki przy herbatce między Howl a Dean, ale tym razem w dialekcie, którego nie rozumiał on. Coraz lepiej!

Teraz jednak, gdy zostali sami, lisołaczka zwraca się do niego we Wspólnym – i proponuje pewien ciekawy układ… Czy potrafią sobie zaufać?”

~ KiS(s)

„Warta Howl skończyła się w końcu, chociaż w jej czasie zmiennokształtna postanowiła zakneblować Ni, żeby ten już zwyczajnie nie odzywał się – uwolniła go dopiero Dean, która postanowiła przejąć wartę po Howl, chociaż i tak nie zrobiła tego od razu. Dlatego też biały lisołak mógł jedynie patrzeć i słuchać, odzywać się nie mógł, przez jakiś czas przynajmniej. Gdy już knebel zniknął z jego ust, dostał nawet jakiś ziołowy napar, żeby móc wypłukać posmak tkaniny. Dowiedział się też, że Dean ma do niego jakąś sprawę. Wiedziony ciekawością od razu zapytał ją o to i po niedługim czasie usłyszał jej pytanie. Nie spodziewał się go, chociaż dziewczyna i tak odpowiedziała na nie sama, a on dowiedział się, że za tym kryje się trochę inna propozycja.”

~ Samiel

Równiny Andurii

Rubedo się wewnętrznie gotuje. Trudno mu się jednak dziwić – jego włam zakończył się zupełnie nie tak, jak planował. Nie dość, że został nakryty przez Shirkhanę, to jeszcze obezwładniony i związany, a jego towarzysz – Cukiereczek – zamiast dokonać krwawego odwetu i go uwolnić, zajmuje się… kotami. I pokazał przy tym, że jest całkiem zdolną bestią, bo gdy polecenie pozbycia się smoczycy okazało się nie iść w parze z jego priorytetami, pokazał swojemu szefowi… środkowy palec. A co, uczy się!”

~KiS(s)

Thenderion

„W Thenderionie nieubłaganie nadchodzi zima, lecz atmosfera jest gorąca – trwają przygotowania do Święta Smoka, w których z wielkim zaangażowaniem bierze udział Blanche i jej brat Robin. Kapłanka nie dość, że ma wygłosić przemówienie, to jeszcze zajmuje się organizacją przyjęcia w swojej winnicy.

Tymczasem z dalekiego Fargoth do Thenderionu zmierza grupa Puszczyków, uciekających przed odpowiedzialnością za zbałamucenie pewnej dobrze urodzonej panny. Ich nastroje – a szczególnie nastrój Ginnie – nie są szampańskie, ale może poprawi je udział w święcie i jakieś ekscytujące wydarzenia z tym związane. A może nawet niekoniecznie mające związek z festiwalem – może akurat to chodzi o tajemnicze przejście, które Rianell odnalazł w remontowanej części zakonu na dzień przed Świętem Smoka…”

~KiS(s)

Ekradon

„Dogadali się, chociaż to raczej nie jest czymś niezwykłym. Samiel i Skowronek ustalili cenę ich współpracy, a później ruszyli prosto do znajomej krawcowej elfki, aby ta zadbała o odpowiedni strój dla zabójcy. On sam, przy okazji, zaproponował, że Skowronek mogłaby mu pomóc z przymierzaniem gotowego już stroju, na co ona zgodziła się, może nawet ze zbyt dużym (i troszkę podejrzanym) entuzjazmem. Sklep krawiecki wyglądał zwyczajnie, a i sama jego właścicielka również nie była kimś niezwykłym. Samiel wykonał jej polecenia, rozebrał się – do samej bielizny, co zaproponowała elfka jako „rzecz potrzebną” i może on sam też uważał, że tak będzie lepiej – i stanął na niewielkiej skrzynce. Czekał na to, aż Perl zacznie zbierać miary, przy okazji zapytał ją też o kwestię zapłaty za pracę.”

~ KiS(s)

Nowa Aeria

„W ten ciepły dzień Kuna, Emily i Amy szukają kundelka. Dziwacznego psa. Zamiast na niego jednak natykają się na wilkołaka. Nie by o tym wiedziały… za to Know wie. On wie gdzie szukać psa! Przesmykając się i biegnąc, przystając, kucając i węsząc prowadzi je ku biedniejszej dzielnicy i… do schroniska! No przecież! A tam młody hycel Maciek (ponoć jego czeladnik – tylko czy istnieje coś takiego jak czeladnik kloszarda?) udziela mu potrzebnych informacji. Widział dziwacznego zwierzaka w dzielnicy świątynnej, ale tam trudno się dostać… to jak, czy dziewczyny mają ochotę na małą przygodę?”

~ KiS(s)

Rapsodia

„Tutaj z kolei jest chłodna noc… Rubinento w przypływie desperacji pyta Kito jak poradzić sobie z chaotyczną naturą, temperamentem… jak nie kończyć zawsze w punkcie wyjścia, a ze złamanym serduszkiem. Ale kucykowy szaman wcale nie jest pewny czy tryton gotowy jest porzucić swoją naturę, nie daje więc prostej odpowiedzi. Jak to on. Może jego słowa jednak podziałają? Kto wie, w końcu Rubin jest nieprzewidywalny – może się zarówno zamyślić, jak i uznać, że nie dostanie pomocy. 

Ruchy ZuZu natomiast już łatwiej przewidzieć – a przynajmniej tak sądzi ubrana w skóry dziewczyna, która biega za nim po mieście i zaczepia, gdy poobijany nie ma się gdzie udać. Chwilę gadają, trochę się przedrzeźniają i wstępnie zmawiają się, że ona kupi od niego duszę… młody centaur pewny jest, że nic na tym nie straci, w końcu duszy nie ma, ale ona wydaje się za nich dwoje podniecona wizją zakupu. I tak nad ranem znajduje go ponownie i przypomina o układzie. Tylko niech najpierw da jej udowodnić, że umie obandażować jego końską nogę. To już będzie zakład!”

~ KiS(s)

Lawendowy Dwór

„Nadszedł kolejny wielki dzień w życiu Tristana i Rael – po przyjęciu przez niebiankę oświadczyn pora poprosić o błogosławieństwo jej ojca. Cała trójka – szczęśliwa para i dyplomatka Ais będą przyzwoitką dziewczyny – rozesłała listy i teraz, po niespełna dwóch tygodniach oczekiwania, w Lawendowym Dworze pojawił się zaproszony przez nich Gallel Biennevanto – ojciec Rael. Choć błogosławiona zna go bardzo dobrze i nie wydaje jej się, by cokolwiek mogło pójść nie tak, i tak się denerwuje. Gallel jednak zaczął rozmowę z Tristanem przyjaźnie i niewinnie, więc… może nie ma czego się bać?”

~ KiS(s)

Lasy Eriantur

Alice lubi orzeszki. Rozłamywać w pazurkach. Dlatego Xirin daje mu je, by nie lamentował, gdy jego latający eksperyment, będący upierzonym gadem, nazywają wroną. Grunt, że dzięki takim wyjaśnieniom Zirk i Grim wiedzą czego szukać, a nie zastanawiają się co to do siedmiu czereśni jest rostrum. Więc tak – uciszony czarodziej słucha jak ignoranci obrażają jego geniusz, a potem obserwuje jak biały tygrys naturalnie rozdziela zadania. Ale pozwala mu się rządzić w najlepsze. Ostatecznie zaproponowany podział nie jest zły – on wraz z dwoma Puchatkami (wielkimi tygrysami) pójdzie poszukać eksperymentów, a zraniona w nogę Xirin zajmie się małym Rizim, którego dopiero co wyleczyli z zatrucia. Czyż to nie układ idealny? On przyda się ze swoim słuchem, pasiaści będą na jego wezwanie, a Xirin zostanie pełnoprawną niańką. I tak oto grupa jest zgodna, a atmosfera ciepła. Niewiele więcej potrzeba do szczęścia!”

~ KiS(s)

Rozmowy z bohaterami #1

Sanaya i Maka

„Wywiad przy podwieczorku”

Na podwieczorku u pani Pomfrey Sanaya nie znała nikogo, poza oczywiście samą gospodynią. Nie odrzuciła jednak zaproszenia: nie odmawia się starym znajomym “bo tak”. Może akurat pozna dzięki temu kogoś ciekawego? Tym bardziej, że pani Pomfrey najwyraźniej była świadoma tego jak znajoma alchemiczka odstaje od towarzystwa i zaraz zabrała się za przedstawienie jej kilku osobom. 

– Drogie panie, poznajcie się. Sanaya Tai, moja znajoma z czasów gdy mieszkałam w Turmalii. San, przedstawiam ci Marikę Ragrafford, to… – Powietrze przeszył dźwięk gongu przy drzwiach wejściowych. – Och, już idę, chwileczkę!

I tyle było panią Pomfrey widać – pobiegła przywitać kolejnych gości, nie kończąc nawet prezentacji, którą rozpoczęła. Sanaya odprowadziła ją chwilę skonsternowanym spojrzeniem, po czym poświęciła uwagę drobnej kotołaczce, która stała przed nią. Uśmiechnęła się, jakby przepraszała za zachowanie wspólnej znajomej. 

Sanaya: Więc… Skąd znacie się z panią Pomfrey? Co panią tu sprowadza? Praca? 

Maka: Och, to znajomość jeszcze przez moją matkę. Jest, widzi pani, skrybą i ma przyjaciół w wielu miastach. Ja zajmuję się stenografią i często wyjeżdżałyśmy razem. Dobrzy znajomi to skarb! Należy się nimi dzielić… Ale tym razem jestem sama. Przyznaję, że szukam pracy, ale chyba… troszeczkę innej niż wcześniej…

Sanaya: Och, “troszeczkę innej”? To znaczy? O ile, oczywiście, można wiedzieć. 

Maka: (Rozpromieniona) Zawsze szukałam pracy w dobrych rodzinach, u ludzi cieszących się estymą, poważanych… To oczywiście słuszne, ale myślę, że robiłam tak dlatego, że nie chciałam mieć wiele wspólnego z niczym, no wie pani… nieprzyjemnym. Ale to wcale nie jest takie dobre. Jakiś czas temu poznałam dwie, bardzo szacowne oczywiście!, ale i niezwykłe osoby, które pokazały mi, że można… zrobić wiele dobrego będąc blisko zła. Mam na myśli (zawahanie). Sprawy kryminalne. Przestępstwa (konspiracyjny szept).

Sanaya: Och? Brzmi, jakby współpracowała pani ze stróżami prawa, strażnikami miejskimi albo kimś w tym rodzaju. 

Maka: Można… można tak powiedzieć. Współpracowaliśmy z Inspektorem! Ale ja asystowałam komuś… kto, cóż, sprawą zajmował się trochę na własną rękę. Wyglądało to nieco detektywistycznie.

Sanaya: Prywatny detektyw! To brzmi bardzo interesująco. Czyli dobrze rozumiem, że teraz szuka pani czegoś podobnego? 

Maka: (Rumieniec pod futerkiem) Nie sądzę, by mogło być tak samo jak tam… ale jestem zdecydowana! Tak, chciałabym pomagać takim ludziom! Tylko nie jestem pewna co konkretnie zrobić… To dla mnie nowy teren i niezbyt mogę prosić o radę moje stare znajome. W tych kręgach to nie uchodzi, wie pani, za pracę dla damy. Ale to nie jest zły pomysł, prawda? Tylko, że ze względów… no warunków pracy wolałabym chyba współpracować oficjalnie ze strażnikami niż pomagać prywatnie. Chociaż gdyby się trafiła odpowiednia okazja… nie, nie odrzuciłabym żadnej szansy! Tak sądzę… 

Sanaya: Byłoby na pewno łatwiej, gdyby tamten inspektor, o którym pani wspominała, wystawił pani referencje. Albo tamten detektyw. Wnioskuję, że dobrze wam się współpracowało. 

Maka: Tak, bardzo dobrze! Tylko… musiałam opuścić Demarę w strasznym pośpiechu. Referencje mam, ale widzi pani, oficjalnie pracowałam jako asystentka… Lorda (wilgotne oczy). Praktycznie pomoc od wszystkiego. Dlatego teraz muszę zaczynać od zera… czuję się znowu jak zagubiona panienka (otarcie łezki z uśmiechem).

Sanaya: Och… w takim razie może powrót w rodzinne strony dobrze by pani zrobił? 

Maka: Właściwie to właśnie stamtąd wyjechałam. Byłam tam przez pewien czas bardzo potrzebna, ale teraz wszystko się uspokoiło i tylko szukam od czasu do czasu nowych ziół dla ojca. Jak poczuł się lepiej, sam stwierdził, że przydałaby mi się podróż… i to nie taka zwykła – stwierdził, że powinnam pojechać gdzieś gdzie jeszcze nie byłam. Kochany tatulek! Właśnie o tym myślałam…

Sanaya: O, to ma pani jakiś upatrzony kierunek? Skoro wcześniej była Demara… Może teraz jakieś południowe kraje? Morze, biały piasek, krzyki mew… Była pani już kiedyś na Jadeitowym Wybrzeżu? 

Maka: Och, z tych okolic to byłam na Lariv! To taka zielona wysepka. Taki… niecodzienny kierunek podróży, ale jest tam wielu zmiennokształtnych i spędziłam tam kiedyś nieco czasu. Jednak to były wakacje. Pracy chyba bym tam nie znalazła. Ale gdybym mogła znaleźć zakwaterowanie, w którymś z nadbrzeżnych miast… złą sławą cieszą się te leżące nad Morzem Cienia, ale chyba czegoś aż tak ekstremalnego nie szukam. Jadeitowe wybrzeże to byłby jednak dobry pomysł! Przestępstwa i tak zdarzają się wszędzie…

Sanaya: Tak, szczególnie w Turmalii… Ale właśnie, skoro cały czas mowa o przestępstwach, nie boi się pani tak sama podróżować? Czy może jest pani, hm, groźniejsza niż wygląda? 

Maka: (Chichocik) Obawiam się, że jestem całkowicie nieszkodliwa. Ale zawsze złapie się jakąś karetkę pocztową, albo dogada z handlarzami lub inną podróżującą grupą. W zasadzie nigdy nie jestem zupełnie sama… na to bym się nie odważyła!

Sanaya: Widać, że jest pani bardzo zaradna…

– Och, najmocniej przepraszam, że tak zniknęłam bez słowa! – usprawiedliwiła się pani Pomfrey, wracając do swoich znajomych. – Ale widzę, że już się panie między sobą dogadały, bardzo miło mi to widzieć. Nie przeszkadzam w takim razie, ale za chwilę zapraszam do stołu, zaraz podamy ciasto!

 

Nasi drodzy czytelnicy!

Właśnie mieliście okazję przeczytać pewien specjalny dodatek, który od dziś chciałybyśmy Wam nieregularnie prezentować – wywiady między postaciami. Chciałybyśmy, abyście mieli w ten sposób okazję do przedstawienia swoich bohaterów innym: ich celów, historii, ciekawostek. Zachęcamy Was do wzięcia udziału w tworzeniu tego cyklu: zgłaszajcie się zarówno do roli redaktorów jak i przepytywanych, a my będziemy kojarzyć Was w pary (jak swatki, hihi!) i służyć redakcyjną pomocą. Poznajmy się lepiej! 

~KiS(s)

Donosiciel #50

W wolnym czasie…

Mamy teraz trochę wolnego czasu – idealna okazja, aby rozwijać swoje pasje i zainteresowania. Albo żeby znaleźć sobie coś nowego. Może sport? Albo rękodzieło? A może po prostu imprezowanie? Każdy lubi co innego. Nasi bohaterowie też potrafią się rozerwać – jedni trenują, inni kontemplują sztukę, jeszcze inni szukają adrenalinki… Zobaczmy co u nich słychać! 

Szepczący Las

Nathanea nie próżnuje, próbując nauczyć się wszystkiego, czego zapomniała w wyniku swojego wypadku – chwilę samotności wykorzystała na czytanie książek o rasach, a gdy Jorge do niej wrócił, zaczęli trening samoobrony. Podczas krótkiej przerwy między ćwiczeniami wampirzyca nieświadomie zapytała szermierza o coś bardzo intymnego – jego rozłąkę z przywódcą kultu, Panem Nawałnic. Jorge odpowiedział niby obszernie, niby odnosząc się do wszystkich kwestii… Ale mimo wszystko część zachował dla siebie. Nie przyjął również jej oferty pomocy w poszukiwaniach Upadłego, ale tu akurat kierował się pragmatyzmem. I by nie musieć odsłaniać kolejnych kart, szybko wrócił do ćwiczeń.”

~KiS(s)

Równiny Theryjskie

“Tych trzech dżentelmenów w wolnym czasie chyba jednak nie bawi się w konspirację – a przynajmniej nie przeciwko sobie i co najmniej nie jeden z nich. Wyjaśnić? Oj, przydało by się! Namawiany przez kupca do działania na własną rękę Teus już zdradził towarzyszom o co został proszony, ale póki co wyjaśnienia padły tylko z jego strony. Alestar i Falkon mogą jeszcze zdecydować – czy dać się skusić szefowi karawany i zgrywać liderów, czy zagrać w otwarte karty jak zrobił to ich kompan. Ale ale! On grał w te karty tylko z nimi – bo jeżeli chodzi o kupca to zamierza go jeszcze przechytrzyć… Chyba jednak pewne knowania są tu nieodzowne!”

~ KiS(s)

Warownia Nandan-Ther

“Zapytana przez Melodię o zainteresowania Rosa miała tylko jedno do powiedzenia – szermierka. Wyłącznie. Trening, przygotowujący ją do roli, którą chciała kiedyś pełnić. Nie było tam miejsca na herbatki, ciasteczka, pogadanki, spacerki, zakupy, a nawet – przyjaźnie. To, że kotołaczka postanowiła wprowadzić jelonkę do miasta i zaprosić do siebie jeszcze nic nie znaczy! Ale czy na pewno? Melodia ledwie weszła do miasta a już zaczęła marzyć – o nowych znajomych, siedzeniu razem na dachu kamienicy w księżycową noc… chciałaby nawet bawić się z Rosą w ich zwierzęcych formach! Tyle zachwytu, tyle pytań – a odpowiedzi? Zobaczymy co powie wycofana Rosa, wprost poproszona o przemienienie się w kociaka! Doprawdy, czy dwie tak różne dziewczyny mogą się z sobą dogadać?”

~ KiS(s)

Rubidia

Rufouse przyjechał do Rubidii w interesach, ale najwyraźniej i tak bawi się wyśmienicie podczas tej podróży. Znalazł sobie obiekt zainteresowania w postaci charakterystycznego kelnera, Momo, którego najpierw obdarzył niezwykle hojnym napiwkiem, a następnego dnia zaprosił go na wernisaż malarski. Tryton ledwo zdołał przyswoić sobie myśl, że ta góra złota, którą dostał, była prawdziwa, a teraz to… Ale jakże mógłby odmówić Rufouse’owi, z którym tak stara się zaprzyjaźnić? Tylko… w co on się ubierze?!”

~KiS(s)

Wyspa Lariv

Lucy lubuje się w zagadkach – każdy to wie. W końcu kawiarz z Lariv nie zdradza swojego pochodzenia, nie mówi o przeszłości i opowiada niestworzone historie ku uciesze futrzaków… ale czy tylko dlatego? Tajemnicze koperty, młody chłopak Niko, którego przyjął jak syna i zarwana noc spędzona z nim na wyjaśnianiach – co się za tym kryje? A mniejsza! Kaikomi, pełna ufności żona, jej siostro-ciotki, sam Niko oraz dwójka innych młodych pracowników zajazdu już następnego dnia bawi w gościnie u stolarza, przeczekując deszcz, który złapał ich na babskich zakupach. Tak, tylko na Lariv rodzinne dramaty tak ładnie przeplatać się mogą z absolutną beztroską i piskami radości!”

~ KiS(s)

Las Driad

Tean próbuje poderwać Carmen przy pomocy swojego wypasionego latającego powozu – niezła strategia, prawda? Zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę fakt, że jest w trakcie poszukiwania Camelii, z którą niby coś go łączyło? No bo gdyby nic ich nie łączyło to by jej nie szukał, prawda? Diabeł jednak nie próżnuje i próbuje zabezpieczyć wszystkie fronty, pewnie na wypadek, jakby poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów. I weź tu ufaj mężczyznom.”

~KiS(s)

Ekradon

Daro lubi jeść. Silea lubi być radosna. Iaskel… bywa znerwicowany. Bo i jak tu nie być! Wampir, który ma im pomóc w rozwiązaniu zagadki zniknięcia Hessana jest, cytując, »kompletnie nieprzewidywalny! Nie panuje nad sobą! I przecież znowu będzie głodny!« Tak, będzie. Ale o co tyle szumu? Może o to, że ku zgrozie elfa, wygłodzony wampirek zostaje przy śniadaniu wezwany na zaplecze, gdzie upić może sobie troszkę z pięknej właścicielki, Laylah. Zgorszony i przerażony Iaskel ma coraz więcej wątpliwości – czy podróż z kimś takim może skończyć się dobrze?”

~ KiS(s)

Samiel rozpoczął poranek od śniadania w karczmie, w której nocował, a Skowronek od opuszczenia żeńskiego klasztoru, w którym znalazła schronienie na czas przebywania w mieście. Pomysł był dobry, bo przecież była ona kimś, kogo nie kojarzyło się z takimi budynkami. Zabójca opuścił karczmę, przed którą elfka już na niego czekała. Szybko zorientował się, że jest śledzony, jednak nie wiedział przez kogo – knuł już nawet plany związane z konfrontacją z tym kimś, ale to wszystko okazało się niepotrzebne, gdy zauważył, że była to Skowronek. Zaczęli iść uliczkami miasta i rozmawiać. Powiedziała mu o nowych rzeczach, które były też związane z tym, o czym rozmawiali wczoraj wieczorem, a Samiel ponownie stanął przed związaną z tym, czy na pewno chce jej pomóc i współpracować z nią.”

~ Samiel

Mroczne Doliny

“Zombiaki pokonane! Nie była to pierwszorzędna rozrywka, ale mistrz żywiołów A’mel i władający brutalną siłą Rogvir przynajmniej pozbyli się niebezpieczeństwa. Pierwszego. Dookoła nich nadal bowiem zalega tajemniczy, nie dający się rozświetlić mrok, oni sami nie znają się przecież, a i A’mel patrząc na siekanych ożywieńców zamiast się skupiać myślał o mauryjskim cyrku, gdzie trupa… składałaby się z trupów. Tak kochani, nawet potężni magowie miewają słabość do tego rodzaju żartów!”

~ KiS(s)

Irrasil

„Trudno powiedzieć, żeby gry miejskie były ulubionymi rozrywkami Maxa i Avellany, ale po tym wieczorze chyba mogą się nimi stać – idzie im całkiem nieźle. Trzy zagadki za nimi, teraz nadeszła pora na czwartą, która już doprowadziła do tego, że Avell jakiś dziwny proszek z pudełka-niespodzianki zabarwił skórę na różowo, a drakon wylądował w fotannie (w poszukiwaniu wskazówek, ale to nadal się liczy!). I jeszcze straż miejska ich naszła, pewnie chcąc wlepić im jakąś grzywnę. Na razie jednak doprowadzili do tego, że Max oddał im kolejną znalezioną szkatułkę… Ciekawe czy stróże prawa gustują w różu?”

~KiS(s)

Dalekie Krainy

“Tropikalna wyspa, upał, nieznana mięsożerna flora i obcy język… czyż nie brzmi to jak wakacje? I jeszcze tyle kotów do towarzystwa! Jeden mały, drugi skrzydlaty lew i do tego trzej futrzaści tubylcy o uszach z pędzelkami. Wedle fellarianki jeden z nich to ten co mówi, drugi to ten wielki, a trzeci ma śmieszną fryzurę. Razem kotów jest piątka, mówiących – trójka. Tylko problem jest taki, że słabo radzą sobie ze wspólnym… ale i na to jest sposób! Karakali na wyspie jest więcej i ktoś z nich zna jej język, więc niech Aurea idzie za nimi do wioski i tam się z kimś dogada. Może też ten ktoś zdradzi jej, że nie są wcale zdziczałymi mieszkańcami tych ziem, a członkami naukowej wyprawy?”

~ KiS(s)

Na’Zahir

„Minęło wiele miesięcy od dnia, gdy Maia, Talen i Sadik dotarli do Na’Zahiru, gdzie sprawy przybrały niefortunny obrót – księżniczka została odseparowana od swoich towarzyszy, Talen został wyrzucony z pałacu, a Sadika odesłano do służby w garnizonie na pograniczu, aby nie przeszkadzał. Były strażnik pałacowy został przy tym awansowany na dowódcę, ale nie oszukujmy się, przeniesienie do regularnego wojska samo w sobie było degradacją, która bardzo go dotknęła i pchnęła w objęcia nałogu – alkoholizmu. Póki co było dobrze… Aż do tej nocy. Pijany Sadik zaległ na ulicy wracając z karczmy do domu, cóż za hańba. Całe szczęście nikt tego nie widział. Ale czy na pewno? A może jednak gdzieś wśród nocy stała samotna dziewczyna, świadek tego jak ten niby dumny żołnierz się sponiewierał i jaki tak naprawdę jest słaby?”

~KiS(s)

Donosiciel #49

Nareszcie wolne!

No i jest, nareszcie! Dla jednych skończył się rok szkolny, dla innych sesja (kampania wrześniowa się nie liczy), a dla jeszcze innych zaczął się sezon urlopowy. Pogoda dopisuje, więc nawet jeśli nigdzie się nie wybieracie, można poczuć atmosferę wakacji. A jak tam u Waszych bohaterów? Kto gdzieś wyruszył by się odprężyć, a kto zatrzymał w miejscu, by odpocząć? Wakacje mogą być zarówno aktywne jak i relaksujące!

Szepczący Las

„W Szepczącym Lesie nie ma póki co mowy o wakacjach. Trzeba odnaleźć ludzi, którzy niszczą las, zaginioną dziewczynkę, frygowatość i kto wie co jeszcze. No i jeszcze znaleziony w lesie chłopiec, Gavril, potraktował towarzystwo doświadczonych towarzyszy jako dobrą okazję do podszkolenia się w sztuce przetrwania – taki obóz harcerski niemalże, z Widugastem i Soneą w rolach drużynowych. A Frigg w tym układzie… Ona jest obozowym sceptykiem, którego rodzice wysłali tu za karę, więc wlecze się na końcu pochodu, całą sobą pokazując, by nikt do niej nie podchodził. Ona wiedziała, że to zły pomysł. „

~KiS(s)

Równiny Theryjskie

„Ta podróż… jest skomplikowana. Na pewno nie są to wakacje – choć niewątpliwie jakaś ucieczka od tajemniczego czegoś, co wydarzyło się nim Alestar, Teus i Falkon najęli się do ochrony karawany kupieckiej. Ta trójka nie zna się długo, ale jak sami mówią ,,wiele razem przeszli” – tak wiele, że na początku nowego zadania Teus i Falkon nie dogadywali się byli za dobrze (co było widoczne). Alestar (jako najstarszy) starał się jakoś ich pogodzić, dając im chwilę na obgadanie spraw – i faktycznie, panowie dość szybko podali sobie ręce i ,,fajkę pokoju”. To jednak nie koniec kłopotów tej kawalerskiej grupy! Oto bowiem Jonas, ich bystry z oka pracodawca wzywa Teusa do siebie – sugeruje, że chyba nie są jedną drużyną… może więc kogoś traktować jako osobny zespół, a ten zespół zarobić mógłby koszem konkurencji… ale to obgadają. Potem rozmawia także z Alestarem – on chyba jest liderem, nieprawdaż? W razie czego będzie na niego liczył. A na Falkona? Gdy rozbijają obóz mówi mu podobnie – że jest on spoiwem grupy, więc to jego po cichu mianował liderem… czy dwóch liderów i ,,osobny zespół” wyjdą obronną ręką z takiego podstępu?”

~ KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

Nimorth dalej denerwował Howl! I to nie tylko swoją obecnością, lecz teraz także tym, w jaki sposób się wypowiada i też tym, że nie zna języka zmiennokształtnych, którym jej jest lepiej mówić, ale za to bardzo dobrze porozumiewa się we wspólnym, którego to Howl nie zna za dobrze. Na szczęścia dla ich rozmowy – o ile będzie ona chciała ją kontynuować – pojawił się tłumacz. Co prawda, on także nie znał wspólnego tak dobrze, jak na przykład Dean lub Sally, jednak na pewno szło mu z nim lepiej niż aktualnej strażniczce lisołaka. A jeśli o samą Dean chodzi, to obserwowała to wszystko z „bezpiecznej” odległości, w towarzystwie jeleniołaka i herbatki. „

~ Samiel

Szlak Ziół

„W zasadzie dla Funtki wszystko zaczęło się od wakacji – wszystkie nadzieje, kłopoty i rozczarowania wzięły swój początek w ucieczce z Kryształowego Królestwa… i ze szkoły. Więc strzeżcie się młode panny! Bo wasz przyjaciel, u którego poszukacie schronienia zakocha się bez pamięci, a wy obrażone udacie się w pierwszą samodzielną podróż, by szukać pracy i samodzielnej odpowiedzi na filozoficzne pytania. Potem zaś, gdy już nieco się ustabilizujecie, magiczna istota przeniesie was na sawannę i do górskiego boru, a tam skończycie jako motylowy pseudosmok gadający z chaotycznymi druidami oraz  blond uroczymi elfikami (Mniszkami), co to są strażnikami lasu i ponoć rogi mają i pazury… więc może lepiej było zostać w ławce?”

~ KiS(s)

Wybrzeże Cienia

Malachi miał na karku prawie trzy stulecia, ale jeszcze nigdy Pan nie postawił przed nim takiego zadania. W głębokim lesie stoczył walkę z kolejną bandą ścigającą lisołaczkę Yve, jednak nie to było największym wyzwaniem. Kiedy powrócił do miejsca gdzie ją zostawił, na trawie leżała ona, a ślad świeżej krwi ciągnął się do miejsca w którym znalazł trzy małe lisiątka. Nie wiedział nic o wychowaniu lisich dzieci. Wiedział jednak, że się nie podda. Zabrał więc dwa żywe liski i ich matkę daleko poza zasięg tych, którzy jej szukali. Schronili się w Arturonie, jednak, jak można się było tego spodziewać, lisołaczka nie zamierzała współpracować na żadnym poziomie. Mimo to anioł nie stracił cierpliwości. Czy w którymś momencie Malachiego opuści spokój? A może Yve wreszcie zacznie współpracować? Czy ta dwójka kiedykolwiek zdoła się porozumieć? I co stanie się z małymi lisiątkami? Czas pokaże.”

~ Niara

Ekradon

„Ich rozmowa trwała nadal i mogłaby trwać dłużej, bo przecież nie sprawiali wrażenie osób, którym się spieszy i, które mają coś ważnego do zrobienia. Samiel i Skowronek zajmowali jeden ze stolików, zresztą wybrany przez tego pierwszego, jedli, pili i gadali. I byli też obserwowani przez pewną elfkę, która okazało się, że po tylu latach jednak coś czuła do zabójcy i nie podobało jej się to, na jakich warunkach się rozstali. Jedzenie było dobre, towarzystwo również i było też bezpiecznie. W budynku tym nie groziło im to, że ktoś nagle zaatakuje – poza wzrokowymi atakami Ami w stronę Skowronka – więc mogli bardziej skupić się na sobie. Nadal pojawiał się też temat zlecenia, o którym wcześniej wspomniała dziewczyna.”

~ Samiel

Mroczne Doliny

„Tutaj nie ma czasu na zabawy, ociąganie się i relaksacje! Tutaj Rogvira gonią trupy! A ostrzegali go, mówili, że Mroczne Doliny to nie kurort wypoczynkowy. Ale o to chodziło! Szuka w końcu zaginionego brata i nie spodziewa się, że znajdzie go w pierwszym lepszym  parku czy różanej alei… Lecz i nie po to przybył do Środkowej Alaranii, by użerać się z truposzami! Może pomoże mu A’mel, elf, który szukając dla siebie magicznego lekarstwa znalazł się w tym samym co i on miejscu? Warto sprawdzić doprowadzając do niego te wściekłe szkielety…”

~ KiS(s)

Mauria

„Przejażdżka ostatecznie okazała się być całkiem przyjemna – Francine i Nikolaus podczas niej mogli zdjąć swoje maski i porozmawiać trochę spokojniej. Generał wykorzystał ten moment, aby przez moment zrobić sobie przerwę od pracy. Może wręcz za bardzo, bo… czyżby Klaus miał ochotę na jakiś wakacyjny romans? Zaczepia Francisa, powodując w jego (jej!) głowę totalny mętlik, no bo jaka dziewczyna nie poddałaby się urokowi takiego mrocznego księcia? Na pewno nie taka, która udaje mężczyznę! Pytanie tylko jak długo będzie w stanie mu się opierać. I czy nadchodzący powrót do miasta z położonej na uboczu posiadłości wszystko ułatwi czy jeszcze bardziej skomplikuje?”

~KiS(s)

Lasy Eriantur

„Nauka jest żywiołem i naturalną niszą Alice’a – nic dziwnego, że nie wie co to wakacje, a ,,wolne” mogą być dla niego co najwyżej odpowiedzi uczniów. Póki co jednak Grim, mentor Zirka doskonale zdaje wszystkie testy, swoją spokojną postawą i opanowaniem dobrze wpływając na niecierpliwego, pyskatego maga. Celnym zaś komplementem zmusza go niemal do spuszczenia wzroku i powiedzenia… ,,dziękuję”. NO JAK TO TAK!? Czyżby jednak Alice zrobił sobie krótką przerwę od bycia marudnym bucem i na czas rozmowy z tygrysołakiem postanowił zachowywać się należycie? Ale oto Xirin i Zirk we własnej osobie wracają na polankę – idą pod rękę (nic to, że Xirin kuleje) i jeszcze wcześniej rozmawiali ze sobą… już teraz Alice ma powód i ochotę kpić ze swojej towarzyszki i jej letnich podrywów, a tu Zirk, amant, sam mu podrzuca kolejną strzałkę – proponuje by panna Xevier była z nim po imieniu. Och, nie ma to jak uczniowskie flirty! Będzie zabawnie. 

~ KiS(s)

Niektórzy do tych perypetii podchodzą inaczej:

„Tygrysołaki dowiedziały się nowych rzeczy na temat stworzeń, które mają wytropić i złapać. To były przydatne informacje, niewątpliwie, i na pewno ułatwią im pracę. Później podzielili się na grupy. Podział ten zresztą zaproponował Zirk, który w jednej grupie umieścił siebie, Grima i Alice’a, a w drugiej Xirin i małego Riziego, którym tamta miałaby się tymczasowo opiekować. Ustalili też miejsce, w którym później się spotkają – było to miejsce, w którym mieszkał Alice. Chociaż, zanim jeszcze wyruszyli biały tygrys wspomniał o jednej, dość ważnej i mogącej ułatwić komunikację rzeczy. Chodziło o to, żeby on i Xirin mówili sobie po imieniu, co wcześniej nie miało miejsca. Znaczy… ze strony Zirka miało i to dwa razy, jednak ten pierwszy był wyjątkową sytuacją, a drugi przypadkiem. „

~ Samiel

Dalekie Krainy

„Wyjazd Aldarena i Mitry to wakacje pełną gębą. Dawno nie było między nimi tak miło i spokojnie – żartują, wygłupiają się, zachowują tak swobodnie jak nie zdarzyło im się chyba ani razu, gdy byli w Maurii. Mitra, mimo że nadal się pilnuje i nie ucieka od swoich fobii, potrafił skusić się na takie proste przyjemności jak kupione na ulicy owoce w czekoladzie, a Aldaren urządził niezłe przedstawienie pod bramą miejską, przedstawiając swojego ukochanego jako podróżującego incognito barona. Teraz zaś dotarli do karczmy – mają wynajęty pokój, gdzie będą mogli wypocząć przed dalszą drogą. Mają jednak jeszcze całe popołudnie i wieczór – ciekawe jak go wykorzystają. „

~KiS(s)`

Słówko na koniec

Albo i początek! Wielu z Was jeśli nie wyjechało to korzysta z dobrej pogody lub zwyczajnie wolnego i odpoczywa – stąd pewno niska frekwencja na forum. Ale to nie szkodzi! Zbierajcie weny i siłę, ciekawe wspomnienia i różne nowinki, które to można potem w wątkach przemycić czy jakoś inaczej się nimi posłużyć. Podsłuchujcie dialogi, zapamiętujcie zapach morza i odgłosy lata! A jeśli nie to Wam w głowie, bawcie się i oddawajcie innym ulubionym zajęciom! Życzymy Wam inspirujących wakacji i powrotu do postów na wzór burzy letniej – gwałtownie i z przytupem <3

Albo jak kometa?

~ Kana i Sanaya

Donosiciel #48

Byle do wakacji…

Czerwiec dla większości z nas to miesiąc wyjątkowy – z jednej strony czuć już oddech wakacji na karku, a z drugiej przed nami jeszcze sesja, klasyfikacja czy – wyjątkowo w tym roku – egzamin ósmoklasisty bądź matury. Warto jednak się uczyć i rozwijać swoje umiejętności. Nasi bohaterowie również się tym zajmują i nieważne czy są to badacze na tropie nowego odkrycia, czy też wojownicy trenujący sztuki walki. To czym się teraz zajmują niektórzy z nas?

Jadeitowe Wybrzeże

“Jeżeli Desta pragnie wytrzymać dłużej w obecności Momo, sarkastycznego i bufonowatego brata Nutrii, musi w ciągu paru chwil przyswoić nie tylko podstawy, ale i całą dostępną światu widzę z zakresu cierpliwości. Elf bowiem nie szczędzi jej kąśliwych uwag i komentarzy, przerażając tym swoje rodzeństwo i doprowadzając mahinkę do wściekłego krzyku. Wystraszeni Chan i Nutria, którzy cóż… chyba nie umieją przeciwstawić się bratu, zrobią jednak wszystko, aby i jego czegoś nauczyć. Może na początek bycia mniejszym tyranem. Tylko czy ich dwójka wystarczy? Może młoda ludzka dziewczyna złamie elfa prędzej niż oni dadzą radę go ugłaskać. O ile nie postanowi rzucić w niego talerzem i odejść we własną stronę.“

~ KiS(s)

Demara

„Okazało się, że lisołak Hive całkiem przypadkiem wszedł w posiadanie figurki o niemożliwej wprost do opisania wartości historycznej. O tejże wartości uświadomił go Rammon, który na widok artefaktu niemalże rozpłynął się z emocji. Również jego koleżanka po fachu, Nala, zdaje się być zafascynowana figurką, choć nie okazuje tego aż tak otwarcie jak elfi etnograf. Zamiast tego ma szereg dość przyziemnych, ale nadal bardzo ważnych pytań – chociażby to czy przedmiotu nie chroniła jakaś potężna magia. No właśnie, chroniła? Chyba nie. Chociaż zdaje się, że ten lisek coś kręci…”

~KiS(s)

Hrabstwo Ascant-Flove

„Warta Howl trwała, a Nimroth nadal próbował z nią rozmawiać, chociaż zaczęło wydawać mu się, że może kobieta wręcz zażądała od niego, żeby nauczył się ich dialektu. Cóż, aktualnie lisołak go nie znał, więc próbował odzywać się do niej w mowie wspólnej, którą ona przecież rozumiała, chociaż odpowiadanie tym językiem już było dla niej w pewnym stopniu problematyczne. Eh, przydałaby się tu jeszcze jedna osoba – może nawet Dean – żeby była kimś w rodzaju tłumacza, który ułatwiłby im konwersację. Z drugiej strony, może też skończyć się tak, że warta ta przebiegnie głównie w ciszy, w czasie której oboje będą wzajemnie się obserwować i myśleć o różnych rzeczach i… póki co, wydawałoby się, że właśnie taki scenariusz jest bardziej prawdopodobny.”

~ Samiel

Szlak Ziół

“Jak to bywa, przed młodą Funcią chyba najwięcej nauki – jako-takie zrozumienie leśnego strażnika Mleczyka (Mniszka), opanowanie przemienionego w człowieka Chaosa, własnego póki-co-smoczego ciała i niepanikowanie w świecie… bez aur! Mimo nowo wyostrzonego słuchu, węchu i niebywałego wzroku, smocza malarka na widok obcych potrafi tylko panikować, kiedy nie może dostrzec otaczających ich emanacji. Nic więc pewnie dziwnego, że gdy Mleczyk w końcu odnajduje druida, którego szukali, ona zamiast się przywitać staje dęba, bo mężczyzna rzucił jej się pod łapy. Dosłownie. Ech, a już tak dobrze szło!”

~ KiS(s)

Wybrzeże Cienia

„Teoria mówi, że lisołaki są bezpłodne. Więc jakim cudem Yve właśnie powiła dwa szczeniaki?! Być może to sprawka sztuczek magów, którzy ją więzili… Ale te rozważania teraz mogą poczekać, bo oto zabójczyni i kurtyzana musi zająć się swoimi dziećmi, na co najwyraźniej nie ma ani ochoty, ani siły, ani cierpliwości. Całe szczęście ma Malachiego – anioła, który się nią zaopiekował podczas porodu i teraz, gdy Yve dochodzi do siebie. Problem polega tylko na tym, że lisołaczka najchętniej zamordowałaby jego i szczeniaki i zwiała. Oj, oboje czeka chyba teraz trudna sztuka życia i macierzyństwa.”

~KiS(s)

Góry Dasso

„Nic nie potoczyło się tak, jak można się było spodziewać. Sprzeczka pomiędzy wędrownym magiem a wynajętą przez niego parą szubrawców przybrała na sam koniec formę wymownej ciszy, zaś kruczowłosi w sen zapadli dopiero we wnętrzu postawionego na fundamentach potężnej magii domku, otoczeni przez mrok, odgłosy nocnych stworzeń oraz truchła rozgromionych tego wieczora napastników. Rankiem panika kotołaka wywołana ubytkiem w pamięci pozwoliła Latro się trochę rozluźnić, ale czy to samo można powiedzieć o Alantarze? Czy nastrój ostatniej nocy przełoży się na ich dalszą podróż? Jedno jest pewne – ciężko jest toczyć boje ze znawcą magicznych arkanów, ale równie trudno jest towarzyszyć komuś o podobnym charakterze.”

~Latro

Ekradon

„Właścicielką karczmy nadal była elfka, którą znał Samiel. Skowronek natomiast postanowiła się z nią trochę podroczyć i sprawić, żeby ta widziała w niej konkurencję, gdy tylko zobaczyła, jak Ami patrzy na zabójcę i domyśliła się, czego tamta by chciała. Samiel nie był tego świadom, zarówno jeśli chodzi o to, jak względem siebie zachowywały się obie kobiety, jak i o to, czego naprawdę chciała jedna z nich. Później oboje udali się do stolika, przy którym zaczęli rozmawiać. Rozmowę zaczęli od drobnych wspominek, dowiadując się, jak każde z nich spędziło ostatni rok. Krótko po tym, do ich stolika zostało dostarczone jedzenie, a w czasie dalszej rozmowy, Skowronek zaproponowała Samielowi zlecenie, a raczej dopiero zamierzała to zrobić, patrząc po tym, o co go zapytała.”

~ Samiel

Opuszczone Królestwo

“Jak nauka to i szkoła! A w Sapientii, burżujskiej szkole magicznej, właśnie skończyły się pierwsze testy – by przydzielić uczniów do grup. Tak przed rozpoczęciem roku akademickiego. Ale co tam testy! Wygląda na to, że Rafael, Astrid i Elliot nie zostaną wyrzuceni, więc można skupić się na ważniejszych rzeczach – poznawaniu współlokatorów chociażby! Z czarodziejką zamieszkać miała pewna urocza blondynka, ale uciekła z krzykiem po zobaczeniu fretki (Elliot popukałby się, gdyby usłyszał, że nazwała ją ,,szczurem”). Sam smok zaś, mieszkający na najwyższym piętrze razem z innymi dziwadłami, za nowego kolegę pokojowego otrzymał… prawdziwego wampira. Rimual póki co nie wydaje się trudny w obejściu, ale gad już czuje wobec niego respekt… co nie zmienia faktu, że na stołówce trójka chłopców (Rafael – człowiek, Elliot – smok i Rimual – wampir) paradują razem i jak normalni (lub nienormalni) dosiadają się do Astrid – samotniczego mola książkowego.

To dla dziewczyny będzie trudniejsze niż jakikolwiek egzamin.”

~ KiS(s)

Wschodnie Pustkowia

„Co zrobić, gdy twój przyjaciel ma wyrwane pióra ze skrzydeł i skarży się, że chyba pękła mu czaszka od otrzymanego poprzedniego dnia ciosu? Nuka nie wiedział, ale starał się pomóc ze wszystkich sił. Wiadomo już, że polewanie rany po piórach wódką nie było dobrym pomysłem – pod wpływem bólu Dżariel nie zapanował nad odruchami i rąbnął go skrzydłem. Do czaszki więc rycerz nawet się nie tykał tylko zawołał pomoc w postaci żony karczmarza, która razem z samym rannym zdołała ustalić co mu jest – a nie dolegało mu nic bardzo poważnego, po prostu bolało jak szlag. Panowie więc szybko postarali się odzyskać siły, byle tylko jakoś stanąć na nogach i móc ruszać dalej. A z tego spotkania poza ranami wynieśli również trochę wiedzy na temat medycyny.”

~KiS(s)

Rapsodia

“Człowiek ponoć uczy się całe życie… tak samo centaury i trytony! Kito, doświadczony już szaman, chyba właśnie został poproszony o pewne podpowiedzi… ale czy wie jak okiełznać dzikie instynkty Rubinento? Czy domyśli się w ogóle o co chodziło w nieco skomplikowanym pytaniu nowego kolegi? Bardzo możliwe, w końcu jest stuknięty. A młody ZuZu? Daleko od oszukanych mężczyzn kuleje po bójce z pijakami. Ale nie jest sam – zagadała go postać w skórach i ozdobą ze zwierzęcej czaszki! Nieznajoma trochę się z niego nabija, trochę dopytuje… Dadzą radę się dogadać? Trzeba będzie zobaczyć!”

~ KiS(s)

Lasy Eriantur

„Grim i Alice rozmawiali o naturze tygrysołaków i o tym, jacy są ci konkretni zmiennokształtni. Oczywiście, Grim miał pewną wiedzę na ten temat, bo przecież należał do omawianej rasy, jednak Alice – jako, że był też naukowcem – miał w głowie więcej informacji. W tym samym czasie Zirk odnalazł Xirin, pomógł jej i teraz oboje zmierzali w stronę polany, na której znajdowała się reszta. Biały tygrysołak zaproponował nawet, że poniesie kobietę, gdy zauważył, że ta lekko kuluje. Niedługo później dotarł do celu – z Xirin w ramionach albo z nią idącą obok niego, w zależności od tego, co odpowiedziała mu wcześniej – i od razu po zajęciu odpowiedniego miejsca zaproponował, żeby przeszli do części ich umowy, która obejmowała jego i Grima.”

~ Samiel

Dalekie Krainy

„Szpital to nie tylko mury, łóżka i narzędzia – to również wiedza i wykwalifikowany personel. Tym ostatnim zajmuje się w tym momencie Mitra i Aldaren – wyjechali z Maurii, aby poszerzyć swoją wiedzę z anestezji i rozwiązać pewne ich prywatne problemy, które jednak i na szpital mogą rzutować. Lecz choć cel jest poważny, obaj myślą o tej wyprawie trochę jak o wakacjach – być może pierwszej i jedynej podróży, którą odbędą razem nim ich wspólne przedsięwzięcie przykuje ich na stałe do Maurii. Póki co idzie dobrze – nikt ich nie napadł, Aldaren nie nabawił się oparzeń słonecznych, a Mitra jakoś sobie radzi w warunkach, które są tak ekstremalnie różne od jego codzienności. Jednak wszystko jeszcze może się wydarzyć. Przed nimi pierwszy przystanek w mieście – Nimerin.”

~KiS(s)

Arrantalis

„Rzecz niesłychana – porwano księżniczkę! Prosto spod nosa Delii, która przemęczona nie dała rady Upadłemu, który porwania się dopuścił. Gdy kilka godzin później królowa odzyskała przytomność po tym incydencie po jej przybranej córce ślad zaginął, a ona zdecydowania się na podjęcie szczególnych środków i do ścigania porywacza wezwała najlepszego specjalistę – swojego ojca. Tymczasem jednak Evangeline miała się całkiem dobrze. Porywacz nie miał w stosunku do niej złych zamiarów, choć może na to nie wyglądało. Przeprowadził z nią bardzo poważną rozmowę, która pewnie wywróciła życie młodej niebianki do góry nogami, ale włos jej z głowy nie spadł. Jak by mógł, skoro wyszło w końcu na jaw, że porywacz jest jej biologicznym ojcem? Patrzcie jakich to rzeczy można się dowiedzieć przez przypadek! „

~KiS(s)